piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 5

Wiem, że długo to trwało, ale na prawdę nie miałam czasu.  Dziś w końcu zebrałam się i skończyłam pisać ten rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Jest dość krótki, ale nie chciałam się za bardzo rozwlekać, żeby nie było zbyt nudno. Miłego czytania.      /Alex

  Twgl to do tego rozdziało zainspirowały mnie dwie piosenki Skid Row - "Quicksand Jesus" i "In a darkned room" co prawda maja nie wiele wspólnego z tematem, ale jakoś tak słuchając ich napisałam rozdział:) 


Duff

Dni mijały, a Emily była w śpiączce. Okazało się, że przed podcięciem żył, James dotkliwie ją pobił oraz podał jej jakieś świństwo. Przychodziłem do niej codziennie, Axl też. On na prawdę ją kocha. Może powinienem się z tym pogodzić... Może to jemu Emil jest przeznaczona? Nie mówiłem Axl'owi o moich uczuciach do Em i raczej nie zamierzam mu o nich mówić. Każdy dzień jest dla mnie cierpieniem. Gdy patrzę na śpiącą Emily i siedzącego przy niej Axl'a, czuję że moje serce pęka. Czy miłość musi być taka trudna?
Siedząc tak w tym szpitalu wspominam sobie moje życie w Seattle.


Była już 23, siedziałem na łóżku z gitarą w rękach i sobie brzdąkałem. Odkąd moje rodzeństwo się wyprowadziło, mieszkam sam z rodzicami. Jednak oni dziś pojechali do mojej siostry, zostaną u niej na 2 dni, więc zostałem sam w domu. Cisza, spokój, było idealnie... Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. "Kogo tu niesie po nocy"- pomyślałem .

Zszedłem na dół, aby otworzyć drzwi. Nacisnąłem klamkę i zobaczyłem Emily. Po jej policzkach spływały łzy. Stało się coś złego... Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie. 

-Co się stało?- spytałem jednak nie uzyskałem odpowiedzi. Dziewczyna weszła głośno szlochając. 

Usiedliśmy na kanapie w salonie. Dałem jej jakieś krople na uspokojenie. Siedziałem w ciszy i patrzyłem się na nią. Ona siedziała ze spuszczoną głową, nadal płakał, nerwowo ugniatała w dłoniach brzeg swojej bluzki. Po chwili odezwała się.

-Moja mama...-powiedziała to tak cicho, że ledwo ją słyszałem. Jej mama była wspaniałą kobietą, zawsze miła, uśmiechnięta. Wszyscy ją lubili. Dwa lata temu zachorowała na raka. Rozpoczęła leczenie.   Wszystko szło pomyślnie, zaczęło jej się polepszać. Niestety jakieś pół roku temu zaczęła słabnąć, od tamtej pory było już co raz gorzej.  Tydzień temu jej się polepszyło i wróciła do domu, ale najwidoczniej znów coś się wydarzyło. 

-Bo... Ona... Jej już nie ma . Rozumiesz? Ona zmarła! Zostawiła mnie tu samą... -powiedziała Emily po czym wybuchła płaczem. Ja zamarłem. Nie wiedziałem co powinienem zrobić. Postanowiłem , że lepiej będzie jeśli nic nie powiem. Po prostu przysunąłem się do Emily i mocno ją przytuliłem. Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie dobre 5 minut.

-Tak mi przykro.- odezwałem się w końcu. - Nie powiem ci .że cię rozumiem, że wiem jak to jest, bo bym skłamał.  Nigdy nic takiego nie przeżyłem, więc nie wiem jak to boli.  Chcę jednak, abyś wiedziała, że możesz na mnie zawsze liczyć. A twoja mama nie zostawiła cie tu samej, zobacz masz tate, Julie... i mnie.  Tak na prawdę twoja mama nigdy cie nie zostawiła. Ona nadal jest z tobą  i zawsze będzie nad tobą czuwać. W życiu wiele rzeczy się dzieje, a my nie rozumiemy dlaczego. Po prostu tak musi być. Musimy się z tym pogodzić. Emily, a twój tata wie, że tu jesteś? Nie będzie się martwił?

-Tak, powiedziałam mu że idę do ciebie. On wie że nic mi tu nie grozi, jest o mnie spokojny. Michael dziękuję ci...- powiedziała i lekko musnęła ustami mój policzek. - Musiałam tu przyjść. Nawet nie wiem dlaczego.

Jeszcze chwilę tak siedzieliśmy, potem Emily zasnęła, a ja przeniosłem ją do mojego łóżka. Niech śpi spokojnie.


Dobrze pamiętam ten dzień. Najtragiczniejszy w życiu Emily. Od tamtego dnia miałem nadzieję , że ona coś do mnie czuje, w końcu przyszła do mnie, a nie np. do Julie.  Z przemyśleń wyrwał mnie czyjś cichy głos.

-Michael? Gdzie ja jestem?- spytała cichutko Emily. Obudziła się ! Szybko nacisnąłem guzik wzywający lekarza.

- Jesteś w szpitalu. Już jest wszystko dobrze. Jestem przy tobie.- odpowiedziałem. Do sali wszedł lekarz.

-No widzę, że w końcu obudziła się nasza śpiąca królewna. Jak się pani czuje? - spytał z uśmiechem.

-Jestem trochę obolała, ale ogólnie to nie jest źle. Czy długo tak spałam? Dlaczego tu jestem, co mi sie stało?- odpowiedziała Emily. Widać było, że jest zdziwiona całą tą sytuacją.

-Spała pani pięć dni, a dlaczego? Myslę, że lepiej będzie jeśli pan Duff o tym pani powie- odpowiedział lekarz i wyszedł.

-Duff?- Emily nie kryła zdziwienia.

-No tak, bo teraz tak do mnie mówią. Gram w zespole z Axl'em.-odpowiedziałem. Dziewczyna byłą jeszcze bardziej zdziwiona. Opowiedziałem jej czemu trafiła do szpitala. Była przerażona tym co się wydarzyło. Dobrze, że nic nie pamiętała.

-A gdzie jest Axl?-zapytała. To pytanie mnie zasmuciło. Przypomniało mi o tym, że to przecież dziewczyna Axl'a. W jej sercu nie ma miejsca dla mnie. Ona go kocha... Wciąż nie potrafiłem się z tym pogodzić.

- Niedługo powinien tu być. Poszedł do domu trochę się przespać.- odpowiedziałem smutno.- Emily, ja chyba muszę ci o czymś powiedzieć. - w końcu zebrałem się na odwagę- Ja już nie mogę tego dłużej ukrywać. Wiem, że teraz masz Axl'a, ale chyba najwyższy czas żebyś się o tym dowiedziała. Nie bój się to nic strasznego. Ja tylko... Kocham cię. Kocham cię od dnia w którym cię poznałem. Nie ma dnia żebym o tobie nie myślał. Nie, nie mów nic... Przepraszam... Zniknę, tak. Po prostu  zniknę. Nie chce zepsuć tego co łączy ciebie z Axl'em- wstałem i wyszedłem.

Nie dałem jej nawet dojść do głosu.  Zrozumiałem, że będzie lepiej jak zejdę z drogi Axl'owi. Skoro ona jest z nim szczęśliwa, to powinienem się cieszyć, że ona nie cierpi. Po moim policzku spłynęła łza. To było dla mnie trudne wyznanie, ale musiała się w końcu dowiedzieć. Szedłem samotnie ulicami Los Angeles. Nie miałem ochoty już na nic. Poszedłem prosto do mojego mieszkania. Muszę to wszystko sobie poukładać.


