czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 8


Wydaje mi się, że ten rozdział  trochę różni się od poprzednich. Ogólnie to przyjemnie mi się go pisało. Ostatnio coś się za słodko robi, nie sądzicie?  Jestem z niego zadowolona, ale to, że mi się podoba nie znaczy, że tak samo będzie z wami. Dlatego mam wielką prośbę, jeśli tylko masz konto, a jakimś cudem trafiłeś na tego bloga i czytasz moje wypociny, skomentuj! Nawet jeśli nigdy wcześniej nie komentowałeś na moim blogu. Tym razem to dla mnie naprawdę bardzo ważne. Bardzo zależy mi choćby na wytknięciu mi nawet najmniejszych błędów, bo tak naprawdę to  chyba krytyczne komentarze są najważniejsze. To dzięki nim każdy autor opowiadania wie co poprawić.  Oprócz tego myślę nad jakimś tytułem dla opowiadania. Może „Give me a whisper…” skoro już taka jest nazwa bloga. Nie wiem, możecie mi dać jakieś pomysły! Jeśli ktoś ma do mnie jakąś sprawę, chce wyrazić swoją opinie, ale nie chce robić tego w komentarzu czy coś to podaję swój blogowy e-mail: mckaganalexandra@gmail.com .  No to po tym wyjątkowo długim wstępie (mam nadzieję że ktoś się w ogóle z nim zapozna) zapraszam do czytania!                                                                                                                    /Alex

Rozdział 8

Emily

Dziś jest 21 grudnia za dwie godziny mamy samolot do Seattle, rozmawiałam z panią McKagan i ustaliłyśmy, że Wigilia będzie u niej. Właśnie kończyliśmy pakowanie, już nie mogę się doczekać spotkania z moim tatą tak bardzo za nim tęsknię. Julie nie wraca do domu na święta, chyba ma to coś wspólnego z tym że ostatnio bardzo dużo czasu spędza ze Slash’em.  Między mną, a Duff’em ostatnio jest wspaniale. Bardzo go kocham i on mnie chyba też. Przy nim czuje się taka bezpieczna.

Do pokoju wszedł Duff, usiadł na łóżku i patrzył się na mnie przez dobra pięć minut. To było trochę dziwne, następnie położył się na łóżko i zaczął gapić się w sufit.

-Kocham cię, wiesz?- odezwał się w  końcu.  

