niedziela, 30 grudnia 2012

czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 8


Wydaje mi się, że ten rozdział  trochę różni się od poprzednich. Ogólnie to przyjemnie mi się go pisało. Ostatnio coś się za słodko robi, nie sądzicie?  Jestem z niego zadowolona, ale to, że mi się podoba nie znaczy, że tak samo będzie z wami. Dlatego mam wielką prośbę, jeśli tylko masz konto, a jakimś cudem trafiłeś na tego bloga i czytasz moje wypociny, skomentuj! Nawet jeśli nigdy wcześniej nie komentowałeś na moim blogu. Tym razem to dla mnie naprawdę bardzo ważne. Bardzo zależy mi choćby na wytknięciu mi nawet najmniejszych błędów, bo tak naprawdę to  chyba krytyczne komentarze są najważniejsze. To dzięki nim każdy autor opowiadania wie co poprawić.  Oprócz tego myślę nad jakimś tytułem dla opowiadania. Może „Give me a whisper…” skoro już taka jest nazwa bloga. Nie wiem, możecie mi dać jakieś pomysły! Jeśli ktoś ma do mnie jakąś sprawę, chce wyrazić swoją opinie, ale nie chce robić tego w komentarzu czy coś to podaję swój blogowy e-mail: mckaganalexandra@gmail.com .  No to po tym wyjątkowo długim wstępie (mam nadzieję że ktoś się w ogóle z nim zapozna) zapraszam do czytania!                                                                                                                    /Alex

Rozdział 8

Emily

Dziś jest 21 grudnia za dwie godziny mamy samolot do Seattle, rozmawiałam z panią McKagan i ustaliłyśmy, że Wigilia będzie u niej. Właśnie kończyliśmy pakowanie, już nie mogę się doczekać spotkania z moim tatą tak bardzo za nim tęsknię. Julie nie wraca do domu na święta, chyba ma to coś wspólnego z tym że ostatnio bardzo dużo czasu spędza ze Slash’em.  Między mną, a Duff’em ostatnio jest wspaniale. Bardzo go kocham i on mnie chyba też. Przy nim czuje się taka bezpieczna.

Do pokoju wszedł Duff, usiadł na łóżku i patrzył się na mnie przez dobra pięć minut. To było trochę dziwne, następnie położył się na łóżko i zaczął gapić się w sufit.

-Kocham cię, wiesz?- odezwał się w  końcu.  

Ja tylko uśmiechnęłam się podeszłam do niego i pocałowałam go. Chłopak mnie objął i zaczął całować moją szyję, jednak wyrwałam mu się. Nie mieliśmy czasu musiałam jeszcze dokończyć pakowanie, a za 40 minut musimy być na lotnisku. Wstałam z łóżka i wróciłam do pakowania.  Po 20 minutach byłam już gotowa, Michael zadzwonił po taksówkę i zszedł na dół z bagażami, ja natomiast ubrałam się i posprawdzałam czy wszystkie okna są zamknięte.  Potem wyszłam z mieszkania i zamknęłam drzwi. Zeszłam na dół taksówka już czekała.  Duff stał i czekał na mnie otworzył mi drzwi i wsiedliśmy do samochodu, kierowca ruszył. Mój ukochany objął mnie ramieniem i ucałował w czubek głowy.  Jechaliśmy w ciszy, po około 15 minutach byliśmy na miejscu. Zapłaciliśmy i kierowcy, wzięliśmy bagaże i poszliśmy w stronę drzwi.
 Odprawa i wszystko zajęło wyjątkowo mało czasu po 20 minutach siedzieliśmy już w samolocie.
To będą nasze pierwsze wspólne święta, ale nie tylko dlatego są takie ważne. Duff w końcu spotka się z rodzicami, wiem, że na pewno bardzo ich skrzywdził swoim wyjazdem, ale bardzo mi zależy żeby miał kontakt z rodzicami. Jego mama zawsze była taka kochana, nawet nie mogę sobie wyobrazić co czuła gdy Michael wyjechał.  Zostawił rodziców zupełnie samych. Ja w sumie nie jestem lepsza też zostawiłam tatę samego, ale u mnie to wszystko było inne myślę że tata zrozumiał moją decyzję. Mam nadzieję że w te święta Michael pogodzi się z rodzicami.
W Seattle zostaniemy do 29 grudnia przez ten czas będziemy mieszkać w mieszkaniu Julie (jej rodzice kupili jej mieszkanie, jednak ona wyjechała do LA a mieszkanie stoi puste), z lotniska odbierze nas mój tata i pojedziemy do mnie do domu na obiad. Wszystko mamy szczegółowo zaplanowane. Nie mogę uwierzyć jak zorganizowana ostatnio się zrobiłam, ale może to i dobrze. Teraz gdy Amy siedzi w domu z Summer  to ja pełnie role szefowej dla Julie.  Szczerze mówiąc nie jest to zbyt łatwe, musze zajmować się dostawami towaru, rachunkami, ale daje rade. Gunsi mają coraz więcej koncertów, robią się coraz sławniejsi. Duff ostatnio coś wspomniał o kontrakcie z Geffen Records, byłoby super gdyby wydali płytę, wiem jak chłopakom na tym zależy. Jednak trochę mnie przeraża, że zespół mógłby stać się sławny. Wiem, że bardzo ciężko było by wtedy utrzymać nasz związek. Nie ma co gdybać na pewno jakoś damy radę.
Poczułam że ktoś głaszczę mnie po głowie, chyba zasnęłam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Duff’a. Uśmiechał się do mnie.

-Zaraz lądujemy.- szepnął. Przeciągnęłam się i czekałam aż samolot wyląduję.

Duff

W moim domu Wigilia zawsze byłą bardzo ważna, mama zaczynała przygotowania już tydzień wcześniej. Cały dom wypełniała woń pysznych wypieków i dań. Ganek był przyozdobiony kolorowymi lampkami w salonie pachniało choinką. Wszyscy zbieraliśmy się przy Wigilijnym stole i nagle  wszelkie konflikty znikały. Łamaliśmy się białym opłatkiem życząc sobie wesołych świąt. Tak, to był jedyny dzień w roku kiedy nikt się nie sprzeczał kiedy wszyscy byliśmy mili i uśmiechnięci. Jako że to ja jestem najmłodszy z rodzeństwa to właśnie ze mnie najczęściej się podśmiewano i dokuczano mi jednak w Wigilię nikt z nikogo się nie śmiał. W  Bożonarodzeniowy poranek wszyscy zbiegaliśmy do salonu i szukaliśmy prezentów pod choinką. Może i czasem były to tylko malutkie podarki, bo przecież trudno kupić wspaniałe drogie prezenty takiej gromadzie, jednak zawsze bardzo cieszyliśmy się z jakiegokolwiek prezentu.

Chciałbym żeby za jakiś czas tak wyglądały święta moje i Emily. My z naszymi dziećmi przy kominku pijący gorącą czekoladę.  Piękny widok. Gdy moje rodzeństwo dorosło i wyprowadziło się to i nasze święta wyglądały już zupełnie inaczej. Mamie już tak nie zależało, bo i tak tylko nasza trójka była na Wigilii.  Moje siostry i bracia zawsze znajdowali jakiś powód żeby nie przyjść na Wigilię. Nie wiem czemu zaczęli się tak izolować, jednak od tamtej pory przestałem lubić święta, bo zaczęły mi się kojarzyć jedynie ze smutkiem w oczach mojej mamy. Wiem jak bardzo było jej przykro, że każdy wykręcał się i nie przychodził.

Kurwa dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego ile bólu zadałem jej moją wyprowadzką, a tak naprawdę ucieczką, z domu.  Mam nadzieję że mój przyjazd jakoś zmieni relację między nami która znacznie się ochłodziła. W końcu prawdziwe święta, rok temu spędzałem je z chłopakami z zespołu przy wódce i Daniels’ie. Czułem się taki wolny, taki dorosły, ale teraz nie rozumiem dlaczego. To chyba prawda, że miłość zmienia człowieka. Ostatnio bezustanne chlanie i ćpanie już mnie nie cieszy, a raczej mnie obrzydza. Nie mogę patrzeć jak chłopaki niszczą sobie życie.  Ja i Axl spoważnieliśmy,  Izzy też nie przesadza z piciem, a brać to on nigdy nie brał za dużo, ale Steven i Slash już ostro przesadzają. Zaczynam się o nich martwić.

Emily


Wigilia zawsze były dla mnie szczególnym dniem, aż do śmierci mamy. Gdy mamy zabrakło już nic nie było takie same. Przestałam czuć magię świąt, znienawidziłam wszystko co przypominało mi o niej, a święta właśnie to robiły. Zaraz po Wigilii wymykałam się do swojego pokoju i płakałam. Nie potrafiłam się pogodzić z tym, że w tak ważnym dniu jej z nami nie ma. Mam nadzieję, że  te święta będą początkiem czegoś nowego. Koniec z bólem, żalem, smutkiem. Teraz liczy się szczęście i miłość. Muszę nauczyć się odnowa żyć, uśmiechać, cieszyć, kochać. Tak, kochać. Po śmierci mamy byłam strasznie niestabilna uczuciowo nie umiałam się zaangażować, może dlatego nie wyszło mi z Axl’em. Czuję że tegoroczne święta będą dla mnie szczególne, zresztą nie tylko dla mnie. To będą pierwsze wspólne święta dla mnie i Micheal’a, jak również pierwsze święta Summer oraz  Axl’a i Amy. Jestem prawie pewna że Mike dogada się z rodzicami, szkoda, że jego rodzeństwo nie może przyjechać miło by było mieć takie prawdziwe rodzinne święta. Szkoda mi trochę chłopaków, zostali tam sami w Hellhouse, co prawda wiem, że Julie obiecała, że nie da im umrzeć z głodu i postara się ich przyhamować jeśli chodzi o picie, ale i tak jestem prawie pewna, że wszystko skończy się jednym wielkim kacem. Dobrze że chociaż Duff w tym roku nie będzie uczestniczył w tej ich alkoholowej Wigilii. 

Samolot wylądował, poszliśmy po bagaże i skierowaliśmy się w stronne wyjścia z lotniska. Przez oszklone drzwi zobaczyłam mojego tatę natychmiast rzuciłam się w jego stronę.  Postawiłam walizki na ziemi i wpadłam w ramiona taty.  Tak bardzo za nim tęskniłam, zresztą on za mną chyba też. Po policzkach ciekły mi łzy, łzy szczęścia.  Po chwili dołączył do nas Duffy. Na powitanie podał rękę mojemu tacie. Włożyliśmy bagaże do samochodu i zajęliśmy miejsca. Ruszyliśmy, tata pytał jak tam lot, jak nam się żyję w LA i ogólnie  jak tam życie.  Tata również opowiedział nam o tym jak on sobie radzi. Wspominaliśmy również śmieszne sytuacje sprzed paru lat.

 Dojechaliśmy na miejsce, Duff i tata wzięli nasze bagaże . Weszliśmy do domu. Nic się w nim nie zmieniło.  Zaraz po wejściu naszym oczom ukazał się długi wąski korytarz z niebieskimi ścianami na których widniały fotografie. Na końcu korytarza były schody, jedne prowadziły do piwnicy, a drugie na piętro. Po obu stronach korytarza były drzwi, wszystkie takie same, białe, drewniane. Pierwsze po lewej prowadziły do kuchni, kolejne do salonu. Po prawej stronie były drzwi do salonu, łazienki i pokoju gościnnego.  Na piętrze znajdował się mój pokój kolejne dwie łazienki, dwie garderoby i sypialnia taty. 

-Możecie spać w pokoju gościnnym lub twojej sypialni.- zwrócił się do mnie tata. Zaraz, zaraz będziemy spać tu?!- Choć wolałbym, żebyście jednak spali oddzielnie.- dodał bardzo cicho mimo to go usłyszeliśmy, a Duff się zaczerwienił. Tata chyba go lekko zawstydził.

-Jak to, mamy spać tu? Myślałam, że będziemy mieszkać u Julie.- powiedziałam nieco zdziwiona.

-Rozmawiałem z rodzicami Julie i ma do nich przyjechać jakaś rodzina i nie mają gdzie ich przenocować. Naprawdę uważam że tak będzie lepiej, jeśli będę miał was tu. – powiedział i spojrzał na nas znacząco. To o to tu chodzi… Duff spojrzał na mnie wzrokiem męczennika. Jestem już prawie pewna że tata postara się o to by między mną a Michael’em za bardzo nie iskrzyło.

-No dobrze… To my zajmiemy pokój gościnny.- podkreśliłam wyraz my, szczerze mówią wolałam mój pokój jednak nie chcę, aby tata co chwile sprawdzał czy przypadkiem nie bawimy się za dobrze.