Emily

To co powiedział Michael, a raczej Duff, bardzo mnie zdziwiło. Byłam w totalnym szoku. Zdawałam sobie sprawę, że on coś do mnie czuje, ale nie spodziewałam się, że on mnie kocha. Myślałam że to zwykłe szczeniackie zauroczenie, że jak wyjechał to o mnie zapomniał. Myliłam się. Kocha mnie, tylko czy ja mogę powiedzieć to samo? Znów te wątpliwości... Znów niepewność, czy ja kiedykolwiek będę pewna swoich uczuć? Jestem z Axl'em, kocham go, jesteśmy szczęśliwi, a mimo to słowa Duff'a nie były mi obojętne. Nie oszukujmy się ja też coś do niego czuję. Tylko co?

Nagle do sali wszedł Axl, a z nim Julie.

-Emily w końcu się obudziłaś!- podbiegła do mnie przyjaciółka. Axl stwierdził, że nie będzie nam przeszkadzać i poszedł zapalić.
Gadałyśmy sobie z Julie o wszystkim, o jej wrażeniach o Los Angeles itd.

-Wiesz, to ja cię znalazłam wtedy. Tęskniłam za tobą i postanowiłam cię odwiedzić  Niestety zastałam cię w nie najlepszym stanie. Wiesz już co się stało?- spytała.

-Tak, Michael mi powiedział. Nie widziałaś go może? Wyszedł tak nagle?- spytałam.

-Nie - odpowiedziała.  Do sali wszedł Axl.

-Julie, mogłabyś nas zostawić samych?- zwróciłam do przyjaciółki.

-Tak jasne- odpowiedziała i wyszła.

-Kochanie , tak bardzo za tobą tęskniłem. Bałem się o ciebie.- powiedział Axl.- Uświadomiłem sobie jak wiele dla mnie znaczysz.  Chcę z tobą spędzić resztę życia- nie za wcześnie na takie wyznania.- Myślę że powinniśmy się pobrać.

Co?! Zamurowało mnie. Pobrać się ?! Znam go dopiero 2 miesiące!  To wszystko robi się zbyt poważne, a ja nie jestem gotowa na małżeństwo z Axl'em! Co potem? Zamieszkamy sobie razem w wielkim białym domu z gromadką dzieci? Jakoś nie wyobrażam sobie Axl'a w roli ojca i męża. Owszem kocham go, ale jeszcze za wcześnie na takie decyzje. Po tym co wyznał mi Duff to już sama nie wiem co czuję. Nie chcę zranić żadnego z nich. Co powinnam zrobić? Mama na pewno by wiedziała...

-Axl... To chyba jeszcze nie pora na takie decyzje. Tez cię kocham ,ale nie jestem jeszcze gotowa na małżeństwo.- powiedziałam.

Zobaczyłam w oczach chłopaka wielki smutek. Tego się obawiałam, zraniłam go.

-Czyli mnie nie kochasz...- powiedział.

-To nie tak. Kocham cię, ale nie powinniśmy teraz podejmować takich decyzji.

-Wiem, że to  trudne. No dobrze... Przepraszam, nie będę naciskał, obiecuję. Przecież wiem , że mnie kochasz. Mamy jeszcze czas.- uśmiechnął się blado i mocno mnie przytulił.

Czułam, że jest mu smutno. Ale co ja mogłam zrobić? Powiedzieć: "Dobra pobierzmy się choćby zaraz" wiedząc że oboje na tym ucierpimy. Może i jestem bezduszna, bo wiem, że mu zależy, a ja nie jestem pewna czy to z nim chce spędzić resztę życia. Może i gram jego uczuciami, ale czy ja kiedykolwiek mu coś obiecywałam? nigdy nie powiedziałam, że jest tym jedynym. Nie mogę mu obiecać, że będziemy razem na zawszę. To było by kłamstwo, bo przecież nie wiem co przyniosą kolejne dni.




sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 4 cz.2

Ten rozdział też krótki, ale za to emocjonujący. Miłego czytania.                /Alex

Emily

Wracaliśmy z kina. Axl musiał iść prosto do klubu w którym jego zespół miał dziś koncert, chciałam iść z nim, jednak on powiedział, że woli bym poznała zespół w  nieco lepszych okolicznościach. "Będą pijani" powiedział. Zgodziłam się. Axl ruszył do Whiskey a Go Go, a ja do domu. Ściemniło się. Przez całą droge miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie, ale bałam się odwrócić.Weszłam na klatkę i poczułam uderzenie w głowę. Potem straciłam przytomność.

Przebudziłam się w jakimś ciemnym pokoju. Usłyszałam kroki, ktoś otworzył drzwi i wszedł do pokoju, zapalił światło.

-Mówiłem, że się z tobą policzę.- powiedział znajomy mi głos. Tak, to był James.

-Gdzie ja jestem? - spytałam przerażona.

-U siebie w sypialni nie poznajesz ? - odpowiedział.

Podszedł do mnie, w ręce miał nóż. O kurwa, co on chce zrobić ?! Usiadł na brzegu łóżka. Złapał mnie za rękę i przyciągnął ją do siebie. Próbowałam mu się wyrwać, ale był zbyt silny. Przyłożył nóż do mojego nadgarstka. Poczułam ból, więcej nie pamiętam...

Julie

Emily długo się nie odzywała. Bałam się o nią i bardzo tęskniłam. Postanowiłam, że zrobię jej niespodziankę i ją odwiedzę. Jej adres dał mi pan Downstorn. Ciekawe czy się ucieszy na mój widok? Może znalazła Michaela...

Stałam właśnie przed  drzwiami jej mieszkania, zapukałam do drzwi. Nikt nie otwierał. Nacisnęłam klamkę, drzwi były otwarte, po cichu weszłam do mieszkania. Zajrzałam do sypialni, to co tam zobaczyłam bardzo mnie przeraziło. Na łóżku leżała Emily, wokół niej było pełno krwi. Na podłodze leżał jakiś facet, kołoniego leżał pistolet i nóż, cały zakrwawiony. Chłopak najwidoczniej postrzelił się w głowę. Wyglądali na martwych.

Złapałam za telefon i zadzwoniłam po karetkę. Zaraz potem potem zadzwoniłam do Michaela miałam jego numer od jego mamy.

-Halo?- usłyszałam zaspany głos. No tak była 4 nad ranem.

-T-tu Julie Swissy... Stało się... Stało się coś okropnego... J-jestem u-u Emily i ona... O-ona chyba nie żyje...- wydukałam z trudem przez łzy.

-Co?! Już do ciebie jadę tylko podaj mi adres.

Podałam mu adres, był 10 minut później. Zaraz po nim przyjechała karetka , gdy zabrali Julie , my z Michael'em pobiegliśmy do samochodu. Ruszyliśmy do szpitala. Całą drogę płakałam, Michael także wyglądał na zrozpaczonego. Był strasznie blady. Starał się skoncentrować na drodze, ja jednak widziałam, że jest bliski płaczu. Czyli nadal coś do niej czuł...
Dojechaliśmy pod szpital, wysiedliśmy z samochodu i wbiegliśmy do budynku.

-Gdzie jest Emily Downstorn?! Przed chwilą została tu przywieziona. - spytał Michael  drżącym głosem.

-Jest na sali operacyjnej. Jednak pan James Sullivan nie przeżyl. O wypadku została zawiadomiona policja. Wygląda na to że pan Sullivan podciął żyły pannie Downstorn, a następnie popełnił samobójstwo. Wiem, że policja nic tu nie poradzi, ale jeśli sprawa trafi do sądu to może panna Downstorn dostanie odszkodowanie. Tymczasem proszę cierpliwie czekać.- poinformowała nas pielęgniarka.