Ja tylko uśmiechnęłam się podeszłam do niego i pocałowałam go. Chłopak mnie objął i zaczął całować moją szyję, jednak wyrwałam mu się. Nie mieliśmy czasu musiałam jeszcze dokończyć pakowanie, a za 40 minut musimy być na lotnisku. Wstałam z łóżka i wróciłam do pakowania.  Po 20 minutach byłam już gotowa, Michael zadzwonił po taksówkę i zszedł na dół z bagażami, ja natomiast ubrałam się i posprawdzałam czy wszystkie okna są zamknięte.  Potem wyszłam z mieszkania i zamknęłam drzwi. Zeszłam na dół taksówka już czekała.  Duff stał i czekał na mnie otworzył mi drzwi i wsiedliśmy do samochodu, kierowca ruszył. Mój ukochany objął mnie ramieniem i ucałował w czubek głowy.  Jechaliśmy w ciszy, po około 15 minutach byliśmy na miejscu. Zapłaciliśmy i kierowcy, wzięliśmy bagaże i poszliśmy w stronę drzwi.
 Odprawa i wszystko zajęło wyjątkowo mało czasu po 20 minutach siedzieliśmy już w samolocie.
To będą nasze pierwsze wspólne święta, ale nie tylko dlatego są takie ważne. Duff w końcu spotka się z rodzicami, wiem, że na pewno bardzo ich skrzywdził swoim wyjazdem, ale bardzo mi zależy żeby miał kontakt z rodzicami. Jego mama zawsze była taka kochana, nawet nie mogę sobie wyobrazić co czuła gdy Michael wyjechał.  Zostawił rodziców zupełnie samych. Ja w sumie nie jestem lepsza też zostawiłam tatę samego, ale u mnie to wszystko było inne myślę że tata zrozumiał moją decyzję. Mam nadzieję że w te święta Michael pogodzi się z rodzicami.
W Seattle zostaniemy do 29 grudnia przez ten czas będziemy mieszkać w mieszkaniu Julie (jej rodzice kupili jej mieszkanie, jednak ona wyjechała do LA a mieszkanie stoi puste), z lotniska odbierze nas mój tata i pojedziemy do mnie do domu na obiad. Wszystko mamy szczegółowo zaplanowane. Nie mogę uwierzyć jak zorganizowana ostatnio się zrobiłam, ale może to i dobrze. Teraz gdy Amy siedzi w domu z Summer  to ja pełnie role szefowej dla Julie.  Szczerze mówiąc nie jest to zbyt łatwe, musze zajmować się dostawami towaru, rachunkami, ale daje rade. Gunsi mają coraz więcej koncertów, robią się coraz sławniejsi. Duff ostatnio coś wspomniał o kontrakcie z Geffen Records, byłoby super gdyby wydali płytę, wiem jak chłopakom na tym zależy. Jednak trochę mnie przeraża, że zespół mógłby stać się sławny. Wiem, że bardzo ciężko było by wtedy utrzymać nasz związek. Nie ma co gdybać na pewno jakoś damy radę.
Poczułam że ktoś głaszczę mnie po głowie, chyba zasnęłam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Duff’a. Uśmiechał się do mnie.

-Zaraz lądujemy.- szepnął. Przeciągnęłam się i czekałam aż samolot wyląduję.

Duff

W moim domu Wigilia zawsze byłą bardzo ważna, mama zaczynała przygotowania już tydzień wcześniej. Cały dom wypełniała woń pysznych wypieków i dań. Ganek był przyozdobiony kolorowymi lampkami w salonie pachniało choinką. Wszyscy zbieraliśmy się przy Wigilijnym stole i nagle  wszelkie konflikty znikały. Łamaliśmy się białym opłatkiem życząc sobie wesołych świąt. Tak, to był jedyny dzień w roku kiedy nikt się nie sprzeczał kiedy wszyscy byliśmy mili i uśmiechnięci. Jako że to ja jestem najmłodszy z rodzeństwa to właśnie ze mnie najczęściej się podśmiewano i dokuczano mi jednak w Wigilię nikt z nikogo się nie śmiał. W  Bożonarodzeniowy poranek wszyscy zbiegaliśmy do salonu i szukaliśmy prezentów pod choinką. Może i czasem były to tylko malutkie podarki, bo przecież trudno kupić wspaniałe drogie prezenty takiej gromadzie, jednak zawsze bardzo cieszyliśmy się z jakiegokolwiek prezentu.

Chciałbym żeby za jakiś czas tak wyglądały święta moje i Emily. My z naszymi dziećmi przy kominku pijący gorącą czekoladę.  Piękny widok. Gdy moje rodzeństwo dorosło i wyprowadziło się to i nasze święta wyglądały już zupełnie inaczej. Mamie już tak nie zależało, bo i tak tylko nasza trójka była na Wigilii.  Moje siostry i bracia zawsze znajdowali jakiś powód żeby nie przyjść na Wigilię. Nie wiem czemu zaczęli się tak izolować, jednak od tamtej pory przestałem lubić święta, bo zaczęły mi się kojarzyć jedynie ze smutkiem w oczach mojej mamy. Wiem jak bardzo było jej przykro, że każdy wykręcał się i nie przychodził.

