Chciałam wam życzyć szczęśliwego nowego roku i szalonego sylwestra!!!
Dziękuję za 2000 wejść na bloga !
niedziela, 30 grudnia 2012
czwartek, 27 grudnia 2012
Rozdział 8
Wydaje mi się, że ten rozdział trochę różni się od poprzednich. Ogólnie to
przyjemnie mi się go pisało. Ostatnio coś się za słodko robi, nie sądzicie? Jestem z niego zadowolona, ale to, że mi się
podoba nie znaczy, że tak samo będzie z wami. Dlatego mam wielką prośbę, jeśli
tylko masz konto, a jakimś cudem trafiłeś na tego bloga i czytasz moje
wypociny, skomentuj! Nawet jeśli nigdy wcześniej nie komentowałeś na moim
blogu. Tym razem to dla mnie naprawdę bardzo ważne. Bardzo zależy mi choćby na
wytknięciu mi nawet najmniejszych błędów, bo tak naprawdę to chyba krytyczne komentarze są najważniejsze.
To dzięki nim każdy autor opowiadania wie co poprawić. Oprócz tego myślę nad jakimś tytułem dla
opowiadania. Może „Give me a whisper…” skoro już taka jest nazwa bloga. Nie
wiem, możecie mi dać jakieś pomysły! Jeśli ktoś ma do mnie jakąś sprawę, chce
wyrazić swoją opinie, ale nie chce robić tego w komentarzu czy coś to podaję
swój blogowy e-mail: mckaganalexandra@gmail.com . No to po tym wyjątkowo długim wstępie (mam
nadzieję że ktoś się w ogóle z nim zapozna) zapraszam do czytania! /Alex
Rozdział 8
Emily
Dziś jest 21
grudnia za dwie godziny mamy samolot do Seattle, rozmawiałam z panią McKagan i
ustaliłyśmy, że Wigilia będzie u niej. Właśnie kończyliśmy pakowanie, już nie
mogę się doczekać spotkania z moim tatą tak bardzo za nim tęsknię. Julie nie
wraca do domu na święta, chyba ma to coś wspólnego z tym że ostatnio bardzo
dużo czasu spędza ze Slash’em. Między
mną, a Duff’em ostatnio jest wspaniale. Bardzo go kocham i on mnie chyba też.
Przy nim czuje się taka bezpieczna.
Do pokoju
wszedł Duff, usiadł na łóżku i patrzył się na mnie przez dobra pięć minut. To
było trochę dziwne, następnie położył się na łóżko i zaczął gapić się w sufit.
-Kocham cię,
wiesz?- odezwał się w końcu.
Ja tylko uśmiechnęłam się podeszłam do niego
i pocałowałam go. Chłopak mnie objął i zaczął całować moją szyję, jednak
wyrwałam mu się. Nie mieliśmy czasu musiałam jeszcze dokończyć pakowanie, a za
40 minut musimy być na lotnisku. Wstałam z łóżka i wróciłam do pakowania. Po 20 minutach byłam już gotowa, Michael
zadzwonił po taksówkę i zszedł na dół z bagażami, ja natomiast ubrałam się i
posprawdzałam czy wszystkie okna są zamknięte.
Potem wyszłam z mieszkania i zamknęłam drzwi. Zeszłam na dół taksówka
już czekała. Duff stał i czekał na mnie
otworzył mi drzwi i wsiedliśmy do samochodu, kierowca ruszył. Mój ukochany
objął mnie ramieniem i ucałował w czubek głowy.
Jechaliśmy w ciszy, po około 15 minutach byliśmy na miejscu. Zapłaciliśmy
i kierowcy, wzięliśmy bagaże i poszliśmy w stronę drzwi.
Odprawa i wszystko
zajęło wyjątkowo mało czasu po 20 minutach siedzieliśmy już w samolocie.
To będą
nasze pierwsze wspólne święta, ale nie tylko dlatego są takie ważne. Duff w
końcu spotka się z rodzicami, wiem, że na pewno bardzo ich skrzywdził swoim
wyjazdem, ale bardzo mi zależy żeby miał kontakt z rodzicami. Jego mama zawsze
była taka kochana, nawet nie mogę sobie wyobrazić co czuła gdy Michael
wyjechał. Zostawił rodziców zupełnie samych.
Ja w sumie nie jestem lepsza też zostawiłam tatę samego, ale u mnie to wszystko
było inne myślę że tata zrozumiał moją decyzję. Mam nadzieję że w te święta
Michael pogodzi się z rodzicami.
W Seattle
zostaniemy do 29 grudnia przez ten czas będziemy mieszkać w mieszkaniu Julie
(jej rodzice kupili jej mieszkanie, jednak ona wyjechała do LA a mieszkanie
stoi puste), z lotniska odbierze nas mój tata i pojedziemy do mnie do domu na
obiad. Wszystko mamy szczegółowo zaplanowane. Nie mogę uwierzyć jak zorganizowana
ostatnio się zrobiłam, ale może to i dobrze. Teraz gdy Amy siedzi w domu z
Summer to ja pełnie role szefowej dla
Julie. Szczerze mówiąc nie jest to zbyt
łatwe, musze zajmować się dostawami towaru, rachunkami, ale daje rade. Gunsi
mają coraz więcej koncertów, robią się coraz sławniejsi. Duff ostatnio coś
wspomniał o kontrakcie z Geffen Records, byłoby super gdyby wydali płytę, wiem
jak chłopakom na tym zależy. Jednak trochę mnie przeraża, że zespół mógłby stać
się sławny. Wiem, że bardzo ciężko było by wtedy utrzymać nasz związek. Nie ma
co gdybać na pewno jakoś damy radę.
Poczułam że
ktoś głaszczę mnie po głowie, chyba zasnęłam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam
Duff’a. Uśmiechał się do mnie.
-Zaraz
lądujemy.- szepnął. Przeciągnęłam się i czekałam aż samolot wyląduję.
Duff
Chciałbym
żeby za jakiś czas tak wyglądały święta moje i Emily. My z naszymi dziećmi przy
kominku pijący gorącą czekoladę. Piękny
widok. Gdy moje rodzeństwo dorosło i wyprowadziło się to i nasze święta
wyglądały już zupełnie inaczej. Mamie już tak nie zależało, bo i tak tylko
nasza trójka była na Wigilii. Moje
siostry i bracia zawsze znajdowali jakiś powód żeby nie przyjść na Wigilię. Nie
wiem czemu zaczęli się tak izolować, jednak od tamtej pory przestałem lubić
święta, bo zaczęły mi się kojarzyć jedynie ze smutkiem w oczach mojej mamy.
Wiem jak bardzo było jej przykro, że każdy wykręcał się i nie przychodził.
Kurwa
dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego ile bólu zadałem jej moją wyprowadzką,
a tak naprawdę ucieczką, z domu. Mam
nadzieję że mój przyjazd jakoś zmieni relację między nami która znacznie się
ochłodziła. W końcu prawdziwe święta, rok temu spędzałem je z chłopakami z
zespołu przy wódce i Daniels’ie. Czułem się taki wolny, taki dorosły, ale teraz
nie rozumiem dlaczego. To chyba prawda, że miłość zmienia człowieka. Ostatnio
bezustanne chlanie i ćpanie już mnie nie cieszy, a raczej mnie obrzydza. Nie
mogę patrzeć jak chłopaki niszczą sobie życie.
Ja i Axl spoważnieliśmy, Izzy też
nie przesadza z piciem, a brać to on nigdy nie brał za dużo, ale Steven i Slash
już ostro przesadzają. Zaczynam się o nich martwić.
Emily
Wigilia
zawsze były dla mnie szczególnym dniem, aż do śmierci mamy. Gdy mamy zabrakło
już nic nie było takie same. Przestałam czuć magię świąt, znienawidziłam
wszystko co przypominało mi o niej, a święta właśnie to robiły. Zaraz po
Wigilii wymykałam się do swojego pokoju i płakałam. Nie potrafiłam się pogodzić
z tym, że w tak ważnym dniu jej z nami nie ma. Mam nadzieję, że te święta będą początkiem czegoś nowego.
Koniec z bólem, żalem, smutkiem. Teraz liczy się szczęście i miłość. Muszę
nauczyć się odnowa żyć, uśmiechać, cieszyć, kochać. Tak, kochać. Po śmierci
mamy byłam strasznie niestabilna uczuciowo nie umiałam się zaangażować, może
dlatego nie wyszło mi z Axl’em. Czuję że tegoroczne święta będą dla mnie
szczególne, zresztą nie tylko dla mnie. To będą pierwsze wspólne święta dla
mnie i Micheal’a, jak również pierwsze święta Summer oraz Axl’a i Amy. Jestem prawie pewna że Mike
dogada się z rodzicami, szkoda, że jego rodzeństwo nie może przyjechać miło by
było mieć takie prawdziwe rodzinne święta. Szkoda mi trochę chłopaków, zostali
tam sami w Hellhouse, co prawda wiem, że Julie obiecała, że nie da im umrzeć z
głodu i postara się ich przyhamować jeśli chodzi o picie, ale i tak jestem
prawie pewna, że wszystko skończy się jednym wielkim kacem. Dobrze że chociaż
Duff w tym roku nie będzie uczestniczył w tej ich alkoholowej Wigilii.
Samolot
wylądował, poszliśmy po bagaże i skierowaliśmy się w stronne wyjścia z
lotniska. Przez oszklone drzwi zobaczyłam mojego tatę natychmiast rzuciłam się
w jego stronę. Postawiłam walizki na
ziemi i wpadłam w ramiona taty. Tak
bardzo za nim tęskniłam, zresztą on za mną chyba też. Po policzkach ciekły mi
łzy, łzy szczęścia. Po chwili dołączył
do nas Duffy. Na powitanie podał rękę mojemu tacie. Włożyliśmy bagaże do
samochodu i zajęliśmy miejsca. Ruszyliśmy, tata pytał jak tam lot, jak nam się
żyję w LA i ogólnie jak tam życie. Tata również opowiedział nam o tym jak on
sobie radzi. Wspominaliśmy również śmieszne sytuacje sprzed paru lat.
Dojechaliśmy na miejsce, Duff i tata wzięli
nasze bagaże . Weszliśmy do domu. Nic się w nim nie zmieniło. Zaraz po wejściu naszym oczom ukazał się
długi wąski korytarz z niebieskimi ścianami na których widniały fotografie. Na
końcu korytarza były schody, jedne prowadziły do piwnicy, a drugie na piętro.
Po obu stronach korytarza były drzwi, wszystkie takie same, białe, drewniane.
Pierwsze po lewej prowadziły do kuchni, kolejne do salonu. Po prawej stronie
były drzwi do salonu, łazienki i pokoju gościnnego. Na piętrze znajdował się mój pokój kolejne
dwie łazienki, dwie garderoby i sypialnia taty.
-Możecie
spać w pokoju gościnnym lub twojej sypialni.- zwrócił się do mnie tata. Zaraz,
zaraz będziemy spać tu?!- Choć wolałbym, żebyście jednak spali oddzielnie.-
dodał bardzo cicho mimo to go usłyszeliśmy, a Duff się zaczerwienił. Tata chyba
go lekko zawstydził.
-Jak to,
mamy spać tu? Myślałam, że będziemy mieszkać u Julie.- powiedziałam nieco
zdziwiona.
-Rozmawiałem
z rodzicami Julie i ma do nich przyjechać jakaś rodzina i nie mają gdzie ich
przenocować. Naprawdę uważam że tak będzie lepiej, jeśli będę miał was tu. –
powiedział i spojrzał na nas znacząco. To o to tu chodzi… Duff spojrzał na mnie
wzrokiem męczennika. Jestem już prawie pewna że tata postara się o to by między
mną a Michael’em za bardzo nie iskrzyło.
-No dobrze…
To my zajmiemy pokój gościnny.- podkreśliłam wyraz my, szczerze mówią wolałam
mój pokój jednak nie chcę, aby tata co chwile sprawdzał czy przypadkiem nie
bawimy się za dobrze.
-Wiem, że
zależy ci na twoim pokoju. Nie martw się ja przeniosę się do gościnnego. –rzekł
tata i uśmiechnął się krzywo. On to jednak jest kochany.
-Dziękujemy.-
nagle odezwał się milczący jak dotąd
Duff.
- Dobra to
my pójdziemy się trochę odświeżyć po podróży, a potem wybierzemy na spacer.
Powinniśmy być w domu na kolację.- po tych słowach nie czekając na jakąkolwiek
odpowiedź ze strony mojego taty pobiegłam na górę, a za mną ruszył Duffy.
Weszliśmy do
mojego pokoju.
-Nic tu się
nie zmieniło.- powiedział Duff jednocześnie rzucając się na łóżko.
-Nie wiem
jak ty, ale ja idę wziąć prysznic.- rzuciłam.
-Czyżbyś
sugerowała, że mam iść z tobą?
-Może, może…
Już po
chwili oboje byliśmy w łazience. Szybko
zrzuciliśmy ubrania . Weszliśmy pod
prysznic, ciepłe stróżki wody spływały po naszych nagich ciałach. Nie obyło się
bez pocałunków. Właśnie takie chwile są najlepsze, wtedy czuję że przy nim
jestem bezpieczna, że jest całym moim światem.
Po
kilkunastu minutach staliśmy ubrani w ciepłe kurtki przy drzwiach .
Pożegnaliśmy się z tatą i poszliśmy w stronę najbliższego parku. To tam jako
nastolatkowie chodziliśmy gdy się nudziliśmy. Znowu zaczęliśmy wspominać
śmieszne historie sprzed paru lat. Ten wyjazd był genialnym pomysłem.
Gdy
wróciliśmy do domu oglądaliśmy łzawe komedie które lecą w telewizji w każde
święta. Potem zjedliśmy kolację. Byłam padnięta, przebrałam się w piżamę i
położyłam do łóżka. Już chciałam spać, jednak mój ukochany miał chyba trochę
inne plany. Zaczął mnie całować, oj tata nie będzie
zadowolony.
Duff
Kolejne dni
minęły nam tak samo, przygotowania świąteczne ,Emily upiekła kilka ciast,
oglądaliśmy filmy, spacerowaliśmy i robiliśmy inne ciekawe rzeczy if you know
what I mean. Dziś Wigilia, której
szczerze to się trochę obawiałem. Boję się, że kolacja minie w nerwowej
atmosferze. Dobra, nie ma ci się zamartwiać. Będzie jak będzie, jakoś damy
rade.
-Dobra
kotku, ubierz się jakoś odświętnie.- w drzwiach sypialni stała Em.
Wyglądała
ślicznie, tak elegancko, a zarazem niesamowicie seksownie. Miała na sobie
czarną sukienkę z długim rękawem, obcisłą górą i luźnym dołem. Na nogach miała
czarne rajstopy i czarne wysokie szpilki. Włosy miała spięte w koka , przy
czole luźno spadały jej dwa pasma włosów które na końcach się kręciły. Miała delikatny makijaż który zaostrzały
grube czarne kreski na powiekach i krwisto czerwona szminka na ustach. W uszach miała srebrne kolczyki.