-Wiem, że zależy ci na twoim pokoju. Nie martw się ja przeniosę się do gościnnego. –rzekł tata i uśmiechnął się krzywo. On to jednak jest kochany.

-Dziękujemy.- nagle odezwał się milczący jak dotąd  Duff.

- Dobra to my pójdziemy się trochę odświeżyć po podróży, a potem wybierzemy na spacer. Powinniśmy być w domu na kolację.- po tych słowach nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ze strony mojego taty pobiegłam na górę, a za mną ruszył Duffy.

Weszliśmy do mojego pokoju.

-Nic tu się nie zmieniło.- powiedział Duff jednocześnie rzucając się na łóżko.

-Nie wiem jak ty, ale ja idę wziąć prysznic.- rzuciłam.

-Czyżbyś sugerowała, że mam iść z tobą?

-Może, może…

Już po chwili oboje byliśmy  w łazience. Szybko zrzuciliśmy ubrania .  Weszliśmy pod prysznic, ciepłe stróżki wody spływały po naszych nagich ciałach. Nie obyło się bez pocałunków. Właśnie takie chwile są najlepsze, wtedy czuję że przy nim jestem bezpieczna, że jest całym moim światem. 

Po kilkunastu minutach staliśmy ubrani w ciepłe kurtki przy drzwiach . Pożegnaliśmy się z tatą i poszliśmy w stronę najbliższego parku. To tam jako nastolatkowie chodziliśmy gdy się nudziliśmy. Znowu zaczęliśmy wspominać śmieszne historie sprzed paru lat. Ten wyjazd był genialnym pomysłem.
Gdy wróciliśmy do domu oglądaliśmy łzawe komedie które lecą w telewizji w każde święta. Potem zjedliśmy kolację. Byłam padnięta, przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka. Już chciałam spać, jednak mój ukochany miał chyba trochę inne plany. Zaczął mnie całować, oj tata nie będzie zadowolony.

Duff

Kolejne dni minęły nam tak samo, przygotowania świąteczne ,Emily upiekła kilka ciast, oglądaliśmy filmy, spacerowaliśmy i robiliśmy inne ciekawe rzeczy if you know what I mean.  Dziś Wigilia, której szczerze to się trochę obawiałem. Boję się, że kolacja minie w nerwowej atmosferze. Dobra, nie ma ci się zamartwiać. Będzie jak będzie, jakoś damy rade.

-Dobra kotku, ubierz się jakoś odświętnie.- w drzwiach sypialni stała Em.

Wyglądała ślicznie, tak elegancko, a zarazem niesamowicie seksownie. Miała na sobie czarną sukienkę z długim rękawem, obcisłą górą i luźnym dołem. Na nogach miała czarne rajstopy i czarne wysokie szpilki. Włosy miała spięte w koka , przy czole luźno spadały jej dwa pasma włosów które na końcach się kręciły.  Miała delikatny makijaż który zaostrzały grube czarne kreski na powiekach i krwisto czerwona szminka na ustach.  W uszach miała srebrne kolczyki.
Wstałem i ubrałem garnitur , aż sam się sobie dziwie. Ja garnitur?! Nie poznaje samego siebie. O osiemnastej byliśmy wszyscy gotowi do wyjścia. Tata Em również założył garnitur. Gdy Em mnie zobaczyła to ze zdziwienia otworzyła buzie po czym zagwizdała. Zrobiłem minę w stylu „hahaha bardzo śmieszne”. Objąłem moją dziewczynę i wyszliśmy. Tata Em pozwolił mi prowadzić, zaraz koło mnie na miejscu pasażera usiadła Emily, a z tyłu jej tata. Jechaliśmy w ciszy, po 15 minutach byliśmy na miejscu. Mój dom zdobiły lampki, poczułem się tak jak w dzieciństwie. Wyłączyłem silnik, wysiedliśmy z samochodu i wyjęliśmy z bagażnika ciasta i prezenty. Swoją droga ciekawe co ma dla mnie Emily, ja przygotowałem jej coś myślę, że fajnego.

Zadzwoniłem do drzwi, usłyszałem stukanie obcasów, po minucie moim oczom ukazała się mama. Spojrzała na mnie i nagle w jej oczach zobaczyłem łzy, łzy szczęścia. Nagle rzuciła mi się na szyję.

-Synku w końcu, tak bardzo tęskniłam. Kocham  cię! – szlochała mama. Czyli będzie dobrze, cała złość już jej chyba minęła.

-Ja też mamo, ja też…- powiedziałem i przytuliłem ją mocno. Potem przywitałem się z tatą, a mama obcałowała Emily i przywitała się z jej tatą.

Emily dała ciasta mojej mamie i zasiedliśmy do kolacji. Najpierw połamaliśmy się opłatkiem. Potem zaczęliśmy jeść. Najpierw panowała cisza, jednak po chwili moja mama postanowiła ją przerwać.

-No to jesteście razem tak?- spytała

-Tak.- odpowiedziałem

-To kiedy ślub?- nawet nie wiem jaką minę zrobiłem, ale za pewne musiała być bardzo głupia. Tata Emily się zakrztusił, mój także, a Em nerwowo zacisnęła dłoń na moim kolanie. No zajebiście…

-Ślub? – spytałem.- No wiesz mamo my mamy dopiero niecałe 20 lat.

-I co z tego, kochacie się tak czy nie?

-No tak i to bardzo.- spojrzałem na Emily i obdarzyłem  ją szczerym uśmiechem.

-No to powinniście się pobrać. Ja w waszym wieku byłam już w ciąży. Na co czekacie? Skoro się kochacie to chyba chcecie spędzić ze sobą resztę życia.

-Oczywiście. – powiedziałem

-Tak.- powiedziała Em i pogłaskała mnie po kolanie.

- Pozwólcie, że się wtrącę. – odezwał się tata Em.- Chyba nie ma co się spieszyć. Emily, dziecko, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jesteś w ciąży.

-Nie, nie jestem.- powiedziała Emily- Przynajmniej nic o tym nie wiem.- dodała tak cicho że nawet ja ją ledwo usłyszałem.

-Może to skończmy. To nie czas na takie rozmowy.- dziękuję ci tato! Mój tata uratował sytuację.

-Dobrze ale jeszcze do tego wrócimy.- powiedziała mama za co została obdarowana morderczym spojrzeniem mojego taty i pana Downstorn.

Reszta kolacji minęła nadzwyczaj przyjemnie i spokojnie. Po kolacji dostaliśmy prezenty. Od rodziców dostałem, ciepły sweter, ach to takie w ich stylu, szkoda tylko, że nie w moim.  Od taty Emily dostałem jakąś książkę, a od Emily dostałem oprawione w ramkę zdjęcie na którym jesteśmy my z Gunsami, Julie, Amy i Summer, czyli naszą psychiczną pseudo rodzinką. Emily dostała od moich rodziców sweter, taki sam jak mój juhu, od swojego taty dostała płytę The Clash, a ode mnie… No właśnie ode mnie dostała coś co wywołało u niej łzy wzruszenia, czyli efekt jak najbardziej pożądany. Był to album z naszymi wspólnymi zdjęciami. Na okładce było napisane: „Już na zawsze będziesz moja”. Dziewczyna rzuciła mi się na szyje i szepnęła : Kocham cię. Moi rodzice i tata Emily prosili, aby nic im nie kupować, więc ich posłuchaliśmy. Myślę, że te święta możemy zaliczyć do bardzo udanych.
Po powrocie do domu,  umyliśmy się i położyliśmy do łóżka.

-Kochanie, wiesz moja mama chyba miała racje. Ostatnio też myślałem o ślubie, ale bałem się, że to jeszcze za wcześnie. Wiem, że nie tak to powinno wyglądać. Nie mam pierścionka, nawet nie klęczę. Jednak może uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- Michael co ty wyrabiasz? Cholera przecież to zupełnie nie w moim stylu. I jeszcze ta cisza, ona nic nie odpowiada.  Kurwa, ale się wygłupiłem!

-Duff…-zaczęła

-Przepraszam. Zapomnij o tym. Tylko się wygłupiłem. Jeszcze…- kurde mam jakiś słowotok. Jednak  Em nie pozwoliła mi skończyć.

-Przestań! Duffy kocham cię. Oczywiście, że zostanę twoją żoną.- Zgodziła się! Nie mogę w to uwierzyć. Złapałem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie. Zacząłem całować ją namiętnie. Po jakimś czasie leżeliśmy nadzy, wtuleni w siebie.

Wtedy poczułem, że poproszenie jej o rękę było najlepszą decyzją w moim życiu. Mógłbym oddać wszystko co mam byleby zostać przy niej na zawsze. Tak, to na pewno jest kobieta z którą chce spędzić resztę swojego życia.

niedziela, 23 grudnia 2012

Wesołych Świąt

Prawdopodobnie nie dam już rady dodać 8 rozdziału. Jutro wyjeżdżam i wracam 27 grudnia. Internetu nie będę miała, więc po powrocie nadrobię zaległości w pisaniu i czytaniu. 

Życzę wam spokojnych i wesołych świąt!!!
Mnóstwa prezentów, pysznego jedzenia i czego tylko chcecie!
Dużo Gunsów!


Alex


sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 7


Dobra stworzyłam coś takiego. Mam nadzieję że się spodoba. Miłego czytania i proszę oceniajcie i komentujcie!                     /Alex


Rozdział 7

Axl

Do dziś trochę żałuję że nie wyszło mi z Emily, ale z Amy jest zupełnie inaczej. Ja naprawdę ją kocham. W dodatku w krótce urodzi się Summer. Co prawda to nie ja jestem jej ojcem, ale będę ją kochał jak własne dziecko. Trochę boję się jak to będzie, ale nie mogę się już doczekać. Tak bardzo kocham Amy .  Ostatnio nawet nie chodzę na żadne imprezy i o dziwo dobrze mi z tym. Wole posiedzieć w domu z Amy niż pić do upadłego. Od razu po koncertach wracam do domu. Moja narzeczona bardzo mnie teraz potrzebuje.  Ślub postanowiliśmy na razie odłożyć na później, przecież mamy czas.

Cieszę się również, że moje rozstanie z Emily nie wpłynęło źle na przyjaźń między Amy, a Em. Ogólnie to między mną i Em też jest dobrze. Można powiedzieć ,że jesteśmy dobrymi znajomymi. Wydaje mi się, że Em jest teraz szczęśliwa. Wiem też , że Duff’owi bardzo na niej zależy, jednak on jest trochę zimna w stosunku do niego. No cóż, może jeszcze się między nimi jakoś ułoży.Dziś skończyliśmy urządzać pokoik dla Summer.

-Kochanie, ten pokój jest śliczny. Dziękuję ci.- powiedziała Amy. W jej oczach dostrzegłem wielką radość.

-Kotku przecież tylko ci pomogłem, większość zrobiłaś sama. Naprawdę ten pokój jest piękny. Myśle, że Summer też się spodoba.- podszedłem do Amy i dotknąłem jej brzucha.- No jak myślisz mała? Dobrze się spisaliśmy?-zapytałem.

-Na pewno będzie bardzo zadowolona- powiedziała Amy i pocałowała mnie.
To wspaniałe uczucie gdy wiesz, że masz kochającą narzeczoną. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, a już niedługo będziemy jeszcze szczęśliwsi, do porodu został miesiąc.

Emily

Przez ostatnie miesiące tak wiele się wydarzyło. Na razie postanowiłam zostać sama i nie wiązać się z nikim, jednak z dnia na dzień to co czuje do Duff’a staje się coraz silniejsze. Wiem, że on też mnie kocha i źle czuję się z tym, że go tak trochę odtrącałam. Postanowiłam, że już czas abym w końcu mu powiedziała, że go kocham.

 Szłam właśnie ulicami Los Angeles, moim celem było mieszkanie Duff’a. Stanęłam przed kilku piętrowym budynkiem i głośno odetchnęłam. Dobra teraz nie ma już odwrotu wejdę tam i wszystko mu powiem, wiem że on na to czeka. Weszłam do budynku, po czym zaczęłam pokonywać schody. Po chwili byłam już przed drzwiami mieszkania Michael’a. Uniosłam rękę i lekko zapukałam do drzwi. Po chwili usłyszałam kroki, chłopak się potknął. Było słychać ciche przekleństwa, lekko uśmiechnęłam się pod nosem. Nagle drzwi otworzyły się, a przed sobą ujrzałam Michael’a. Gdy chłopak mnie zobaczył uśmiechnął się. Był lekko rozczochrany, miał na sobie biały t-shirt Ramones i czarne bokserki. Chyba go obudziłam, szybko zerknęłam na zegarek była 15.