Bałam się o Emily... Chciałam do niej przyjechać być z nią. Zawsze byłyśmy jak siostry. Teraz ona walczy o życie, a ja nie mogę nic zrobić... Mam nadzieję że wszystko się uda, że uratują ją... Moja mała Emily nie może umrzeć...


Duff

Gdyby nie Julie, jej już by tu nie było... Może to dzięki niej Emily przeżyła... Kim jest,, a raczej był ten cały James?! Zabiłbym skurwysyna, na szczęście sam mnie wyręczył. Nagle do szpitala wparował Axl. Zaraz, zaraz Axl, co on tu robi?! Czyżby któryś z chłopaków znów przedawkował. Rudy podszedł do pielęgniarki i spytał.

-Gdzie jest Emily Downstorn?- Kurwa on ją zna! Tylko skąd?! Ja już nic nie rozumiem... Czy, czy to jest ta JEGO Emily o której myśli bez przerwy od dwóch miesięcy?!

-Właśnie jest operowana- odparła pielgniarka. Rudy wyglądał na zdruzgotanego .

-Duff!! Co ty tu robisz? - Axl w końcu mnie zauważył.

-Jaki Duff?- spytała cicho Julie.

-Jak widać to samo co ty. Czekam, aż skończą operować Emily.- powiedziałem Axl'owi- No, teraz mówią do mnie Duff- zwróciłem się do Julie.

-Skąd znasz moją dziewczynę? - no to mnie zamurowało. Emily to dziewczyna Axl'a! Ta Emily którą kocham całym sercem. Tak teraz już jestem pewien, że ją kocham i to bardzo.

-Ja... Znamy się z liceum ze Seattle. Jesteśmy przyjaciółmi. -rzuciłem chłodno.

Byłem totalnie zrozpaczony. On jest z MOJĄ Emily. Nie mogłem się z tym pogodzić. Potem czekaliśmy w ciszy. Nagle przyszedł do nas lekarz.

- Skończyliśmy operację. Panna Emily jest w bardzo ciężkim stanie. Straciła bardzo dużo krwi, ledwo ją uratowaliśmy. Niestety nie mogą się państwo z nią zobaczyć. Proszę albo tu zostać i czekać, albo przyjść jutro rano. Jak wolicie. Najbliższa doba będzie decydująca... Ona może tego nie przeżyć.

Jasne, że będę czekał. Boję się, że ją stracę. Nigdy nie była moja teraz jest z Axl'em. Ja zrobię wszystko, żeby to zmienić. Pokaże jej jaki jestem kochany. Będzie wolała mnie. Teraz mogę tylko czekać, aż jej się polepszy.


Rozdział 4 cz. 1


Łapcie rozdział czwarty, a tak właściwie jego pierwszą część ! Dziękuję za wszystkie wejścia i komentarze! Wiem, że ten rozdział jest krótki, ale jeszcze dziś postaram się dodać jego drugą część.

Rozdział ten dedykuję mojej przyjaciółce Kamili, która już się chyba nie mogła go doczekać. Chciałaś to teraz czytaj! I napisz mi czy się podobał.

Wy też piszcie czy wam się podobał! Miłego czytania.                                   /Alex

Izzy

Axl ostatnio bardzo się zmienił, ciągle jest taki nieobecny. Jest strasznie drażliwy, wkurza się o byle co. Chyba chodzi o tą Emily o której opowiadał, są już ze sobą 2 miesiące, a on nadal nam jej nie przedstawił. Nie zaprosił jej nawet na żaden z naszych koncertów. Praktycznie nie ma go w domu, w sumie to nie wiem czy to miejsce w którym mieszkamy wszyscy oprócz Duff’a można nazwać domem. Wszędzie walają się brudne naczynia, ubrania, resztki jedzenia i inne śmieci. Cały czas spędza u tej Emily, przychodzi tu rzadko i to głównie na próby. Widać, że to coś poważnego. Gdy próbowałem z nim pogadać to odpowiadał mi tylko że i tak nie zrozumiem. No i miał racje. Ja nigdy nie byłem tak naprawdę zakochany. Nie  zależało mi na tym żeby mieć dziewczynę tylko ,żeby się z nią przespać, a potem niech znika. Jestem młody, muszę się wyszaleć, a nie bawić się w rodzinę. Miłość… Nie dziękuje to nie dla mnie.

Duff też chodzi jak struty. Pije coraz więcej. Jakiś czas temu spotkał koleżanke ze Seattle w której był (najwidoczniej wciąż jest) zakochany, wtedy chodził czysty i trzeźwy. Wziął od niej namiary, jednak ona się wyprowadziła z hotelu w którym mieszkała i urywał się z nią kontakt. Jak zniknęła zaczął ostro imprezować.   McKagan nie może tego przeboleć. Kolejny zakochany… tyle że nieszczęśliwie. No i na co ta cała miłość? Żeby cierpieć?!  Po co ludzie się wiążą, potem biorą ślub, żyją razem… Przecież to wszystko to tylko jeden wielki cyrk. Nic nie trwa wiecznie, miłość też nie. Ja nie chciałbym oglądać tej samej kobiety przez resztę życia… To nudne i męczące. Dobrze, że ja się nie zakochałem…

Duff

Pojawiła się w moim życiu znowu, ale tak szybko zniknęła… Chyba nie powinienem się łudzić, już nigdy z nią nie będę. Nie ma szans. Nawet nie wiem gdzie ona teraz jest, co robi. Tym bardziej nie wiem czy ona w ogóle coś do mnie kiedykolwiek czuła. To wszystko jest bez sensu. Czemu nie mogę tak po prostu o niej zapomnieć, jakby nigdy jej nie było?! Przecież nic nas nie łączyło. Nigdy nie powiedziała, ze coś dla niej znaczę. Nigdy, nie obiecywała mi niczego… Nigdy… Po co jest miłość, jeśli przynosi mi tylko cierpienie? Teraz tylko alkohol przynosi mi ukojenie… Czuję, że niszczę samego siebie, ale nic nie mogę na to poradzić. Jestem skończonym idiotą. Jest tyle lasek które dały by wszystko, żeby być ze mną, ale nie ja chce tylko jej… Moja Emily, mój ideał. A Axl mnie tylko wkurwia. Jest zakochany i ta dziewczyna też go kocha. Czemu on może być szczęśliwy, a ja nie? Nie rozumiem. Świat jest niesprawiedliwy. Dobra koniec tego myślenia. Czas się napić.

Axl

Przez ostatnie dwa miesiące wiele się wydarzyło. Praktycznie mieszkam u Em. Jesteśmy ze sobą już tak na poważnie. Na początku czułem, że dla niej to tylko przelotna znajomość, ale to się zmieniło. Teraz jestem pewien, że ona mnie kocha. Każda chwila z nią spędzona, każdy jej uśmiech, to rzeczy dla których, aż chce się żyć. Kocham ją! Mógłbym zrobić dla niej wszystko. Miłość to coś wspaniałego, żyje się po to żeby kochać. Gdy rano budzę się przy niej myślę „Axl , ale ty masz szczęście”. Ciekawe jak to będzie za rok, za dwa. Mam nadzieję, że wciąż będziemy się kochać. Płomień naszej miłości nigdy nie może zgasnąć.  Nie pozwolę na to.  Będę robił wszystko żeby była ze mną szczęśliwa. Nadal nie zapoznałem ją z chłopakami, ale boję się, że oni wszystko zepsują…

-Axl, kotku nad czym tak rozmyślasz?- powiedziała Emily siadając mi na kolanach i mocno mnie przytulając.