Wstałem i
ubrałem garnitur , aż sam się sobie dziwie. Ja garnitur?! Nie poznaje samego
siebie. O osiemnastej byliśmy wszyscy gotowi do wyjścia. Tata Em również
założył garnitur. Gdy Em mnie zobaczyła to ze zdziwienia otworzyła buzie po czym zagwizdała. Zrobiłem minę w stylu „hahaha bardzo śmieszne”. Objąłem moją
dziewczynę i wyszliśmy. Tata Em pozwolił mi prowadzić, zaraz koło mnie na
miejscu pasażera usiadła Emily, a z tyłu jej tata. Jechaliśmy w ciszy, po 15 minutach
byliśmy na miejscu. Mój dom zdobiły lampki, poczułem się tak jak w
dzieciństwie. Wyłączyłem silnik, wysiedliśmy z samochodu i wyjęliśmy z
bagażnika ciasta i prezenty. Swoją droga ciekawe co ma dla mnie Emily, ja
przygotowałem jej coś myślę, że fajnego.
Zadzwoniłem
do drzwi, usłyszałem stukanie obcasów, po minucie moim oczom ukazała się mama.
Spojrzała na mnie i nagle w jej oczach zobaczyłem łzy, łzy szczęścia. Nagle
rzuciła mi się na szyję.
-Synku w
końcu, tak bardzo tęskniłam. Kocham cię!
– szlochała mama. Czyli będzie dobrze, cała złość już jej chyba minęła.
-Ja też
mamo, ja też…- powiedziałem i przytuliłem ją mocno. Potem przywitałem się z
tatą, a mama obcałowała Emily i przywitała się z jej tatą.
Emily dała
ciasta mojej mamie i zasiedliśmy do kolacji. Najpierw połamaliśmy się
opłatkiem. Potem zaczęliśmy jeść. Najpierw panowała cisza, jednak po chwili
moja mama postanowiła ją przerwać.
-No to
jesteście razem tak?- spytała
-Tak.-
odpowiedziałem
-To kiedy
ślub?- nawet nie wiem jaką minę zrobiłem, ale za pewne musiała być bardzo
głupia. Tata Emily się zakrztusił, mój także, a Em nerwowo zacisnęła dłoń na
moim kolanie. No zajebiście…
-Ślub? –
spytałem.- No wiesz mamo my mamy dopiero niecałe 20 lat.
-I co z
tego, kochacie się tak czy nie?
-No tak i to
bardzo.- spojrzałem na Emily i obdarzyłem
ją szczerym uśmiechem.
-No to
powinniście się pobrać. Ja w waszym wieku byłam już w ciąży. Na co czekacie?
Skoro się kochacie to chyba chcecie spędzić ze sobą resztę życia.
-Oczywiście.
– powiedziałem
-Tak.- powiedziała
Em i pogłaskała mnie po kolanie.
- Pozwólcie,
że się wtrącę. – odezwał się tata Em.- Chyba nie ma co się spieszyć. Emily,
dziecko, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jesteś w ciąży.
-Nie, nie
jestem.- powiedziała Emily- Przynajmniej nic o tym nie wiem.- dodała tak cicho
że nawet ja ją ledwo usłyszałem.
-Może to
skończmy. To nie czas na takie rozmowy.- dziękuję ci tato! Mój tata uratował
sytuację.
-Dobrze ale
jeszcze do tego wrócimy.- powiedziała mama za co została obdarowana morderczym
spojrzeniem mojego taty i pana Downstorn.
Reszta
kolacji minęła nadzwyczaj przyjemnie i spokojnie. Po kolacji dostaliśmy
prezenty. Od rodziców dostałem, ciepły sweter, ach to takie w ich stylu, szkoda
tylko, że nie w moim. Od taty Emily
dostałem jakąś książkę, a od Emily dostałem oprawione w ramkę zdjęcie na którym
jesteśmy my z Gunsami, Julie, Amy i Summer, czyli naszą psychiczną pseudo
rodzinką. Emily dostała od moich rodziców sweter, taki sam jak mój juhu, od
swojego taty dostała płytę The Clash, a ode mnie… No właśnie ode mnie dostała
coś co wywołało u niej łzy wzruszenia, czyli efekt jak najbardziej pożądany.
Był to album z naszymi wspólnymi zdjęciami. Na okładce było napisane: „Już na zawsze będziesz moja”. Dziewczyna
rzuciła mi się na szyje i szepnęła : Kocham cię. Moi rodzice i tata Emily
prosili, aby nic im nie kupować, więc ich posłuchaliśmy. Myślę, że te święta
możemy zaliczyć do bardzo udanych.
Po powrocie
do domu, umyliśmy się i położyliśmy do
łóżka.
-Kochanie,
wiesz moja mama chyba miała racje. Ostatnio też myślałem o ślubie, ale bałem
się, że to jeszcze za wcześnie. Wiem, że nie tak to powinno wyglądać. Nie mam
pierścionka, nawet nie klęczę. Jednak może uczynisz mi ten zaszczyt i
zostaniesz moją żoną?- Michael co ty wyrabiasz? Cholera przecież to zupełnie
nie w moim stylu. I jeszcze ta cisza, ona nic nie odpowiada. Kurwa, ale się wygłupiłem!
-Duff…-zaczęła
-Przepraszam.
Zapomnij o tym. Tylko się wygłupiłem. Jeszcze…- kurde mam jakiś słowotok. Jednak
Em nie pozwoliła mi skończyć.
-Przestań!
Duffy kocham cię. Oczywiście, że zostanę twoją żoną.- Zgodziła się! Nie mogę w
to uwierzyć. Złapałem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie. Zacząłem całować ją
namiętnie. Po jakimś czasie leżeliśmy nadzy, wtuleni w siebie.
Wtedy
poczułem, że poproszenie jej o rękę było najlepszą decyzją w moim życiu.
Mógłbym oddać wszystko co mam byleby zostać przy niej na zawsze. Tak, to na
pewno jest kobieta z którą chce spędzić resztę swojego życia.
niedziela, 23 grudnia 2012
Wesołych Świąt
Prawdopodobnie nie dam już rady dodać 8 rozdziału. Jutro wyjeżdżam i wracam 27 grudnia. Internetu nie będę miała, więc po powrocie nadrobię zaległości w pisaniu i czytaniu.
Życzę wam spokojnych i wesołych świąt!!!
Mnóstwa prezentów, pysznego jedzenia i czego tylko chcecie!
Dużo Gunsów!
Alex
Życzę wam spokojnych i wesołych świąt!!!
Mnóstwa prezentów, pysznego jedzenia i czego tylko chcecie!
Dużo Gunsów!
Alex
sobota, 15 grudnia 2012
Rozdział 7
Dobra stworzyłam coś takiego. Mam nadzieję że się spodoba. Miłego czytania i proszę oceniajcie i komentujcie! /Alex
Rozdział 7
Axl
Do dziś
trochę żałuję że nie wyszło mi z Emily, ale z Amy jest zupełnie inaczej. Ja
naprawdę ją kocham. W dodatku w krótce urodzi się Summer. Co prawda to nie ja
jestem jej ojcem, ale będę ją kochał jak własne dziecko. Trochę boję się jak to
będzie, ale nie mogę się już doczekać. Tak bardzo kocham Amy . Ostatnio nawet nie chodzę na żadne imprezy i
o dziwo dobrze mi z tym. Wole posiedzieć w domu z Amy niż pić do upadłego. Od
razu po koncertach wracam do domu. Moja narzeczona bardzo mnie teraz
potrzebuje. Ślub postanowiliśmy na razie
odłożyć na później, przecież mamy czas.
Cieszę się
również, że moje rozstanie z Emily nie wpłynęło źle na przyjaźń między Amy, a
Em. Ogólnie to między mną i Em też jest dobrze. Można powiedzieć ,że jesteśmy
dobrymi znajomymi. Wydaje mi się, że Em jest teraz szczęśliwa. Wiem też , że
Duff’owi bardzo na niej zależy, jednak on jest trochę zimna w stosunku do
niego. No cóż, może jeszcze się między nimi jakoś ułoży.Dziś
skończyliśmy urządzać pokoik dla Summer.
-Kochanie,
ten pokój jest śliczny. Dziękuję ci.- powiedziała Amy. W jej oczach dostrzegłem
wielką radość.
-Kotku
przecież tylko ci pomogłem, większość zrobiłaś sama. Naprawdę ten pokój jest
piękny. Myśle, że Summer też się spodoba.- podszedłem do Amy i dotknąłem jej
brzucha.- No jak myślisz mała? Dobrze się spisaliśmy?-zapytałem.
-Na pewno
będzie bardzo zadowolona- powiedziała Amy i pocałowała mnie.
To wspaniałe
uczucie gdy wiesz, że masz kochającą narzeczoną. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, a
już niedługo będziemy jeszcze szczęśliwsi, do porodu został miesiąc.
Emily
Przez
ostatnie miesiące tak wiele się wydarzyło. Na razie postanowiłam zostać sama i
nie wiązać się z nikim, jednak z dnia na dzień to co czuje do Duff’a staje się
coraz silniejsze. Wiem, że on też mnie kocha i źle czuję się z tym, że go tak
trochę odtrącałam. Postanowiłam, że już czas abym w końcu mu powiedziała, że go
kocham.
Szłam właśnie ulicami Los Angeles, moim celem było mieszkanie Duff’a.
Stanęłam przed kilku piętrowym budynkiem i głośno odetchnęłam. Dobra teraz nie
ma już odwrotu wejdę tam i wszystko mu powiem, wiem że on na to czeka. Weszłam
do budynku, po czym zaczęłam pokonywać schody. Po chwili byłam już przed
drzwiami mieszkania Michael’a. Uniosłam rękę i lekko zapukałam do drzwi. Po
chwili usłyszałam kroki, chłopak się potknął. Było słychać ciche przekleństwa,
lekko uśmiechnęłam się pod nosem. Nagle drzwi otworzyły się, a przed sobą
ujrzałam Michael’a. Gdy chłopak mnie zobaczył uśmiechnął się. Był lekko
rozczochrany, miał na sobie biały t-shirt Ramones i czarne bokserki. Chyba go
obudziłam, szybko zerknęłam na zegarek była 15.
-Emily? Coś
się stało?-spytał trochę zdziwiony Duff.- Wchodź- powiedział i wykonał gest
zapraszający mnie do środka. Weszłam.
-Nie, nic
się nie stało… Choć w sumie to tak, jest sprawa o której musimy porozmawiać.-
powiedziałam. W jego mieszkaniu panował
lekki bałagan, byłam zaskoczona bo myślałam, że będzie gorzej. Przeszliśmy
przez wąski przedpokój który prowadził do małego salonu. Usiedliśmy na kanapie
przy której stał mały stolik.
-Chcesz coś
do picia? Spytał Duff. Pokręciłam przecząco głową. – No to o czym chciałaś
porozmawiać?
-Duff, bo…
Wiem, że jak dotąd tak trochę cię
odtrącałam, a tobie zależało, ale po prostu nie byłam jeszcze gotowa,
ale teraz…. Teraz już jestem… Duff, ja….- chłopak spojrzał na mnie tymi swoimi
pięknymi oczami.- Ja cię kocham.
W oczach
Duff’a zobaczyłam nagle wielką radość. Chłopak przysunął się do mnie i mocno
mnie przytulił, po czym wpił się w moje usta.
-Ja też cię
kocham.-wyszeptał mi do ucha. Siedziałam jeszcze kilka minut wtulona w niego.
-Czy to
znaczy, że teraz jesteś moją dziewczyną?-zapytał blondyn.
-Chyba
tak.-powiedziałam. Chłopak zaczął namiętnie mnie całować. Jego ręce błądziły po
moich plecach. Po chwili byliśmy już w sypialni.
Duff
Kurwa, w
końcu mam to czego chciałem. Emily jest moją dziewczyną! Gdy zobaczyłem ją w
drzwiach mojego mieszkania byłem taki szczęśliwy. Ona jest taka piękna. Kocham
ją. Leżeliśmy w łóżku, spojrzałem na
zegarek była 9 rano. Przytuliłem się do Emily i już miałem zamiar znowu zasnąć,
gdy nagle zadzwonił telefon. Wstałem, starając się nie obudzić Em. Poszedłem do
kuchni i odebrałem telefon.
-Czego?-spytałęm.
-Duff, bo
Amy… Amy rodzi, jakbyś mógł to powiadom Emily.- usłyszałem głos Julie.- Jest w
tym dużym szpitalu, no wiesz w tym w którym była Em.
-Ok-
odpowiedziałem i się rozłączyłem. No ładnie to dziś Axl zostanie ojcem, pewnie
już ledwo żyje ze stresu. Odłożyłem słuchawkę i poszedłem do sypialni. Była
taka piękna, nawet jak spała. Pocałunkiem obudziłem Emily.
-Kochanie
wstawaj.-powiedziałem. Dziewczyna przeciągnęła się i rozejrzała nieprzytomnie.
Rzuciła mi pytające spojrzenie.- Amy rodzi musimy jechać do szpitala.-
powiedziałem. Em natychmiast zerwała się z łóżka. Chwyciła swoje ubrania i
pobiegła do łazienki.- Zrobię ci kanapki! Zjesz w samochodzie!- krzyknąłem.
Po pięciu
minutach byliśmy w samochodzie, prowadziłem tak szybko na ile pozwalały mi na
to przepisy, Em siedziała obok i jadła kanapkę. Widziałem, że byłą lekko
poddenerwowana, no tak w końcu właśnie rodzi jej przyjaciółka.
Zaparkowałem
przed szpitalem, a Em natychmiast wybiegła z samochodu. Cicho się zaśmiałem.
Spokojnie wyjąłem kluczyk ze stacyjki, wyszedłem z samochodu i zamknąłem go.
Ruszyłem w stronę szklanych drzwi przez które wchodziło się do szpitala.
Spytałem się gdzie jest porodówka i poszedłem we wskazaną mi stronę. W wąskim
korytarzu siedziała Julie, Emily i Izzy.
-Gdzie
Axl?-zapytałem.
-W
środku.-powiedział Izzy i wskazał głową na drzwi naprzeciwko mnie. Usiadłem
koło Emily. Siedzieliśmy tak około godziny i czekaliśmy, aż ktoś w końcu
wyjdzie z sali. Nagle drzwi się otworzyły i usłyszeliśmy cichy płacz dziecka.
Każde z nas szeroko się uśmiechnęło. W drzwiach stał lekarz.
-Możecie
państwo tam wejść ale tylko na chwilę.-powiedział po czym odszedł.
Wszyscy
weszliśmy do sali. Ujrzałem piękny widok. Amy leżała na łóżku, a w ramionach
trzymała maleńkie dziecko, przy łóżku siedział Axl. Miał łzy w oczach. Głaskał
dziecko po główce. Przez chwile sobie wyobraziłem, że niedługo to ja mogę
siedzieć jak Axl przy Emily i naszym dziecku. To byłoby wspaniałe. Chciałbym
stworzyć z Emily prawdziwą rodzinę. Wszyscy staliśmy w ciszy patrząc na ten
piękny obrazek.