-Emily? Coś się stało?-spytał trochę zdziwiony Duff.- Wchodź- powiedział i wykonał gest zapraszający mnie do środka. Weszłam.

-Nie, nic się nie stało… Choć w sumie to tak, jest sprawa o której musimy porozmawiać.- powiedziałam.  W jego mieszkaniu panował lekki bałagan, byłam zaskoczona bo myślałam, że będzie gorzej. Przeszliśmy przez wąski przedpokój który prowadził do małego salonu. Usiedliśmy na kanapie przy której stał mały stolik.

-Chcesz coś do picia? Spytał Duff. Pokręciłam przecząco głową. – No to o czym chciałaś porozmawiać?

-Duff, bo… Wiem, że jak dotąd tak trochę cię  odtrącałam, a tobie zależało, ale po prostu nie byłam jeszcze gotowa, ale teraz…. Teraz już jestem… Duff, ja….- chłopak spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami.- Ja cię kocham.

W oczach Duff’a zobaczyłam nagle wielką radość. Chłopak przysunął się do mnie i mocno mnie przytulił, po czym wpił się w moje usta.

-Ja też cię kocham.-wyszeptał mi do ucha. Siedziałam jeszcze kilka minut wtulona w niego.

-Czy to znaczy, że teraz jesteś moją dziewczyną?-zapytał blondyn.

-Chyba tak.-powiedziałam. Chłopak zaczął namiętnie mnie całować. Jego ręce błądziły po moich plecach. Po chwili byliśmy już w sypialni.

Duff

Kurwa, w końcu mam to czego chciałem. Emily jest moją dziewczyną! Gdy zobaczyłem ją w drzwiach mojego mieszkania byłem taki szczęśliwy. Ona jest taka piękna. Kocham ją.  Leżeliśmy w łóżku, spojrzałem na zegarek była 9 rano. Przytuliłem się do Emily i już miałem zamiar znowu zasnąć, gdy nagle zadzwonił telefon. Wstałem, starając się nie obudzić Em. Poszedłem do kuchni i odebrałem telefon.

-Czego?-spytałęm.

-Duff, bo Amy… Amy rodzi, jakbyś mógł to powiadom Emily.- usłyszałem głos Julie.- Jest w tym dużym szpitalu, no wiesz w tym w którym była Em.

-Ok- odpowiedziałem i się rozłączyłem. No ładnie to dziś Axl zostanie ojcem, pewnie już ledwo żyje ze stresu. Odłożyłem słuchawkę i poszedłem do sypialni. Była taka piękna, nawet jak spała. Pocałunkiem obudziłem Emily.

-Kochanie wstawaj.-powiedziałem. Dziewczyna przeciągnęła się i rozejrzała nieprzytomnie. Rzuciła mi pytające spojrzenie.- Amy rodzi musimy jechać do szpitala.- powiedziałem. Em natychmiast zerwała się z łóżka. Chwyciła swoje ubrania i pobiegła do łazienki.- Zrobię ci kanapki! Zjesz w samochodzie!- krzyknąłem.

Po pięciu minutach byliśmy w samochodzie, prowadziłem tak szybko na ile pozwalały mi na to przepisy, Em siedziała obok i jadła kanapkę. Widziałem, że byłą lekko poddenerwowana, no tak w końcu właśnie rodzi jej przyjaciółka.

Zaparkowałem przed szpitalem, a Em natychmiast wybiegła z samochodu. Cicho się zaśmiałem. Spokojnie wyjąłem kluczyk ze stacyjki, wyszedłem z samochodu i zamknąłem go. Ruszyłem w stronę szklanych drzwi przez które wchodziło się do szpitala. Spytałem się gdzie jest porodówka i poszedłem we wskazaną mi stronę. W wąskim korytarzu siedziała Julie, Emily i Izzy. 

-Gdzie Axl?-zapytałem.

-W środku.-powiedział Izzy i wskazał głową na drzwi naprzeciwko mnie. Usiadłem koło Emily. Siedzieliśmy tak około godziny i czekaliśmy, aż ktoś w końcu wyjdzie z sali. Nagle drzwi się otworzyły i usłyszeliśmy cichy płacz dziecka. Każde z nas szeroko się uśmiechnęło. W drzwiach stał lekarz.

-Możecie państwo tam wejść ale tylko na chwilę.-powiedział po czym odszedł.
Wszyscy weszliśmy do sali. Ujrzałem piękny widok. Amy leżała na łóżku, a w ramionach trzymała maleńkie dziecko, przy łóżku siedział Axl. Miał łzy w oczach. Głaskał dziecko po główce. Przez chwile sobie wyobraziłem, że niedługo to ja mogę siedzieć jak Axl przy Emily i naszym dziecku. To byłoby wspaniałe. Chciałbym stworzyć z Emily prawdziwą rodzinę. Wszyscy staliśmy w ciszy patrząc na ten piękny obrazek.

-Trzymaj się stary.- Izzy podszedł do Axl’a i poklepał go po plecach. Potem każdy z nas podszedł i pogratulował świeżo upieczonym rodzicom. Emily powiedziała że przyjdziemy jeszcze jutro. Potem wyszliśmy z sali. Wyszliśmy przed szpital i wsiedliśmy do samochodu. Odpaliłem silnik i włączyłem radio. Ruszyliśmy, siedzieliśmy chwilę w ciszy .

-Może pojedziemy coś zjeść? Jestem już trochę głodny ty chyba też.- powiedziałem.

-No, to jest dobry pomysł.- powiedziała Emily i uśmiechnęła się do mnie. Ten jej uśmiech jest taki piękny. Z każdą sekundą kocham ją coraz bardziej.- Ale oni są szczęśliwi, no nie? Widać, że się kochają, a jeszcze teraz mają dziecko. Axl traktuje Summer jak własną córkę. Zazdroszczę im tego szczęścia.

-My też możemy być tacy szczęśliwi.- powiedziałem. Kątem oka zobaczyłem że Emily się zarumieniła. Ostatnio dużo myślałem o założeniu rodziny, co prawda może jeszcze nie teraz przecież mam dopiero 19 lat, ale myślę, że za niedługo będę gotowy się ustatkować. Dobra, koniec z tymi marzeniami. Właśnie dojechaliśmy do restauracji, była dość droga, ale po ostatnim koncercie zarobiłem trochę kaski.

Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę drzwi. Kelnerka wskazała nam wolny stolik. Usiedliśmy przy nim i dostaliśmy karty. Chwile się zastanawialiśmy, a potem złożyliśmy zamówienie.

-Wiesz skoro już oficjalnie jesteśmy razem, to tak sobie myślałam. Bo wiesz niedługo są święta.- zaczęła Emily. No tak święta są za dwa tygodnie. Cholera musze jej coś kupić.- I myślałam czy może nie chciałbyś pojechać ze mną do Seattle? – Do Seattle?! Nie byłem tam odkąd wyjechałem. Moja matka jest na mnie wściekła od tamtej pory. Dzwonie do niej raz w miesiącu, a ona za każdym razem podkreśla jak bardzo ją skrzywdziłem swoim wyjazdem. Wiem, że dla Emily to bardzo ważne, no ale co mam tak po prostu stanąć przed moją mamą i powiedzieć „Nie odwiedzałem was bardzo długo, ale wpadłem na święta i to tylko dlatego że nie chciałem żeby Emily było smutno! Cieszycie się?”. To słaby pomysł. Z drugiej strony może w końcu powinienem przeprosić rodziców, a święta są dość dobrą okazją do zrobienia tego. Chyba już wiem co zrobię.

-Wiesz co kotku? To właściwie dobry pomysł, tak dawno nie widziałem się z rodzicami. Może się ucieszą.-powiedziałem. Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła.

-Zgadzasz się Duffy?! Dziękuję ci. – powiedziała i mnie pocałowała. Po chwili przyniesiono nasze zamówienia. Jedliśmy i wspominaliśmy czasy sprzed mojego wyjazdu.

-Emily, a może zamieszkałabyś ze mną?- dziewczyna była zaskoczona. W sumie nie dziwie się jej przecież nasz związek trwa od wczoraj, ale znamy się już bardzo długo więc uważam że to dobry pomysł.

-Hmmm… W sumie to możemy spróbować.- trochę mnie zaskoczyła, byłem prawie pewien że się nie zgodzi, ale cholernie się cieszyłem. Dokończyliśmy jeść, zapłaciłem i pojechaliśmy do Em po jej rzeczy. Byłem taki szczęśliwy chyba lepiej być nie może.

Amy

Od dwóch dni jesteśmy z malutką w domu. Jak na razie wszystko jest w porządku. Axl odwołał wszystkie koncerty i obiecał zostać ze mną w domu przez najbliższe dwa miesiące. Jest taki opiekuńczy. Bardzo mi pomaga, wstaje w nocy do małej, zmienia pieluchy pomaga przy kąpieli. Wiem, że mogę na niego liczyć. Za trzy dni mają przyjechać moi rodzice, zdecydowaliśmy, że nie powiemy im że to dziecko James’a. Nie widziałam się z nimi od roku ponieważ mieszkają w Kanadzie. Myślą, że rozstałam się z James’em półtora roku temu. W papierach jako ojca wpisałam Axl’a. Nie chcę pamiętać o James’ie.

Poczułam rękę Axl’a na ramieniu. Przytulił mnie i ucałował w głowę.

-Mała już zasnęła.- powiedział.- Nie wiem jak ty ale ja jestem wykończony. Idę spać.- powiedział i skierował się do łazienki. 

Po chwili słyszałam już tylko szum wody. Skierowałam się do pokoju moje małej księżniczki. Zajrzałam do łóżeczka. Summer wyglądała jak mały aniołek. Jej włosy były króciutkie, blond, ale wpadające w rudy, czyli takie same jak moje naturalne włosy. Jak tak na nią patrzę to myślę, że to dziwne, ale tak właściwie to ona jest trochę podobna do Axl’a. Popatrzyłam jeszcze chwilkę na naszego aniołka po czym skierowałam się do sypialni. Axl właśnie wyszedł z łazienki. Położyłam się do łóżka, a on obok mnie.

-Kocham cię.- powiedziałam.

-Ja ciebie też.- odpowiedział i pocałował mnie.

Wtuliłam się w niego i zasnęłam.

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 6


Dobra wiem, miało być w sobotę lub niedzielę, a jest w poniedziałek (ta już jest poniedziałek godz. 00.24). Nie jestem zadowolona z tego rozdziału jak dla mnie jest chaotyczny i trochę nudny, ale może wam się spodoba. Był pisany przez cały tydzien każdego dnia po troszku może dlatego nie wyszło tak jakbym chciała. Dobra kończę tą paplaninę. Miłego czytania.                             / Alex

P.S. Proszę oceniajcie i komentujcie. Werciu  nie zabijaj! 

Rozdział 6

Emily

Dni mijały, fizycznie czułam się coraz lepiej, jednak psychicznie było o wiele gorzej. Miałam mętlik w głowie. Nie byłam już pewna swoich uczuć. Gdy już zdążyłam zakochać się w Axl’u nagle Duff wyskakuje mi z takim wyznaniem! I co powinnam zrobić. Nie mogę się oszukiwać, Duff nie jest mi obojętny. Nigdy nie był dla mnie bez znaczenia, ale wyjechał, zniknął, a ja starałam się zapomnieć. Chociaż nigdy tego co nas łączyło nie mogłam nazwać miłością,  to jednak gdy wyjechał czułam jakąś pustkę.

 A Axl… Gdy go poznałam nie myślałam o naszym związku poważnie. Był dla mnie tylko kimś kto pomógł mi gdy tęskniłam za domem. Jednak potem zaczęłam się w nim zakochiwać, stał się dla mnie bardzo ważny. Jednak czy mogłabym związać się z nim na wieki? Moglibyśmy tworzyć rodzinę? Jak już podejmuje się decyzje o ślubie to trzeba być pewnym, że to właśnie z tą osobą chce się spędzić resztę życie. Tak ja to rozumiem. Taka była miłość moich rodziców. Owszem kocham Axl’a, ale znamy się zbyt krótko abym mogła już teraz podjąć decyzję która zaważy na naszej przyszłości. Jakoś nie wyobrażam sobie Rudego który jest przykładnym mężem i ojcem przynajmniej nie teraz. Jego zespół dopiero zaczyna, a my i tak jesteśmy jeszcze za młodzi na ślub. Mam nadzieję, że on to zrozumie. Wiem, że teraz może czuć się odtrącony, ale gdybym się zgodziła na ślub z nim to wyrządziłabym krzywdę sobie i jemu.

 Z moich przemyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. To była Amy. No właśnie Amy… Ciekawe jak ona sobie z tym wszystkim radziła. Mimo, że James ją krzywdził to ona i tak go kochała, oprócz tego nosiła jego dziecko. Też na pewno bardzo przeżyła to wszystko . Martwiłam się o nią, ani razu mnie nie odwiedziła, bałam się, że będzie myślała, że to ja zabiłam James’a.