-O tobie, o nas… Kocham cię wiesz? Tak bardzo, bardzo mocno. Jesteś dla mnie wszystkim.- odpowiedziałem. Zobaczyłem jak się uśmiecha. Kocham ten jej uśmiech.

-Wiem, skarbie, wiem- powiedziała. Po czym obdarzyła mnie pocałunkiem. – Może poszlibyśmy dzisiaj do kina co? Tak dawno nigdzie nie byliśmy…- powiedziała gdy skończyła mnie całować. Zrobiła bardzo smutną minę. No i jak ja mogłem się nie zgodzić?

-Jasne, ale teraz pozwól mi wstać. Pójdę zapalić. – powiedziałem po czym wstałem z krzesła i wyszedłem na klatkę. Emily nie pozwalała palić w mieszkaniu, a mi i tak skończyły się fajki więc poszedłem do sklepu.

Emily

Najpierw myślałam, że z tego nie będzie. Nie wiązałam z nim swojej przyszłości. Teraz jest inaczej, chyba go kocham. No właśnie, chyba… Chciałbym choć raz w życiu być pewna swoich uczuć. O Michaelu już w ogóle nie myślę, chciałabym się z nim spotkać, ale nawet nie wiem jak by to miało wyglądać. Nie gadaliśmy już rok, oprócz rozmowy w parku, ja się zmieniłam, on też się z pewnością zmienił. Teraz moim całym światem jest Axl. To jego kocham, to z nim chcę być. Michael i to co nas łączyło, jeśli w ogóle nas coś łączyło, to już przeszłość.

Axl wrócił, cicho otworzył drzwi. Podszedł do mnie i pocałował mnie.

-To co idziemy do tego kina?- spytał się i szeroko uśmiechnął.

-Tak, tylko daj mi chwilkę muszę się ubrać. – wstałam i poszłam do łazienki. Po 15 minutach byłam gotowa. 

Wyszliśmy z domu. Dzień był piękny. Słońce świeciło, niebo było błękitne, ani jednej chmurki. Axl obejmował mnie swoim ramieniem. Doszliśmy do kina, wybraliśmy film. Horror, nie lubię jakiś łzawych komedyjek romantycznych. Film był dość straszny, jednak ja czułam, że nic mi nie grozi w końcu miałam przy sobie Axl’a. Widziałam jak jakieś dziewczyny patrzyły na nas z zazdrością. Zespół Axl’a robi się coraz bardziej sławny, aż mi głupio bo nie znam nawet jego nazwy. Nigdy nie pytam się Axl’a o jego prace czy też kolegów z zespołu. Nie lubię wyciągać z niego informacji, wiem , że jakby chciał to by sam mi o wszystkim opowiedział. On też nie pyta mnie o szczegóły związane z moją pracą. Ok, pyta się jak było w pracy i to tyle. O Wielu sytuacjach  nie wie. Na przykład o tym co stało się ostatnio.

Dziś to Amy otwierała sklep i pozwoliła mi przyjść do pracy na 12. Właśnie weszłam do sklepu i usłyszałam, że na zapleczu ma miejsce jakaś awantura. James, to była moja pierwsza myśl.

- Myślisz, że tak po prostu się ze mną rozstaniesz?! Że znikniesz? O nie! Grubo się mylisz! Masz być zemną aż do końca swego marnego życia, którego, jak dalej będziesz niegrzeczna, nie pozostało ci wiele! Tak, tak. Dobrze słyszysz, zabiję cię! Rozumiesz to?! Jeśli do mnie nie wrócisz to cię zabiję!- wykrzykiwał James. Amy tylko płakała. Tego już było za wiele. Może ona się go boi, ale ja nie. Szybko weszłam na zaplecze.

-Idź stąd! No już wypad, bo wezwę policję! Co teraz już nie jesteś taki odważny co? No idź już, bo ja nie żartuję z tą policją.- facet zaczął się wycofywać. Spojrzał na mnie groźnie i rzucił:

-Ty też ze mną zadzierasz?! To w takim razie z tobą też się policzę suko!!! I nie strasz mnie glinami!- wyszedł ze sklepu głośno trzaskając drzwiami. Amy natychmiast do mnie podbiegła, przytuliła mnie mocno i szepnęła cicho.

-Dziękuję ci bardzo.

-Nie ma za co. On nie może cię tak traktować, powinnaś zawiadomić policję. Musisz się od niego uwolnić to robi się niebezpieczne.- powiedziałam, gładząc ją po włosach.

-Ja się go boje… Teraz jeszcze bardziej… Bo on, on mnie zgwałcił… - otworzyłam buzię ze zdumienia. Od razu powinna iść z tym na policję. Wiem, że to ciężko powiedzieć o tym obcym, ale tak trzeba.- I … Jestem w ciąży… Boję się, że jak on się o tym dowie to zrobi mi coś i mojemu, naszemu, dziecku. Wiem, że to jego dziecko, ale i tak je kocham. Zamierzam je wychować. Tylko jak ja sobie dam radę. Jak pójdę na policję to on na pewno się dowie o mojej ciąży. Będzie kazał mi je usunąć. On nigdy nie chciał mieć dzieci.

- O siebie i dziecko się nie martw . Ja i Axl wam pomożemy. Możesz na nas liczyć . Pójdę z tobą na komisariat. Pomogę ci. –powiedziałam. Amy będzie miała dziecko… Współczuje jej, dziecko tyrana…

Tamtego dnia zamknęłyśmy sklep o 12.30 i poszłyśmy na komisariat. Amy złożyła zeznania. Dwa dni później zatrzymali Jamesa, potem nie wiem co się z nim działo. Mam nadzieję, że ani ja ani Amy już go nigdy nie spotkamy. 

czwartek, 22 listopada 2012

Rozdział 3


No w końcu miałam czas żeby przepisać rozdział i tu wstawić. Wczoraj na koncercie było bardzo fajnie jednak ludzie byli tacy jacyś sztywni. Chyba tylko ja z moimi koleżankami klaskałyśmy i śpiewałyśmy. No wiem, że to był koncert w kinie, ale podobno na Nirvanie ludzie teńczyli pogo, a wczoraj wszyscy grzecznie siedzieli. Nawet się nie ruszali po prostu siedzieli i patrzyli... I tak było fajnie. Dobra nie przedłużając. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Proszę, żebyście napisali swoją opinię o tym rozdziale w komentarzach. Miłego czytania.                            /Alex
Emily
   Wstałam wcześnie rano, aby przygotować się do pracy. Dziś mój wielki dzień, jestem taka podekscytowana, mam nadzieję że nie zwale czegoś pierwszego dnia. Czym ja się martwię przecież i tak przez cały dzień będzie towarzyszyć mi Amy.  Swoją drogą wygląda na bardzo miłą, fajnie by było się z nią zaprzyjaźnić. Zaproszę ją dziś na drinka.

       Ubrałam się i starannie umalowałam, po czym przejrzałam się w lustrze.
-No wyglądasz całkiem przyzwoicie panno Downstorn.- powiedziałam do siebie.