Kurwa dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego ile bólu zadałem jej moją wyprowadzką, a tak naprawdę ucieczką, z domu.  Mam nadzieję że mój przyjazd jakoś zmieni relację między nami która znacznie się ochłodziła. W końcu prawdziwe święta, rok temu spędzałem je z chłopakami z zespołu przy wódce i Daniels’ie. Czułem się taki wolny, taki dorosły, ale teraz nie rozumiem dlaczego. To chyba prawda, że miłość zmienia człowieka. Ostatnio bezustanne chlanie i ćpanie już mnie nie cieszy, a raczej mnie obrzydza. Nie mogę patrzeć jak chłopaki niszczą sobie życie.  Ja i Axl spoważnieliśmy,  Izzy też nie przesadza z piciem, a brać to on nigdy nie brał za dużo, ale Steven i Slash już ostro przesadzają. Zaczynam się o nich martwić.

Emily


Wigilia zawsze były dla mnie szczególnym dniem, aż do śmierci mamy. Gdy mamy zabrakło już nic nie było takie same. Przestałam czuć magię świąt, znienawidziłam wszystko co przypominało mi o niej, a święta właśnie to robiły. Zaraz po Wigilii wymykałam się do swojego pokoju i płakałam. Nie potrafiłam się pogodzić z tym, że w tak ważnym dniu jej z nami nie ma. Mam nadzieję, że  te święta będą początkiem czegoś nowego. Koniec z bólem, żalem, smutkiem. Teraz liczy się szczęście i miłość. Muszę nauczyć się odnowa żyć, uśmiechać, cieszyć, kochać. Tak, kochać. Po śmierci mamy byłam strasznie niestabilna uczuciowo nie umiałam się zaangażować, może dlatego nie wyszło mi z Axl’em. Czuję że tegoroczne święta będą dla mnie szczególne, zresztą nie tylko dla mnie. To będą pierwsze wspólne święta dla mnie i Micheal’a, jak również pierwsze święta Summer oraz  Axl’a i Amy. Jestem prawie pewna że Mike dogada się z rodzicami, szkoda, że jego rodzeństwo nie może przyjechać miło by było mieć takie prawdziwe rodzinne święta. Szkoda mi trochę chłopaków, zostali tam sami w Hellhouse, co prawda wiem, że Julie obiecała, że nie da im umrzeć z głodu i postara się ich przyhamować jeśli chodzi o picie, ale i tak jestem prawie pewna, że wszystko skończy się jednym wielkim kacem. Dobrze że chociaż Duff w tym roku nie będzie uczestniczył w tej ich alkoholowej Wigilii. 

Samolot wylądował, poszliśmy po bagaże i skierowaliśmy się w stronne wyjścia z lotniska. Przez oszklone drzwi zobaczyłam mojego tatę natychmiast rzuciłam się w jego stronę.  Postawiłam walizki na ziemi i wpadłam w ramiona taty.  Tak bardzo za nim tęskniłam, zresztą on za mną chyba też. Po policzkach ciekły mi łzy, łzy szczęścia.  Po chwili dołączył do nas Duffy. Na powitanie podał rękę mojemu tacie. Włożyliśmy bagaże do samochodu i zajęliśmy miejsca. Ruszyliśmy, tata pytał jak tam lot, jak nam się żyję w LA i ogólnie  jak tam życie.  Tata również opowiedział nam o tym jak on sobie radzi. Wspominaliśmy również śmieszne sytuacje sprzed paru lat.

 Dojechaliśmy na miejsce, Duff i tata wzięli nasze bagaże . Weszliśmy do domu. Nic się w nim nie zmieniło.  Zaraz po wejściu naszym oczom ukazał się długi wąski korytarz z niebieskimi ścianami na których widniały fotografie. Na końcu korytarza były schody, jedne prowadziły do piwnicy, a drugie na piętro. Po obu stronach korytarza były drzwi, wszystkie takie same, białe, drewniane. Pierwsze po lewej prowadziły do kuchni, kolejne do salonu. Po prawej stronie były drzwi do salonu, łazienki i pokoju gościnnego.  Na piętrze znajdował się mój pokój kolejne dwie łazienki, dwie garderoby i sypialnia taty. 