Dziewczyna podeszła do mojego łóżka i usiadła koło mnie. Chwile wpatrywałyśmy się w siebie. Nagle Amy zaczęła płakać.

-Przepraszam- powiedziała przez łzy.- Tak mi przykro… To wszystko moja wina. Chciałam cię już wcześniej odwiedzić, ale bałam się. Ja nie chciałam żeby tak wyszło. Prze…- nie pozwoliłam jej dokończyć.

-Amy przestań! Przecież to nie jest twoja wina! Sama chciałam ci pomóc ty mnie do niczego nie zmusiłaś. Nie masz mnie za co przepraszać. Opowiadaj lepiej jak się czujesz? Jak dziecko?

-Ja, czuję się dobrze. Wiesz trochę przeżyłam śmierć James, ale szczerze mówiąc to mi ulżyło. Teraz już nie muszę się bać. Pod twoją nie obecność w sklepie pracuje twoja przyjaciółka Julie. Bardzo miła dziewczyna. A kiedy wypuszczą cię ze szpital?

- W przyszłym tygodniu. Już nie mogę się doczekać.

Amy została u mnie jeszcze godzinę, było mi bardzo miło, że mnie odwiedziła. Gdy Amy wyszła trochę mi się nudziło. Chłopcy (bo poznałam już cały zespół Guns n’Roses) odwiedzali mnie codziennie. Dziś mieli przyjść o 13. Spojrzałam na zegarek była 13.20. No trudno posiedzę sama, już nie pierwszy raz się spóźniają.

Wizyty chłopaków ogólnie były trochę dziwne, bo ani Axl, ani Duff nie zachowywali się normalnie. Duff wyglądał na bardzo niezadowolonego z obecności Axl’a , a Axl był aż za bardzo opiekuńczy i miły. Czyżby próbował mi na siłę udowodnić, że jest idealnym kandydatem na męża? Jeśli ma być taki cały czas to chyba jego wspaniały plan się nie uda.  

 Nagle do sali wszedł Duff. Nie ukrywam, że bardzo mnie to zdziwiło. Ostatnio miałam wrażenie że przychodzi do mnie „bo tak trzeba”. Widziałam, że każda wizyta sprawia mu ból. Nasze stosunki znacznie się ochłodziły. Zraz, czy ona kiedykolwiek od jego wyjazdu były ciepłe… Nieważne.

-O cześć! A gdzie reszta?-spytałam

-Dziś tylko ja. Słuchaj musimy pogadać… Wiesz ja już dłużej nie mogę. –powiedział chłopak. Jego głos się łamał.- Bo jak patrzę jak ty i Axl… Tak bardzo chciałbym być na jego miejscu. Proszę powiedz mi czy kiedykolwiek coś do mnie czułaś? –spojrzał na mnie smutno.

 Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Chłopak wpatrywał się we mnie, czekając aż się w końcu odezwę. A ja w głowie miałam mętlik. Nie znoszę takich sytuacji, kiedy jestem zupełnie bezradna. Duff wciąż wpatrywał się we mnie, chyba starał się odgadnąć co teraz myślę. W końcu zebrałam myśli i zaczęłam.

-Wiesz Duffy, sama już nie wiem. Nigdy nie byłeś mi obojętny, zawsze czułam że jesteś mi bliski, ale starałam się tego nie zauważać, bo wiedziałam, że Julie jest w tobie zakochana. A teraz… Teraz mam Axl’a. Kocham go, jednak to nie jest bezgraniczna miłość. Coś w środku nie pozwala mi aby moje serce zajmował jedynie Axl. Czuję, że jesteś kimś ważnym. Nie potrafie nazwać tego co do ciebie czuje. Jeśli oczekiwałeś, że powiem że cię kocham to przepraszam, ale nie zrobie tego bo bym skłamała. Nie wiem czy to można nazwać miłością. Pamiętaj jednak,  że zawsze będziesz w moim sercu. Nie chcę, żeby to coś zmieniło między nami, żeby mój związek z Axl’em nas od siebie oddalił. Chcę byś był przy mnie. Wiem, że to dla ciebie trudne, ale proszę postaraj się być szczęśliwym.

-Dziękuję, że mi to wszystko powiedziałaś. Tak bardzo chciałbym, żebyś mnie kochała.- powiedział po czym wstał i wyszedł. 

Zrobiło mi się trochę smutno. Pewnie w jego oczach jestem zimną suką która odtrąca jego miłość. Żeby tylko wiedział jakie to wszystko jest dla mnie trudne, gdyby czuł to co ja może by mnie zrozumiał.

Mam nadzieję, że pewnego dnia znajdzie kogoś kogo pokocha z wzajemnością. No właśnie, tylko czy ja na pewno go nie kocham. Kocham go, ale nie tak bardzo jak on by tego chciał. Kocham go jak przyjaciela, jak brata. Eh… Miłość to trudny temat.


*dwa miesiące później*


Wróciłam już do domu. Julie która jak dotąd mieszkała u mnie znalazła własne mieszkanie. Ogólnie to Julie podjęła decyzję, że zostanie w LA. Pracuje razem ze mną w sklepie Amy.

Miesiąc temu, po przeprowadzce Julie, zamieszkał ze mną Axl. To chyba nie byłą dobra decyzja. Zamiast zbliżać się do siebie zaczęliśmy się oddalać. Popadliśmy w rutynę. Rano wychodzę do pracy, wracam, jemy coś, on idzie na występ ja idę z nim lub zostaje. Tak jest w kółko. Już nie jest tak jak kiedyś. 

Romantyzm uleciał z naszego związku. Zachowujemy się jak małżeństwo z 25-letnim stażem. Ten związek zaczyna mnie męczyć. Może to okrutne, ale chyba przestałam go kochać.   Nie widzę już w nim mojej wielkiej miłości, tylko kogoś z kim mieszkam i sypiam. Już nic nas nie łączy. Rozmawiamy ze sobą jak już musimy. Gdy nie pracuję to  Axl znika na całe dnie. Nie podoba mi się to. Boli mnie, że tak to się wszystko pozmieniało. Jeszcze tak niedawno chciał się ze mną ożenić, a teraz co? Ucieka ode mnie… A może on ma kogoś? Szczerze to nie miałabym mu za złe zdrady. Ten związek już się wypalił. Nie żyjemy razem, żyjemy obok siebie. Nawet by się cieszyła jakby znalazł sobie kogoś innego.  Był by szczęśliwy. 

Ja natomiast coraz częściej myśle o Duff’ie. Staliśmy się sobie bliżsi. Odwiedza mnie, pomaga mi kiedy idę na jakieś duże zakupy. Jest taki kochany…  Czy ja się w nim zakochałam? To bardzo możliwe. Myślę, że z Michaelem mogłoby mi się udać.  On nadal nikogo nie ma . Czyżby przewidział, że z Axl’em mi nie wyjdzie? Może czeka na mnie. Tego nie wiem. Wiem za to że musze porozmawiać z Axl’em o nas. Właśnie ktoś wszedł do mieszkania.

-Kochanie gdzie jesteś?- spytał się Axl. Jego głos był taki obojętny. Nie wyczułam w nim ani odrobiny uczucia.

-W kuchni. Chodź tu. Chyba musimy porozmawiać.- odpowiedziałam. Bałam się tej rozmowy, ale przecież nie ma już sensu tego dalej ciągnąć.

Rudy przyszedł do kuchni i usiadł na krześle naprzeciwko mnie. Spojrzałam mu w oczy zobaczyłam w nich tylko obojętność. Ta rozmowa chyba nie będzie taka trudna jak mi się zdawało.

- Chyba zauważyłeś, że ostatnio nie jest między nami najlepiej- zaczęłam.

-Tego chyba nie da się ukryć- rzucił.

-Tak… Wiesz myślę, że to nie ma sensu. To nie tak, że byłeś dla mnie zły, że cierpiałam. Po prostu możemy być szczęśliwsi z innymi osobami rozumiesz?

-Rozumiem. Czyli co mam tak po prostu się wyprowadzić? Nie ukrywam, że już nie czuje do ciebie tego co wcześniej, ale trudno mi będzie zapomnieć o tym co nas łączyło, tak po prostu to przekreślić.- powiedział. Zauważyłam że się trochę poddenerwował.

-Nie każe ci niczego zapominać. Przecież nie musimy być wrogami. Wiem że to zabrzmi głupio, ale możemy zostać przyjaciółmi. Nie chcę cię tak zupełnie tracić.

-Dobrze jutro się wyprowadzę. Wiesz mimo, że sam już nic do ciebie nie czuję, to musze ci coś powiedzieć. Dziewczyno, powinnaś w końcu zastanowić się czego chcesz. Oszukiwałaś samą siebie i mnie. Przecież nie kochałaś mnie całym sercem. Chyba darzyłaś, co ja gadam nadal darzysz, miłością kogoś jeszcze. No nie patrz tak. Mówię o McKagan’ie . Myślisz, że nie zauważyłem tego co do niego czujesz.  Musisz w końcu dojrzeć, bo możesz zranić wiele osób.- wstał i wyszedł. 

Mimo, że to co powiedział w żaden sposób nie było krzywdzące, to jednak zabolało. Prawda w oczy kole. On miał racje .

Amy

Czuję się okropnie wobec Emily. Chyba trochę ponoszę winę za rozpad jej związku. Gdybym nie zaczęła spotykać się z Axl’em może nadal byli by razem. Od ich rozstania minęły dwa miesiące. Powiedziałam o wszystkim Em. Jej reakcja mnie zaskoczyła. Nie była na mnie zła wręcz przeciwnie, cieszyła się, że jesteśmy szczęśliwi. Tak dużo namieszałam w jej życiu. James, teraz Axl. Choćbym bardzo chciała to nie mogę w pełni cieszyć się związkiem moim i Axl’a.

No właśnie. Można powiedzieć, że tworzymy rodzinę. Mój ukochany oświadczył mi się tydzień temu. Zgodziłąm się. Axl powiedział, że będzie kochał moją córeczkę (tak znam już płeć) jak własne dziecko. On jest taki kochany i opiekuńczy. W końcu znalazłam kogoś kto jest dla mnie dobry. Mam tylko nadzieję, że się we mnie nie odkocha tak jak w Emily.

Zaczęliśmy już urządzać pokoik dla Summer. Summer… Tak chcemy dać jej na imię. Rodzę już za dwa miesiące. Trochę się tego boję, jak to będzie. Czy Axl się nie zmieni? Czy gdy pojawią się nowe obowiązki po prostu nie ucieknie? Nie wiem.

Duff

Stało się to na co bardzo długo czekałem. Wspaniały związek Emily i Axl’a się rozpadł. Tak bardzo tego chciałem, to dlaczego się nie cieszę? Może dlatego że wcale nie osiągnąłem swego celu. Nie jestem z Emily. Owszem przyjaźnimy się i tyle. Za każdym razem gdy próbuję się do niej zbliżyć, ona daje mi znak że jeszcze za wcześnie na kolejny związek. Przecież sama mi mówiła, że przestała kochać Axl’a. No to czemu nie chce być ze mną? Czemu tak to wszystko przeżywa? Nie rozumiem kobiet. Pozostało mi tylko czekać. Cierpliwie czekać, aż będzie gotowa.

sobota, 8 grudnia 2012

Przepraszam

Cały tydzień się nie odzywałam, ale na prawdę nie miałam w ogóle czasu. Kolejny rozdział już jest gotowy jednak muszę znaleźć czas żeby go przepisać. Pojawi się tu dziś albo jutro.
 Pozdrawiam
Alex

sobota, 1 grudnia 2012

INFO

Ponieważ w komentarzach i nie tylko , zdania są podzielone na temat tego czy Emily powinna być z Axl'em czy z Duff'em, postanowiłam, że zrobię ankietę. Ankieta ta będzie miała na celu poznanie zdania czytelników, jednak nie obiecuje, że się nią zasugeruje. Ja mam już ułożony plan jak bd wyglądać dalsze losy Emily, jednak możliwe, że ankieta nieco to zmieni. Jeśli czytasz moje opowiadanie zagłosuj!                     