   Miałam na sobie ciemne shorty, biały top i jeansową koszulę. Na nogi włożyłam czarne trampki. Na nadgarstek założyłam dużo bransoletek. Włosy związałam w koka i zawiązałam na głowie czerwoną bandankę. Podkreśliłam policzki różem, usta pomalowałam krwisto czerwoną szminką, a na powiekach wykonałam starannie kreski. Efekt moim zdaniem był bardzo dobry.  Zadowolona z siebie wyszłam z pokoju i udałam się śniadanie. Gdy zjadłam była 9 więc miałam jeszcze sporo czasu. Niedaleko hotelu znajduje mały park, postanowiłam wybrać się tam na spacer. Wyszłam przed hotel i ruszyłam do parku. Dzień był słoneczny, było bardzo ciepło, ale wiał lekki wietrzyk, który sprawiała, że nie był to uciążliwy upał. Wszystko na ulicy było takie kolorowe, takie pełne życia.  Tu podobało mi się jeszcze bardziej niż w Seattle. Gdyby tylko była tu ze mną Julie i tata… Tak bardzo ich kocham, chciałabym mieć ich przy sobie. Doszłam do parku. Usiadłam sobie na ławce i patrzyłam na matki spacerujące z dziećmi. Kiedyś ja też będę tu przychodzić z moim maleństwem. Nagle zobaczyłam wysokiego blondyna, czy to Michael? Zobaczyłam jego twarz, teraz już byłam pewna że to on.

-Michael!- krzyknęłam. Wstałam z ławki i pobiegłam do niego, mocno go przytuliłam. Tak długo czekałam na ten moment, nawet nie wiem czemu. Przecież to tylko mój kolega. Nigdy nie byliśmy przyjaciółmi, nigdy nic nas nie łączyło. Staliśmy przytuleni tak ze trzy minuty. W  końcu chłopak uwolnił mnie z objęć.

-Co tu robisz? Przyjechałaś mnie szukać? Zostajesz tu na stałe? Co u twojego taty? Co u Julie?- chłopak był wyraźnie podekscytowany naszym spotkaniem. Szczerze mówiąc ja też byłam strasznie szczęśliwa.

- Przeprowadziłam się tu. Mój tata dobrze, był trochę zdruzgotany moim wyjazdem, ale chyba nie jest najgorzej. Julie mu pomaga, też za mną tęskni. Gdy już tu wszystko sobie uporządkuję to ściągnę ich tu za wszelką cenę. Teraz opowiadaj co u ciebie?  Jak sobie radzisz? Zmieniłeś się nie widzieliśmy się już prawie rok.- odpowiedziałam mu. Chciałam wiedzieć jak on sobie radzi. Co robił przez minione miesiące. Potrzebuję go teraz , nawet nie wiem dlaczego jest mi taki bliski.

- Jakoś żyję. Może nie zawsze mam co jeść, ale jakoś sobie radzę. Mam własne mieszkanie, gram w zespole. Przez jakiś czas mieszkała ze mną moja dziewczyna, ale to już zamknięty rozdział.- spuścił głowe. Nie pytałam o ten związek, widziałam ze nie jest to dla niego przyjemny temat. Gadaliśmy o naszej przeszłości, choć w sumie nie mieliśmy zbyt dużo wspólnych wspomnień. Michael był mi najbliższy po śmierci mamy, 2 lata temu. Jednak wtedy rozmawialiśmy tylko o moich problemach, wiedziałam więc o nim bardzo niewiele.

- Bardzo się cieszę, że cię spotkałem. Myślałem nawet o tobie ostatnio. Bo chciałem ci coś powiedzieć…- o kurczę już 10.30 ?! Tak miło mi się z nim gada, ale nie mogę się spóźnić do pracy.

- Ja też się cieszę, że cię spotkałam. Przykro mi ale musze już iść. Zaczynam dziś nową pracę. Tu jest adres mojego hotelu i numer telefonu.-wyjęłam kartkę z plecaka który wzięłam ze sobą do parku i szybko napisałam na niej adres i numer- Zadzwoń umówimy się. Naprawdę muszę spadać. Pogadamy innym razem. – Cmoknęłam go w policzek i poszłam.

Duff
-Chciałem ci tylko powiedzieć, że się chyba zakochałem…. W tobie.- powiedziałem cicho ale dziewczyny już nie było. Złożyłem starannie kartkę, na której napisała mi namiary na siebie, nie mogła mi się zgubić ani zniszczyć. Muszę w końcu wyznać jej co do niej czuję. Mam tylko nadzieję, że to nie ona jest nową miłością Axl’a. Wtedy bym się załamał. Nie chce walczyć z kumplem o dziewczynę, ale bardzo chciałbym być z Emily. Zasypiać i budzić się obok niej. Widzieć jej piękny uśmiech każdego dnia. Dla niej mógłbym nawet rzucić zespół. Gdyby tylko ona mnie chciała… Dobra McKagan nie użalaj się nad sobą, zobaczysz jeszcze wszystko się ułoży.

Emily
Doszłam do sklepu, Amy już na mnie czekała. Była uśmiechnięta, jednak zauważyłam w jej oczach strach i niepokój. Coś było nie tak, ale zbyt krótko się znałyśmy, żebym mogła wypytywać o jej prywatne sprawy. Może jak się lepiej poznamy… 

-No to co? Pokaże ci co i jak i otworzymy ok? Dziś nie powinno być dużego ruchu. – powiedziała Amy obdarowując mnie szczerym uśmiechem. Pokazała mi gdzie co jest i jak działa kasa. Bardzo uważałam na to co mówi, zależy mi na tej pracy. Potem zrobiłyśmy sobie kawę i usiadłyśmy za kasą. Amy poprosiła żebym opowiedziała jej coś o sobie. Co mnie sprowadza do LA itd. No więc, powiedziałam jej o śmierci matki o tym że widziałam jak ciężko było mojemu ojcu. O problemach w szkole, po prostu o wszystkim. Sama nie wiem czemu się zwierzam osobie której prawie nie znam. Chyba jestem zbyt ufna. Najpierw Axl teraz Amy. 
Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy o różnych sprawach, śmiałyśmy się. Sklep odwiedziło kilkoro ludzi jednak nic nie kupili. Nagle zobaczyłam w oczach Amy niesamowite przerażenie.

-O nie! On tu nie może wejść. – powiedziała przerażona dziewczyna. Po policzkach spływały jej łzy, cała drżała. Przed sklepem ujrzałam wysokiego mężczyznę w czarnym płaszczu o kruczo czarnych włosach.
-Kto to? Zrobił ci coś złego? Może powinnam zadzwonić po policje?- zapytałam zaniepokojona.
-Nie. Nie dzwoń proszę…. To …- dziewczyna z trudem mówiła. Cały czas łkała- To jest James… M-mój… Chłopak… Były chłopak… On nie może tu być… On-n m-mnie b-bił… - na szczęście chłopak odszedł. Nie mam pojęcia po co tu przyszedł. Może do Amy, w takim razie czemu nie wszedł? Coś go spłoszyło? Ważne że sobie poszedł już go tu nie ma.  Przytuliłam mocno dziewczynę. Czułam jej strach, była taka bezbronna, bezsilna. To zapewne toksyczna miłość, on traktował ją jak śmiecia, ale ona i tak go kochała. Na pewno jest jej bardzo ciężko, bardzo chciałabym jej pomóc. Dobrze, że tu z nią jestem, kto wie co stałoby się jakby ona była tu sama.
-Już dobrze- szepnęłam-… Już go tu nie ma, jestem tu z tobą, nic ci się nie stanie obiecuję. Nie bój się, on już cię więcej nie dotknie. – starałam się jak mogłam, żeby dziewczyna poczuła się choć trochę bezpieczniej. Ja miałam to szczęście, że tak naprawdę to nikt nigdy mnie nie skrzywdził. Zawsze miałam kochającą rodzinę i przyjaciółkę. Nawet po śmierci mamy, tata nie popadł w alkoholizm jak to się często dzieje w takich przypadkach. Był przy mnie, wspierał mnie, dawał mi ciepło i miłość. Dopiero teraz zdałam  sobie sprawę jak wiele dla mnie znaczy mój tata. Ciekawe czy Amy ma kogoś komu może bezgranicznie ufać, kogoś kto jest dla niej oparciem? Mam nadzieję, że tak, widać jak bardzo potrzebuje takie osoby.
Siedziałyśmy w ciszy, słowa były zbędne. Amy już się uspokoiła i „wracała do siebie”. Poszła na zaplecze bo właśnie weszli jacyś ludzie i oglądali gitary, a ona nie chciała by ktoś ją zobaczył całą zapłakaną. Obsłużyłam klientów, sprzedałam pierwszą w życiu gitarę, był to dość drogi czarny Les Paul. Byłam z siebie dumna. Gdy ludzie wyszli z zaplecza wróciła Amy.

