wtorek, 19 lutego 2013

Info!!!! WAŻNE

Wiem, wiem długo nic nie wstawiłam, ale byłam chora i nie miałam siły. Teraz muszę nadrobić zaległości w szkole. Ogólnie piszę też nowe opowiadanie ale na razie nie będę go publikować. Wkrótce postaram się wstawić nowy rozdział.



Tymczasem zapraszam na nowego bloga założonego przez moją koleżankę.  Mi bardzo się spodobał mam nadzieję, że z wami będzię tak samo, więc jeśli macie chwilkę proszę zajrzyjcie tam i pozostawcie coś po sobie!


Pozdrawiam Alex

poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział 10


Chciałam napisać jakiś długi i ciekawy rozdział, ale nie bardzo wyszło. Mam jednak nadzieję, że się spodoba. Przepraszam również za wszystkie błędy ale niektóre części tego rozdziału były pisane w nocy. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Miłego czytania.                                                                          /Alex


Rozdział 10
Julie
Wybiegłam szybko z domu. Po mojej twarzy spływały łzy. Czułam złość i smutek. Czułam, że straciłam przyjaciela.  Ciągle nie mogłam zrozumieć dlaczego Izzy tak zareagował na to co zdarzyło się między mną a Slash’em. Zachował się tak jakbym go zdradziła, a przecież nigdy nie byliśmy razem. Nawet nigdy między nami nie iskrzyło.  Czyżby on coś ukrywał? W dodatku kim jest ta Hope? Widać, że jest młodsza od Stradlina i to chyba sporo. Nie chce mi się wierzyć, że to jego dziewczyna. Wcześniej nie wspominał, że się z kimś spotyka. Jednak to jest tylko i wyłącznie jego sprawa, nie będę się wtrącać. Mam nadzieję, że jej nie skrzywdzi, wygląda na miłą. Kurczę teraz bardzo brakuje mi Emily, nie chce żeby wiedziała o mnie i Slash’u jednak brakuje mi rozmowy z nią. Chciałabym ją zobaczyć, na szczęście niedługo wracają.
Szłam ulicami Los Angeles już się uspokoiłam, jednak nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Nie chciałam iść do domu i siedzieć tam sama. Postanowiłam, że pójdę do Amy i Axl’a. Dopiero pod ich drzwiami, po naciśnięciu dzwonka, uświadomiłam sobie, że przecież jest Boże Narodzenie a do Amy przyjechali rodzice.  Usłyszałam kroki, po chwili drzwi się otworzyły. Zobaczyłam Axl’a. Chłopak spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Axl, ja nie chce wam przeszkadzać, ale…-zaczęłam.