-Możecie spać w pokoju gościnnym lub twojej sypialni.- zwrócił się do mnie tata. Zaraz, zaraz będziemy spać tu?!- Choć wolałbym, żebyście jednak spali oddzielnie.- dodał bardzo cicho mimo to go usłyszeliśmy, a Duff się zaczerwienił. Tata chyba go lekko zawstydził.

-Jak to, mamy spać tu? Myślałam, że będziemy mieszkać u Julie.- powiedziałam nieco zdziwiona.

-Rozmawiałem z rodzicami Julie i ma do nich przyjechać jakaś rodzina i nie mają gdzie ich przenocować. Naprawdę uważam że tak będzie lepiej, jeśli będę miał was tu. – powiedział i spojrzał na nas znacząco. To o to tu chodzi… Duff spojrzał na mnie wzrokiem męczennika. Jestem już prawie pewna że tata postara się o to by między mną a Michael’em za bardzo nie iskrzyło.

-No dobrze… To my zajmiemy pokój gościnny.- podkreśliłam wyraz my, szczerze mówią wolałam mój pokój jednak nie chcę, aby tata co chwile sprawdzał czy przypadkiem nie bawimy się za dobrze.

-Wiem, że zależy ci na twoim pokoju. Nie martw się ja przeniosę się do gościnnego. –rzekł tata i uśmiechnął się krzywo. On to jednak jest kochany.

-Dziękujemy.- nagle odezwał się milczący jak dotąd  Duff.

- Dobra to my pójdziemy się trochę odświeżyć po podróży, a potem wybierzemy na spacer. Powinniśmy być w domu na kolację.- po tych słowach nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ze strony mojego taty pobiegłam na górę, a za mną ruszył Duffy.

Weszliśmy do mojego pokoju.

-Nic tu się nie zmieniło.- powiedział Duff jednocześnie rzucając się na łóżko.

-Nie wiem jak ty, ale ja idę wziąć prysznic.- rzuciłam.

-Czyżbyś sugerowała, że mam iść z tobą?

-Może, może…

Już po chwili oboje byliśmy  w łazience. Szybko zrzuciliśmy ubrania .  Weszliśmy pod prysznic, ciepłe stróżki wody spływały po naszych nagich ciałach. Nie obyło się bez pocałunków. Właśnie takie chwile są najlepsze, wtedy czuję że przy nim jestem bezpieczna, że jest całym moim światem. 

Po kilkunastu minutach staliśmy ubrani w ciepłe kurtki przy drzwiach . Pożegnaliśmy się z tatą i poszliśmy w stronę najbliższego parku. To tam jako nastolatkowie chodziliśmy gdy się nudziliśmy. Znowu zaczęliśmy wspominać śmieszne historie sprzed paru lat. Ten wyjazd był genialnym pomysłem.
Gdy wróciliśmy do domu oglądaliśmy łzawe komedie które lecą w telewizji w każde święta. Potem zjedliśmy kolację. Byłam padnięta, przebrałam się w piżamę i położyłam do łóżka. Już chciałam spać, jednak mój ukochany miał chyba trochę inne plany. Zaczął mnie całować, oj tata nie będzie zadowolony.

Duff

Kolejne dni minęły nam tak samo, przygotowania świąteczne ,Emily upiekła kilka ciast, oglądaliśmy filmy, spacerowaliśmy i robiliśmy inne ciekawe rzeczy if you know what I mean.  Dziś Wigilia, której szczerze to się trochę obawiałem. Boję się, że kolacja minie w nerwowej atmosferze. Dobra, nie ma ci się zamartwiać. Będzie jak będzie, jakoś damy rade.

-Dobra kotku, ubierz się jakoś odświętnie.- w drzwiach sypialni stała Em.