-No już 16. Świetnie się spisałaś! Jestem z ciebie dumna. Już chyba będziemy zamykać. Masz tu są klucze jutro zostawiam cię samą. Otwórz o 11 , ja przyjdę przed zamknięciem około 15.30. – uśmiechnęła się ale widziałam że ten uśmiech był wymuszony. Zamknęłyśmy sklep i każda poszła w swoją stronę. Tuż za rogiem spotkałam Axl’a, który jak się okazało, właśnie szedł, aby odebrać mnie z pracy.  Powitał mnie pocałunkiem. Opowiedziałam mu co zdarzyło się w pracy.

- Uważam że to zły pomysł, żebyś się w to mieszała. Kocham cię i nie chce żeby coś ci się stało. A ten cały James może być niebezpieczny. A co jakby próbował ci coś zrobić.- powiedział chłodno chłopak. Wydaje się być taki wrażliwy, a nie obchodzi go krzywda tej dziewczyny? Zaraz, zaraz czy on powiedział że mnie kocha? Nie za wcześnie na takie wyznania?- Jeśli ją bije to widocznie sobie zasłużyła. No może nie powinienem tak mówić , nie wiem jaka jest lub była sytuacja między nimi . Jak chcesz to spróbuj jej pomóc, ale błagam uważaj na siebie dobra?

-Dobra, dobra. A ty co dziś robiłeś?

-Mieliśmy próbę no i w sumie tyle. Przez resztę dnia myślałem o tobie. A zastanawiałaś się już nad jakimś mieszkaniem? Chyba nie będziesz cały czas mieszkać w hotelu. Widziałem ogłoszenie o mieszkaniu do wynajęcia niedaleko twojej pracy. Dwa pokoje z kuchnią i łazienką. 200 $ miesięcznie. Miałabyś blisko do pracy, cena chyba niezła co?- bardzo się ucieszyłam że Axl mi o tym powiedział. Nie miałam zbytnio czasu, albo chęci by szukać mieszkania.

-Jesteś kochany! Jasne że super jest ta oferta i cena niska. Spisałeś numer telefonu- podał mi kartkę z numerem- Jak tylko dojdę do hotelu to zadzwonię tam i umówię się na spotkanie. Wiesz miałam dziś zaprosić Amy na drinka, ale przez te wszystkie wydarzenia uznałam, że to nie najlepszy pomysł.  Może wyskoczymy gdzieś? Co prawda jutro pracuję więc nie mogę zbyt dużo pić, ale jeden lub dwa drinki mi nie zaszkodzą.

-Jasne, właśnie miałem to zaproponować.

Poszliśmy do baru i zamówiliśmy dwie szklanki Jack’a Daniels’a. Opowiadaliśmy sobie różne śmieszne historie z dzieciństwa. Prawie posikałam się ze śmiechu, wiem, że dzieciństwo Axl’a było nie za ciekawe, ale chłopak opowiadał mi głównie o swoich przygodach w liceum. Świetnie się z nim bawiłąm, czułam, że staje się mi coraz bliższy. Chyba zaczynam coś do niego czuć, coś więcej niż zwykłą sympatię. Jest kimś kogo potrzebowałam, mam w nim oparcie, potrafi mnie rozbawić do łez. Czy byłabym już w stanie powiedzieć że go kocham? Raczej nie, to jeszcze za wcześnie, ale nie zaprzeczalne jest to że żywię do niego jakieś uczucie. Z czasem dowiem się czy to prawdziwa miłość.  Czuję między nami więź podobną do tej która łączyła mnie z Michael’em, jednak ta jest znacznie mocniejsza. Chciałam z nim być, patrzeć na niego, słuchać go. Czułam, że on chciał tego samego.

-Axl, a może zostałbyś dziś u mnie co?- może to za wcześnie na takie pomieszkiwanie razem, ale już raz u mnie nocował.

-No jasne. A będziemy robić coś ciekawego? – zaakcentował ostatni wyraz. Uroczo się uśmiechnął i poruszył brwiami.

-Może… Zobaczymy.- próbowałam zrobić tajemniczą minę ale nie wiem czy mi wyszło.

Posiedzieliśmy jeszcze chwilę w barze, potem ruszyliśmy prosto do hotelu. Szłam wtulona w mojego chłopaka, co chwile zatrzymywaliśmy się i całowaliśmy. Po kilkunastu minutach byliśmy już w hotelu. Weszliśmy do pokoju, Axl objął mnie i zaczął całować. Zaczęliśmy się rozbierać. Padliśmy na łóżko. To jak mnie całował było cudowne, cała drżałam. Potem było już tylko lepiej. Po wszystkim zasnęliśmy przytuleni do siebie.

*następny dzień*

Budzik zadzwonił o 8 rano, otworzyłam oczy i ujrzałam Axl’a obok siebie. Uśmiechnęłam się, teraz byłam już prawie pewna, że się zakochałam. Wczoraj było cudownie, jednak mam lekkie wyrzuty sumienie, w końcu znamy się tylko kilka dni, a ja poszłam z nim do łóżka. No, ale cóż, raz się żyje, nie? Pocałowałam Axl’a w usta aby go obudzić. Chłopak odwzajemnił pocałunek i na jego twarzy zagościł uroczy uśmiech. Przez okno wpadały do pokoju promienie porannego słońca, pięknie oświetlając mojego ukochanego. Chłopak ponownie mnie pocałował, a następnie mocno przytulił. Leżeliśmy tak chwilę, chłopak puścił mnie i odwrócił się, żeby sprawdzić która godzina.

-Dopiero ósma, zawsze tak wcześnie wstajesz? Ja zazwyczaj wstaję około 12, ale jeśli każdy mój wieczór i poranek miałby tak wyglądać to mógłbym wstawać choćby i o 6. – to co powiedział zrobiło na mnie nie małe wrażenie, to było takie urocze. On jest taki kochany, leżąc koło niego czułam się bezpiecznie, wiedziałam, że nikt mnie nie skrzywdzi. Chciałabym zostać z nim w  łóżku cały dzień, ale niestety musiałam iść do pracy.

- No widzisz tylko ty masz tak dobrze i możesz sobie spać do 12, ja muszę wstawać o ósmej bo przed 11 muszę być w pracy. Dobrze musimy już wstawać, jak tylko się ogarnę to pójdziemy coś zjeść i może potem jakiś spacerek co?- powiedziałam wstając z łóżka, Axl próbował mnie zatrzymać, ale nie dałam się. 
Wstałam i poszłam w kierunku łazienki, zdjęłam bluzkę którą miałam na sobie, należała ona do Axl’a więc rzuciłam nią w niego, i weszłam do łazienki. Odkręciłam wodę, tak prysznic to zdecydowanie to czego teraz potrzebuję, weszłam pod letnią wodę. Natychmiast się rozbudziłam, stałam tak chwilę. Usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi, to był Axl. Rozebrał się i wszedł do mnie pod prysznic. Zaczął mnie całować. Gdy się umyliśmy, sięgnęliśmy po ręczniki, Axl owinął się ręcznikiem i wyszedł z łazienki, ja zaczęłam suszyć włosy. Ubrałam się i pomalowałam. Wyszłam z łazienki i spojrzałam na zegar była już 9. Więc wzięłam plecak i wyszliśmy z pokoju, a następnie z hotelu. Zaraz obok hotelu była mała restauracja, weszliśmy tam i zajęliśmy stolik, ja zamówiłam sałatkę a Axl jajecznicę. Sałatka była pyszna, gdy zjedliśmy zapłaciłam, złapałam Axl’a za rękę. Wyszliśmy z lokalu, ja trzymając za rękę Axl’a prowadziłam go w kierunku parku, tego samego do którego wybrałam się wczoraj.  Usiedliśmy na ławce, przy placu zabaw. Wokół biegały dzieci radośnie krzycząc i uśmiechając się. Siedzieliśmy i patrzyliśmy na te dzieci.

-Wiesz co? Kiedyś będziemy tu przychodzić z naszym dzieckiem.- powiedział Axl. Miał całkiem poważną minę, nie żartował. Trochę mnie to przeraziło. Znamy się od kilku dni, a on już myśli o dziecku ze mną? Nie to, że nie chciałabym dziecka, bo chciałabym i to nawet bardzo. Dość wcześnie zaczęłam myśleć o dzieciach, bo gdy miałam 16 lat to już miałam coś w rodzaju instynktu macierzyńskiego. Mogłabym mieć dziecko nawet teraz, ale z facetem którego szczerze kocham i znam dłużej niż niecały tydzień. Widać, że on myśli poważnie o naszym „związku”. Ja chyba nie… Miło mieć chłopaka, ale Axl raczej nie jest miłością mojego życia. Może powinnam mu od razu powiedzieć, że owszem zakochałam się w nim ale nie wiem czy to jest taka prawdziwa, wieczna miłość. Nie chcę go ranić, lubię go.  Na razie chcę być z nim, ale to raczej nie będzie trwało długo.  Boże co za idiotka ze mnie, sama nie wiem czego chcę. Na razie nie będę o tym myśleć, teraz jesteśmy razem i to jest ważne, zobaczymy co się stanie za tydzień lub za dwa.
Siedzieliśmy w ciszy dalej patrząc na dzieci. Spojrzałam na zegarek była już 10.30.

-Axl muszę już iść do pracy. To ja dziś otwieram sklep. Idziesz ze mną czy spotkamy się południu?- powiedziała.

-Pójdę z tobą- odpowiedział po czym wstał, wyszliśmy z parku i poszliśmy w kierunku sklepu. Gdy dotarliśmy, wyciągnęłam klucze z plecaka i otworzyłam sklep.

Axl
Siedzieliśmy z Emily w sklepie, było trochę nudno. Dobrze, że ja nie muszę pracować. Ale ona jest piękna, jej oczy, jej uśmiech. Czuję, że ją kocham, tylko czy ona kocha mnie? Wydaję mi się, że dla niej jestem tylko kolejnym chłopakiem, ja biorę to na poważnie. Czuję że chciałbym zostać z nią do końca życia. Wiem, że to głupie, znamy się bardzo krótko a ja myślę o naszej wspólnej przyszłości. Nie wiadomo nawet czy za tydzień będziemy razem. Bardzo mi na tym zależy.

Przez cały dzień praktycznie nic się w sklepie nie działo. Przyszło parę   osób ale nic nie kupiły.  Około 15 przyszła Amy, trochę zdziwiła się gdy mnie zobaczyła. Powiedziała, że Emily może iść wcześniej do domu. Postanowiliśmy to wykorzystać i poszliśmy obejrzeć mieszkanie.

Było bardzo jasne, miało wielkie okiennice. W salonie stał stół na 8 osób, kanapa stolik do kawy, komoda i szafa, telewizor. W sypialni było wielkie łóżko i szafa oraz stolik nocny. W kuchni był stół dla 4 osób , ogólnie kuchnia nie była zbyt duża. Łazienka była pięknie urządzona, kremowe ściany i ciemne kafelki, duża wanna szafka na ręczniki, kosmetyki itd. Mieszkanie bardzo mi się podobało, Emily też. Natychmiast podpisała umowę, kolejnego dnia mogła się już wprowadzić. W sumie ta przeprowadzka nie była jakąś bardzo dużą. Jedyne co Em miała to ubrania, kosmetyki i gitara. Mimo to obiecałem, że pomogę się jej spakować i jutro po pracy zrobimy też zakupy do nowego domu. Emily chce kupić jakąś pościel, zasłony i jakieś tam rzeczy  do domu.  Nie jestem miłośnikiem takich „babskich” zakupów, ale czego nie robi się z miłości.
-Kochanie, a może poszlibyśmy dziś na zakupy kupiłabym sobie trochę ubrań czy coś? Zjedlibyśmy potem kolacje w restauracji. – czy ona powiedziała do mnie kochanie?! Szczerze mówiąc czekałam na nią bo wcześniej była jakaś taka oziębła. Najważniejsze, że to powiedziała. Zakupy… Łażenie po sklepach z dziewczyną, to nie jest moja ulubiona rozrywka, no ale jakoś chyba wytrzymam. Dla Emily wszystko. 

-Dobrze kotku, jasne, że pójdziemy. Wybierzemy dla ciebie coś pięknego. – uśmiechnąłem się. Poprowadziłem ją do centrum handlowego. Chodziliśmy po sklepach parę godzin. Emily kupiła mnóstwo rzeczy. Potem poszliśmy na kolację. Jedzenie było pyszne, to był bardzo miły wieczór. Prawie cały czas się śmieliśmy , ta dziewczyna jest wspaniała. Uwielbiam ją. Chyba powinienem zapoznać ją z zespołem, jednak się boję tego. Oni mogą wszystko zniszczyć. Wiecznie pijani, naćpani… Odkąd poznałem Emily nic nie brałem, pić to tylko piłem z Emily. Oprócz mnie to chyba tylko Duff chodził czysty i w miarę trzeźwy. 

Po zakupach oboje byliśmy padnięci. Rozstaliśmy się pod hotelem. Emily poszła do pokoju, a ja ruszyłem do domu. Ten dzień w którym poznałem Emily był najlepszym w swoim życiu.


poniedziałek, 19 listopada 2012

Łuhuhuhu!

Już 140 wejść! Dziękuję bardzo wszystkim którzy wchodzą, czytają i komentują. Wasza opinia jest dla mnie NAJWAŻNIEJSZA. Dziś niestety dodałam tylko jeden rozdział jeśli dam radę to jutro dodam kolejny. Mam strasznie zawalony ten tydzień. Same testy. Poza tym w środę koncert Queenu w Multikinie (ahhhh jaram się *.*) .
Jeszcze raz dziękuję i proszę o dalsze komentowanie. Napiszcie co myślicie o rozdziale drugim!


/Alex


Edyt.(20.11.12)

Rozdział 3 pojawi się najprawdopodobniej w czwartek. Jestem jeszcze w trakcie pisania końcówki. Jutro nie dam rady nic dodać bo idę na ten koncert. 

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze. 