-Wchodź.- powiedział i uśmiechnął się jeszcze szarzej. 
Poszłam w kierunku salonu , na kanapie siedziała Amy z Summer na rękach, a naprzeciw niej w fotelach siedzieli mężczyzna i kobieta na oko pięćdziesięcioletni.  To chyba rodzice Amy.
-Dzień dobry – powiedziałam . Rodzice Amy odpowiedzieli mi tym samym. Amy przedstawiła mnie. Zaprosiła mnie żeby usiadła koło niej. Axl zrobił mi kawę i przyniósł ciasto.  Siedzieliśmy I wesoło rozmawialiśmy, jednak Amy chyba wyczuła, że coś jest nie tak. Spojrzała na mnie po czym przysunęła się i spytała mnie szeptem co się stało . Powiedziałam tylko  „Izzy i Slash”. Dziewczyna przeprosiła rodziców na chwilę i pociągnęła mnie za sobą do kuchni.  Usiadłyśmy przy małym stoliku, a ja zaczęłam opowiadać o wszystkim co się wydarzyło. Amy spojrzała na mnie ze współczuciem i zaczęła mówić.
-Wiesz, to co powiedział Izzy… Myślę, że on jest zazdrosny, on chyba coś do ciebie czuję. Parę razy już widziałam jak na ciebie patrzył, tak jakoś inaczej z takim uwielbieniem. Powinnaś z nim szczerze porozmawiać, to nie będzie łatwe pewnie będzie chamski itd., no ale taki on już jest. Ta rozmowa może wiele dać. Też uważam, że z tą dziewczyną to kłamstwo, a jeśli nie no to życzę im szczęścia. A ty coś czujesz do Slash’a albo Izzy’iego?
Szczerze to nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Nigdy o tym nie myślałam. Gunsi byli dla mnie przyjaciółmi, byli jak rodzina.  Rzeczywiście ze Slash’em zawsze dogadywałam się najlepiej. Z Izzy’m za to mogłam o wszystkim porozmawiać zawsze mnie wysłuchiwał i zdawało mi się, że rozumiał.  Jednak chyba z żadnym z nich nie łączyło mnie nic więcej niż przyjaźń. Nie miałam pojęcia co powinnam odpowiedzieć Amy. Miałam mętlik w głowie.
-Nie wiem -powiedziałam w końcu i spuściłam głowę.
-Powinnaś chociaż spróbować pogadać ze Stradlinem. Jak chcesz mogę poprosić Axl’a to z nim…
-Nie! Nie mów nic Axl’owi.
-Dobrze, ale obiecaj mi, że przemyślisz tą rozmowę. Naprawdę myślę, że to by mogło pomóc.
Wróciłyśmy do pokoju. Axl opowiadał właśnie jakiś „przezabawny” żart z którego potem śmiał się tylko on.  Jak patrzyłam na Axl’a i Amy to widziałam, że naprawdę się kochają. Czy ja znajdę taką miłość? Pewnie tak, ale jeszcze nie teraz.