-Trzymaj się
stary.- Izzy podszedł do Axl’a i poklepał go po plecach. Potem każdy z nas
podszedł i pogratulował świeżo upieczonym rodzicom. Emily powiedziała że
przyjdziemy jeszcze jutro. Potem wyszliśmy z sali. Wyszliśmy przed szpital i
wsiedliśmy do samochodu. Odpaliłem silnik i włączyłem radio. Ruszyliśmy,
siedzieliśmy chwilę w ciszy .
-Może
pojedziemy coś zjeść? Jestem już trochę głodny ty chyba też.- powiedziałem.
-No, to jest
dobry pomysł.- powiedziała Emily i uśmiechnęła się do mnie. Ten jej uśmiech
jest taki piękny. Z każdą sekundą kocham ją coraz bardziej.- Ale oni są
szczęśliwi, no nie? Widać, że się kochają, a jeszcze teraz mają dziecko. Axl traktuje
Summer jak własną córkę. Zazdroszczę im tego szczęścia.
-My też
możemy być tacy szczęśliwi.- powiedziałem. Kątem oka zobaczyłem że Emily się
zarumieniła. Ostatnio dużo myślałem o założeniu rodziny, co prawda może jeszcze
nie teraz przecież mam dopiero 19 lat, ale myślę, że za niedługo będę gotowy
się ustatkować. Dobra, koniec z tymi marzeniami. Właśnie dojechaliśmy do
restauracji, była dość droga, ale po ostatnim koncercie zarobiłem trochę kaski.
Wysiedliśmy
z samochodu i ruszyliśmy w stronę drzwi. Kelnerka wskazała nam wolny stolik.
Usiedliśmy przy nim i dostaliśmy karty. Chwile się zastanawialiśmy, a potem
złożyliśmy zamówienie.
-Wiesz skoro
już oficjalnie jesteśmy razem, to tak sobie myślałam. Bo wiesz niedługo są
święta.- zaczęła Emily. No tak święta są za dwa tygodnie. Cholera musze jej coś
kupić.- I myślałam czy może nie chciałbyś pojechać ze mną do Seattle? – Do Seattle?!
Nie byłem tam odkąd wyjechałem. Moja matka jest na mnie wściekła od tamtej
pory. Dzwonie do niej raz w miesiącu, a ona za każdym razem podkreśla jak
bardzo ją skrzywdziłem swoim wyjazdem. Wiem, że dla Emily to bardzo ważne, no
ale co mam tak po prostu stanąć przed moją mamą i powiedzieć „Nie odwiedzałem
was bardzo długo, ale wpadłem na święta i to tylko dlatego że nie chciałem żeby
Emily było smutno! Cieszycie się?”. To słaby pomysł. Z drugiej strony może w końcu
powinienem przeprosić rodziców, a święta są dość dobrą okazją do zrobienia
tego. Chyba już wiem co zrobię.
-Wiesz co
kotku? To właściwie dobry pomysł, tak dawno nie widziałem się z rodzicami. Może
się ucieszą.-powiedziałem. Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła.
-Zgadzasz
się Duffy?! Dziękuję ci. – powiedziała i mnie pocałowała. Po chwili
przyniesiono nasze zamówienia. Jedliśmy i wspominaliśmy czasy sprzed mojego
wyjazdu.
-Emily, a
może zamieszkałabyś ze mną?- dziewczyna była zaskoczona. W sumie nie dziwie się
jej przecież nasz związek trwa od wczoraj, ale znamy się już bardzo długo więc
uważam że to dobry pomysł.
-Hmmm… W sumie to możemy spróbować.- trochę mnie zaskoczyła, byłem prawie pewien
że się nie zgodzi, ale cholernie się cieszyłem. Dokończyliśmy jeść, zapłaciłem i pojechaliśmy do Em po jej rzeczy.
Byłem taki szczęśliwy chyba lepiej być nie może.
Amy
Od dwóch dni
jesteśmy z malutką w domu. Jak na razie wszystko jest w porządku. Axl odwołał
wszystkie koncerty i obiecał zostać ze mną w domu przez najbliższe dwa
miesiące. Jest taki opiekuńczy. Bardzo mi pomaga, wstaje w nocy do małej,
zmienia pieluchy pomaga przy kąpieli. Wiem, że mogę na niego liczyć. Za trzy
dni mają przyjechać moi rodzice, zdecydowaliśmy, że nie powiemy im że to
dziecko James’a. Nie widziałam się z nimi od roku ponieważ mieszkają w Kanadzie.
Myślą, że rozstałam się z James’em półtora roku temu. W papierach jako ojca
wpisałam Axl’a. Nie chcę pamiętać o James’ie.
Poczułam
rękę Axl’a na ramieniu. Przytulił mnie i ucałował w głowę.
-Mała już
zasnęła.- powiedział.- Nie wiem jak ty ale ja jestem wykończony. Idę spać.-
powiedział i skierował się do łazienki.
Po chwili słyszałam już tylko szum
wody. Skierowałam się do pokoju moje małej księżniczki. Zajrzałam do łóżeczka.
Summer wyglądała jak mały aniołek. Jej włosy były króciutkie, blond, ale
wpadające w rudy, czyli takie same jak moje naturalne włosy. Jak tak na nią
patrzę to myślę, że to dziwne, ale tak właściwie to ona jest trochę podobna do
Axl’a. Popatrzyłam jeszcze chwilkę na naszego aniołka po czym skierowałam się do
sypialni. Axl właśnie wyszedł z łazienki. Położyłam się do łóżka, a on obok
mnie.
-Kocham
cię.- powiedziałam.
-Ja ciebie
też.- odpowiedział i pocałował mnie.
Wtuliłam się
w niego i zasnęłam.
niedziela, 9 grudnia 2012
Rozdział 6
Dobra wiem, miało być w sobotę lub niedzielę, a jest w poniedziałek (ta już jest poniedziałek godz. 00.24). Nie jestem zadowolona z tego rozdziału jak dla mnie jest chaotyczny i trochę nudny, ale może wam się spodoba. Był pisany przez cały tydzien każdego dnia po troszku może dlatego nie wyszło tak jakbym chciała. Dobra kończę tą paplaninę. Miłego czytania. / Alex
P.S. Proszę oceniajcie i komentujcie. Werciu nie zabijaj!
P.S. Proszę oceniajcie i komentujcie. Werciu nie zabijaj!
Rozdział 6
Emily
Dni mijały,
fizycznie czułam się coraz lepiej, jednak psychicznie było o wiele gorzej.
Miałam mętlik w głowie. Nie byłam już pewna swoich uczuć. Gdy już zdążyłam
zakochać się w Axl’u nagle Duff wyskakuje mi z takim wyznaniem! I co powinnam
zrobić. Nie mogę się oszukiwać, Duff nie jest mi obojętny. Nigdy nie był dla
mnie bez znaczenia, ale wyjechał, zniknął, a ja starałam się zapomnieć. Chociaż
nigdy tego co nas łączyło nie mogłam nazwać miłością, to jednak gdy wyjechał czułam jakąś pustkę.
A Axl… Gdy go poznałam nie myślałam o naszym
związku poważnie. Był dla mnie tylko kimś kto pomógł mi gdy tęskniłam za domem.
Jednak potem zaczęłam się w nim zakochiwać, stał się dla mnie bardzo ważny.
Jednak czy mogłabym związać się z nim na wieki? Moglibyśmy tworzyć rodzinę? Jak
już podejmuje się decyzje o ślubie to trzeba być pewnym, że to właśnie z tą
osobą chce się spędzić resztę życie. Tak ja to rozumiem. Taka była miłość moich
rodziców. Owszem kocham Axl’a, ale znamy się zbyt krótko abym mogła już teraz
podjąć decyzję która zaważy na naszej przyszłości. Jakoś nie wyobrażam sobie
Rudego który jest przykładnym mężem i ojcem przynajmniej nie teraz. Jego zespół
dopiero zaczyna, a my i tak jesteśmy jeszcze za młodzi na ślub. Mam nadzieję,
że on to zrozumie. Wiem, że teraz może czuć się odtrącony, ale gdybym się
zgodziła na ślub z nim to wyrządziłabym krzywdę sobie i jemu.
Z moich przemyśleń wyrwał mnie dźwięk
otwieranych drzwi. To była Amy. No właśnie Amy… Ciekawe jak ona sobie z tym
wszystkim radziła. Mimo, że James ją krzywdził to ona i tak go kochała, oprócz
tego nosiła jego dziecko. Też na pewno bardzo przeżyła to wszystko . Martwiłam
się o nią, ani razu mnie nie odwiedziła, bałam się, że będzie myślała, że to ja
zabiłam James’a.
Dziewczyna
podeszła do mojego łóżka i usiadła koło mnie. Chwile wpatrywałyśmy się w
siebie. Nagle Amy zaczęła płakać.
-Przepraszam-
powiedziała przez łzy.- Tak mi przykro… To wszystko moja wina. Chciałam cię już
wcześniej odwiedzić, ale bałam się. Ja nie chciałam żeby tak wyszło. Prze…- nie
pozwoliłam jej dokończyć.
-Amy
przestań! Przecież to nie jest twoja wina! Sama chciałam ci pomóc ty mnie do
niczego nie zmusiłaś. Nie masz mnie za co przepraszać. Opowiadaj lepiej jak się
czujesz? Jak dziecko?
-Ja, czuję
się dobrze. Wiesz trochę przeżyłam śmierć James, ale szczerze mówiąc to mi
ulżyło. Teraz już nie muszę się bać. Pod twoją nie obecność w sklepie pracuje
twoja przyjaciółka Julie. Bardzo miła dziewczyna. A kiedy wypuszczą cię ze
szpital?
- W
przyszłym tygodniu. Już nie mogę się doczekać.
Amy została
u mnie jeszcze godzinę, było mi bardzo miło, że mnie odwiedziła. Gdy Amy wyszła
trochę mi się nudziło. Chłopcy (bo poznałam już cały zespół Guns n’Roses)
odwiedzali mnie codziennie. Dziś mieli przyjść o 13. Spojrzałam na zegarek była
13.20. No trudno posiedzę sama, już nie pierwszy raz się spóźniają.
Wizyty
chłopaków ogólnie były trochę dziwne, bo ani Axl, ani Duff nie zachowywali się
normalnie. Duff wyglądał na bardzo niezadowolonego z obecności Axl’a , a Axl
był aż za bardzo opiekuńczy i miły. Czyżby próbował mi na siłę udowodnić, że
jest idealnym kandydatem na męża? Jeśli ma być taki cały czas to chyba jego
wspaniały plan się nie uda.
Nagle do sali wszedł Duff. Nie ukrywam, że
bardzo mnie to zdziwiło. Ostatnio miałam wrażenie że przychodzi do mnie „bo tak
trzeba”. Widziałam, że każda wizyta sprawia mu ból. Nasze stosunki znacznie się
ochłodziły. Zraz, czy ona kiedykolwiek od jego wyjazdu były ciepłe… Nieważne.
-O cześć! A
gdzie reszta?-spytałam
-Dziś tylko
ja. Słuchaj musimy pogadać… Wiesz ja już dłużej nie mogę. –powiedział chłopak.
Jego głos się łamał.- Bo jak patrzę jak ty i Axl… Tak bardzo chciałbym być na
jego miejscu. Proszę powiedz mi czy kiedykolwiek coś do mnie czułaś? –spojrzał na
mnie smutno.
Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Chłopak wpatrywał się we
mnie, czekając aż się w końcu odezwę. A ja w głowie miałam mętlik. Nie znoszę
takich sytuacji, kiedy jestem zupełnie bezradna. Duff wciąż wpatrywał się we
mnie, chyba starał się odgadnąć co teraz myślę. W końcu zebrałam myśli i
zaczęłam.
-Wiesz
Duffy, sama już nie wiem. Nigdy nie byłeś mi obojętny, zawsze czułam że jesteś
mi bliski, ale starałam się tego nie zauważać, bo wiedziałam, że Julie jest w
tobie zakochana. A teraz… Teraz mam Axl’a. Kocham go, jednak to nie jest
bezgraniczna miłość. Coś w środku nie pozwala mi aby moje serce zajmował
jedynie Axl. Czuję, że jesteś kimś ważnym. Nie potrafie nazwać tego co do
ciebie czuje. Jeśli oczekiwałeś, że powiem że cię kocham to przepraszam, ale
nie zrobie tego bo bym skłamała. Nie wiem czy to można nazwać miłością.
Pamiętaj jednak, że zawsze będziesz w
moim sercu. Nie chcę, żeby to coś zmieniło między nami, żeby mój związek z Axl’em
nas od siebie oddalił. Chcę byś był przy mnie. Wiem, że to dla ciebie trudne,
ale proszę postaraj się być szczęśliwym.
-Dziękuję,
że mi to wszystko powiedziałaś. Tak bardzo chciałbym, żebyś mnie kochała.-
powiedział po czym wstał i wyszedł.
Zrobiło mi się trochę smutno. Pewnie w jego
oczach jestem zimną suką która odtrąca jego miłość. Żeby tylko wiedział jakie
to wszystko jest dla mnie trudne, gdyby czuł to co ja może by mnie zrozumiał.
Mam
nadzieję, że pewnego dnia znajdzie kogoś kogo pokocha z wzajemnością. No właśnie,
tylko czy ja na pewno go nie kocham. Kocham go, ale nie tak bardzo jak on by tego
chciał. Kocham go jak przyjaciela, jak brata. Eh… Miłość to trudny temat.
*dwa miesiące
później*
Wróciłam już
do domu. Julie która jak dotąd mieszkała u mnie znalazła własne mieszkanie.
Ogólnie to Julie podjęła decyzję, że zostanie w LA. Pracuje razem ze mną w
sklepie Amy.
Miesiąc
temu, po przeprowadzce Julie, zamieszkał ze mną Axl. To chyba nie byłą dobra
decyzja. Zamiast zbliżać się do siebie zaczęliśmy się oddalać. Popadliśmy w
rutynę. Rano wychodzę do pracy, wracam, jemy coś, on idzie na występ ja idę z
nim lub zostaje. Tak jest w kółko. Już nie jest tak jak kiedyś.
Romantyzm
uleciał z naszego związku. Zachowujemy się jak małżeństwo z 25-letnim stażem.
Ten związek zaczyna mnie męczyć. Może to okrutne, ale chyba przestałam go
kochać. Nie widzę już w nim mojej wielkiej miłości,
tylko kogoś z kim mieszkam i sypiam. Już nic nas nie łączy. Rozmawiamy ze sobą
jak już musimy. Gdy nie pracuję to Axl
znika na całe dnie. Nie podoba mi się to. Boli mnie, że tak to się wszystko
pozmieniało. Jeszcze tak niedawno chciał się ze mną ożenić, a teraz co? Ucieka
ode mnie… A może on ma kogoś? Szczerze to nie miałabym mu za złe zdrady. Ten
związek już się wypalił. Nie żyjemy razem, żyjemy obok siebie. Nawet by się
cieszyła jakby znalazł sobie kogoś innego.