Wyglądała ślicznie, tak elegancko, a zarazem niesamowicie seksownie. Miała na sobie czarną sukienkę z długim rękawem, obcisłą górą i luźnym dołem. Na nogach miała czarne rajstopy i czarne wysokie szpilki. Włosy miała spięte w koka , przy czole luźno spadały jej dwa pasma włosów które na końcach się kręciły.  Miała delikatny makijaż który zaostrzały grube czarne kreski na powiekach i krwisto czerwona szminka na ustach.  W uszach miała srebrne kolczyki.
Wstałem i ubrałem garnitur , aż sam się sobie dziwie. Ja garnitur?! Nie poznaje samego siebie. O osiemnastej byliśmy wszyscy gotowi do wyjścia. Tata Em również założył garnitur. Gdy Em mnie zobaczyła to ze zdziwienia otworzyła buzie po czym zagwizdała. Zrobiłem minę w stylu „hahaha bardzo śmieszne”. Objąłem moją dziewczynę i wyszliśmy. Tata Em pozwolił mi prowadzić, zaraz koło mnie na miejscu pasażera usiadła Emily, a z tyłu jej tata. Jechaliśmy w ciszy, po 15 minutach byliśmy na miejscu. Mój dom zdobiły lampki, poczułem się tak jak w dzieciństwie. Wyłączyłem silnik, wysiedliśmy z samochodu i wyjęliśmy z bagażnika ciasta i prezenty. Swoją droga ciekawe co ma dla mnie Emily, ja przygotowałem jej coś myślę, że fajnego.

Zadzwoniłem do drzwi, usłyszałem stukanie obcasów, po minucie moim oczom ukazała się mama. Spojrzała na mnie i nagle w jej oczach zobaczyłem łzy, łzy szczęścia. Nagle rzuciła mi się na szyję.

-Synku w końcu, tak bardzo tęskniłam. Kocham  cię! – szlochała mama. Czyli będzie dobrze, cała złość już jej chyba minęła.

-Ja też mamo, ja też…- powiedziałem i przytuliłem ją mocno. Potem przywitałem się z tatą, a mama obcałowała Emily i przywitała się z jej tatą.

Emily dała ciasta mojej mamie i zasiedliśmy do kolacji. Najpierw połamaliśmy się opłatkiem. Potem zaczęliśmy jeść. Najpierw panowała cisza, jednak po chwili moja mama postanowiła ją przerwać.

-No to jesteście razem tak?- spytała

-Tak.- odpowiedziałem

-To kiedy ślub?- nawet nie wiem jaką minę zrobiłem, ale za pewne musiała być bardzo głupia. Tata Emily się zakrztusił, mój także, a Em nerwowo zacisnęła dłoń na moim kolanie. No zajebiście…

-Ślub? – spytałem.- No wiesz mamo my mamy dopiero niecałe 20 lat.

-I co z tego, kochacie się tak czy nie?

-No tak i to bardzo.- spojrzałem na Emily i obdarzyłem  ją szczerym uśmiechem.

-No to powinniście się pobrać. Ja w waszym wieku byłam już w ciąży. Na co czekacie? Skoro się kochacie to chyba chcecie spędzić ze sobą resztę życia.

-Oczywiście. – powiedziałem

-Tak.- powiedziała Em i pogłaskała mnie po kolanie.

- Pozwólcie, że się wtrącę. – odezwał się tata Em.- Chyba nie ma co się spieszyć. Emily, dziecko, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jesteś w ciąży.

-Nie, nie jestem.- powiedziała Emily- Przynajmniej nic o tym nie wiem.- dodała tak cicho że nawet ja ją ledwo usłyszałem.

-Może to skończmy. To nie czas na takie rozmowy.- dziękuję ci tato! Mój tata uratował sytuację.

-Dobrze ale jeszcze do tego wrócimy.- powiedziała mama za co została obdarowana morderczym spojrzeniem mojego taty i pana Downstorn.