Hope
Nie wiem czym się kierował zabierając mnie na obiad a potem do domu. Czy naprawdę chciał mi pomóc? Może byłam tylko pionkiem w jego grze. Powiedział mi że ta dziewczyna nie jest dla niego nikim ważnym, jednak nie jestem ślepa . Widziałam miłość w jego oczach, widziałam też ból. Widocznie ona go zraniła, a on teraz chciał wykorzystać mnie aby wzbudzić jej zazdrość. Tak, przejrzałam go. Jednak mogę się mylić . Może chciał mi pomóc jedynie z dobrego serca? Może naprawdę obchodził go mój los. Nie wiem. Jedno jest pewne. Jestem mu wdzięczna, że zabrał mnie z ulicy, pomógł mi. Przez chwilę mogę czuć się bezpiecznie. Fakt, że mam zamieszkać ze starszym ode mnie mężczyzną który w dodatku chcę żebym udawała jego dziewczynę aby wzbudzić zazdrość w innej, jednak troszkę mnie przeraża. Boję się… Boję się miłości, ona mnie przeraża. Boję się odrzucenia, kłamstw, tego że ktoś mnie zrani. Obawiam się, że on zacznie coś dla mnie znaczyć. Stanie się moim bohaterem, ideałem. Zawsze byłam bardzo ufna, łatwo przywiązywałam się do ludzi. Teraz nie mogę sobie na to pozwolić. Muszę zacząć szukać jakiejś pracy. Zdobędę kasę potem może wynajmę jakieś mieszkanie. Muszę polegać sama na sobie, tego nauczyło mnie życie. Muszę nauczyć się samodzielności. W końcu uciekłam od koszmaru który prześladował mnie całymi latami. Moje życie było złym snem z którego nareszcie się obudziłam. Mam nadzieję, że ten koszmarny sen już nie wróci.Teraz już na pewno mi się ułoży, muszę tylko się usamodzielnić i wyjść na swoje. Na razie zatrzymam się u Izzy’ego jednak nie na długo. Muszę jak najszybciej zarobić na coś własnego.
Nagle drzwi się otworzyły. Spojrzałam w tamtą stronę, do pokoju wszedł Izzy. W rękach trzymał jakiś koc i ręczniki. Położył wszystko na łóżku, na którym leżałam, po czym usiadł obok mnie.
-Mam nadzieję, że ten pokój ci odpowiada. Może nie jest jak w hotelu pięciogwiazdkowym, ale chyba nie jest tak źle, co?- powiedział i spojrzał na mnie czekając na odpowiedź.
-Nie, jest bardzo dobrze. Kto tu wcześniej mieszkał? Bo chyba ktoś tu mieszkał.- odpowiedziałam wskazując brodą na plakaty porozwieszane na ścianach.
Były to plakaty zespołów. Osobiście niezbyt interesowałam się muzyką. Czasem słuchałam jakichś rockowych kawałk
ów, jednak mogłam przeżyć bez muzyki. Nie mogłam się również nazwać fanką jakiegokolwiek zespołu. Części z postaci na plakatach zupełnie nie kojarzyłam. Możliwe, że kiedyś słuchałam ich kawałków jednak z nazw czy wyglądu ich nie rozpoznawałam. Osoba, która mieszkała tu przede mną byłą, jak widać, moim przeciwieństwem. Słuchała muzyki, a nawet miała ulubione zespoły.
-Tak, mieszkał tu mój przyjaciel. Wokalista zespołu w którym gram. Jednak teraz mieszka z narzeczoną i dzieckiem.- odpowiedział chłopak. Ja tylko pokiwałam głową. Nie jestem zbyt rozmowną osobą, więc chciałam już zakończyć naszą konwersację. Siedziałam w ciszy, licząc na to, że Izzy zauważy to.
-Jakbyś chciała się umyć to łazienka jest…- zaczął, ale ja nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Na końcu korytarza. Pokazywałeś mi już. Wiem też gdzie jest kuchnia, twój pokój i pokoje twoich współlokatorów.- chłopak lekko się uśmiechnął po czym wstał z łózka i wyszedł.
Zostałam sama, jednak nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie, zawsze lubiłam samotność. Mogłam wtedy zapomnieć o wszystkim i skupić się na przemyśleniach, marzeniach, na swoim własnym świecie. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna, lubię czasem patrzeć na ludzi idących ulicą i zastanawiać się jakie jest ich życie, gdzie idą, albo kim są. Ogólnie lubię pogrążać się w marzeniach i rozmyślaniu nad różnymi sprawami. Gdy byłam młodsza, wyobrażałam sobie idealny świat. Tam zawsze świeciło słońce, nikt nie czuł bólu, nikt nie był smutny, czy zły. Wszyscy się kochali, każdy był szczęśliwy. Im stawałam się starsza, tym takie wyobrażenia idealnego życia, były dla mnie coraz bardziej głupie i infantylne. Było to dla mnie nawet troszkę śmieszne, jaka byłam naiwna wierząc, że ten perfekcyjny świat gdzieś jest. Przecież ta wizja była zbyt idealna, żeby mogła być prawdziwa. Myślałam, że gdzieś jest miejsce, gdzie każdy jest bezpieczny, gdzie nie ma zła, jest tylko dobro. Teraz już wiem, że takiego miejsca nie ma, nigdy nie było i nie będzie.  Nie twierdzę jednak, że na tym świecie nie ma już dobra. Myślę, że w każdym jest dobro tylko niektórzy nie potrafią go w sobie odkryć. Może za bardzo się pogubili, może ktoś ich zranił i nienawiść stała się dla nich lekarstwem na ból. Wierzę w to, że dla tych ludzi jest jeszcze ratunek trzeba im tylko pomóc odnaleźć to dobro.
Wzięłam ręcznik i sięgnęłam po plecak. Otworzyłam go i zaczęłam szukać czegoś w czym mogłabym spać. Nie było w nim wiele rzeczy, więc wielkiego wyboru nie miałam. Wzięłam jasno niebieski za duży T-shirt i krótkie spodenki. Wyszłam z pokoju i ruszyłam w kierunku łazienki. Otworzyłam  białe, lekko poobdzierane z farby drzwi. Łazienka była mała i troszkę za syfiona. Mi jednak to nie przeszkadzało, ważne , że w ogóle jest. Rozebrałam się , odkręciłam wodę i weszłam pod prysznic. Tego mi było trzeba. Po paru dniach spędzonych na ulicy, bardzo potrzebowałam takiej błahej rzeczy jak prysznic. W łazience był szampon, więc umyłam włosy. Wyłączyłam wodę i dokładnie osuszyłam ręcznikiem włosy, a następnie całe ciało. Ubrałam się w piżamę i ruszyłam z powrotem do pokoju, który zajmowałam. Na korytarzu wpadłam na niskiego blondyna. Izzy mówił, że nie mieszka sam, ma dwóch współlokatorów. To pewnie jeden z nich. Od chłopaka śmierdziało alkoholem, miał nieobecny wzrok i chyba nie bardzo wiedział co się z nim działo. Spojrzał na mnie po czym minął mnie bez słowa i poszedł do swojego pokoju. Ja postąpiłam tak jak on. Po wejściu do pomieszczenia rozwiesiłam ręcznik na kaloryferze, a ubrania włożyłam do plecaka. Nagle poczułam burczenie w brzuchu. Postanowiłam, że pójdę do kuchni i zrobię sobie jakieś kanapki. Skierowałam się do kuchni. W kuchni siedział Izzy i właśnie jadł kanapki. Spojrzał się na mnie i uśmiechnął. Machnął ręką zapraszając mnie do stołu. Usiadłam koło niego i chwyciłam kanapkę. Zaczęłam jeść. Siedzieliśmy w ciszy.
-Mogę cię o coś zapytać?- odezwał się Izzy po paru minutach.
-Yhm- odpowiedziałam przeżuwając chleb.
-Uciekłaś z domu, prawda? Tylko powiedz prawdę. Bo niby jaki mógłby być powód tego, ze siedziałaś na ulicy. Sama, zapłakana, głodna. Proszę powiedz, coś się stało? Ktoś cię krzywdził, a może przed czymś uciekasz?- nie miałam najmniejszej ochoty opowiadać mu o moich problemach, mojej przeszłości. Chciałam od tego wszystkiego uciec, zamknąć za sobą drzwi do mojej przeszłości i już nigdy ich nie otwierać.
-Wybacz, ale nie chcę o tym rozmawiać. Może kiedyś ci to powiem. – odpowiedziałam cicho, nie patrzyłam na niego . Schyliłam głowę i wpatrywałam się w swoje ręce.
-Dobrze, przepraszam. – powiedział po czym wziął paczkę Malboro ze stołu, wyjął z niej jednego papierosa i odwrócił pudełko w moja stronę, proponując mi, abym zapaliła z nim. Pokręciłam tylko przecząco głową. Zabrał paczkę i schował do kieszeni. Odpalił papierosa. Ja skończyłam jeść kanapkę, wstałam i poszłam do pokoju.  Położyłam się do łóżka, miałam nadzieję, że to będzie spokojna noc, nie chciałam znów mieć koszmarów.


Duff
Teraz gdy mam Emily przy sobie, w końcu zrozumiałem, jak wiele straciłem wyjeżdżając ze Seattle. Co prawda w tedy nic takiego między nami nie było, jednak ja coś do niej czułem. Gdybym tylko jej to wtedy powiedział, jeśli ona czułaby to samo, pewnie zostałbym w Seattle. Uchroniłbym moją mamę od cierpienia, tęsknoty i smutku. Jednak to nie jest tak, że żałuje mojego wyjazdu do LA. Wręcz przeciwnie, cieszę się z podjętej przeze mnie decyzji. Dzięki temu wyjazdowi poznałem przyjaciół, których nigdy nie zapomnę oni są dla mnie jak rodzina. Znaczą dla mnie tak wiele. Może to głupie, że facet tak myśli. Nie wyobrażam już sobie życia bez zespołu, bez Gunsów. Tak, jak nie chcę już żyć bez Emily. Chcę zasypiać i budzić się koło niej każdego dnia. Widzieć jej uśmiech, jej oczy. Widzieć, że jest szczęśliwa. Szczęśliwa, ze mną. Chcę ją chronić przed złem. Już nikt jej nie skrzywdzi.
Chcę, aby nasze uczucie było wieczne. Chcę, za 10 lat kochać ją tak samo jak dziś i , żeby ona też mnie tak kochała. Boję się jednego. Boję się, że niechcący ją skrzywdzę, zranię. Że nie będzie potrafiła mi wybaczyć. Że nasza miłość pryśnie jak bańka mydlana, zniknie niczym sen. Będę robił wszystko aby tak się nie stało. Za bardzo mi na niej zależy, za bardzo ją kocham, żeby ją stracić.
Dziś na kolację przychodzą moi rodzice. Emily od paru godzin nie wychodzi z kuchni, ciągle gotuje. Chciałem jej pomóc, ale nawet nie pozwala mi się do niczego zbliżyć. Wróciłem więc do pokoju i włączyłem winyl Aerosmith. Znalazłem stare albumy ze zdjęciami Em i postanowiłem je obejrzeć. Usiadłem na łóżku i zacząłem przeglądać fotografie. Niektóre zdjęcia były bardzo zabawne. Na wielu z nich była Julie , na kilku nawet byłem ja.
-Co robisz?- usłyszałem nagle. To była Emily, nawet nie zauważyłem kiedy weszła do pokoju.  Natychmiast zamknąłem album i położyłem go za sobą.
-Nic… A ty już skończyłaś gotować?
-Przecież widziałam. Oglądałeś moje stare zdjęcia.  No i co, fajnie jest się pośmiać ze mnie?
-Przecież ja się nie śmiałem… Byłaś ślicznym dzieckiem wiesz?
-Dobra już się nie podlizuj. Skończyłam gotować. – spojrzała na zegarek.- Za jakieś 2 godziny powinni przyjść twoi rodzice. Chwilę odpocznę, a potem się przebiorę i umaluję.
-Powiemy im?
-Ale o czym?
-No o zaręczynach. Wiesz myślę, że ucieszyli by się gdyby wiedzieli.
-Nie wiem. Może jeszcze zaczekajmy. Powiedzmy im jak już zaczniemy przygotowania do ślubu.
-Dobrze, a kiedy zaczniemy te przygotowania?
-Nie wiem Michael. Nie spieszmy się zbytnio. Nie jesteśmy jeszcze ze sobą zbyt długo.  Pomieszkajmy jeszcze trochę ze sobą.
-Ale skoro się kochamy to na co mamy czekać?
-Duff proszę…
-Dobrze kochanie jak chcesz.- powiedziałem i objąłem ją ramieniem. Może i Em ma racje, może rzeczywiście powinniśmy trochę poczekać, nie spieszyć się. Siedzieliśmy tak parę minut.
-Dobra idę wziąć prysznic.- powiedziała Em i poszła do łazienki.
Zostałem sam. Wiem, że Emily nie lubi jak grzebie się jej w rzeczach, ale bardzo mi się nudziło więc podszedłem do jej biurka i zacząłem szperać w szufladzie. Nie było tam nic ciekawego. Nagle natknąłem się na jakieś zdjęcie. Było ono z zakończenia roku szkolnego. Zostało ono zrobione rok przed moim wyjazdem, byłem na nim ja i Emily. Gdzieś z boku stała Julie patrząc wrogo w naszą stronę. Odwróciłem zdjęcie, było tam na  pisane „Mam nadzieję, że teraz jesteś szczęśliwa. Już wam nie przeszkadzam       J.” . Najpierw nie wiedziałem o co chodzi, jednak po chwili skojarzyłem fakty. No tak przecież Julie była we mnie zakochana, a ja ją odrzuciłem bo podkochiwałem się w Emily. Wiem, że się Julie miała żal do mnie i do Emily. Nie spodziewałem się jednak że był on taki duży. Teraz już chyba wszystko jest w porządku. Mój wyjazd pewnie pomógł. Z tego co wiem przed wyjazdem Em do LA było między nimi w porządku. Cieszę się, że Emily odzyskała przyjaciółkę.