Był by szczęśliwy.
Ja natomiast coraz częściej myśle o Duff’ie. Staliśmy
się sobie bliżsi. Odwiedza mnie, pomaga mi kiedy idę na jakieś duże zakupy.
Jest taki kochany… Czy ja się w nim zakochałam?
To bardzo możliwe. Myślę, że z Michaelem mogłoby mi się udać. On nadal nikogo nie ma . Czyżby przewidział,
że z Axl’em mi nie wyjdzie? Może czeka na mnie. Tego nie wiem. Wiem za to że
musze porozmawiać z Axl’em o nas. Właśnie ktoś wszedł do mieszkania.
-Kochanie
gdzie jesteś?- spytał się Axl. Jego głos był taki obojętny. Nie wyczułam w nim
ani odrobiny uczucia.
-W kuchni.
Chodź tu. Chyba musimy porozmawiać.- odpowiedziałam. Bałam się tej rozmowy, ale
przecież nie ma już sensu tego dalej ciągnąć.
Rudy
przyszedł do kuchni i usiadł na krześle naprzeciwko mnie. Spojrzałam mu w oczy zobaczyłam
w nich tylko obojętność. Ta rozmowa chyba nie będzie taka trudna jak mi się
zdawało.
- Chyba zauważyłeś,
że ostatnio nie jest między nami najlepiej- zaczęłam.
-Tego chyba
nie da się ukryć- rzucił.
-Tak… Wiesz
myślę, że to nie ma sensu. To nie tak, że byłeś dla mnie zły, że cierpiałam. Po
prostu możemy być szczęśliwsi z innymi osobami rozumiesz?
-Rozumiem.
Czyli co mam tak po prostu się wyprowadzić? Nie ukrywam, że już nie czuje do
ciebie tego co wcześniej, ale trudno mi będzie zapomnieć o tym co nas łączyło,
tak po prostu to przekreślić.- powiedział. Zauważyłam że się trochę
poddenerwował.
-Nie każe ci
niczego zapominać. Przecież nie musimy być wrogami. Wiem że to zabrzmi głupio,
ale możemy zostać przyjaciółmi. Nie chcę cię tak zupełnie tracić.
-Dobrze
jutro się wyprowadzę. Wiesz mimo, że sam już nic do ciebie nie czuję, to musze
ci coś powiedzieć. Dziewczyno, powinnaś w końcu zastanowić się czego chcesz.
Oszukiwałaś samą siebie i mnie. Przecież nie kochałaś mnie całym sercem. Chyba
darzyłaś, co ja gadam nadal darzysz, miłością kogoś jeszcze. No nie patrz tak.
Mówię o McKagan’ie . Myślisz, że nie zauważyłem tego co do niego czujesz. Musisz w końcu dojrzeć, bo możesz zranić
wiele osób.- wstał i wyszedł.
Mimo, że to co powiedział w żaden sposób nie było
krzywdzące, to jednak zabolało. Prawda w oczy kole. On miał racje .
Amy
Czuję się
okropnie wobec Emily. Chyba trochę ponoszę winę za rozpad jej związku. Gdybym
nie zaczęła spotykać się z Axl’em może nadal byli by razem. Od ich rozstania
minęły dwa miesiące. Powiedziałam o wszystkim Em. Jej reakcja mnie zaskoczyła. Nie
była na mnie zła wręcz przeciwnie, cieszyła się, że jesteśmy szczęśliwi. Tak
dużo namieszałam w jej życiu. James, teraz Axl. Choćbym bardzo chciała to nie
mogę w pełni cieszyć się związkiem moim i Axl’a.
No właśnie.
Można powiedzieć, że tworzymy rodzinę. Mój ukochany oświadczył mi się tydzień
temu. Zgodziłąm się. Axl powiedział, że będzie kochał moją córeczkę (tak znam
już płeć) jak własne dziecko. On jest taki kochany i opiekuńczy. W końcu
znalazłam kogoś kto jest dla mnie dobry. Mam tylko nadzieję, że się we mnie nie
odkocha tak jak w Emily.
Zaczęliśmy
już urządzać pokoik dla Summer. Summer… Tak chcemy dać jej na imię. Rodzę już
za dwa miesiące. Trochę się tego boję, jak to będzie. Czy Axl się nie zmieni?
Czy gdy pojawią się nowe obowiązki po prostu nie ucieknie? Nie wiem.
Duff
Stało się to
na co bardzo długo czekałem. Wspaniały związek Emily i Axl’a się rozpadł. Tak
bardzo tego chciałem, to dlaczego się nie cieszę? Może dlatego że wcale nie
osiągnąłem swego celu. Nie jestem z Emily. Owszem przyjaźnimy się i tyle. Za
każdym razem gdy próbuję się do niej zbliżyć, ona daje mi znak że jeszcze za
wcześnie na kolejny związek. Przecież sama mi mówiła, że przestała kochać Axl’a.
No to czemu nie chce być ze mną? Czemu tak to wszystko przeżywa? Nie rozumiem
kobiet. Pozostało mi tylko czekać. Cierpliwie czekać, aż będzie gotowa.
sobota, 8 grudnia 2012
Przepraszam
Cały tydzień się nie odzywałam, ale na prawdę nie miałam w ogóle czasu. Kolejny rozdział już jest gotowy jednak muszę znaleźć czas żeby go przepisać. Pojawi się tu dziś albo jutro.
Pozdrawiam
Alex
Pozdrawiam
Alex
sobota, 1 grudnia 2012
INFO
Ponieważ w komentarzach i nie tylko , zdania są podzielone na temat tego czy Emily powinna być z Axl'em czy z Duff'em, postanowiłam, że zrobię ankietę. Ankieta ta będzie miała na celu poznanie zdania czytelników, jednak nie obiecuje, że się nią zasugeruje. Ja mam już ułożony plan jak bd wyglądać dalsze losy Emily, jednak możliwe, że ankieta nieco to zmieni. Jeśli czytasz moje opowiadanie zagłosuj!
Alex
Alex
piątek, 30 listopada 2012
Rozdział 5
Wiem, że długo to trwało, ale na prawdę nie miałam czasu. Dziś w końcu zebrałam się i skończyłam pisać ten rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Jest dość krótki, ale nie chciałam się za bardzo rozwlekać, żeby nie było zbyt nudno. Miłego czytania. /Alex
Twgl to do tego rozdziało zainspirowały mnie dwie piosenki Skid Row - "Quicksand Jesus" i "In a darkned room" co prawda maja nie wiele wspólnego z tematem, ale jakoś tak słuchając ich napisałam rozdział:)
Duff
Dni mijały, a Emily była w śpiączce. Okazało się, że przed podcięciem żył, James dotkliwie ją pobił oraz podał jej jakieś świństwo. Przychodziłem do niej codziennie, Axl też. On na prawdę ją kocha. Może powinienem się z tym pogodzić... Może to jemu Emil jest przeznaczona? Nie mówiłem Axl'owi o moich uczuciach do Em i raczej nie zamierzam mu o nich mówić. Każdy dzień jest dla mnie cierpieniem. Gdy patrzę na śpiącą Emily i siedzącego przy niej Axl'a, czuję że moje serce pęka. Czy miłość musi być taka trudna?
Siedząc tak w tym szpitalu wspominam sobie moje życie w Seattle.
Była już 23, siedziałem na łóżku z gitarą w rękach i sobie brzdąkałem. Odkąd moje rodzeństwo się wyprowadziło, mieszkam sam z rodzicami. Jednak oni dziś pojechali do mojej siostry, zostaną u niej na 2 dni, więc zostałem sam w domu. Cisza, spokój, było idealnie... Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. "Kogo tu niesie po nocy"- pomyślałem .
Zszedłem na dół, aby otworzyć drzwi. Nacisnąłem klamkę i zobaczyłem Emily. Po jej policzkach spływały łzy. Stało się coś złego... Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie.
-Co się stało?- spytałem jednak nie uzyskałem odpowiedzi. Dziewczyna weszła głośno szlochając.
Usiedliśmy na kanapie w salonie. Dałem jej jakieś krople na uspokojenie. Siedziałem w ciszy i patrzyłem się na nią. Ona siedziała ze spuszczoną głową, nadal płakał, nerwowo ugniatała w dłoniach brzeg swojej bluzki. Po chwili odezwała się.
-Moja mama...-powiedziała to tak cicho, że ledwo ją słyszałem. Jej mama była wspaniałą kobietą, zawsze miła, uśmiechnięta. Wszyscy ją lubili. Dwa lata temu zachorowała na raka. Rozpoczęła leczenie. Wszystko szło pomyślnie, zaczęło jej się polepszać. Niestety jakieś pół roku temu zaczęła słabnąć, od tamtej pory było już co raz gorzej. Tydzień temu jej się polepszyło i wróciła do domu, ale najwidoczniej znów coś się wydarzyło.
-Bo... Ona... Jej już nie ma . Rozumiesz? Ona zmarła! Zostawiła mnie tu samą... -powiedziała Emily po czym wybuchła płaczem. Ja zamarłem. Nie wiedziałem co powinienem zrobić. Postanowiłem , że lepiej będzie jeśli nic nie powiem. Po prostu przysunąłem się do Emily i mocno ją przytuliłem. Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie dobre 5 minut.
-Tak mi przykro.- odezwałem się w końcu. - Nie powiem ci .że cię rozumiem, że wiem jak to jest, bo bym skłamał. Nigdy nic takiego nie przeżyłem, więc nie wiem jak to boli. Chcę jednak, abyś wiedziała, że możesz na mnie zawsze liczyć. A twoja mama nie zostawiła cie tu samej, zobacz masz tate, Julie... i mnie. Tak na prawdę twoja mama nigdy cie nie zostawiła. Ona nadal jest z tobą i zawsze będzie nad tobą czuwać. W życiu wiele rzeczy się dzieje, a my nie rozumiemy dlaczego. Po prostu tak musi być. Musimy się z tym pogodzić. Emily, a twój tata wie, że tu jesteś? Nie będzie się martwił?
-Tak, powiedziałam mu że idę do ciebie. On wie że nic mi tu nie grozi, jest o mnie spokojny. Michael dziękuję ci...- powiedziała i lekko musnęła ustami mój policzek. - Musiałam tu przyjść. Nawet nie wiem dlaczego.
Jeszcze chwilę tak siedzieliśmy, potem Emily zasnęła, a ja przeniosłem ją do mojego łóżka. Niech śpi spokojnie.
Dobrze pamiętam ten dzień. Najtragiczniejszy w życiu Emily. Od tamtego dnia miałem nadzieję , że ona coś do mnie czuje, w końcu przyszła do mnie, a nie np. do Julie. Z przemyśleń wyrwał mnie czyjś cichy głos.
-Michael? Gdzie ja jestem?- spytała cichutko Emily. Obudziła się ! Szybko nacisnąłem guzik wzywający lekarza.
- Jesteś w szpitalu. Już jest wszystko dobrze. Jestem przy tobie.- odpowiedziałem. Do sali wszedł lekarz.
-No widzę, że w końcu obudziła się nasza śpiąca królewna. Jak się pani czuje? - spytał z uśmiechem.
-Jestem trochę obolała, ale ogólnie to nie jest źle. Czy długo tak spałam? Dlaczego tu jestem, co mi sie stało?- odpowiedziała Emily. Widać było, że jest zdziwiona całą tą sytuacją.
-Spała pani pięć dni, a dlaczego? Myslę, że lepiej będzie jeśli pan Duff o tym pani powie- odpowiedział lekarz i wyszedł.
-Duff?- Emily nie kryła zdziwienia.
-No tak, bo teraz tak do mnie mówią. Gram w zespole z Axl'em.-odpowiedziałem. Dziewczyna byłą jeszcze bardziej zdziwiona. Opowiedziałem jej czemu trafiła do szpitala. Była przerażona tym co się wydarzyło. Dobrze, że nic nie pamiętała.
-A gdzie jest Axl?-zapytała. To pytanie mnie zasmuciło. Przypomniało mi o tym, że to przecież dziewczyna Axl'a. W jej sercu nie ma miejsca dla mnie. Ona go kocha... Wciąż nie potrafiłem się z tym pogodzić.
- Niedługo powinien tu być. Poszedł do domu trochę się przespać.- odpowiedziałem smutno.- Emily, ja chyba muszę ci o czymś powiedzieć. - w końcu zebrałem się na odwagę- Ja już nie mogę tego dłużej ukrywać. Wiem, że teraz masz Axl'a, ale chyba najwyższy czas żebyś się o tym dowiedziała. Nie bój się to nic strasznego. Ja tylko... Kocham cię. Kocham cię od dnia w którym cię poznałem. Nie ma dnia żebym o tobie nie myślał. Nie, nie mów nic... Przepraszam... Zniknę, tak. Po prostu zniknę. Nie chce zepsuć tego co łączy ciebie z Axl'em- wstałem i wyszedłem.
Nie dałem jej nawet dojść do głosu. Zrozumiałem, że będzie lepiej jak zejdę z drogi Axl'owi. Skoro ona jest z nim szczęśliwa, to powinienem się cieszyć, że ona nie cierpi. Po moim policzku spłynęła łza. To było dla mnie trudne wyznanie, ale musiała się w końcu dowiedzieć. Szedłem samotnie ulicami Los Angeles. Nie miałem ochoty już na nic. Poszedłem prosto do mojego mieszkania. Muszę to wszystko sobie poukładać.
Emily
To co powiedział Michael, a raczej Duff, bardzo mnie zdziwiło. Byłam w totalnym szoku. Zdawałam sobie sprawę, że on coś do mnie czuje, ale nie spodziewałam się, że on mnie kocha. Myślałam że to zwykłe szczeniackie zauroczenie, że jak wyjechał to o mnie zapomniał. Myliłam się. Kocha mnie, tylko czy ja mogę powiedzieć to samo? Znów te wątpliwości... Znów niepewność, czy ja kiedykolwiek będę pewna swoich uczuć? Jestem z Axl'em, kocham go, jesteśmy szczęśliwi, a mimo to słowa Duff'a nie były mi obojętne. Nie oszukujmy się ja też coś do niego czuję. Tylko co?
Nagle do sali wszedł Axl, a z nim Julie.
-Emily w końcu się obudziłaś!- podbiegła do mnie przyjaciółka. Axl stwierdził, że nie będzie nam przeszkadzać i poszedł zapalić.
Gadałyśmy sobie z Julie o wszystkim, o jej wrażeniach o Los Angeles itd.
-Wiesz, to ja cię znalazłam wtedy. Tęskniłam za tobą i postanowiłam cię odwiedzić Niestety zastałam cię w nie najlepszym stanie. Wiesz już co się stało?- spytała.
-Tak, Michael mi powiedział. Nie widziałaś go może? Wyszedł tak nagle?- spytałam.
-Nie - odpowiedziała. Do sali wszedł Axl.