Reszta kolacji minęła nadzwyczaj przyjemnie i spokojnie. Po kolacji dostaliśmy prezenty. Od rodziców dostałem, ciepły sweter, ach to takie w ich stylu, szkoda tylko, że nie w moim.  Od taty Emily dostałem jakąś książkę, a od Emily dostałem oprawione w ramkę zdjęcie na którym jesteśmy my z Gunsami, Julie, Amy i Summer, czyli naszą psychiczną pseudo rodzinką. Emily dostała od moich rodziców sweter, taki sam jak mój juhu, od swojego taty dostała płytę The Clash, a ode mnie… No właśnie ode mnie dostała coś co wywołało u niej łzy wzruszenia, czyli efekt jak najbardziej pożądany. Był to album z naszymi wspólnymi zdjęciami. Na okładce było napisane: „Już na zawsze będziesz moja”. Dziewczyna rzuciła mi się na szyje i szepnęła : Kocham cię. Moi rodzice i tata Emily prosili, aby nic im nie kupować, więc ich posłuchaliśmy. Myślę, że te święta możemy zaliczyć do bardzo udanych.
Po powrocie do domu,  umyliśmy się i położyliśmy do łóżka.

-Kochanie, wiesz moja mama chyba miała racje. Ostatnio też myślałem o ślubie, ale bałem się, że to jeszcze za wcześnie. Wiem, że nie tak to powinno wyglądać. Nie mam pierścionka, nawet nie klęczę. Jednak może uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- Michael co ty wyrabiasz? Cholera przecież to zupełnie nie w moim stylu. I jeszcze ta cisza, ona nic nie odpowiada.  Kurwa, ale się wygłupiłem!

-Duff…-zaczęła

-Przepraszam. Zapomnij o tym. Tylko się wygłupiłem. Jeszcze…- kurde mam jakiś słowotok. Jednak  Em nie pozwoliła mi skończyć.

-Przestań! Duffy kocham cię. Oczywiście, że zostanę twoją żoną.- Zgodziła się! Nie mogę w to uwierzyć. Złapałem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie. Zacząłem całować ją namiętnie. Po jakimś czasie leżeliśmy nadzy, wtuleni w siebie.

Wtedy poczułem, że poproszenie jej o rękę było najlepszą decyzją w moim życiu. Mógłbym oddać wszystko co mam byleby zostać przy niej na zawsze. Tak, to na pewno jest kobieta z którą chce spędzić resztę swojego życia.

3 komentarze:

  1. Hej :)

    No tak, też mam wrażenie, ze ten rozdział był jakiś inny. Taki bardziej dla przemyśleń bohaterów i bardzo mi sie to podoba.
    Jak czytałam o tym, że mama Duffa płakała, że nie ma wszystkich dzieci na Wigili, to się moja babcia mi przypomniała, która ma ten sam dylemat. Ale tak.. bo skoro dziecików McKaganów jest 8, każdy z nich ma żonę/ męża i wiecej niz jedno dziecko, to tak sobie myslę, ze jednak wszyscy i tak by się chyba nie pomieścili. To czasem lepsza wigilia w miejszym gornie, haha.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaręczyny były genialny. Nie ma żadnych sztywnych kolacji, wielkiego pierścionka z brylantem...
    Genialnie opisane. Uwielbiam wrażenie, jakbym siedziała w głowie bohaterów.

    Nowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam całe opowiadanie i zgodze się z Rose, ze to najlepszy z rozdziałów. Przemyślenia bohaterów i wgl. Brakuje mi tylko opisu uczuć, np. drżenie dłoni, nerwowy ból brzucha itp. Nie wiem czrmu zawsze właśnie o to die czepiam, ale to wzbogaca tekst i wpływa bardziej na wyobraźnie, wiec jakoś nie mam wyrzutów sumienia.
    Nie licząc drobnych błędów logicznych, które każdemu sie zdarzają nie mam zastrzeżeń. Te błędy trochę przeszkadzają, ale to wystarczy sobie swój własny tekst przeczytać i zrobić korektę.
    Zapraszam do mnie, może tez znakdziesz jakieś nie dopatrzenia.:)
    breath-of-memories.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń