Wydaje mi się, że ten rozdział trochę różni się od poprzednich. Ogólnie to
przyjemnie mi się go pisało. Ostatnio coś się za słodko robi, nie sądzicie? Jestem z niego zadowolona, ale to, że mi się
podoba nie znaczy, że tak samo będzie z wami. Dlatego mam wielką prośbę, jeśli
tylko masz konto, a jakimś cudem trafiłeś na tego bloga i czytasz moje
wypociny, skomentuj! Nawet jeśli nigdy wcześniej nie komentowałeś na moim
blogu. Tym razem to dla mnie naprawdę bardzo ważne. Bardzo zależy mi choćby na
wytknięciu mi nawet najmniejszych błędów, bo tak naprawdę to chyba krytyczne komentarze są najważniejsze.
To dzięki nim każdy autor opowiadania wie co poprawić. Oprócz tego myślę nad jakimś tytułem dla
opowiadania. Może „Give me a whisper…” skoro już taka jest nazwa bloga. Nie
wiem, możecie mi dać jakieś pomysły! Jeśli ktoś ma do mnie jakąś sprawę, chce
wyrazić swoją opinie, ale nie chce robić tego w komentarzu czy coś to podaję
swój blogowy e-mail: mckaganalexandra@gmail.com . No to po tym wyjątkowo długim wstępie (mam
nadzieję że ktoś się w ogóle z nim zapozna) zapraszam do czytania! /Alex
Rozdział 8
Emily
Dziś jest 21
grudnia za dwie godziny mamy samolot do Seattle, rozmawiałam z panią McKagan i
ustaliłyśmy, że Wigilia będzie u niej. Właśnie kończyliśmy pakowanie, już nie
mogę się doczekać spotkania z moim tatą tak bardzo za nim tęsknię. Julie nie
wraca do domu na święta, chyba ma to coś wspólnego z tym że ostatnio bardzo
dużo czasu spędza ze Slash’em. Między
mną, a Duff’em ostatnio jest wspaniale. Bardzo go kocham i on mnie chyba też.
Przy nim czuje się taka bezpieczna.
Do pokoju
wszedł Duff, usiadł na łóżku i patrzył się na mnie przez dobra pięć minut. To
było trochę dziwne, następnie położył się na łóżko i zaczął gapić się w sufit.
-Kocham cię,
wiesz?- odezwał się w końcu.
Ja tylko uśmiechnęłam się podeszłam do niego
i pocałowałam go. Chłopak mnie objął i zaczął całować moją szyję, jednak
wyrwałam mu się. Nie mieliśmy czasu musiałam jeszcze dokończyć pakowanie, a za
40 minut musimy być na lotnisku. Wstałam z łóżka i wróciłam do pakowania. Po 20 minutach byłam już gotowa, Michael
zadzwonił po taksówkę i zszedł na dół z bagażami, ja natomiast ubrałam się i
posprawdzałam czy wszystkie okna są zamknięte.
Potem wyszłam z mieszkania i zamknęłam drzwi. Zeszłam na dół taksówka
już czekała. Duff stał i czekał na mnie
otworzył mi drzwi i wsiedliśmy do samochodu, kierowca ruszył. Mój ukochany
objął mnie ramieniem i ucałował w czubek głowy.
Jechaliśmy w ciszy, po około 15 minutach byliśmy na miejscu. Zapłaciliśmy
i kierowcy, wzięliśmy bagaże i poszliśmy w stronę drzwi.
Odprawa i wszystko
zajęło wyjątkowo mało czasu po 20 minutach siedzieliśmy już w samolocie.
To będą
nasze pierwsze wspólne święta, ale nie tylko dlatego są takie ważne. Duff w
końcu spotka się z rodzicami, wiem, że na pewno bardzo ich skrzywdził swoim
wyjazdem, ale bardzo mi zależy żeby miał kontakt z rodzicami. Jego mama zawsze
była taka kochana, nawet nie mogę sobie wyobrazić co czuła gdy Michael
wyjechał. Zostawił rodziców zupełnie samych.
Ja w sumie nie jestem lepsza też zostawiłam tatę samego, ale u mnie to wszystko
było inne myślę że tata zrozumiał moją decyzję. Mam nadzieję że w te święta
Michael pogodzi się z rodzicami.
W Seattle
zostaniemy do 29 grudnia przez ten czas będziemy mieszkać w mieszkaniu Julie
(jej rodzice kupili jej mieszkanie, jednak ona wyjechała do LA a mieszkanie
stoi puste), z lotniska odbierze nas mój tata i pojedziemy do mnie do domu na
obiad. Wszystko mamy szczegółowo zaplanowane. Nie mogę uwierzyć jak zorganizowana
ostatnio się zrobiłam, ale może to i dobrze. Teraz gdy Amy siedzi w domu z
Summer to ja pełnie role szefowej dla
Julie. Szczerze mówiąc nie jest to zbyt
łatwe, musze zajmować się dostawami towaru, rachunkami, ale daje rade. Gunsi
mają coraz więcej koncertów, robią się coraz sławniejsi. Duff ostatnio coś
wspomniał o kontrakcie z Geffen Records, byłoby super gdyby wydali płytę, wiem
jak chłopakom na tym zależy. Jednak trochę mnie przeraża, że zespół mógłby stać
się sławny. Wiem, że bardzo ciężko było by wtedy utrzymać nasz związek. Nie ma
co gdybać na pewno jakoś damy radę.
Poczułam że
ktoś głaszczę mnie po głowie, chyba zasnęłam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam
Duff’a. Uśmiechał się do mnie.
-Zaraz
lądujemy.- szepnął. Przeciągnęłam się i czekałam aż samolot wyląduję.
Duff
Chciałbym
żeby za jakiś czas tak wyglądały święta moje i Emily. My z naszymi dziećmi przy
kominku pijący gorącą czekoladę. Piękny
widok. Gdy moje rodzeństwo dorosło i wyprowadziło się to i nasze święta
wyglądały już zupełnie inaczej. Mamie już tak nie zależało, bo i tak tylko
nasza trójka była na Wigilii. Moje
siostry i bracia zawsze znajdowali jakiś powód żeby nie przyjść na Wigilię. Nie
wiem czemu zaczęli się tak izolować, jednak od tamtej pory przestałem lubić
święta, bo zaczęły mi się kojarzyć jedynie ze smutkiem w oczach mojej mamy.
Wiem jak bardzo było jej przykro, że każdy wykręcał się i nie przychodził.
Kurwa
dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego ile bólu zadałem jej moją wyprowadzką,
a tak naprawdę ucieczką, z domu. Mam
nadzieję że mój przyjazd jakoś zmieni relację między nami która znacznie się
ochłodziła. W końcu prawdziwe święta, rok temu spędzałem je z chłopakami z
zespołu przy wódce i Daniels’ie. Czułem się taki wolny, taki dorosły, ale teraz
nie rozumiem dlaczego. To chyba prawda, że miłość zmienia człowieka. Ostatnio
bezustanne chlanie i ćpanie już mnie nie cieszy, a raczej mnie obrzydza. Nie
mogę patrzeć jak chłopaki niszczą sobie życie.
Ja i Axl spoważnieliśmy, Izzy też
nie przesadza z piciem, a brać to on nigdy nie brał za dużo, ale Steven i Slash
już ostro przesadzają. Zaczynam się o nich martwić.
Emily
Wigilia
zawsze były dla mnie szczególnym dniem, aż do śmierci mamy. Gdy mamy zabrakło
już nic nie było takie same. Przestałam czuć magię świąt, znienawidziłam
wszystko co przypominało mi o niej, a święta właśnie to robiły. Zaraz po
Wigilii wymykałam się do swojego pokoju i płakałam. Nie potrafiłam się pogodzić
z tym, że w tak ważnym dniu jej z nami nie ma. Mam nadzieję, że te święta będą początkiem czegoś nowego.
Koniec z bólem, żalem, smutkiem. Teraz liczy się szczęście i miłość. Muszę
nauczyć się odnowa żyć, uśmiechać, cieszyć, kochać. Tak, kochać. Po śmierci
mamy byłam strasznie niestabilna uczuciowo nie umiałam się zaangażować, może
dlatego nie wyszło mi z Axl’em. Czuję że tegoroczne święta będą dla mnie
szczególne, zresztą nie tylko dla mnie. To będą pierwsze wspólne święta dla
mnie i Micheal’a, jak również pierwsze święta Summer oraz Axl’a i Amy. Jestem prawie pewna że Mike
dogada się z rodzicami, szkoda, że jego rodzeństwo nie może przyjechać miło by
było mieć takie prawdziwe rodzinne święta. Szkoda mi trochę chłopaków, zostali
tam sami w Hellhouse, co prawda wiem, że Julie obiecała, że nie da im umrzeć z
głodu i postara się ich przyhamować jeśli chodzi o picie, ale i tak jestem
prawie pewna, że wszystko skończy się jednym wielkim kacem. Dobrze że chociaż
Duff w tym roku nie będzie uczestniczył w tej ich alkoholowej Wigilii.