-Julie, mogłabyś nas zostawić samych?- zwróciłam do przyjaciółki.
-Tak jasne- odpowiedziała i wyszła.
-Kochanie , tak bardzo za tobą tęskniłem. Bałem się o ciebie.- powiedział Axl.- Uświadomiłem sobie jak wiele dla mnie znaczysz. Chcę z tobą spędzić resztę życia- nie za wcześnie na takie wyznania.- Myślę że powinniśmy się pobrać.
Co?! Zamurowało mnie. Pobrać się ?! Znam go dopiero 2 miesiące! To wszystko robi się zbyt poważne, a ja nie jestem gotowa na małżeństwo z Axl'em! Co potem? Zamieszkamy sobie razem w wielkim białym domu z gromadką dzieci? Jakoś nie wyobrażam sobie Axl'a w roli ojca i męża. Owszem kocham go, ale jeszcze za wcześnie na takie decyzje. Po tym co wyznał mi Duff to już sama nie wiem co czuję. Nie chcę zranić żadnego z nich. Co powinnam zrobić? Mama na pewno by wiedziała...
-Axl... To chyba jeszcze nie pora na takie decyzje. Tez cię kocham ,ale nie jestem jeszcze gotowa na małżeństwo.- powiedziałam.
Zobaczyłam w oczach chłopaka wielki smutek. Tego się obawiałam, zraniłam go.
-Czyli mnie nie kochasz...- powiedział.
-To nie tak. Kocham cię, ale nie powinniśmy teraz podejmować takich decyzji.
-Wiem, że to trudne. No dobrze... Przepraszam, nie będę naciskał, obiecuję. Przecież wiem , że mnie kochasz. Mamy jeszcze czas.- uśmiechnął się blado i mocno mnie przytulił.
Czułam, że jest mu smutno. Ale co ja mogłam zrobić? Powiedzieć: "Dobra pobierzmy się choćby zaraz" wiedząc że oboje na tym ucierpimy. Może i jestem bezduszna, bo wiem, że mu zależy, a ja nie jestem pewna czy to z nim chce spędzić resztę życia. Może i gram jego uczuciami, ale czy ja kiedykolwiek mu coś obiecywałam? nigdy nie powiedziałam, że jest tym jedynym. Nie mogę mu obiecać, że będziemy razem na zawszę. To było by kłamstwo, bo przecież nie wiem co przyniosą kolejne dni.
Twgl to do tego rozdziało zainspirowały mnie dwie piosenki Skid Row - "Quicksand Jesus" i "In a darkned room" co prawda maja nie wiele wspólnego z tematem, ale jakoś tak słuchając ich napisałam rozdział:)
Duff
Dni mijały, a Emily była w śpiączce. Okazało się, że przed podcięciem żył, James dotkliwie ją pobił oraz podał jej jakieś świństwo. Przychodziłem do niej codziennie, Axl też. On na prawdę ją kocha. Może powinienem się z tym pogodzić... Może to jemu Emil jest przeznaczona? Nie mówiłem Axl'owi o moich uczuciach do Em i raczej nie zamierzam mu o nich mówić. Każdy dzień jest dla mnie cierpieniem. Gdy patrzę na śpiącą Emily i siedzącego przy niej Axl'a, czuję że moje serce pęka. Czy miłość musi być taka trudna?
Siedząc tak w tym szpitalu wspominam sobie moje życie w Seattle.
Była już 23, siedziałem na łóżku z gitarą w rękach i sobie brzdąkałem. Odkąd moje rodzeństwo się wyprowadziło, mieszkam sam z rodzicami. Jednak oni dziś pojechali do mojej siostry, zostaną u niej na 2 dni, więc zostałem sam w domu. Cisza, spokój, było idealnie... Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. "Kogo tu niesie po nocy"- pomyślałem .
Zszedłem na dół, aby otworzyć drzwi. Nacisnąłem klamkę i zobaczyłem Emily. Po jej policzkach spływały łzy. Stało się coś złego... Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie.
-Co się stało?- spytałem jednak nie uzyskałem odpowiedzi. Dziewczyna weszła głośno szlochając.
Usiedliśmy na kanapie w salonie. Dałem jej jakieś krople na uspokojenie. Siedziałem w ciszy i patrzyłem się na nią. Ona siedziała ze spuszczoną głową, nadal płakał, nerwowo ugniatała w dłoniach brzeg swojej bluzki. Po chwili odezwała się.
-Moja mama...-powiedziała to tak cicho, że ledwo ją słyszałem. Jej mama była wspaniałą kobietą, zawsze miła, uśmiechnięta. Wszyscy ją lubili. Dwa lata temu zachorowała na raka. Rozpoczęła leczenie. Wszystko szło pomyślnie, zaczęło jej się polepszać. Niestety jakieś pół roku temu zaczęła słabnąć, od tamtej pory było już co raz gorzej. Tydzień temu jej się polepszyło i wróciła do domu, ale najwidoczniej znów coś się wydarzyło.
-Bo... Ona... Jej już nie ma . Rozumiesz? Ona zmarła! Zostawiła mnie tu samą... -powiedziała Emily po czym wybuchła płaczem. Ja zamarłem. Nie wiedziałem co powinienem zrobić. Postanowiłem , że lepiej będzie jeśli nic nie powiem. Po prostu przysunąłem się do Emily i mocno ją przytuliłem. Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie dobre 5 minut.
-Tak mi przykro.- odezwałem się w końcu. - Nie powiem ci .że cię rozumiem, że wiem jak to jest, bo bym skłamał. Nigdy nic takiego nie przeżyłem, więc nie wiem jak to boli. Chcę jednak, abyś wiedziała, że możesz na mnie zawsze liczyć. A twoja mama nie zostawiła cie tu samej, zobacz masz tate, Julie... i mnie. Tak na prawdę twoja mama nigdy cie nie zostawiła. Ona nadal jest z tobą i zawsze będzie nad tobą czuwać. W życiu wiele rzeczy się dzieje, a my nie rozumiemy dlaczego. Po prostu tak musi być. Musimy się z tym pogodzić. Emily, a twój tata wie, że tu jesteś? Nie będzie się martwił?
-Tak, powiedziałam mu że idę do ciebie. On wie że nic mi tu nie grozi, jest o mnie spokojny. Michael dziękuję ci...- powiedziała i lekko musnęła ustami mój policzek. - Musiałam tu przyjść. Nawet nie wiem dlaczego.
Jeszcze chwilę tak siedzieliśmy, potem Emily zasnęła, a ja przeniosłem ją do mojego łóżka. Niech śpi spokojnie.
Dobrze pamiętam ten dzień. Najtragiczniejszy w życiu Emily. Od tamtego dnia miałem nadzieję , że ona coś do mnie czuje, w końcu przyszła do mnie, a nie np. do Julie. Z przemyśleń wyrwał mnie czyjś cichy głos.
-Michael? Gdzie ja jestem?- spytała cichutko Emily. Obudziła się ! Szybko nacisnąłem guzik wzywający lekarza.
- Jesteś w szpitalu. Już jest wszystko dobrze. Jestem przy tobie.- odpowiedziałem. Do sali wszedł lekarz.
-No widzę, że w końcu obudziła się nasza śpiąca królewna. Jak się pani czuje? - spytał z uśmiechem.
-Jestem trochę obolała, ale ogólnie to nie jest źle. Czy długo tak spałam? Dlaczego tu jestem, co mi sie stało?- odpowiedziała Emily. Widać było, że jest zdziwiona całą tą sytuacją.
-Spała pani pięć dni, a dlaczego? Myslę, że lepiej będzie jeśli pan Duff o tym pani powie- odpowiedział lekarz i wyszedł.
-Duff?- Emily nie kryła zdziwienia.
-No tak, bo teraz tak do mnie mówią. Gram w zespole z Axl'em.-odpowiedziałem. Dziewczyna byłą jeszcze bardziej zdziwiona. Opowiedziałem jej czemu trafiła do szpitala. Była przerażona tym co się wydarzyło. Dobrze, że nic nie pamiętała.
-A gdzie jest Axl?-zapytała. To pytanie mnie zasmuciło. Przypomniało mi o tym, że to przecież dziewczyna Axl'a. W jej sercu nie ma miejsca dla mnie. Ona go kocha... Wciąż nie potrafiłem się z tym pogodzić.
- Niedługo powinien tu być. Poszedł do domu trochę się przespać.- odpowiedziałem smutno.- Emily, ja chyba muszę ci o czymś powiedzieć. - w końcu zebrałem się na odwagę- Ja już nie mogę tego dłużej ukrywać. Wiem, że teraz masz Axl'a, ale chyba najwyższy czas żebyś się o tym dowiedziała. Nie bój się to nic strasznego. Ja tylko... Kocham cię. Kocham cię od dnia w którym cię poznałem. Nie ma dnia żebym o tobie nie myślał. Nie, nie mów nic... Przepraszam... Zniknę, tak. Po prostu zniknę. Nie chce zepsuć tego co łączy ciebie z Axl'em- wstałem i wyszedłem.
Nie dałem jej nawet dojść do głosu. Zrozumiałem, że będzie lepiej jak zejdę z drogi Axl'owi. Skoro ona jest z nim szczęśliwa, to powinienem się cieszyć, że ona nie cierpi. Po moim policzku spłynęła łza. To było dla mnie trudne wyznanie, ale musiała się w końcu dowiedzieć. Szedłem samotnie ulicami Los Angeles. Nie miałem ochoty już na nic. Poszedłem prosto do mojego mieszkania. Muszę to wszystko sobie poukładać.
Emily
To co powiedział Michael, a raczej Duff, bardzo mnie zdziwiło. Byłam w totalnym szoku. Zdawałam sobie sprawę, że on coś do mnie czuje, ale nie spodziewałam się, że on mnie kocha. Myślałam że to zwykłe szczeniackie zauroczenie, że jak wyjechał to o mnie zapomniał. Myliłam się. Kocha mnie, tylko czy ja mogę powiedzieć to samo? Znów te wątpliwości... Znów niepewność, czy ja kiedykolwiek będę pewna swoich uczuć? Jestem z Axl'em, kocham go, jesteśmy szczęśliwi, a mimo to słowa Duff'a nie były mi obojętne. Nie oszukujmy się ja też coś do niego czuję. Tylko co?
Nagle do sali wszedł Axl, a z nim Julie.
-Emily w końcu się obudziłaś!- podbiegła do mnie przyjaciółka. Axl stwierdził, że nie będzie nam przeszkadzać i poszedł zapalić.
Gadałyśmy sobie z Julie o wszystkim, o jej wrażeniach o Los Angeles itd.
-Wiesz, to ja cię znalazłam wtedy. Tęskniłam za tobą i postanowiłam cię odwiedzić Niestety zastałam cię w nie najlepszym stanie. Wiesz już co się stało?- spytała.
-Tak, Michael mi powiedział. Nie widziałaś go może? Wyszedł tak nagle?- spytałam.
-Nie - odpowiedziała. Do sali wszedł Axl.
-Julie, mogłabyś nas zostawić samych?- zwróciłam do przyjaciółki.
-Tak jasne- odpowiedziała i wyszła.
-Kochanie , tak bardzo za tobą tęskniłem. Bałem się o ciebie.- powiedział Axl.- Uświadomiłem sobie jak wiele dla mnie znaczysz. Chcę z tobą spędzić resztę życia- nie za wcześnie na takie wyznania.- Myślę że powinniśmy się pobrać.
Co?! Zamurowało mnie. Pobrać się ?! Znam go dopiero 2 miesiące! To wszystko robi się zbyt poważne, a ja nie jestem gotowa na małżeństwo z Axl'em! Co potem? Zamieszkamy sobie razem w wielkim białym domu z gromadką dzieci? Jakoś nie wyobrażam sobie Axl'a w roli ojca i męża. Owszem kocham go, ale jeszcze za wcześnie na takie decyzje. Po tym co wyznał mi Duff to już sama nie wiem co czuję. Nie chcę zranić żadnego z nich. Co powinnam zrobić? Mama na pewno by wiedziała...
-Axl... To chyba jeszcze nie pora na takie decyzje. Tez cię kocham ,ale nie jestem jeszcze gotowa na małżeństwo.- powiedziałam.
Zobaczyłam w oczach chłopaka wielki smutek. Tego się obawiałam, zraniłam go.
-Czyli mnie nie kochasz...- powiedział.
-To nie tak. Kocham cię, ale nie powinniśmy teraz podejmować takich decyzji.
-Wiem, że to trudne. No dobrze... Przepraszam, nie będę naciskał, obiecuję. Przecież wiem , że mnie kochasz. Mamy jeszcze czas.- uśmiechnął się blado i mocno mnie przytulił.
Czułam, że jest mu smutno. Ale co ja mogłam zrobić? Powiedzieć: "Dobra pobierzmy się choćby zaraz" wiedząc że oboje na tym ucierpimy. Może i jestem bezduszna, bo wiem, że mu zależy, a ja nie jestem pewna czy to z nim chce spędzić resztę życia. Może i gram jego uczuciami, ale czy ja kiedykolwiek mu coś obiecywałam? nigdy nie powiedziałam, że jest tym jedynym. Nie mogę mu obiecać, że będziemy razem na zawszę. To było by kłamstwo, bo przecież nie wiem co przyniosą kolejne dni.
sobota, 24 listopada 2012
Rozdział 4 cz.2
Ten rozdział też krótki, ale za to emocjonujący. Miłego czytania. /Alex
Emily
Wracaliśmy z kina. Axl musiał iść prosto do klubu w którym jego zespół miał dziś koncert, chciałam iść z nim, jednak on powiedział, że woli bym poznała zespół w nieco lepszych okolicznościach. "Będą pijani" powiedział. Zgodziłam się. Axl ruszył do Whiskey a Go Go, a ja do domu. Ściemniło się. Przez całą droge miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie, ale bałam się odwrócić.Weszłam na klatkę i poczułam uderzenie w głowę. Potem straciłam przytomność.
Przebudziłam się w jakimś ciemnym pokoju. Usłyszałam kroki, ktoś otworzył drzwi i wszedł do pokoju, zapalił światło.
-Mówiłem, że się z tobą policzę.- powiedział znajomy mi głos. Tak, to był James.
-Gdzie ja jestem? - spytałam przerażona.
-U siebie w sypialni nie poznajesz ? - odpowiedział.
Podszedł do mnie, w ręce miał nóż. O kurwa, co on chce zrobić ?! Usiadł na brzegu łóżka. Złapał mnie za rękę i przyciągnął ją do siebie. Próbowałam mu się wyrwać, ale był zbyt silny. Przyłożył nóż do mojego nadgarstka. Poczułam ból, więcej nie pamiętam...
Julie
Emily długo się nie odzywała. Bałam się o nią i bardzo tęskniłam. Postanowiłam, że zrobię jej niespodziankę i ją odwiedzę. Jej adres dał mi pan Downstorn. Ciekawe czy się ucieszy na mój widok? Może znalazła Michaela...