Alex

piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 5

Wiem, że długo to trwało, ale na prawdę nie miałam czasu.  Dziś w końcu zebrałam się i skończyłam pisać ten rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Jest dość krótki, ale nie chciałam się za bardzo rozwlekać, żeby nie było zbyt nudno. Miłego czytania.      /Alex

  Twgl to do tego rozdziało zainspirowały mnie dwie piosenki Skid Row - "Quicksand Jesus" i "In a darkned room" co prawda maja nie wiele wspólnego z tematem, ale jakoś tak słuchając ich napisałam rozdział:) 


Duff

Dni mijały, a Emily była w śpiączce. Okazało się, że przed podcięciem żył, James dotkliwie ją pobił oraz podał jej jakieś świństwo. Przychodziłem do niej codziennie, Axl też. On na prawdę ją kocha. Może powinienem się z tym pogodzić... Może to jemu Emil jest przeznaczona? Nie mówiłem Axl'owi o moich uczuciach do Em i raczej nie zamierzam mu o nich mówić. Każdy dzień jest dla mnie cierpieniem. Gdy patrzę na śpiącą Emily i siedzącego przy niej Axl'a, czuję że moje serce pęka. Czy miłość musi być taka trudna?
Siedząc tak w tym szpitalu wspominam sobie moje życie w Seattle.


Była już 23, siedziałem na łóżku z gitarą w rękach i sobie brzdąkałem. Odkąd moje rodzeństwo się wyprowadziło, mieszkam sam z rodzicami. Jednak oni dziś pojechali do mojej siostry, zostaną u niej na 2 dni, więc zostałem sam w domu. Cisza, spokój, było idealnie... Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. "Kogo tu niesie po nocy"- pomyślałem .

Zszedłem na dół, aby otworzyć drzwi. Nacisnąłem klamkę i zobaczyłem Emily. Po jej policzkach spływały łzy. Stało się coś złego... Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie. 

-Co się stało?- spytałem jednak nie uzyskałem odpowiedzi. Dziewczyna weszła głośno szlochając. 

Usiedliśmy na kanapie w salonie. Dałem jej jakieś krople na uspokojenie. Siedziałem w ciszy i patrzyłem się na nią. Ona siedziała ze spuszczoną głową, nadal płakał, nerwowo ugniatała w dłoniach brzeg swojej bluzki. Po chwili odezwała się.

-Moja mama...-powiedziała to tak cicho, że ledwo ją słyszałem. Jej mama była wspaniałą kobietą, zawsze miła, uśmiechnięta. Wszyscy ją lubili. Dwa lata temu zachorowała na raka. Rozpoczęła leczenie.   Wszystko szło pomyślnie, zaczęło jej się polepszać. Niestety jakieś pół roku temu zaczęła słabnąć, od tamtej pory było już co raz gorzej.  Tydzień temu jej się polepszyło i wróciła do domu, ale najwidoczniej znów coś się wydarzyło. 

-Bo... Ona... Jej już nie ma . Rozumiesz? Ona zmarła! Zostawiła mnie tu samą... -powiedziała Emily po czym wybuchła płaczem. Ja zamarłem. Nie wiedziałem co powinienem zrobić. Postanowiłem , że lepiej będzie jeśli nic nie powiem. Po prostu przysunąłem się do Emily i mocno ją przytuliłem. Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie dobre 5 minut.

-Tak mi przykro.- odezwałem się w końcu. - Nie powiem ci .że cię rozumiem, że wiem jak to jest, bo bym skłamał.  Nigdy nic takiego nie przeżyłem, więc nie wiem jak to boli.  Chcę jednak, abyś wiedziała, że możesz na mnie zawsze liczyć. A twoja mama nie zostawiła cie tu samej, zobacz masz tate, Julie... i mnie.  Tak na prawdę twoja mama nigdy cie nie zostawiła. Ona nadal jest z tobą  i zawsze będzie nad tobą czuwać. W życiu wiele rzeczy się dzieje, a my nie rozumiemy dlaczego. Po prostu tak musi być. Musimy się z tym pogodzić. Emily, a twój tata wie, że tu jesteś? Nie będzie się martwił?

-Tak, powiedziałam mu że idę do ciebie. On wie że nic mi tu nie grozi, jest o mnie spokojny. Michael dziękuję ci...- powiedziała i lekko musnęła ustami mój policzek. - Musiałam tu przyjść. Nawet nie wiem dlaczego.

Jeszcze chwilę tak siedzieliśmy, potem Emily zasnęła, a ja przeniosłem ją do mojego łóżka. Niech śpi spokojnie.


Dobrze pamiętam ten dzień. Najtragiczniejszy w życiu Emily. Od tamtego dnia miałem nadzieję , że ona coś do mnie czuje, w końcu przyszła do mnie, a nie np. do Julie.  Z przemyśleń wyrwał mnie czyjś cichy głos.

-Michael? Gdzie ja jestem?- spytała cichutko Emily. Obudziła się ! Szybko nacisnąłem guzik wzywający lekarza.

- Jesteś w szpitalu. Już jest wszystko dobrze. Jestem przy tobie.- odpowiedziałem. Do sali wszedł lekarz.

-No widzę, że w końcu obudziła się nasza śpiąca królewna. Jak się pani czuje? - spytał z uśmiechem.

-Jestem trochę obolała, ale ogólnie to nie jest źle. Czy długo tak spałam? Dlaczego tu jestem, co mi sie stało?- odpowiedziała Emily. Widać było, że jest zdziwiona całą tą sytuacją.

-Spała pani pięć dni, a dlaczego? Myslę, że lepiej będzie jeśli pan Duff o tym pani powie- odpowiedział lekarz i wyszedł.

-Duff?- Emily nie kryła zdziwienia.

-No tak, bo teraz tak do mnie mówią. Gram w zespole z Axl'em.-odpowiedziałem. Dziewczyna byłą jeszcze bardziej zdziwiona. Opowiedziałem jej czemu trafiła do szpitala. Była przerażona tym co się wydarzyło. Dobrze, że nic nie pamiętała.

-A gdzie jest Axl?-zapytała. To pytanie mnie zasmuciło. Przypomniało mi o tym, że to przecież dziewczyna Axl'a. W jej sercu nie ma miejsca dla mnie. Ona go kocha... Wciąż nie potrafiłem się z tym pogodzić.

- Niedługo powinien tu być. Poszedł do domu trochę się przespać.- odpowiedziałem smutno.- Emily, ja chyba muszę ci o czymś powiedzieć. - w końcu zebrałem się na odwagę- Ja już nie mogę tego dłużej ukrywać. Wiem, że teraz masz Axl'a, ale chyba najwyższy czas żebyś się o tym dowiedziała. Nie bój się to nic strasznego. Ja tylko... Kocham cię. Kocham cię od dnia w którym cię poznałem. Nie ma dnia żebym o tobie nie myślał. Nie, nie mów nic... Przepraszam... Zniknę, tak. Po prostu  zniknę. Nie chce zepsuć tego co łączy ciebie z Axl'em- wstałem i wyszedłem.

Nie dałem jej nawet dojść do głosu.  Zrozumiałem, że będzie lepiej jak zejdę z drogi Axl'owi. Skoro ona jest z nim szczęśliwa, to powinienem się cieszyć, że ona nie cierpi. Po moim policzku spłynęła łza. To było dla mnie trudne wyznanie, ale musiała się w końcu dowiedzieć. Szedłem samotnie ulicami Los Angeles. Nie miałem ochoty już na nic. Poszedłem prosto do mojego mieszkania. Muszę to wszystko sobie poukładać.


Emily

To co powiedział Michael, a raczej Duff, bardzo mnie zdziwiło. Byłam w totalnym szoku. Zdawałam sobie sprawę, że on coś do mnie czuje, ale nie spodziewałam się, że on mnie kocha. Myślałam że to zwykłe szczeniackie zauroczenie, że jak wyjechał to o mnie zapomniał. Myliłam się. Kocha mnie, tylko czy ja mogę powiedzieć to samo? Znów te wątpliwości... Znów niepewność, czy ja kiedykolwiek będę pewna swoich uczuć? Jestem z Axl'em, kocham go, jesteśmy szczęśliwi, a mimo to słowa Duff'a nie były mi obojętne. Nie oszukujmy się ja też coś do niego czuję. Tylko co?

Nagle do sali wszedł Axl, a z nim Julie.

-Emily w końcu się obudziłaś!- podbiegła do mnie przyjaciółka. Axl stwierdził, że nie będzie nam przeszkadzać i poszedł zapalić.
Gadałyśmy sobie z Julie o wszystkim, o jej wrażeniach o Los Angeles itd.

-Wiesz, to ja cię znalazłam wtedy. Tęskniłam za tobą i postanowiłam cię odwiedzić  Niestety zastałam cię w nie najlepszym stanie. Wiesz już co się stało?- spytała.

-Tak, Michael mi powiedział. Nie widziałaś go może? Wyszedł tak nagle?- spytałam.

-Nie - odpowiedziała.  Do sali wszedł Axl.

-Julie, mogłabyś nas zostawić samych?- zwróciłam do przyjaciółki.

-Tak jasne- odpowiedziała i wyszła.

-Kochanie , tak bardzo za tobą tęskniłem. Bałem się o ciebie.- powiedział Axl.- Uświadomiłem sobie jak wiele dla mnie znaczysz.  Chcę z tobą spędzić resztę życia- nie za wcześnie na takie wyznania.- Myślę że powinniśmy się pobrać.

Co?! Zamurowało mnie. Pobrać się ?! Znam go dopiero 2 miesiące!  To wszystko robi się zbyt poważne, a ja nie jestem gotowa na małżeństwo z Axl'em! Co potem? Zamieszkamy sobie razem w wielkim białym domu z gromadką dzieci? Jakoś nie wyobrażam sobie Axl'a w roli ojca i męża. Owszem kocham go, ale jeszcze za wcześnie na takie decyzje. Po tym co wyznał mi Duff to już sama nie wiem co czuję. Nie chcę zranić żadnego z nich. Co powinnam zrobić? Mama na pewno by wiedziała...

-Axl... To chyba jeszcze nie pora na takie decyzje. Tez cię kocham ,ale nie jestem jeszcze gotowa na małżeństwo.- powiedziałam.

Zobaczyłam w oczach chłopaka wielki smutek. Tego się obawiałam, zraniłam go.

-Czyli mnie nie kochasz...- powiedział.

-To nie tak. Kocham cię, ale nie powinniśmy teraz podejmować takich decyzji.

-Wiem, że to  trudne. No dobrze... Przepraszam, nie będę naciskał, obiecuję. Przecież wiem , że mnie kochasz. Mamy jeszcze czas.- uśmiechnął się blado i mocno mnie przytulił.

Czułam, że jest mu smutno. Ale co ja mogłam zrobić? Powiedzieć: "Dobra pobierzmy się choćby zaraz" wiedząc że oboje na tym ucierpimy. Może i jestem bezduszna, bo wiem, że mu zależy, a ja nie jestem pewna czy to z nim chce spędzić resztę życia. Może i gram jego uczuciami, ale czy ja kiedykolwiek mu coś obiecywałam? nigdy nie powiedziałam, że jest tym jedynym. Nie mogę mu obiecać, że będziemy razem na zawszę. To było by kłamstwo, bo przecież nie wiem co przyniosą kolejne dni.




sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 4 cz.2

Ten rozdział też krótki, ale za to emocjonujący. Miłego czytania.                /Alex

Emily

Wracaliśmy z kina. Axl musiał iść prosto do klubu w którym jego zespół miał dziś koncert, chciałam iść z nim, jednak on powiedział, że woli bym poznała zespół w  nieco lepszych okolicznościach. "Będą pijani" powiedział. Zgodziłam się. Axl ruszył do Whiskey a Go Go, a ja do domu. Ściemniło się. Przez całą droge miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie, ale bałam się odwrócić.Weszłam na klatkę i poczułam uderzenie w głowę. Potem straciłam przytomność.

Przebudziłam się w jakimś ciemnym pokoju. Usłyszałam kroki, ktoś otworzył drzwi i wszedł do pokoju, zapalił światło.

-Mówiłem, że się z tobą policzę.- powiedział znajomy mi głos. Tak, to był James.

-Gdzie ja jestem? - spytałam przerażona.

-U siebie w sypialni nie poznajesz ? - odpowiedział.

Podszedł do mnie, w ręce miał nóż. O kurwa, co on chce zrobić ?! Usiadł na brzegu łóżka. Złapał mnie za rękę i przyciągnął ją do siebie. Próbowałam mu się wyrwać, ale był zbyt silny. Przyłożył nóż do mojego nadgarstka. Poczułam ból, więcej nie pamiętam...

Julie

Emily długo się nie odzywała. Bałam się o nią i bardzo tęskniłam. Postanowiłam, że zrobię jej niespodziankę i ją odwiedzę. Jej adres dał mi pan Downstorn. Ciekawe czy się ucieszy na mój widok? Może znalazła Michaela...