Samolot
wylądował, poszliśmy po bagaże i skierowaliśmy się w stronne wyjścia z
lotniska. Przez oszklone drzwi zobaczyłam mojego tatę natychmiast rzuciłam się
w jego stronę. Postawiłam walizki na
ziemi i wpadłam w ramiona taty. Tak
bardzo za nim tęskniłam, zresztą on za mną chyba też. Po policzkach ciekły mi
łzy, łzy szczęścia. Po chwili dołączył
do nas Duffy. Na powitanie podał rękę mojemu tacie. Włożyliśmy bagaże do
samochodu i zajęliśmy miejsca. Ruszyliśmy, tata pytał jak tam lot, jak nam się
żyję w LA i ogólnie jak tam życie. Tata również opowiedział nam o tym jak on
sobie radzi. Wspominaliśmy również śmieszne sytuacje sprzed paru lat.
Dojechaliśmy na miejsce, Duff i tata wzięli
nasze bagaże . Weszliśmy do domu. Nic się w nim nie zmieniło. Zaraz po wejściu naszym oczom ukazał się
długi wąski korytarz z niebieskimi ścianami na których widniały fotografie. Na
końcu korytarza były schody, jedne prowadziły do piwnicy, a drugie na piętro.
Po obu stronach korytarza były drzwi, wszystkie takie same, białe, drewniane.
Pierwsze po lewej prowadziły do kuchni, kolejne do salonu. Po prawej stronie
były drzwi do salonu, łazienki i pokoju gościnnego. Na piętrze znajdował się mój pokój kolejne
dwie łazienki, dwie garderoby i sypialnia taty.
-Możecie
spać w pokoju gościnnym lub twojej sypialni.- zwrócił się do mnie tata. Zaraz,
zaraz będziemy spać tu?!- Choć wolałbym, żebyście jednak spali oddzielnie.-
dodał bardzo cicho mimo to go usłyszeliśmy, a Duff się zaczerwienił. Tata chyba
go lekko zawstydził.
-Jak to,
mamy spać tu? Myślałam, że będziemy mieszkać u Julie.- powiedziałam nieco
zdziwiona.
-Rozmawiałem
z rodzicami Julie i ma do nich przyjechać jakaś rodzina i nie mają gdzie ich
przenocować. Naprawdę uważam że tak będzie lepiej, jeśli będę miał was tu. –
powiedział i spojrzał na nas znacząco. To o to tu chodzi… Duff spojrzał na mnie
wzrokiem męczennika. Jestem już prawie pewna że tata postara się o to by między
mną a Michael’em za bardzo nie iskrzyło.
-No dobrze…
To my zajmiemy pokój gościnny.- podkreśliłam wyraz my, szczerze mówią wolałam
mój pokój jednak nie chcę, aby tata co chwile sprawdzał czy przypadkiem nie
bawimy się za dobrze.
-Wiem, że
zależy ci na twoim pokoju. Nie martw się ja przeniosę się do gościnnego. –rzekł
tata i uśmiechnął się krzywo. On to jednak jest kochany.
-Dziękujemy.-
nagle odezwał się milczący jak dotąd
Duff.
- Dobra to
my pójdziemy się trochę odświeżyć po podróży, a potem wybierzemy na spacer.
Powinniśmy być w domu na kolację.- po tych słowach nie czekając na jakąkolwiek
odpowiedź ze strony mojego taty pobiegłam na górę, a za mną ruszył Duffy.
Weszliśmy do
mojego pokoju.
-Nic tu się
nie zmieniło.- powiedział Duff jednocześnie rzucając się na łóżko.
-Nie wiem
jak ty, ale ja idę wziąć prysznic.- rzuciłam.
-Czyżbyś
sugerowała, że mam iść z tobą?
-Może, może…
Już po
chwili oboje byliśmy w łazience. Szybko
zrzuciliśmy ubrania . Weszliśmy pod
prysznic, ciepłe stróżki wody spływały po naszych nagich ciałach. Nie obyło się
bez pocałunków. Właśnie takie chwile są najlepsze, wtedy czuję że przy nim
jestem bezpieczna, że jest całym moim światem.
Po
kilkunastu minutach staliśmy ubrani w ciepłe kurtki przy drzwiach .
Pożegnaliśmy się z tatą i poszliśmy w stronę najbliższego parku. To tam jako
nastolatkowie chodziliśmy gdy się nudziliśmy. Znowu zaczęliśmy wspominać
śmieszne historie sprzed paru lat. Ten wyjazd był genialnym pomysłem.
Gdy
wróciliśmy do domu oglądaliśmy łzawe komedie które lecą w telewizji w każde
święta. Potem zjedliśmy kolację. Byłam padnięta, przebrałam się w piżamę i
położyłam do łóżka. Już chciałam spać, jednak mój ukochany miał chyba trochę
inne plany. Zaczął mnie całować, oj tata nie będzie
zadowolony.
Duff
Kolejne dni
minęły nam tak samo, przygotowania świąteczne ,Emily upiekła kilka ciast,
oglądaliśmy filmy, spacerowaliśmy i robiliśmy inne ciekawe rzeczy if you know
what I mean. Dziś Wigilia, której
szczerze to się trochę obawiałem. Boję się, że kolacja minie w nerwowej
atmosferze. Dobra, nie ma ci się zamartwiać. Będzie jak będzie, jakoś damy
rade.
-Dobra
kotku, ubierz się jakoś odświętnie.- w drzwiach sypialni stała Em.
Wyglądała
ślicznie, tak elegancko, a zarazem niesamowicie seksownie. Miała na sobie
czarną sukienkę z długim rękawem, obcisłą górą i luźnym dołem. Na nogach miała
czarne rajstopy i czarne wysokie szpilki. Włosy miała spięte w koka , przy
czole luźno spadały jej dwa pasma włosów które na końcach się kręciły. Miała delikatny makijaż który zaostrzały
grube czarne kreski na powiekach i krwisto czerwona szminka na ustach. W uszach miała srebrne kolczyki.
Wstałem i
ubrałem garnitur , aż sam się sobie dziwie. Ja garnitur?! Nie poznaje samego
siebie. O osiemnastej byliśmy wszyscy gotowi do wyjścia. Tata Em również
założył garnitur. Gdy Em mnie zobaczyła to ze zdziwienia otworzyła buzie po czym zagwizdała. Zrobiłem minę w stylu „hahaha bardzo śmieszne”. Objąłem moją
dziewczynę i wyszliśmy. Tata Em pozwolił mi prowadzić, zaraz koło mnie na
miejscu pasażera usiadła Emily, a z tyłu jej tata. Jechaliśmy w ciszy, po 15 minutach
byliśmy na miejscu. Mój dom zdobiły lampki, poczułem się tak jak w
dzieciństwie. Wyłączyłem silnik, wysiedliśmy z samochodu i wyjęliśmy z
bagażnika ciasta i prezenty. Swoją droga ciekawe co ma dla mnie Emily, ja
przygotowałem jej coś myślę, że fajnego.
Zadzwoniłem
do drzwi, usłyszałem stukanie obcasów, po minucie moim oczom ukazała się mama.
Spojrzała na mnie i nagle w jej oczach zobaczyłem łzy, łzy szczęścia. Nagle
rzuciła mi się na szyję.
-Synku w
końcu, tak bardzo tęskniłam. Kocham cię!
– szlochała mama. Czyli będzie dobrze, cała złość już jej chyba minęła.
-Ja też
mamo, ja też…- powiedziałem i przytuliłem ją mocno. Potem przywitałem się z
tatą, a mama obcałowała Emily i przywitała się z jej tatą.
Emily dała
ciasta mojej mamie i zasiedliśmy do kolacji. Najpierw połamaliśmy się
opłatkiem. Potem zaczęliśmy jeść. Najpierw panowała cisza, jednak po chwili
moja mama postanowiła ją przerwać.
-No to
jesteście razem tak?- spytała
-Tak.-
odpowiedziałem
-To kiedy
ślub?- nawet nie wiem jaką minę zrobiłem, ale za pewne musiała być bardzo
głupia. Tata Emily się zakrztusił, mój także, a Em nerwowo zacisnęła dłoń na
moim kolanie. No zajebiście…
-Ślub? –
spytałem.- No wiesz mamo my mamy dopiero niecałe 20 lat.
-I co z
tego, kochacie się tak czy nie?
-No tak i to
bardzo.- spojrzałem na Emily i obdarzyłem
ją szczerym uśmiechem.
-No to
powinniście się pobrać. Ja w waszym wieku byłam już w ciąży. Na co czekacie?
Skoro się kochacie to chyba chcecie spędzić ze sobą resztę życia.
-Oczywiście.
– powiedziałem
-Tak.- powiedziała
Em i pogłaskała mnie po kolanie.
- Pozwólcie,
że się wtrącę. – odezwał się tata Em.- Chyba nie ma co się spieszyć. Emily,
dziecko, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jesteś w ciąży.
-Nie, nie
jestem.- powiedziała Emily- Przynajmniej nic o tym nie wiem.- dodała tak cicho
że nawet ja ją ledwo usłyszałem.
-Może to
skończmy. To nie czas na takie rozmowy.- dziękuję ci tato! Mój tata uratował
sytuację.
-Dobrze ale
jeszcze do tego wrócimy.- powiedziała mama za co została obdarowana morderczym
spojrzeniem mojego taty i pana Downstorn.
Reszta
kolacji minęła nadzwyczaj przyjemnie i spokojnie. Po kolacji dostaliśmy
prezenty. Od rodziców dostałem, ciepły sweter, ach to takie w ich stylu, szkoda
tylko, że nie w moim. Od taty Emily
dostałem jakąś książkę, a od Emily dostałem oprawione w ramkę zdjęcie na którym
jesteśmy my z Gunsami, Julie, Amy i Summer, czyli naszą psychiczną pseudo
rodzinką. Emily dostała od moich rodziców sweter, taki sam jak mój juhu, od
swojego taty dostała płytę The Clash, a ode mnie… No właśnie ode mnie dostała
coś co wywołało u niej łzy wzruszenia, czyli efekt jak najbardziej pożądany.
Był to album z naszymi wspólnymi zdjęciami. Na okładce było napisane: „Już na zawsze będziesz moja”. Dziewczyna
rzuciła mi się na szyje i szepnęła : Kocham cię. Moi rodzice i tata Emily
prosili, aby nic im nie kupować, więc ich posłuchaliśmy. Myślę, że te święta
możemy zaliczyć do bardzo udanych.
Po powrocie
do domu, umyliśmy się i położyliśmy do
łóżka.
-Kochanie,
wiesz moja mama chyba miała racje. Ostatnio też myślałem o ślubie, ale bałem
się, że to jeszcze za wcześnie. Wiem, że nie tak to powinno wyglądać. Nie mam
pierścionka, nawet nie klęczę. Jednak może uczynisz mi ten zaszczyt i
zostaniesz moją żoną?- Michael co ty wyrabiasz? Cholera przecież to zupełnie
nie w moim stylu. I jeszcze ta cisza, ona nic nie odpowiada. Kurwa, ale się wygłupiłem!
-Duff…-zaczęła
-Przepraszam.
Zapomnij o tym. Tylko się wygłupiłem. Jeszcze…- kurde mam jakiś słowotok. Jednak
Em nie pozwoliła mi skończyć.
-Przestań!
Duffy kocham cię. Oczywiście, że zostanę twoją żoną.- Zgodziła się! Nie mogę w
to uwierzyć. Złapałem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie. Zacząłem całować ją
namiętnie. Po jakimś czasie leżeliśmy nadzy, wtuleni w siebie.
Wtedy
poczułem, że poproszenie jej o rękę było najlepszą decyzją w moim życiu.
Mógłbym oddać wszystko co mam byleby zostać przy niej na zawsze. Tak, to na
pewno jest kobieta z którą chce spędzić resztę swojego życia.
Hej :)
OdpowiedzUsuńNo tak, też mam wrażenie, ze ten rozdział był jakiś inny. Taki bardziej dla przemyśleń bohaterów i bardzo mi sie to podoba.
Jak czytałam o tym, że mama Duffa płakała, że nie ma wszystkich dzieci na Wigili, to się moja babcia mi przypomniała, która ma ten sam dylemat. Ale tak.. bo skoro dziecików McKaganów jest 8, każdy z nich ma żonę/ męża i wiecej niz jedno dziecko, to tak sobie myslę, ze jednak wszyscy i tak by się chyba nie pomieścili. To czasem lepsza wigilia w miejszym gornie, haha.
Zaręczyny były genialny. Nie ma żadnych sztywnych kolacji, wielkiego pierścionka z brylantem...
OdpowiedzUsuńGenialnie opisane. Uwielbiam wrażenie, jakbym siedziała w głowie bohaterów.
Nowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com
Przeczytałam całe opowiadanie i zgodze się z Rose, ze to najlepszy z rozdziałów. Przemyślenia bohaterów i wgl. Brakuje mi tylko opisu uczuć, np. drżenie dłoni, nerwowy ból brzucha itp. Nie wiem czrmu zawsze właśnie o to die czepiam, ale to wzbogaca tekst i wpływa bardziej na wyobraźnie, wiec jakoś nie mam wyrzutów sumienia.
OdpowiedzUsuńNie licząc drobnych błędów logicznych, które każdemu sie zdarzają nie mam zastrzeżeń. Te błędy trochę przeszkadzają, ale to wystarczy sobie swój własny tekst przeczytać i zrobić korektę.
Zapraszam do mnie, może tez znakdziesz jakieś nie dopatrzenia.:)
breath-of-memories.blogspot.com