Stałam właśnie przed drzwiami jej mieszkania, zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał. Nacisnęłam klamkę, drzwi były otwarte, po cichu weszłam do mieszkania. Zajrzałam do sypialni, to co tam zobaczyłam bardzo mnie przeraziło. Na łóżku leżała Emily, wokół niej było pełno krwi. Na podłodze leżał jakiś facet, kołoniego leżał pistolet i nóż, cały zakrwawiony. Chłopak najwidoczniej postrzelił się w głowę. Wyglądali na martwych.
Złapałam za telefon i zadzwoniłam po karetkę. Zaraz potem potem zadzwoniłam do Michaela miałam jego numer od jego mamy.
-Halo?- usłyszałam zaspany głos. No tak była 4 nad ranem.
-T-tu Julie Swissy... Stało się... Stało się coś okropnego... J-jestem u-u Emily i ona... O-ona chyba nie żyje...- wydukałam z trudem przez łzy.
-Co?! Już do ciebie jadę tylko podaj mi adres.
Podałam mu adres, był 10 minut później. Zaraz po nim przyjechała karetka , gdy zabrali Julie , my z Michael'em pobiegliśmy do samochodu. Ruszyliśmy do szpitala. Całą drogę płakałam, Michael także wyglądał na zrozpaczonego. Był strasznie blady. Starał się skoncentrować na drodze, ja jednak widziałam, że jest bliski płaczu. Czyli nadal coś do niej czuł...
Dojechaliśmy pod szpital, wysiedliśmy z samochodu i wbiegliśmy do budynku.
-Gdzie jest Emily Downstorn?! Przed chwilą została tu przywieziona. - spytał Michael drżącym głosem.
-Jest na sali operacyjnej. Jednak pan James Sullivan nie przeżyl. O wypadku została zawiadomiona policja. Wygląda na to że pan Sullivan podciął żyły pannie Downstorn, a następnie popełnił samobójstwo. Wiem, że policja nic tu nie poradzi, ale jeśli sprawa trafi do sądu to może panna Downstorn dostanie odszkodowanie. Tymczasem proszę cierpliwie czekać.- poinformowała nas pielęgniarka.
Bałam się o Emily... Chciałam do niej przyjechać być z nią. Zawsze byłyśmy jak siostry. Teraz ona walczy o życie, a ja nie mogę nic zrobić... Mam nadzieję że wszystko się uda, że uratują ją... Moja mała Emily nie może umrzeć...
Duff
Gdyby nie Julie, jej już by tu nie było... Może to dzięki niej Emily przeżyła... Kim jest,, a raczej był ten cały James?! Zabiłbym skurwysyna, na szczęście sam mnie wyręczył. Nagle do szpitala wparował Axl. Zaraz, zaraz Axl, co on tu robi?! Czyżby któryś z chłopaków znów przedawkował. Rudy podszedł do pielęgniarki i spytał.
-Gdzie jest Emily Downstorn?- Kurwa on ją zna! Tylko skąd?! Ja już nic nie rozumiem... Czy, czy to jest ta JEGO Emily o której myśli bez przerwy od dwóch miesięcy?!
-Właśnie jest operowana- odparła pielgniarka. Rudy wyglądał na zdruzgotanego .
-Duff!! Co ty tu robisz? - Axl w końcu mnie zauważył.
-Jaki Duff?- spytała cicho Julie.
-Jak widać to samo co ty. Czekam, aż skończą operować Emily.- powiedziałem Axl'owi- No, teraz mówią do mnie Duff- zwróciłem się do Julie.
-Skąd znasz moją dziewczynę? - no to mnie zamurowało. Emily to dziewczyna Axl'a! Ta Emily którą kocham całym sercem. Tak teraz już jestem pewien, że ją kocham i to bardzo.
-Ja... Znamy się z liceum ze Seattle. Jesteśmy przyjaciółmi. -rzuciłem chłodno.
Byłem totalnie zrozpaczony. On jest z MOJĄ Emily. Nie mogłem się z tym pogodzić. Potem czekaliśmy w ciszy. Nagle przyszedł do nas lekarz.
- Skończyliśmy operację. Panna Emily jest w bardzo ciężkim stanie. Straciła bardzo dużo krwi, ledwo ją uratowaliśmy. Niestety nie mogą się państwo z nią zobaczyć. Proszę albo tu zostać i czekać, albo przyjść jutro rano. Jak wolicie. Najbliższa doba będzie decydująca... Ona może tego nie przeżyć.
Jasne, że będę czekał. Boję się, że ją stracę. Nigdy nie była moja teraz jest z Axl'em. Ja zrobię wszystko, żeby to zmienić. Pokaże jej jaki jestem kochany. Będzie wolała mnie. Teraz mogę tylko czekać, aż jej się polepszy.
Emily
Wracaliśmy z kina. Axl musiał iść prosto do klubu w którym jego zespół miał dziś koncert, chciałam iść z nim, jednak on powiedział, że woli bym poznała zespół w nieco lepszych okolicznościach. "Będą pijani" powiedział. Zgodziłam się. Axl ruszył do Whiskey a Go Go, a ja do domu. Ściemniło się. Przez całą droge miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie, ale bałam się odwrócić.Weszłam na klatkę i poczułam uderzenie w głowę. Potem straciłam przytomność.
Przebudziłam się w jakimś ciemnym pokoju. Usłyszałam kroki, ktoś otworzył drzwi i wszedł do pokoju, zapalił światło.
-Mówiłem, że się z tobą policzę.- powiedział znajomy mi głos. Tak, to był James.
-Gdzie ja jestem? - spytałam przerażona.
-U siebie w sypialni nie poznajesz ? - odpowiedział.
Podszedł do mnie, w ręce miał nóż. O kurwa, co on chce zrobić ?! Usiadł na brzegu łóżka. Złapał mnie za rękę i przyciągnął ją do siebie. Próbowałam mu się wyrwać, ale był zbyt silny. Przyłożył nóż do mojego nadgarstka. Poczułam ból, więcej nie pamiętam...
Julie
Emily długo się nie odzywała. Bałam się o nią i bardzo tęskniłam. Postanowiłam, że zrobię jej niespodziankę i ją odwiedzę. Jej adres dał mi pan Downstorn. Ciekawe czy się ucieszy na mój widok? Może znalazła Michaela...
Stałam właśnie przed drzwiami jej mieszkania, zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał. Nacisnęłam klamkę, drzwi były otwarte, po cichu weszłam do mieszkania. Zajrzałam do sypialni, to co tam zobaczyłam bardzo mnie przeraziło. Na łóżku leżała Emily, wokół niej było pełno krwi. Na podłodze leżał jakiś facet, kołoniego leżał pistolet i nóż, cały zakrwawiony. Chłopak najwidoczniej postrzelił się w głowę. Wyglądali na martwych.
Złapałam za telefon i zadzwoniłam po karetkę. Zaraz potem potem zadzwoniłam do Michaela miałam jego numer od jego mamy.
-Halo?- usłyszałam zaspany głos. No tak była 4 nad ranem.
-T-tu Julie Swissy... Stało się... Stało się coś okropnego... J-jestem u-u Emily i ona... O-ona chyba nie żyje...- wydukałam z trudem przez łzy.
-Co?! Już do ciebie jadę tylko podaj mi adres.
Podałam mu adres, był 10 minut później. Zaraz po nim przyjechała karetka , gdy zabrali Julie , my z Michael'em pobiegliśmy do samochodu. Ruszyliśmy do szpitala. Całą drogę płakałam, Michael także wyglądał na zrozpaczonego. Był strasznie blady. Starał się skoncentrować na drodze, ja jednak widziałam, że jest bliski płaczu. Czyli nadal coś do niej czuł...
Dojechaliśmy pod szpital, wysiedliśmy z samochodu i wbiegliśmy do budynku.
-Gdzie jest Emily Downstorn?! Przed chwilą została tu przywieziona. - spytał Michael drżącym głosem.
-Jest na sali operacyjnej. Jednak pan James Sullivan nie przeżyl. O wypadku została zawiadomiona policja. Wygląda na to że pan Sullivan podciął żyły pannie Downstorn, a następnie popełnił samobójstwo. Wiem, że policja nic tu nie poradzi, ale jeśli sprawa trafi do sądu to może panna Downstorn dostanie odszkodowanie. Tymczasem proszę cierpliwie czekać.- poinformowała nas pielęgniarka.
Bałam się o Emily... Chciałam do niej przyjechać być z nią. Zawsze byłyśmy jak siostry. Teraz ona walczy o życie, a ja nie mogę nic zrobić... Mam nadzieję że wszystko się uda, że uratują ją... Moja mała Emily nie może umrzeć...
Duff
Gdyby nie Julie, jej już by tu nie było... Może to dzięki niej Emily przeżyła... Kim jest,, a raczej był ten cały James?! Zabiłbym skurwysyna, na szczęście sam mnie wyręczył. Nagle do szpitala wparował Axl. Zaraz, zaraz Axl, co on tu robi?! Czyżby któryś z chłopaków znów przedawkował. Rudy podszedł do pielęgniarki i spytał.
-Gdzie jest Emily Downstorn?- Kurwa on ją zna! Tylko skąd?! Ja już nic nie rozumiem... Czy, czy to jest ta JEGO Emily o której myśli bez przerwy od dwóch miesięcy?!
-Właśnie jest operowana- odparła pielgniarka. Rudy wyglądał na zdruzgotanego .
-Duff!! Co ty tu robisz? - Axl w końcu mnie zauważył.
-Jaki Duff?- spytała cicho Julie.
-Jak widać to samo co ty. Czekam, aż skończą operować Emily.- powiedziałem Axl'owi- No, teraz mówią do mnie Duff- zwróciłem się do Julie.
-Skąd znasz moją dziewczynę? - no to mnie zamurowało. Emily to dziewczyna Axl'a! Ta Emily którą kocham całym sercem. Tak teraz już jestem pewien, że ją kocham i to bardzo.
-Ja... Znamy się z liceum ze Seattle. Jesteśmy przyjaciółmi. -rzuciłem chłodno.
Byłem totalnie zrozpaczony. On jest z MOJĄ Emily. Nie mogłem się z tym pogodzić. Potem czekaliśmy w ciszy. Nagle przyszedł do nas lekarz.
- Skończyliśmy operację. Panna Emily jest w bardzo ciężkim stanie. Straciła bardzo dużo krwi, ledwo ją uratowaliśmy. Niestety nie mogą się państwo z nią zobaczyć. Proszę albo tu zostać i czekać, albo przyjść jutro rano. Jak wolicie. Najbliższa doba będzie decydująca... Ona może tego nie przeżyć.
Jasne, że będę czekał. Boję się, że ją stracę. Nigdy nie była moja teraz jest z Axl'em. Ja zrobię wszystko, żeby to zmienić. Pokaże jej jaki jestem kochany. Będzie wolała mnie. Teraz mogę tylko czekać, aż jej się polepszy.
Rozdział 4 cz. 1
Łapcie rozdział
czwarty, a tak właściwie jego pierwszą część ! Dziękuję za wszystkie wejścia i
komentarze! Wiem, że ten rozdział jest krótki, ale jeszcze dziś postaram się dodać jego drugą część.
Rozdział ten dedykuję
mojej przyjaciółce Kamili, która już się chyba nie mogła go doczekać. Chciałaś
to teraz czytaj! I napisz mi czy się podobał.
Wy też piszcie czy
wam się podobał! Miłego czytania. /Alex
Izzy
Axl ostatnio bardzo się zmienił, ciągle jest taki nieobecny.
Jest strasznie drażliwy, wkurza się o byle co. Chyba chodzi o tą Emily o której
opowiadał, są już ze sobą 2 miesiące, a on nadal nam jej nie przedstawił. Nie
zaprosił jej nawet na żaden z naszych koncertów. Praktycznie nie ma go w domu,
w sumie to nie wiem czy to miejsce w którym mieszkamy wszyscy oprócz Duff’a
można nazwać domem. Wszędzie walają się brudne naczynia, ubrania, resztki jedzenia
i inne śmieci. Cały czas spędza u tej Emily, przychodzi tu rzadko i to głównie
na próby. Widać, że to coś poważnego. Gdy próbowałem z nim pogadać to
odpowiadał mi tylko że i tak nie zrozumiem. No i miał racje. Ja nigdy nie byłem
tak naprawdę zakochany. Nie zależało mi
na tym żeby mieć dziewczynę tylko ,żeby się z nią przespać, a potem niech
znika. Jestem młody, muszę się wyszaleć, a nie bawić się w rodzinę. Miłość… Nie
dziękuje to nie dla mnie.
Duff też chodzi jak struty. Pije coraz więcej. Jakiś czas
temu spotkał koleżanke ze Seattle w której był (najwidoczniej wciąż jest)
zakochany, wtedy chodził czysty i trzeźwy. Wziął od niej namiary, jednak ona
się wyprowadziła z hotelu w którym mieszkała i urywał się z nią kontakt. Jak
zniknęła zaczął ostro imprezować. McKagan nie może tego przeboleć. Kolejny
zakochany… tyle że nieszczęśliwie. No i na co ta cała miłość? Żeby
cierpieć?! Po co ludzie się wiążą, potem
biorą ślub, żyją razem… Przecież to wszystko to tylko jeden wielki cyrk. Nic
nie trwa wiecznie, miłość też nie. Ja nie chciałbym oglądać tej samej kobiety
przez resztę życia… To nudne i męczące. Dobrze, że ja się nie zakochałem…
Duff
Pojawiła się w moim życiu znowu, ale tak szybko zniknęła…
Chyba nie powinienem się łudzić, już nigdy z nią nie będę. Nie ma szans. Nawet
nie wiem gdzie ona teraz jest, co robi. Tym bardziej nie wiem czy ona w ogóle
coś do mnie kiedykolwiek czuła. To wszystko jest bez sensu. Czemu nie mogę tak
po prostu o niej zapomnieć, jakby nigdy jej nie było?! Przecież nic nas nie łączyło.
Nigdy nie powiedziała, ze coś dla niej znaczę. Nigdy, nie obiecywała mi
niczego… Nigdy… Po co jest miłość, jeśli przynosi mi tylko cierpienie? Teraz
tylko alkohol przynosi mi ukojenie… Czuję, że niszczę samego siebie, ale nic
nie mogę na to poradzić. Jestem skończonym idiotą. Jest tyle lasek które dały
by wszystko, żeby być ze mną, ale nie ja chce tylko jej… Moja Emily, mój ideał.
A Axl mnie tylko wkurwia. Jest zakochany i ta dziewczyna też go kocha. Czemu on
może być szczęśliwy, a ja nie? Nie rozumiem. Świat jest niesprawiedliwy. Dobra
koniec tego myślenia. Czas się napić.
Axl
Przez ostatnie dwa miesiące wiele się wydarzyło. Praktycznie
mieszkam u Em. Jesteśmy ze sobą już tak na poważnie. Na początku czułem, że dla
niej to tylko przelotna znajomość, ale to się zmieniło. Teraz jestem pewien, że
ona mnie kocha. Każda chwila z nią spędzona, każdy jej uśmiech, to rzeczy dla
których, aż chce się żyć. Kocham ją! Mógłbym zrobić dla niej wszystko. Miłość
to coś wspaniałego, żyje się po to żeby kochać. Gdy rano budzę się przy niej
myślę „Axl , ale ty masz szczęście”. Ciekawe jak to będzie za rok, za dwa. Mam
nadzieję, że wciąż będziemy się kochać. Płomień naszej miłości nigdy nie może
zgasnąć. Nie pozwolę na to. Będę robił wszystko żeby była ze mną szczęśliwa.
Nadal nie zapoznałem ją z chłopakami, ale boję się, że oni wszystko zepsują…
-Axl, kotku nad czym tak rozmyślasz?- powiedziała Emily
siadając mi na kolanach i mocno mnie przytulając.
-O tobie, o nas… Kocham cię wiesz? Tak bardzo, bardzo mocno.
Jesteś dla mnie wszystkim.- odpowiedziałem. Zobaczyłem jak się uśmiecha. Kocham
ten jej uśmiech.
-Wiem, skarbie, wiem- powiedziała. Po czym obdarzyła mnie
pocałunkiem. – Może poszlibyśmy dzisiaj do kina co? Tak dawno nigdzie nie
byliśmy…- powiedziała gdy skończyła mnie całować. Zrobiła bardzo smutną minę.
No i jak ja mogłem się nie zgodzić?
-Jasne, ale teraz pozwól mi wstać. Pójdę zapalić. –
powiedziałem po czym wstałem z krzesła i wyszedłem na klatkę. Emily nie
pozwalała palić w mieszkaniu, a mi i tak skończyły się fajki więc poszedłem do
sklepu.
Emily
Najpierw myślałam, że z tego nie będzie. Nie wiązałam z nim
swojej przyszłości. Teraz jest inaczej, chyba go kocham. No właśnie, chyba…
Chciałbym choć raz w życiu być pewna swoich uczuć. O Michaelu już w ogóle nie
myślę, chciałabym się z nim spotkać, ale nawet nie wiem jak by to miało
wyglądać. Nie gadaliśmy już rok, oprócz rozmowy w parku, ja się zmieniłam, on też
się z pewnością zmienił. Teraz moim całym światem jest Axl. To jego kocham, to
z nim chcę być. Michael i to co nas łączyło, jeśli w ogóle nas coś łączyło, to
już przeszłość.
Axl wrócił, cicho otworzył drzwi. Podszedł do mnie i pocałował
mnie.
-To co idziemy do tego kina?- spytał się i szeroko uśmiechnął.
-Tak, tylko daj mi chwilkę muszę się ubrać. – wstałam i
poszłam do łazienki. Po 15 minutach byłam gotowa.
Wyszliśmy z domu. Dzień był piękny. Słońce świeciło, niebo
było błękitne, ani jednej chmurki. Axl obejmował mnie swoim ramieniem.
Doszliśmy do kina, wybraliśmy film. Horror, nie lubię jakiś łzawych komedyjek
romantycznych. Film był dość straszny, jednak ja czułam, że nic mi nie grozi w
końcu miałam przy sobie Axl’a. Widziałam jak jakieś dziewczyny patrzyły na nas
z zazdrością. Zespół Axl’a robi się coraz bardziej sławny, aż mi głupio bo nie znam
nawet jego nazwy. Nigdy nie pytam się Axl’a o jego prace czy też kolegów z
zespołu. Nie lubię wyciągać z niego informacji, wiem , że jakby chciał to by
sam mi o wszystkim opowiedział. On też nie pyta mnie o szczegóły związane z
moją pracą. Ok, pyta się jak było w pracy i to tyle. O Wielu sytuacjach nie wie. Na przykład o tym co stało się
ostatnio.
Dziś to Amy otwierała
sklep i pozwoliła mi przyjść do pracy na 12. Właśnie weszłam do sklepu i
usłyszałam, że na zapleczu ma miejsce jakaś awantura. James, to była moja
pierwsza myśl.
- Myślisz, że tak po
prostu się ze mną rozstaniesz?! Że znikniesz? O nie! Grubo się mylisz! Masz być
zemną aż do końca swego marnego życia, którego, jak dalej będziesz niegrzeczna,
nie pozostało ci wiele! Tak, tak. Dobrze słyszysz, zabiję cię! Rozumiesz to?! Jeśli
do mnie nie wrócisz to cię zabiję!- wykrzykiwał James. Amy tylko płakała. Tego już
było za wiele. Może ona się go boi, ale ja nie. Szybko weszłam na zaplecze.
-Idź stąd! No już
wypad, bo wezwę policję! Co teraz już nie jesteś taki odważny co? No idź już,
bo ja nie żartuję z tą policją.- facet zaczął się wycofywać. Spojrzał na mnie
groźnie i rzucił:
-Ty też ze mną
zadzierasz?! To w takim razie z tobą też się policzę suko!!! I nie strasz mnie
glinami!- wyszedł ze sklepu głośno trzaskając drzwiami. Amy natychmiast do mnie
podbiegła, przytuliła mnie mocno i szepnęła cicho.
-Dziękuję ci bardzo.
-Nie ma za co. On nie
może cię tak traktować, powinnaś zawiadomić policję. Musisz się od niego
uwolnić to robi się niebezpieczne.- powiedziałam, gładząc ją po włosach.
-Ja się go boje… Teraz
jeszcze bardziej… Bo on, on mnie zgwałcił… - otworzyłam buzię ze zdumienia. Od
razu powinna iść z tym na policję. Wiem, że to ciężko powiedzieć o tym obcym,
ale tak trzeba.- I … Jestem w ciąży… Boję się, że jak on się o tym dowie to
zrobi mi coś i mojemu, naszemu, dziecku. Wiem, że to jego dziecko, ale i tak je
kocham. Zamierzam je wychować. Tylko jak ja sobie dam radę. Jak pójdę na
policję to on na pewno się dowie o mojej ciąży. Będzie kazał mi je usunąć. On
nigdy nie chciał mieć dzieci.
- O siebie i dziecko
się nie martw . Ja i Axl wam pomożemy. Możesz na nas liczyć . Pójdę z tobą na
komisariat. Pomogę ci. –powiedziałam. Amy będzie miała dziecko… Współczuje jej,
dziecko tyrana…
Tamtego dnia zamknęłyśmy sklep o 12.30 i poszłyśmy na
komisariat. Amy złożyła zeznania. Dwa dni później zatrzymali Jamesa, potem nie
wiem co się z nim działo. Mam nadzieję, że ani ja ani Amy już go nigdy nie
spotkamy.
czwartek, 22 listopada 2012
Rozdział 3
No w końcu miałam czas żeby przepisać rozdział i tu wstawić. Wczoraj na koncercie było bardzo fajnie jednak ludzie byli tacy jacyś sztywni. Chyba tylko ja z moimi koleżankami klaskałyśmy i śpiewałyśmy. No wiem, że to był koncert w kinie, ale podobno na Nirvanie ludzie teńczyli pogo, a wczoraj wszyscy grzecznie siedzieli. Nawet się nie ruszali po prostu siedzieli i patrzyli... I tak było fajnie. Dobra nie przedłużając. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Proszę, żebyście napisali swoją opinię o tym rozdziale w komentarzach. Miłego czytania. /Alex
Emily
Wstałam wcześnie
rano, aby przygotować się do pracy. Dziś mój wielki dzień, jestem taka
podekscytowana, mam nadzieję że nie zwale czegoś pierwszego dnia. Czym ja się
martwię przecież i tak przez cały dzień będzie towarzyszyć mi Amy. Swoją drogą wygląda na bardzo miłą, fajnie by
było się z nią zaprzyjaźnić. Zaproszę ją dziś na drinka.
Ubrałam się i
starannie umalowałam, po czym przejrzałam się w lustrze.
-No wyglądasz całkiem przyzwoicie panno Downstorn.-
powiedziałam do siebie.
Miałam na sobie
ciemne shorty, biały top i jeansową koszulę. Na nogi włożyłam czarne trampki.
Na nadgarstek założyłam dużo bransoletek. Włosy związałam w koka i zawiązałam
na głowie czerwoną bandankę. Podkreśliłam policzki różem, usta pomalowałam krwisto
czerwoną szminką, a na powiekach wykonałam starannie kreski. Efekt moim zdaniem
był bardzo dobry. Zadowolona z siebie
wyszłam z pokoju i udałam się śniadanie. Gdy zjadłam była 9 więc miałam jeszcze
sporo czasu. Niedaleko hotelu znajduje mały park, postanowiłam wybrać się tam
na spacer. Wyszłam przed hotel i ruszyłam do parku. Dzień był słoneczny, było
bardzo ciepło, ale wiał lekki wietrzyk, który sprawiała, że nie był to
uciążliwy upał. Wszystko na ulicy było takie kolorowe, takie pełne życia. Tu podobało mi się jeszcze bardziej niż w
Seattle. Gdyby tylko była tu ze mną Julie i tata… Tak bardzo ich kocham,
chciałabym mieć ich przy sobie. Doszłam do parku. Usiadłam sobie na ławce i
patrzyłam na matki spacerujące z dziećmi. Kiedyś ja też będę tu przychodzić z
moim maleństwem. Nagle zobaczyłam wysokiego blondyna, czy to Michael?
Zobaczyłam jego twarz, teraz już byłam pewna że to on.
-Michael!- krzyknęłam. Wstałam z ławki i pobiegłam do niego,
mocno go przytuliłam. Tak długo czekałam na ten moment, nawet nie wiem czemu.
Przecież to tylko mój kolega. Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi, nigdy nic nas nie
łączyło. Staliśmy przytuleni tak ze trzy minuty. W końcu chłopak uwolnił mnie z objęć.
-Co tu robisz? Przyjechałaś mnie szukać? Zostajesz tu na
stałe? Co u twojego taty? Co u Julie?- chłopak był wyraźnie podekscytowany
naszym spotkaniem. Szczerze mówiąc ja też byłam strasznie szczęśliwa.
- Przeprowadziłam się tu. Mój tata dobrze, był trochę
zdruzgotany moim wyjazdem, ale chyba nie jest najgorzej. Julie mu pomaga, też
za mną tęskni. Gdy już tu wszystko sobie uporządkuję to ściągnę ich tu za
wszelką cenę. Teraz opowiadaj co u ciebie? Jak sobie radzisz? Zmieniłeś się nie
widzieliśmy się już prawie rok.- odpowiedziałam mu. Chciałam wiedzieć jak on
sobie radzi. Co robił przez minione miesiące. Potrzebuję go teraz , nawet nie
wiem dlaczego jest mi taki bliski.
- Jakoś żyję. Może nie zawsze mam co jeść, ale jakoś sobie
radzę. Mam własne mieszkanie, gram w zespole. Przez jakiś czas mieszkała ze mną
moja dziewczyna, ale to już zamknięty rozdział.- spuścił głowe. Nie pytałam o
ten związek, widziałam ze nie jest to dla niego przyjemny temat. Gadaliśmy o
naszej przeszłości, choć w sumie nie mieliśmy zbyt dużo wspólnych wspomnień.
Michael był mi najbliższy po śmierci mamy, 2 lata temu. Jednak wtedy
rozmawialiśmy tylko o moich problemach, wiedziałam więc o nim bardzo niewiele.
- Bardzo się cieszę, że cię spotkałem. Myślałem nawet o
tobie ostatnio. Bo chciałem ci coś powiedzieć…- o kurczę już 10.30 ?! Tak miło
mi się z nim gada, ale nie mogę się spóźnić do pracy.
- Ja też się cieszę, że cię spotkałam. Przykro mi ale musze
już iść. Zaczynam dziś nową pracę. Tu jest adres mojego hotelu i numer
telefonu.-wyjęłam kartkę z plecaka który wzięłam ze sobą do parku i szybko
napisałam na niej adres i numer- Zadzwoń umówimy się. Naprawdę muszę spadać.
Pogadamy innym razem. – Cmoknęłam go w policzek i poszłam.
Duff
-Chciałem ci tylko powiedzieć, że się chyba zakochałem…. W
tobie.- powiedziałem cicho ale dziewczyny już nie było. Złożyłem starannie
kartkę, na której napisała mi namiary na siebie, nie mogła mi się zgubić ani
zniszczyć. Muszę w końcu wyznać jej co do niej czuję. Mam tylko nadzieję, że to
nie ona jest nową miłością Axl’a. Wtedy bym się załamał. Nie chce walczyć z
kumplem o dziewczynę, ale bardzo chciałbym być z Emily. Zasypiać i budzić się
obok niej. Widzieć jej piękny uśmiech każdego dnia. Dla niej mógłbym nawet
rzucić zespół. Gdyby tylko ona mnie chciała… Dobra McKagan nie użalaj się nad
sobą, zobaczysz jeszcze wszystko się ułoży.
Emily
Doszłam do sklepu, Amy już na mnie czekała. Była
uśmiechnięta, jednak zauważyłam w jej oczach strach i niepokój. Coś było nie
tak, ale zbyt krótko się znałyśmy, żebym mogła wypytywać o jej prywatne sprawy.
Może jak się lepiej poznamy…
-No to co? Pokaże ci co i jak i otworzymy ok? Dziś nie
powinno być dużego ruchu. – powiedziała Amy obdarowując mnie szczerym
uśmiechem. Pokazała mi gdzie co jest i jak działa kasa. Bardzo uważałam na to
co mówi, zależy mi na tej pracy. Potem zrobiłyśmy sobie kawę i usiadłyśmy za
kasą. Amy poprosiła żebym opowiedziała jej coś o sobie. Co mnie sprowadza do LA
itd. No więc, powiedziałam jej o śmierci matki o tym że widziałam jak ciężko
było mojemu ojcu. O problemach w szkole, po prostu o wszystkim. Sama nie wiem czemu
się zwierzam osobie której prawie nie znam. Chyba jestem zbyt ufna. Najpierw
Axl teraz Amy.
Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy o różnych sprawach, śmiałyśmy
się. Sklep odwiedziło kilkoro ludzi jednak nic nie kupili. Nagle zobaczyłam w
oczach Amy niesamowite przerażenie.
-O nie! On tu nie może wejść. – powiedziała przerażona
dziewczyna. Po policzkach spływały jej łzy, cała drżała. Przed sklepem ujrzałam
wysokiego mężczyznę w czarnym płaszczu o kruczo czarnych włosach.
-Kto to? Zrobił ci coś złego? Może powinnam zadzwonić po
policje?- zapytałam zaniepokojona.
-Nie. Nie dzwoń proszę…. To …- dziewczyna z trudem mówiła.
Cały czas łkała- To jest James… M-mój… Chłopak… Były chłopak… On nie może tu
być… On-n m-mnie b-bił… - na szczęście chłopak odszedł. Nie mam pojęcia po co
tu przyszedł. Może do Amy, w takim razie czemu nie wszedł? Coś go spłoszyło?
Ważne że sobie poszedł już go tu nie ma.
Przytuliłam mocno dziewczynę. Czułam jej strach, była taka bezbronna,
bezsilna. To zapewne toksyczna miłość, on traktował ją jak śmiecia, ale ona i
tak go kochała. Na pewno jest jej bardzo ciężko, bardzo chciałabym jej pomóc.
Dobrze, że tu z nią jestem, kto wie co stałoby się jakby ona była tu sama.
-Już dobrze- szepnęłam-… Już go tu nie ma, jestem tu z tobą,
nic ci się nie stanie obiecuję. Nie bój się, on już cię więcej nie dotknie. –
starałam się jak mogłam, żeby dziewczyna poczuła się choć trochę bezpieczniej.
Ja miałam to szczęście, że tak naprawdę to nikt nigdy mnie nie skrzywdził.
Zawsze miałam kochającą rodzinę i przyjaciółkę. Nawet po śmierci mamy, tata nie
popadł w alkoholizm jak to się często dzieje w takich przypadkach. Był przy
mnie, wspierał mnie, dawał mi ciepło i miłość. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak wiele dla mnie znaczy mój
tata. Ciekawe czy Amy ma kogoś komu może bezgranicznie ufać, kogoś kto jest dla
niej oparciem? Mam nadzieję, że tak, widać jak bardzo potrzebuje takie osoby.
Siedziałyśmy w ciszy, słowa były zbędne. Amy już się
uspokoiła i „wracała do siebie”. Poszła na zaplecze bo właśnie weszli jacyś ludzie
i oglądali gitary, a ona nie chciała by ktoś ją zobaczył całą zapłakaną.
Obsłużyłam klientów, sprzedałam pierwszą w życiu gitarę, był to dość drogi
czarny Les Paul. Byłam z siebie dumna. Gdy ludzie wyszli z zaplecza wróciła
Amy.
-No już 16. Świetnie się spisałaś! Jestem z ciebie dumna.
Już chyba będziemy zamykać. Masz tu są klucze jutro zostawiam cię samą. Otwórz
o 11 , ja przyjdę przed zamknięciem około 15.30. – uśmiechnęła się ale
widziałam że ten uśmiech był wymuszony. Zamknęłyśmy sklep i każda poszła w
swoją stronę. Tuż za rogiem spotkałam Axl’a, który jak się okazało, właśnie
szedł, aby odebrać mnie z pracy. Powitał
mnie pocałunkiem. Opowiedziałam mu co zdarzyło się w pracy.
- Uważam że to zły pomysł, żebyś się w to mieszała. Kocham
cię i nie chce żeby coś ci się stało. A ten cały James może być niebezpieczny.
A co jakby próbował ci coś zrobić.- powiedział chłodno chłopak. Wydaje się być
taki wrażliwy, a nie obchodzi go krzywda tej dziewczyny? Zaraz, zaraz czy on
powiedział że mnie kocha? Nie za wcześnie na takie wyznania?- Jeśli ją bije to
widocznie sobie zasłużyła. No może nie powinienem tak mówić , nie wiem jaka
jest lub była sytuacja między nimi . Jak chcesz to spróbuj jej pomóc, ale
błagam uważaj na siebie dobra?
-Dobra, dobra. A ty co dziś robiłeś?
-Mieliśmy próbę no i w sumie tyle. Przez resztę dnia
myślałem o tobie. A zastanawiałaś się już nad jakimś mieszkaniem? Chyba nie
będziesz cały czas mieszkać w hotelu. Widziałem ogłoszenie o mieszkaniu do
wynajęcia niedaleko twojej pracy. Dwa pokoje z kuchnią i łazienką. 200 $
miesięcznie. Miałabyś blisko do pracy, cena chyba niezła co?- bardzo się
ucieszyłam że Axl mi o tym powiedział. Nie miałam zbytnio czasu, albo chęci by
szukać mieszkania.
-Jesteś kochany! Jasne że super jest ta oferta i cena niska.
Spisałeś numer telefonu- podał mi kartkę z numerem- Jak tylko dojdę do hotelu
to zadzwonię tam i umówię się na spotkanie. Wiesz miałam dziś zaprosić Amy na
drinka, ale przez te wszystkie wydarzenia uznałam, że to nie najlepszy pomysł. Może wyskoczymy gdzieś? Co prawda jutro
pracuję więc nie mogę zbyt dużo pić, ale jeden lub dwa drinki mi nie zaszkodzą.
-Jasne, właśnie miałem to zaproponować.
Poszliśmy do baru i zamówiliśmy dwie szklanki Jack’a
Daniels’a. Opowiadaliśmy sobie różne śmieszne historie z dzieciństwa. Prawie
posikałam się ze śmiechu, wiem, że dzieciństwo Axl’a było nie za ciekawe, ale
chłopak opowiadał mi głównie o swoich przygodach w liceum. Świetnie się z nim
bawiłąm, czułam, że staje się mi coraz bliższy. Chyba zaczynam coś do niego
czuć, coś więcej niż zwykłą sympatię. Jest kimś kogo potrzebowałam, mam w nim
oparcie, potrafi mnie rozbawić do łez. Czy byłabym już w stanie powiedzieć że
go kocham? Raczej nie, to jeszcze za wcześnie, ale nie zaprzeczalne jest to że
żywię do niego jakieś uczucie. Z czasem dowiem się czy to prawdziwa
miłość. Czuję między nami więź podobną
do tej która łączyła mnie z Michael’em, jednak ta jest znacznie mocniejsza.
Chciałam z nim być, patrzeć na niego, słuchać go. Czułam, że on chciał tego
samego.
-Axl, a może zostałbyś dziś u mnie co?- może to za wcześnie
na takie pomieszkiwanie razem, ale już raz u mnie nocował.
-No jasne. A będziemy robić coś ciekawego? – zaakcentował
ostatni wyraz. Uroczo się uśmiechnął i poruszył brwiami.
-Może… Zobaczymy.- próbowałam zrobić tajemniczą minę ale nie
wiem czy mi wyszło.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w barze, potem ruszyliśmy
prosto do hotelu. Szłam wtulona w mojego chłopaka, co chwile zatrzymywaliśmy
się i całowaliśmy. Po kilkunastu minutach byliśmy już w hotelu. Weszliśmy do
pokoju, Axl objął mnie i zaczął całować. Zaczęliśmy się rozbierać. Padliśmy na
łóżko. To jak mnie całował było cudowne, cała drżałam. Potem było już tylko
lepiej. Po wszystkim zasnęliśmy przytuleni do siebie.
*następny dzień*
Budzik zadzwonił o 8 rano, otworzyłam oczy i ujrzałam Axl’a
obok siebie. Uśmiechnęłam się, teraz byłam już prawie pewna, że się zakochałam.
Wczoraj było cudownie, jednak mam lekkie wyrzuty sumienie, w końcu znamy się
tylko kilka dni, a ja poszłam z nim do łóżka. No, ale cóż, raz się żyje, nie?
Pocałowałam Axl’a w usta aby go obudzić. Chłopak odwzajemnił pocałunek i na
jego twarzy zagościł uroczy uśmiech. Przez okno wpadały do pokoju promienie
porannego słońca, pięknie oświetlając mojego ukochanego. Chłopak ponownie mnie
pocałował, a następnie mocno przytulił. Leżeliśmy tak chwilę, chłopak puścił
mnie i odwrócił się, żeby sprawdzić która godzina.
-Dopiero ósma, zawsze tak wcześnie wstajesz? Ja zazwyczaj
wstaję około 12, ale jeśli każdy mój wieczór i poranek miałby tak wyglądać to
mógłbym wstawać choćby i o 6. – to co powiedział zrobiło na mnie nie małe
wrażenie, to było takie urocze. On jest taki kochany, leżąc koło niego czułam
się bezpiecznie, wiedziałam, że nikt mnie nie skrzywdzi. Chciałabym zostać z
nim w łóżku cały dzień, ale niestety
musiałam iść do pracy.
- No widzisz tylko ty masz tak dobrze i możesz sobie spać do
12, ja muszę wstawać o ósmej bo przed 11 muszę być w pracy. Dobrze musimy już
wstawać, jak tylko się ogarnę to pójdziemy coś zjeść i może potem jakiś
spacerek co?- powiedziałam wstając z łóżka, Axl próbował mnie zatrzymać, ale
nie dałam się.
Wstałam i poszłam w kierunku łazienki, zdjęłam bluzkę którą
miałam na sobie, należała ona do Axl’a więc rzuciłam nią w niego, i weszłam do
łazienki. Odkręciłam wodę, tak prysznic to zdecydowanie to czego teraz potrzebuję,
weszłam pod letnią wodę. Natychmiast się rozbudziłam, stałam tak chwilę. Usłyszałam,
że ktoś otwiera drzwi, to był Axl. Rozebrał się i wszedł do mnie pod prysznic.
Zaczął mnie całować. Gdy się umyliśmy, sięgnęliśmy po ręczniki, Axl owinął się
ręcznikiem i wyszedł z łazienki, ja zaczęłam suszyć włosy. Ubrałam się i
pomalowałam. Wyszłam z łazienki i spojrzałam na zegar była już 9. Więc wzięłam
plecak i wyszliśmy z pokoju, a następnie z hotelu. Zaraz obok hotelu była mała
restauracja, weszliśmy tam i zajęliśmy stolik, ja zamówiłam sałatkę a Axl
jajecznicę. Sałatka była pyszna, gdy zjedliśmy zapłaciłam, złapałam Axl’a za
rękę. Wyszliśmy z lokalu, ja trzymając za rękę Axl’a prowadziłam go w kierunku
parku, tego samego do którego wybrałam się wczoraj. Usiedliśmy na ławce, przy placu zabaw. Wokół
biegały dzieci radośnie krzycząc i uśmiechając się. Siedzieliśmy i patrzyliśmy
na te dzieci.
-Wiesz co? Kiedyś będziemy tu przychodzić z naszym
dzieckiem.- powiedział Axl. Miał całkiem poważną minę, nie żartował. Trochę
mnie to przeraziło. Znamy się od kilku dni, a on już myśli o dziecku ze mną?
Nie to, że nie chciałabym dziecka, bo chciałabym i to nawet bardzo. Dość
wcześnie zaczęłam myśleć o dzieciach, bo gdy miałam 16 lat to już miałam coś w
rodzaju instynktu macierzyńskiego. Mogłabym mieć dziecko nawet teraz, ale z
facetem którego szczerze kocham i znam dłużej niż niecały tydzień. Widać, że on
myśli poważnie o naszym „związku”. Ja chyba nie… Miło mieć chłopaka, ale Axl
raczej nie jest miłością mojego życia. Może powinnam mu od razu powiedzieć, że
owszem zakochałam się w nim ale nie wiem czy to jest taka prawdziwa, wieczna
miłość. Nie chcę go ranić, lubię go. Na
razie chcę być z nim, ale to raczej nie będzie trwało długo. Boże co za idiotka ze mnie, sama nie wiem
czego chcę. Na razie nie będę o tym myśleć, teraz jesteśmy razem i to jest
ważne, zobaczymy co się stanie za tydzień lub za dwa.
Siedzieliśmy w ciszy dalej patrząc na dzieci. Spojrzałam na
zegarek była już 10.30.
-Axl muszę już iść do pracy. To ja dziś otwieram sklep.
Idziesz ze mną czy spotkamy się południu?- powiedziała.
-Pójdę z tobą- odpowiedział po czym wstał, wyszliśmy z parku
i poszliśmy w kierunku sklepu. Gdy dotarliśmy, wyciągnęłam klucze z plecaka i
otworzyłam sklep.
Axl
Siedzieliśmy z Emily w sklepie, było trochę nudno. Dobrze,
że ja nie muszę pracować. Ale ona jest piękna, jej oczy, jej uśmiech. Czuję, że
ją kocham, tylko czy ona kocha mnie? Wydaję mi się, że dla niej jestem tylko
kolejnym chłopakiem, ja biorę to na poważnie. Czuję że chciałbym zostać z nią
do końca życia. Wiem, że to głupie, znamy się bardzo krótko a ja myślę o naszej
wspólnej przyszłości. Nie wiadomo nawet czy za tydzień będziemy razem. Bardzo
mi na tym zależy.
Przez cały dzień praktycznie nic się w sklepie nie działo.
Przyszło parę osób ale nic nie kupiły. Około 15 przyszła Amy, trochę zdziwiła się gdy
mnie zobaczyła. Powiedziała, że Emily może iść wcześniej do domu.
Postanowiliśmy to wykorzystać i poszliśmy obejrzeć mieszkanie.
Było bardzo jasne, miało wielkie okiennice. W salonie stał
stół na 8 osób, kanapa stolik do kawy, komoda i szafa, telewizor. W sypialni
było wielkie łóżko i szafa oraz stolik nocny. W kuchni był stół dla 4 osób ,
ogólnie kuchnia nie była zbyt duża. Łazienka była pięknie urządzona, kremowe
ściany i ciemne kafelki, duża wanna szafka na ręczniki, kosmetyki itd. Mieszkanie
bardzo mi się podobało, Emily też. Natychmiast podpisała umowę, kolejnego dnia
mogła się już wprowadzić. W sumie ta przeprowadzka nie była jakąś bardzo dużą.
Jedyne co Em miała to ubrania, kosmetyki i gitara. Mimo to obiecałem, że pomogę
się jej spakować i jutro po pracy zrobimy też zakupy do nowego domu. Emily chce
kupić jakąś pościel, zasłony i jakieś tam rzeczy do domu. Nie jestem miłośnikiem takich „babskich”
zakupów, ale czego nie robi się z miłości.
-Kochanie, a może poszlibyśmy dziś na zakupy kupiłabym sobie
trochę ubrań czy coś? Zjedlibyśmy potem kolacje w restauracji. – czy ona
powiedziała do mnie kochanie?! Szczerze mówiąc czekałam na nią bo wcześniej
była jakaś taka oziębła. Najważniejsze, że to powiedziała. Zakupy… Łażenie po
sklepach z dziewczyną, to nie jest moja ulubiona rozrywka, no ale jakoś chyba
wytrzymam. Dla Emily wszystko.
-Dobrze kotku, jasne, że pójdziemy. Wybierzemy dla ciebie
coś pięknego. – uśmiechnąłem się. Poprowadziłem ją do centrum handlowego.
Chodziliśmy po sklepach parę godzin. Emily kupiła mnóstwo rzeczy. Potem
poszliśmy na kolację. Jedzenie było pyszne, to był bardzo miły wieczór. Prawie
cały czas się śmieliśmy , ta dziewczyna jest wspaniała. Uwielbiam ją. Chyba
powinienem zapoznać ją z zespołem, jednak się boję tego. Oni mogą wszystko zniszczyć.
Wiecznie pijani, naćpani… Odkąd poznałem Emily nic nie brałem, pić to tylko
piłem z Emily. Oprócz mnie to chyba tylko Duff chodził czysty i w miarę
trzeźwy.
Po zakupach oboje byliśmy padnięci. Rozstaliśmy się pod hotelem. Emily poszła do pokoju, a ja ruszyłem do domu. Ten dzień w którym poznałem Emily był najlepszym w swoim życiu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)