Stałam właśnie przed  drzwiami jej mieszkania, zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał. Nacisnęłam klamkę, drzwi były otwarte, po cichu weszłam do mieszkania. Zajrzałam do sypialni, to co tam zobaczyłam bardzo mnie przeraziło. Na łóżku leżała Emily, wokół niej było pełno krwi. Na podłodze leżał jakiś facet, kołoniego leżał pistolet i nóż, cały zakrwawiony. Chłopak najwidoczniej postrzelił się w głowę. Wyglądali na martwych.

Złapałam za telefon i zadzwoniłam po karetkę. Zaraz potem potem zadzwoniłam do Michaela miałam jego numer od jego mamy.

-Halo?- usłyszałam zaspany głos. No tak była 4 nad ranem.

-T-tu Julie Swissy... Stało się... Stało się coś okropnego... J-jestem u-u Emily i ona... O-ona chyba nie żyje...- wydukałam z trudem przez łzy.

-Co?! Już do ciebie jadę tylko podaj mi adres.

Podałam mu adres, był 10 minut później. Zaraz po nim przyjechała karetka , gdy zabrali Julie , my z Michael'em pobiegliśmy do samochodu. Ruszyliśmy do szpitala. Całą drogę płakałam, Michael także wyglądał na zrozpaczonego. Był strasznie blady. Starał się skoncentrować na drodze, ja jednak widziałam, że jest bliski płaczu. Czyli nadal coś do niej czuł...
Dojechaliśmy pod szpital, wysiedliśmy z samochodu i wbiegliśmy do budynku.

-Gdzie jest Emily Downstorn?! Przed chwilą została tu przywieziona. - spytał Michael  drżącym głosem.

-Jest na sali operacyjnej. Jednak pan James Sullivan nie przeżyl. O wypadku została zawiadomiona policja. Wygląda na to że pan Sullivan podciął żyły pannie Downstorn, a następnie popełnił samobójstwo. Wiem, że policja nic tu nie poradzi, ale jeśli sprawa trafi do sądu to może panna Downstorn dostanie odszkodowanie. Tymczasem proszę cierpliwie czekać.- poinformowała nas pielęgniarka.

Bałam się o Emily... Chciałam do niej przyjechać być z nią. Zawsze byłyśmy jak siostry. Teraz ona walczy o życie, a ja nie mogę nic zrobić... Mam nadzieję że wszystko się uda, że uratują ją... Moja mała Emily nie może umrzeć...


Duff

Gdyby nie Julie, jej już by tu nie było... Może to dzięki niej Emily przeżyła... Kim jest,, a raczej był ten cały James?! Zabiłbym skurwysyna, na szczęście sam mnie wyręczył. Nagle do szpitala wparował Axl. Zaraz, zaraz Axl, co on tu robi?! Czyżby któryś z chłopaków znów przedawkował. Rudy podszedł do pielęgniarki i spytał.

-Gdzie jest Emily Downstorn?- Kurwa on ją zna! Tylko skąd?! Ja już nic nie rozumiem... Czy, czy to jest ta JEGO Emily o której myśli bez przerwy od dwóch miesięcy?!

-Właśnie jest operowana- odparła pielgniarka. Rudy wyglądał na zdruzgotanego .

-Duff!! Co ty tu robisz? - Axl w końcu mnie zauważył.

-Jaki Duff?- spytała cicho Julie.

-Jak widać to samo co ty. Czekam, aż skończą operować Emily.- powiedziałem Axl'owi- No, teraz mówią do mnie Duff- zwróciłem się do Julie.

-Skąd znasz moją dziewczynę? - no to mnie zamurowało. Emily to dziewczyna Axl'a! Ta Emily którą kocham całym sercem. Tak teraz już jestem pewien, że ją kocham i to bardzo.

-Ja... Znamy się z liceum ze Seattle. Jesteśmy przyjaciółmi. -rzuciłem chłodno.

Byłem totalnie zrozpaczony. On jest z MOJĄ Emily. Nie mogłem się z tym pogodzić. Potem czekaliśmy w ciszy. Nagle przyszedł do nas lekarz.

- Skończyliśmy operację. Panna Emily jest w bardzo ciężkim stanie. Straciła bardzo dużo krwi, ledwo ją uratowaliśmy. Niestety nie mogą się państwo z nią zobaczyć. Proszę albo tu zostać i czekać, albo przyjść jutro rano. Jak wolicie. Najbliższa doba będzie decydująca... Ona może tego nie przeżyć.

Jasne, że będę czekał. Boję się, że ją stracę. Nigdy nie była moja teraz jest z Axl'em. Ja zrobię wszystko, żeby to zmienić. Pokaże jej jaki jestem kochany. Będzie wolała mnie. Teraz mogę tylko czekać, aż jej się polepszy.


Rozdział 4 cz. 1


Łapcie rozdział czwarty, a tak właściwie jego pierwszą część ! Dziękuję za wszystkie wejścia i komentarze! Wiem, że ten rozdział jest krótki, ale jeszcze dziś postaram się dodać jego drugą część.

Rozdział ten dedykuję mojej przyjaciółce Kamili, która już się chyba nie mogła go doczekać. Chciałaś to teraz czytaj! I napisz mi czy się podobał.

Wy też piszcie czy wam się podobał! Miłego czytania.                                   /Alex

Izzy

Axl ostatnio bardzo się zmienił, ciągle jest taki nieobecny. Jest strasznie drażliwy, wkurza się o byle co. Chyba chodzi o tą Emily o której opowiadał, są już ze sobą 2 miesiące, a on nadal nam jej nie przedstawił. Nie zaprosił jej nawet na żaden z naszych koncertów. Praktycznie nie ma go w domu, w sumie to nie wiem czy to miejsce w którym mieszkamy wszyscy oprócz Duff’a można nazwać domem. Wszędzie walają się brudne naczynia, ubrania, resztki jedzenia i inne śmieci. Cały czas spędza u tej Emily, przychodzi tu rzadko i to głównie na próby. Widać, że to coś poważnego. Gdy próbowałem z nim pogadać to odpowiadał mi tylko że i tak nie zrozumiem. No i miał racje. Ja nigdy nie byłem tak naprawdę zakochany. Nie  zależało mi na tym żeby mieć dziewczynę tylko ,żeby się z nią przespać, a potem niech znika. Jestem młody, muszę się wyszaleć, a nie bawić się w rodzinę. Miłość… Nie dziękuje to nie dla mnie.

Duff też chodzi jak struty. Pije coraz więcej. Jakiś czas temu spotkał koleżanke ze Seattle w której był (najwidoczniej wciąż jest) zakochany, wtedy chodził czysty i trzeźwy. Wziął od niej namiary, jednak ona się wyprowadziła z hotelu w którym mieszkała i urywał się z nią kontakt. Jak zniknęła zaczął ostro imprezować.   McKagan nie może tego przeboleć. Kolejny zakochany… tyle że nieszczęśliwie. No i na co ta cała miłość? Żeby cierpieć?!  Po co ludzie się wiążą, potem biorą ślub, żyją razem… Przecież to wszystko to tylko jeden wielki cyrk. Nic nie trwa wiecznie, miłość też nie. Ja nie chciałbym oglądać tej samej kobiety przez resztę życia… To nudne i męczące. Dobrze, że ja się nie zakochałem…

Duff

Pojawiła się w moim życiu znowu, ale tak szybko zniknęła… Chyba nie powinienem się łudzić, już nigdy z nią nie będę. Nie ma szans. Nawet nie wiem gdzie ona teraz jest, co robi. Tym bardziej nie wiem czy ona w ogóle coś do mnie kiedykolwiek czuła. To wszystko jest bez sensu. Czemu nie mogę tak po prostu o niej zapomnieć, jakby nigdy jej nie było?! Przecież nic nas nie łączyło. Nigdy nie powiedziała, ze coś dla niej znaczę. Nigdy, nie obiecywała mi niczego… Nigdy… Po co jest miłość, jeśli przynosi mi tylko cierpienie? Teraz tylko alkohol przynosi mi ukojenie… Czuję, że niszczę samego siebie, ale nic nie mogę na to poradzić. Jestem skończonym idiotą. Jest tyle lasek które dały by wszystko, żeby być ze mną, ale nie ja chce tylko jej… Moja Emily, mój ideał. A Axl mnie tylko wkurwia. Jest zakochany i ta dziewczyna też go kocha. Czemu on może być szczęśliwy, a ja nie? Nie rozumiem. Świat jest niesprawiedliwy. Dobra koniec tego myślenia. Czas się napić.

Axl

Przez ostatnie dwa miesiące wiele się wydarzyło. Praktycznie mieszkam u Em. Jesteśmy ze sobą już tak na poważnie. Na początku czułem, że dla niej to tylko przelotna znajomość, ale to się zmieniło. Teraz jestem pewien, że ona mnie kocha. Każda chwila z nią spędzona, każdy jej uśmiech, to rzeczy dla których, aż chce się żyć. Kocham ją! Mógłbym zrobić dla niej wszystko. Miłość to coś wspaniałego, żyje się po to żeby kochać. Gdy rano budzę się przy niej myślę „Axl , ale ty masz szczęście”. Ciekawe jak to będzie za rok, za dwa. Mam nadzieję, że wciąż będziemy się kochać. Płomień naszej miłości nigdy nie może zgasnąć.  Nie pozwolę na to.  Będę robił wszystko żeby była ze mną szczęśliwa. Nadal nie zapoznałem ją z chłopakami, ale boję się, że oni wszystko zepsują…

-Axl, kotku nad czym tak rozmyślasz?- powiedziała Emily siadając mi na kolanach i mocno mnie przytulając.

-O tobie, o nas… Kocham cię wiesz? Tak bardzo, bardzo mocno. Jesteś dla mnie wszystkim.- odpowiedziałem. Zobaczyłem jak się uśmiecha. Kocham ten jej uśmiech.

-Wiem, skarbie, wiem- powiedziała. Po czym obdarzyła mnie pocałunkiem. – Może poszlibyśmy dzisiaj do kina co? Tak dawno nigdzie nie byliśmy…- powiedziała gdy skończyła mnie całować. Zrobiła bardzo smutną minę. No i jak ja mogłem się nie zgodzić?

-Jasne, ale teraz pozwól mi wstać. Pójdę zapalić. – powiedziałem po czym wstałem z krzesła i wyszedłem na klatkę. Emily nie pozwalała palić w mieszkaniu, a mi i tak skończyły się fajki więc poszedłem do sklepu.

Emily

Najpierw myślałam, że z tego nie będzie. Nie wiązałam z nim swojej przyszłości. Teraz jest inaczej, chyba go kocham. No właśnie, chyba… Chciałbym choć raz w życiu być pewna swoich uczuć. O Michaelu już w ogóle nie myślę, chciałabym się z nim spotkać, ale nawet nie wiem jak by to miało wyglądać. Nie gadaliśmy już rok, oprócz rozmowy w parku, ja się zmieniłam, on też się z pewnością zmienił. Teraz moim całym światem jest Axl. To jego kocham, to z nim chcę być. Michael i to co nas łączyło, jeśli w ogóle nas coś łączyło, to już przeszłość.

Axl wrócił, cicho otworzył drzwi. Podszedł do mnie i pocałował mnie.

-To co idziemy do tego kina?- spytał się i szeroko uśmiechnął.

-Tak, tylko daj mi chwilkę muszę się ubrać. – wstałam i poszłam do łazienki. Po 15 minutach byłam gotowa. 

Wyszliśmy z domu. Dzień był piękny. Słońce świeciło, niebo było błękitne, ani jednej chmurki. Axl obejmował mnie swoim ramieniem. Doszliśmy do kina, wybraliśmy film. Horror, nie lubię jakiś łzawych komedyjek romantycznych. Film był dość straszny, jednak ja czułam, że nic mi nie grozi w końcu miałam przy sobie Axl’a. Widziałam jak jakieś dziewczyny patrzyły na nas z zazdrością. Zespół Axl’a robi się coraz bardziej sławny, aż mi głupio bo nie znam nawet jego nazwy. Nigdy nie pytam się Axl’a o jego prace czy też kolegów z zespołu. Nie lubię wyciągać z niego informacji, wiem , że jakby chciał to by sam mi o wszystkim opowiedział. On też nie pyta mnie o szczegóły związane z moją pracą. Ok, pyta się jak było w pracy i to tyle. O Wielu sytuacjach  nie wie. Na przykład o tym co stało się ostatnio.

Dziś to Amy otwierała sklep i pozwoliła mi przyjść do pracy na 12. Właśnie weszłam do sklepu i usłyszałam, że na zapleczu ma miejsce jakaś awantura. James, to była moja pierwsza myśl.

- Myślisz, że tak po prostu się ze mną rozstaniesz?! Że znikniesz? O nie! Grubo się mylisz! Masz być zemną aż do końca swego marnego życia, którego, jak dalej będziesz niegrzeczna, nie pozostało ci wiele! Tak, tak. Dobrze słyszysz, zabiję cię! Rozumiesz to?! Jeśli do mnie nie wrócisz to cię zabiję!- wykrzykiwał James. Amy tylko płakała. Tego już było za wiele. Może ona się go boi, ale ja nie. Szybko weszłam na zaplecze.

-Idź stąd! No już wypad, bo wezwę policję! Co teraz już nie jesteś taki odważny co? No idź już, bo ja nie żartuję z tą policją.- facet zaczął się wycofywać. Spojrzał na mnie groźnie i rzucił:

-Ty też ze mną zadzierasz?! To w takim razie z tobą też się policzę suko!!! I nie strasz mnie glinami!- wyszedł ze sklepu głośno trzaskając drzwiami. Amy natychmiast do mnie podbiegła, przytuliła mnie mocno i szepnęła cicho.

-Dziękuję ci bardzo.

-Nie ma za co. On nie może cię tak traktować, powinnaś zawiadomić policję. Musisz się od niego uwolnić to robi się niebezpieczne.- powiedziałam, gładząc ją po włosach.

-Ja się go boje… Teraz jeszcze bardziej… Bo on, on mnie zgwałcił… - otworzyłam buzię ze zdumienia. Od razu powinna iść z tym na policję. Wiem, że to ciężko powiedzieć o tym obcym, ale tak trzeba.- I … Jestem w ciąży… Boję się, że jak on się o tym dowie to zrobi mi coś i mojemu, naszemu, dziecku. Wiem, że to jego dziecko, ale i tak je kocham. Zamierzam je wychować. Tylko jak ja sobie dam radę. Jak pójdę na policję to on na pewno się dowie o mojej ciąży. Będzie kazał mi je usunąć. On nigdy nie chciał mieć dzieci.

- O siebie i dziecko się nie martw . Ja i Axl wam pomożemy. Możesz na nas liczyć . Pójdę z tobą na komisariat. Pomogę ci. –powiedziałam. Amy będzie miała dziecko… Współczuje jej, dziecko tyrana…

Tamtego dnia zamknęłyśmy sklep o 12.30 i poszłyśmy na komisariat. Amy złożyła zeznania. Dwa dni później zatrzymali Jamesa, potem nie wiem co się z nim działo. Mam nadzieję, że ani ja ani Amy już go nigdy nie spotkamy. 

czwartek, 22 listopada 2012

Rozdział 3


No w końcu miałam czas żeby przepisać rozdział i tu wstawić. Wczoraj na koncercie było bardzo fajnie jednak ludzie byli tacy jacyś sztywni. Chyba tylko ja z moimi koleżankami klaskałyśmy i śpiewałyśmy. No wiem, że to był koncert w kinie, ale podobno na Nirvanie ludzie teńczyli pogo, a wczoraj wszyscy grzecznie siedzieli. Nawet się nie ruszali po prostu siedzieli i patrzyli... I tak było fajnie. Dobra nie przedłużając. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Proszę, żebyście napisali swoją opinię o tym rozdziale w komentarzach. Miłego czytania.                            /Alex
Emily
   Wstałam wcześnie rano, aby przygotować się do pracy. Dziś mój wielki dzień, jestem taka podekscytowana, mam nadzieję że nie zwale czegoś pierwszego dnia. Czym ja się martwię przecież i tak przez cały dzień będzie towarzyszyć mi Amy.  Swoją drogą wygląda na bardzo miłą, fajnie by było się z nią zaprzyjaźnić. Zaproszę ją dziś na drinka.

       Ubrałam się i starannie umalowałam, po czym przejrzałam się w lustrze.
-No wyglądasz całkiem przyzwoicie panno Downstorn.- powiedziałam do siebie.

   Miałam na sobie ciemne shorty, biały top i jeansową koszulę. Na nogi włożyłam czarne trampki. Na nadgarstek założyłam dużo bransoletek. Włosy związałam w koka i zawiązałam na głowie czerwoną bandankę. Podkreśliłam policzki różem, usta pomalowałam krwisto czerwoną szminką, a na powiekach wykonałam starannie kreski. Efekt moim zdaniem był bardzo dobry.  Zadowolona z siebie wyszłam z pokoju i udałam się śniadanie. Gdy zjadłam była 9 więc miałam jeszcze sporo czasu. Niedaleko hotelu znajduje mały park, postanowiłam wybrać się tam na spacer. Wyszłam przed hotel i ruszyłam do parku. Dzień był słoneczny, było bardzo ciepło, ale wiał lekki wietrzyk, który sprawiała, że nie był to uciążliwy upał. Wszystko na ulicy było takie kolorowe, takie pełne życia.  Tu podobało mi się jeszcze bardziej niż w Seattle. Gdyby tylko była tu ze mną Julie i tata… Tak bardzo ich kocham, chciałabym mieć ich przy sobie. Doszłam do parku. Usiadłam sobie na ławce i patrzyłam na matki spacerujące z dziećmi. Kiedyś ja też będę tu przychodzić z moim maleństwem. Nagle zobaczyłam wysokiego blondyna, czy to Michael? Zobaczyłam jego twarz, teraz już byłam pewna że to on.

-Michael!- krzyknęłam. Wstałam z ławki i pobiegłam do niego, mocno go przytuliłam. Tak długo czekałam na ten moment, nawet nie wiem czemu. Przecież to tylko mój kolega. Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi, nigdy nic nas nie łączyło. Staliśmy przytuleni tak ze trzy minuty. W  końcu chłopak uwolnił mnie z objęć.

-Co tu robisz? Przyjechałaś mnie szukać? Zostajesz tu na stałe? Co u twojego taty? Co u Julie?- chłopak był wyraźnie podekscytowany naszym spotkaniem. Szczerze mówiąc ja też byłam strasznie szczęśliwa.

- Przeprowadziłam się tu. Mój tata dobrze, był trochę zdruzgotany moim wyjazdem, ale chyba nie jest najgorzej. Julie mu pomaga, też za mną tęskni. Gdy już tu wszystko sobie uporządkuję to ściągnę ich tu za wszelką cenę. Teraz opowiadaj co u ciebie?  Jak sobie radzisz? Zmieniłeś się nie widzieliśmy się już prawie rok.- odpowiedziałam mu. Chciałam wiedzieć jak on sobie radzi. Co robił przez minione miesiące. Potrzebuję go teraz , nawet nie wiem dlaczego jest mi taki bliski.

- Jakoś żyję. Może nie zawsze mam co jeść, ale jakoś sobie radzę. Mam własne mieszkanie, gram w zespole. Przez jakiś czas mieszkała ze mną moja dziewczyna, ale to już zamknięty rozdział.- spuścił głowe. Nie pytałam o ten związek, widziałam ze nie jest to dla niego przyjemny temat. Gadaliśmy o naszej przeszłości, choć w sumie nie mieliśmy zbyt dużo wspólnych wspomnień. Michael był mi najbliższy po śmierci mamy, 2 lata temu. Jednak wtedy rozmawialiśmy tylko o moich problemach, wiedziałam więc o nim bardzo niewiele.

- Bardzo się cieszę, że cię spotkałem. Myślałem nawet o tobie ostatnio. Bo chciałem ci coś powiedzieć…- o kurczę już 10.30 ?! Tak miło mi się z nim gada, ale nie mogę się spóźnić do pracy.

- Ja też się cieszę, że cię spotkałam. Przykro mi ale musze już iść. Zaczynam dziś nową pracę. Tu jest adres mojego hotelu i numer telefonu.-wyjęłam kartkę z plecaka który wzięłam ze sobą do parku i szybko napisałam na niej adres i numer- Zadzwoń umówimy się. Naprawdę muszę spadać. Pogadamy innym razem. – Cmoknęłam go w policzek i poszłam.

Duff
-Chciałem ci tylko powiedzieć, że się chyba zakochałem…. W tobie.- powiedziałem cicho ale dziewczyny już nie było. Złożyłem starannie kartkę, na której napisała mi namiary na siebie, nie mogła mi się zgubić ani zniszczyć. Muszę w końcu wyznać jej co do niej czuję. Mam tylko nadzieję, że to nie ona jest nową miłością Axl’a. Wtedy bym się załamał. Nie chce walczyć z kumplem o dziewczynę, ale bardzo chciałbym być z Emily. Zasypiać i budzić się obok niej. Widzieć jej piękny uśmiech każdego dnia. Dla niej mógłbym nawet rzucić zespół. Gdyby tylko ona mnie chciała… Dobra McKagan nie użalaj się nad sobą, zobaczysz jeszcze wszystko się ułoży.

Emily
Doszłam do sklepu, Amy już na mnie czekała. Była uśmiechnięta, jednak zauważyłam w jej oczach strach i niepokój. Coś było nie tak, ale zbyt krótko się znałyśmy, żebym mogła wypytywać o jej prywatne sprawy. Może jak się lepiej poznamy… 

-No to co? Pokaże ci co i jak i otworzymy ok? Dziś nie powinno być dużego ruchu. – powiedziała Amy obdarowując mnie szczerym uśmiechem. Pokazała mi gdzie co jest i jak działa kasa. Bardzo uważałam na to co mówi, zależy mi na tej pracy. Potem zrobiłyśmy sobie kawę i usiadłyśmy za kasą. Amy poprosiła żebym opowiedziała jej coś o sobie. Co mnie sprowadza do LA itd. No więc, powiedziałam jej o śmierci matki o tym że widziałam jak ciężko było mojemu ojcu. O problemach w szkole, po prostu o wszystkim. Sama nie wiem czemu się zwierzam osobie której prawie nie znam. Chyba jestem zbyt ufna. Najpierw Axl teraz Amy. 
Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy o różnych sprawach, śmiałyśmy się. Sklep odwiedziło kilkoro ludzi jednak nic nie kupili. Nagle zobaczyłam w oczach Amy niesamowite przerażenie.

-O nie! On tu nie może wejść. – powiedziała przerażona dziewczyna. Po policzkach spływały jej łzy, cała drżała. Przed sklepem ujrzałam wysokiego mężczyznę w czarnym płaszczu o kruczo czarnych włosach.
-Kto to? Zrobił ci coś złego? Może powinnam zadzwonić po policje?- zapytałam zaniepokojona.
-Nie. Nie dzwoń proszę…. To …- dziewczyna z trudem mówiła. Cały czas łkała- To jest James… M-mój… Chłopak… Były chłopak… On nie może tu być… On-n m-mnie b-bił… - na szczęście chłopak odszedł. Nie mam pojęcia po co tu przyszedł. Może do Amy, w takim razie czemu nie wszedł? Coś go spłoszyło? Ważne że sobie poszedł już go tu nie ma.  Przytuliłam mocno dziewczynę. Czułam jej strach, była taka bezbronna, bezsilna. To zapewne toksyczna miłość, on traktował ją jak śmiecia, ale ona i tak go kochała. Na pewno jest jej bardzo ciężko, bardzo chciałabym jej pomóc. Dobrze, że tu z nią jestem, kto wie co stałoby się jakby ona była tu sama.
-Już dobrze- szepnęłam-… Już go tu nie ma, jestem tu z tobą, nic ci się nie stanie obiecuję. Nie bój się, on już cię więcej nie dotknie. – starałam się jak mogłam, żeby dziewczyna poczuła się choć trochę bezpieczniej. Ja miałam to szczęście, że tak naprawdę to nikt nigdy mnie nie skrzywdził. Zawsze miałam kochającą rodzinę i przyjaciółkę. Nawet po śmierci mamy, tata nie popadł w alkoholizm jak to się często dzieje w takich przypadkach. Był przy mnie, wspierał mnie, dawał mi ciepło i miłość. Dopiero teraz zdałam  sobie sprawę jak wiele dla mnie znaczy mój tata. Ciekawe czy Amy ma kogoś komu może bezgranicznie ufać, kogoś kto jest dla niej oparciem? Mam nadzieję, że tak, widać jak bardzo potrzebuje takie osoby.
Siedziałyśmy w ciszy, słowa były zbędne. Amy już się uspokoiła i „wracała do siebie”. Poszła na zaplecze bo właśnie weszli jacyś ludzie i oglądali gitary, a ona nie chciała by ktoś ją zobaczył całą zapłakaną. Obsłużyłam klientów, sprzedałam pierwszą w życiu gitarę, był to dość drogi czarny Les Paul. Byłam z siebie dumna. Gdy ludzie wyszli z zaplecza wróciła Amy.

-No już 16. Świetnie się spisałaś! Jestem z ciebie dumna. Już chyba będziemy zamykać. Masz tu są klucze jutro zostawiam cię samą. Otwórz o 11 , ja przyjdę przed zamknięciem około 15.30. – uśmiechnęła się ale widziałam że ten uśmiech był wymuszony. Zamknęłyśmy sklep i każda poszła w swoją stronę. Tuż za rogiem spotkałam Axl’a, który jak się okazało, właśnie szedł, aby odebrać mnie z pracy.  Powitał mnie pocałunkiem. Opowiedziałam mu co zdarzyło się w pracy.

- Uważam że to zły pomysł, żebyś się w to mieszała. Kocham cię i nie chce żeby coś ci się stało. A ten cały James może być niebezpieczny. A co jakby próbował ci coś zrobić.- powiedział chłodno chłopak. Wydaje się być taki wrażliwy, a nie obchodzi go krzywda tej dziewczyny? Zaraz, zaraz czy on powiedział że mnie kocha? Nie za wcześnie na takie wyznania?- Jeśli ją bije to widocznie sobie zasłużyła. No może nie powinienem tak mówić , nie wiem jaka jest lub była sytuacja między nimi . Jak chcesz to spróbuj jej pomóc, ale błagam uważaj na siebie dobra?

-Dobra, dobra. A ty co dziś robiłeś?

-Mieliśmy próbę no i w sumie tyle. Przez resztę dnia myślałem o tobie. A zastanawiałaś się już nad jakimś mieszkaniem? Chyba nie będziesz cały czas mieszkać w hotelu. Widziałem ogłoszenie o mieszkaniu do wynajęcia niedaleko twojej pracy. Dwa pokoje z kuchnią i łazienką. 200 $ miesięcznie. Miałabyś blisko do pracy, cena chyba niezła co?- bardzo się ucieszyłam że Axl mi o tym powiedział. Nie miałam zbytnio czasu, albo chęci by szukać mieszkania.

-Jesteś kochany! Jasne że super jest ta oferta i cena niska. Spisałeś numer telefonu- podał mi kartkę z numerem- Jak tylko dojdę do hotelu to zadzwonię tam i umówię się na spotkanie. Wiesz miałam dziś zaprosić Amy na drinka, ale przez te wszystkie wydarzenia uznałam, że to nie najlepszy pomysł.  Może wyskoczymy gdzieś? Co prawda jutro pracuję więc nie mogę zbyt dużo pić, ale jeden lub dwa drinki mi nie zaszkodzą.

-Jasne, właśnie miałem to zaproponować.

Poszliśmy do baru i zamówiliśmy dwie szklanki Jack’a Daniels’a. Opowiadaliśmy sobie różne śmieszne historie z dzieciństwa. Prawie posikałam się ze śmiechu, wiem, że dzieciństwo Axl’a było nie za ciekawe, ale chłopak opowiadał mi głównie o swoich przygodach w liceum. Świetnie się z nim bawiłąm, czułam, że staje się mi coraz bliższy. Chyba zaczynam coś do niego czuć, coś więcej niż zwykłą sympatię. Jest kimś kogo potrzebowałam, mam w nim oparcie, potrafi mnie rozbawić do łez. Czy byłabym już w stanie powiedzieć że go kocham? Raczej nie, to jeszcze za wcześnie, ale nie zaprzeczalne jest to że żywię do niego jakieś uczucie. Z czasem dowiem się czy to prawdziwa miłość.  Czuję między nami więź podobną do tej która łączyła mnie z Michael’em, jednak ta jest znacznie mocniejsza. Chciałam z nim być, patrzeć na niego, słuchać go. Czułam, że on chciał tego samego.

-Axl, a może zostałbyś dziś u mnie co?- może to za wcześnie na takie pomieszkiwanie razem, ale już raz u mnie nocował.

-No jasne. A będziemy robić coś ciekawego? – zaakcentował ostatni wyraz. Uroczo się uśmiechnął i poruszył brwiami.

-Może… Zobaczymy.- próbowałam zrobić tajemniczą minę ale nie wiem czy mi wyszło.

Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w barze, potem ruszyliśmy prosto do hotelu. Szłam wtulona w mojego chłopaka, co chwile zatrzymywaliśmy się i całowaliśmy. Po kilkunastu minutach byliśmy już w hotelu. Weszliśmy do pokoju, Axl objął mnie i zaczął całować. Zaczęliśmy się rozbierać. Padliśmy na łóżko. To jak mnie całował było cudowne, cała drżałam. Potem było już tylko lepiej. Po wszystkim zasnęliśmy przytuleni do siebie.

*następny dzień*

Budzik zadzwonił o 8 rano, otworzyłam oczy i ujrzałam Axl’a obok siebie. Uśmiechnęłam się, teraz byłam już prawie pewna, że się zakochałam. Wczoraj było cudownie, jednak mam lekkie wyrzuty sumienie, w końcu znamy się tylko kilka dni, a ja poszłam z nim do łóżka. No, ale cóż, raz się żyje, nie? Pocałowałam Axl’a w usta aby go obudzić. Chłopak odwzajemnił pocałunek i na jego twarzy zagościł uroczy uśmiech. Przez okno wpadały do pokoju promienie porannego słońca, pięknie oświetlając mojego ukochanego. Chłopak ponownie mnie pocałował, a następnie mocno przytulił. Leżeliśmy tak chwilę, chłopak puścił mnie i odwrócił się, żeby sprawdzić która godzina.

-Dopiero ósma, zawsze tak wcześnie wstajesz? Ja zazwyczaj wstaję około 12, ale jeśli każdy mój wieczór i poranek miałby tak wyglądać to mógłbym wstawać choćby i o 6. – to co powiedział zrobiło na mnie nie małe wrażenie, to było takie urocze. On jest taki kochany, leżąc koło niego czułam się bezpiecznie, wiedziałam, że nikt mnie nie skrzywdzi. Chciałabym zostać z nim w  łóżku cały dzień, ale niestety musiałam iść do pracy.

- No widzisz tylko ty masz tak dobrze i możesz sobie spać do 12, ja muszę wstawać o ósmej bo przed 11 muszę być w pracy. Dobrze musimy już wstawać, jak tylko się ogarnę to pójdziemy coś zjeść i może potem jakiś spacerek co?- powiedziałam wstając z łóżka, Axl próbował mnie zatrzymać, ale nie dałam się. 
Wstałam i poszłam w kierunku łazienki, zdjęłam bluzkę którą miałam na sobie, należała ona do Axl’a więc rzuciłam nią w niego, i weszłam do łazienki. Odkręciłam wodę, tak prysznic to zdecydowanie to czego teraz potrzebuję, weszłam pod letnią wodę. Natychmiast się rozbudziłam, stałam tak chwilę. Usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi, to był Axl. Rozebrał się i wszedł do mnie pod prysznic. Zaczął mnie całować. Gdy się umyliśmy, sięgnęliśmy po ręczniki, Axl owinął się ręcznikiem i wyszedł z łazienki, ja zaczęłam suszyć włosy. Ubrałam się i pomalowałam. Wyszłam z łazienki i spojrzałam na zegar była już 9. Więc wzięłam plecak i wyszliśmy z pokoju, a następnie z hotelu. Zaraz obok hotelu była mała restauracja, weszliśmy tam i zajęliśmy stolik, ja zamówiłam sałatkę a Axl jajecznicę. Sałatka była pyszna, gdy zjedliśmy zapłaciłam, złapałam Axl’a za rękę. Wyszliśmy z lokalu, ja trzymając za rękę Axl’a prowadziłam go w kierunku parku, tego samego do którego wybrałam się wczoraj.  Usiedliśmy na ławce, przy placu zabaw. Wokół biegały dzieci radośnie krzycząc i uśmiechając się. Siedzieliśmy i patrzyliśmy na te dzieci.

-Wiesz co? Kiedyś będziemy tu przychodzić z naszym dzieckiem.- powiedział Axl. Miał całkiem poważną minę, nie żartował. Trochę mnie to przeraziło. Znamy się od kilku dni, a on już myśli o dziecku ze mną? Nie to, że nie chciałabym dziecka, bo chciałabym i to nawet bardzo. Dość wcześnie zaczęłam myśleć o dzieciach, bo gdy miałam 16 lat to już miałam coś w rodzaju instynktu macierzyńskiego. Mogłabym mieć dziecko nawet teraz, ale z facetem którego szczerze kocham i znam dłużej niż niecały tydzień. Widać, że on myśli poważnie o naszym „związku”. Ja chyba nie… Miło mieć chłopaka, ale Axl raczej nie jest miłością mojego życia. Może powinnam mu od razu powiedzieć, że owszem zakochałam się w nim ale nie wiem czy to jest taka prawdziwa, wieczna miłość. Nie chcę go ranić, lubię go.  Na razie chcę być z nim, ale to raczej nie będzie trwało długo.  Boże co za idiotka ze mnie, sama nie wiem czego chcę. Na razie nie będę o tym myśleć, teraz jesteśmy razem i to jest ważne, zobaczymy co się stanie za tydzień lub za dwa.
Siedzieliśmy w ciszy dalej patrząc na dzieci. Spojrzałam na zegarek była już 10.30.

-Axl muszę już iść do pracy. To ja dziś otwieram sklep. Idziesz ze mną czy spotkamy się południu?- powiedziała.

-Pójdę z tobą- odpowiedział po czym wstał, wyszliśmy z parku i poszliśmy w kierunku sklepu. Gdy dotarliśmy, wyciągnęłam klucze z plecaka i otworzyłam sklep.

Axl
Siedzieliśmy z Emily w sklepie, było trochę nudno. Dobrze, że ja nie muszę pracować. Ale ona jest piękna, jej oczy, jej uśmiech. Czuję, że ją kocham, tylko czy ona kocha mnie? Wydaję mi się, że dla niej jestem tylko kolejnym chłopakiem, ja biorę to na poważnie. Czuję że chciałbym zostać z nią do końca życia. Wiem, że to głupie, znamy się bardzo krótko a ja myślę o naszej wspólnej przyszłości. Nie wiadomo nawet czy za tydzień będziemy razem. Bardzo mi na tym zależy.

Przez cały dzień praktycznie nic się w sklepie nie działo. Przyszło parę   osób ale nic nie kupiły.  Około 15 przyszła Amy, trochę zdziwiła się gdy mnie zobaczyła. Powiedziała, że Emily może iść wcześniej do domu. Postanowiliśmy to wykorzystać i poszliśmy obejrzeć mieszkanie.

Było bardzo jasne, miało wielkie okiennice. W salonie stał stół na 8 osób, kanapa stolik do kawy, komoda i szafa, telewizor. W sypialni było wielkie łóżko i szafa oraz stolik nocny. W kuchni był stół dla 4 osób , ogólnie kuchnia nie była zbyt duża. Łazienka była pięknie urządzona, kremowe ściany i ciemne kafelki, duża wanna szafka na ręczniki, kosmetyki itd. Mieszkanie bardzo mi się podobało, Emily też. Natychmiast podpisała umowę, kolejnego dnia mogła się już wprowadzić. W sumie ta przeprowadzka nie była jakąś bardzo dużą. Jedyne co Em miała to ubrania, kosmetyki i gitara. Mimo to obiecałem, że pomogę się jej spakować i jutro po pracy zrobimy też zakupy do nowego domu. Emily chce kupić jakąś pościel, zasłony i jakieś tam rzeczy  do domu.  Nie jestem miłośnikiem takich „babskich” zakupów, ale czego nie robi się z miłości.
-Kochanie, a może poszlibyśmy dziś na zakupy kupiłabym sobie trochę ubrań czy coś? Zjedlibyśmy potem kolacje w restauracji. – czy ona powiedziała do mnie kochanie?! Szczerze mówiąc czekałam na nią bo wcześniej była jakaś taka oziębła. Najważniejsze, że to powiedziała. Zakupy… Łażenie po sklepach z dziewczyną, to nie jest moja ulubiona rozrywka, no ale jakoś chyba wytrzymam. Dla Emily wszystko. 

-Dobrze kotku, jasne, że pójdziemy. Wybierzemy dla ciebie coś pięknego. – uśmiechnąłem się. Poprowadziłem ją do centrum handlowego. Chodziliśmy po sklepach parę godzin. Emily kupiła mnóstwo rzeczy. Potem poszliśmy na kolację. Jedzenie było pyszne, to był bardzo miły wieczór. Prawie cały czas się śmieliśmy , ta dziewczyna jest wspaniała. Uwielbiam ją. Chyba powinienem zapoznać ją z zespołem, jednak się boję tego. Oni mogą wszystko zniszczyć. Wiecznie pijani, naćpani… Odkąd poznałem Emily nic nie brałem, pić to tylko piłem z Emily. Oprócz mnie to chyba tylko Duff chodził czysty i w miarę trzeźwy. 

Po zakupach oboje byliśmy padnięci. Rozstaliśmy się pod hotelem. Emily poszła do pokoju, a ja ruszyłem do domu. Ten dzień w którym poznałem Emily był najlepszym w swoim życiu.