Rozdział 2


Nie wiem czy to wszystko nie jest zbyt słodkie. Jak uważacie? Mam nadzieję, że ten rozdział jest ciekawszy od poprzednich. Miłego czytania               /Alex

Julie
  Ciekawe co tam u Emily. Tęsknie za nią i to bardzo. Tęsknie za nią nawet bardziej niż za Micha… Nie za tym dupkiem nie mogę tęsknić! Już myślałam, że o nim zapomniałam. Ja nie mogę tak po prostu zapomnieć… Złamał mi serce. Choć tak naprawdę czemu ja się w ogóle łudziłam? Czemu miałam nadzieję? Przecież widziałam jak on na nią patrzy. Muszę przestać o nim myśleć. Było minęło. I tak  pewnie już go nigdy więcej nie zobaczę.
  Biedny pan Downstorn. Bardzo przeżył to że Emily wyjechała. Ledwo się trzyma. Pójdę go dziś odwiedzić. Mam nadzieję, że ma jakieś wieści od Em. Na pewno do niego dzwoniła czy coś. Błagam byleby tylko nic jej się nie stało.

Emily
   Obudziły mnie ciepłe, promyki słońca. Spojrzałam na zegarek- 9.30. Pora wstawać. Poszłam się umyć i ubrać. Włosy związałam. Założyłam koszulkę Black Sabbath , jeansowe shorty, czarne conversy i czarną bransoletkę z drobniutkich koralików. Zeszłam do hallu aby zadzwonić do taty. Powiedziałam mu co u mnie, żeby się nie martwił i , że niedługo znów się do niego odezwę. Po rozmowie poszłam do hotelowej stołówki. Byłam baaaaaaaaaaaaaaardzo głodna. Skończyłam jeść około 11. Postanowiłam, że przejdę się po mieście i poszukam jakiejś pracy.
       Na dworze było cholernie ciepło.  Chodziłam parę godzin. Byłam już spocona, spragniona, głodna i wkurwiona. Wszystkie oferty były kiepskie. Szukali dziwek, striptizerek itd. Niektóre były spoko. Jednak nie interesuje mnie harówa po 12 godz. dziennie za 15 $ tygodniowo. Gdy już nie miałam ani kropli nadziei zauważyłam napisz „Szukamy pracowników” w witrynie sklepu muzycznego. „O to coś dla mnie” pomyślałam.  Natychmiast weszłam do sklepu.
-Cześć! Ja w sprawie pracy- krzyknęłam do niskiej brunetki w dużych okularach.
-O! Zaraz przedstawię ci ofertę. Już traciłam nadzieję, tak długo nikt się nie zgłaszał.- powiedziała dziewczyna . Miała bardzo przyjazny głos- Jestem Amy!- uśmiechnęła się i podała mi rękę.
-Emily
-No więc pracowałabyś po 5 godzin 3 razy w tygodniu. We wtorek, środę  i czwartek. Dostawałabyś 55 $ dziennie czyli 165 $ tygodniowo. Miesięcznie to było by około 500-600 $. To na początek. Zobaczę jak będziesz sobie radziła. Wtedy pomyślimy co dalej. No to jak ? Wchodzisz w to?
-Jasne!
-No to podpisujemy umowę.
Gdy już podpisałyśmy wszystkie niezbędne papiery Amy uśmiechnęła się i powiedziała:
-Dziś jest niedziela więc widzimy się pojutrze. Bądź tu o 11. Pierwszego dnia będę tu cały czas z tobą. Pokaże ci co i jak.
-Ok. Do zobaczenia!
-Pa!
Gdy wyszłam była już 14. Szybko poszłam do hotelu i wyszykowałam się na rand… Wyjście do kina z Axl’em. Byłam podjarana nową pracą.  O 15.57 wyszłam z pokoju i wyszłam przed hotel. Chłopak już tam stał i czekał. Wyglądał bardzo seksownie. Miał czarne spodnie, kowbojki i obcisły t-shirt. Na głowie miał zawiązaną bandankę. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się pod nosem.
-Cześć piękna!- zawołał
-A witam, witam. Ale się wystroiłeś
-Dla tak pięknej kobiety trzeba jakoś wyglądać.-znów się uśmiechnął. A ja się troszkę zawstydziłam.
-Idziemy już?
-Tak, tak. Co dziś robiłaś?
-Szukałam pracy.-ruszyliśmy
-I co znalazłaś coś? Z takim ciałem to powinnaś zostać modelką.
-Znalazłam pracę w sklepie muzycznym- zignorowałam jego komplement
- Tym który prowadzi Amy?
-Tak właśnie tym. Skąd ją znasz?
-Chłopcy kupują tam instrumenty.
-Jacy chłopcy?
-Koledzy z zespołu, poznasz ich w swoim czasie.
Potem szliśmy w ciszy.
Doszliśmy do kina. Axl kupił nam bilety i popcorn oraz picie. Weszliśmy na salę i zajęliśmy miejsca z tyłu. Film się zaczął była to jakaś komedia romantyczna. Nie przepadam za takimi filmami, wolę dramaty. Nagle poczułam rękę Axl’a na swoim ramieniu. Nawet jej nie strąciłam, podobało mi się to. W końcu komuś się podobałam. Obejrzeliśmy film do końca, potem wyszliśmy z kina. Szliśmy sobie ulicami Miasta Aniołów. Kupiliśmy lody. Poszliśmy do parku, usiedliśmy na ławce i jedliśmy lody. To było takie urocze, romantyczne. Ta… Coś czuję, że on to planował. Chce zrobić na mnie dobre wrażenie.
- Wiesz co? Jesteś śliczna. Nie mówię tego żeby ci się podlizać. Serio mi się podobasz. Lubię Cię… Wiem, że znamy się dopiero 2 dni, ale ja… Ja chyba coś do ciebie czuję. – no i mnie zamurowało. On cos do mnie czuje?! Ja ledwo go znam! Pewnie chce mnie przelecieć i tyle.
-Wiesz jeśli chcesz, żebym się z tobą przespała to nie wyślij się na te czułe słówka bo nic z tego nie będzie.
-Ale to nie tak. Nie zależy mi tylko na seksie.. Znaczy jeśli chcesz to nie mam nic przeciwko temu… Ja naprawdę coś do ciebie czuję. Podobasz mi się. Nie tylko z zewnątrz.  Podoba mi się twój charakter. To jak się śmiejesz. To jak próbujesz mnie odtrącić…- chyba mnie to ruszyło. W sumie to on tez mi się podoba i fajnie się z nim gada. Może dam mu szansę?
-W sumie to ja też Cię lubię…- chłopak uśmiechnął się- Możemy spróbować… Ale nic nie obiecuję…
-Udowodnię ci, że twoja decyzja jest słuszna.- powiedział to po czym mocno wpił się w moje usta.
Całował cudownie. Jego ręce błądziły po moich włosach. Wydawało mi się, że czas się zatrzymał. Czy ja się zakochałam? Nie wiem. Pożyjemy, zobaczymy. Potem jeszcze chwile spacerowaliśmy. Skoczyliśmy na drinka do Rainbow, później Axl odprowadził mnie do hotelu. Wszedł ze mną do pokoju.
Usiadł na moim łóżku. Opowiedział mi o tym jak spędził dzieciństwo. Było mi go żal. To co przeżył… To było straszne. Potem ja mu opowiedziałam o sobie. Rozmawialiśmy niemal  całą noc. Potem zasnęliśmy przytuleni do siebie.

*następny dzień, rano*
Gdy się obudziłam byłam zdziwiona widokiem Axl’a śpiącego koło mnie. Po chwili przypomniałam sobie wczorajszy wieczór. Co ja najlepszego zrobiłam?! Przecież ja go wcale nie znam! Dałam mu nadzieję. To chyba z tej tęsknoty. Potrzebuję żeby mnie ktoś wspierał, był obok mnie. Może dam mu szansę? Muszę to wszystko sobie poukładać i  przemyśleć.
-Cześć słonko.- powiedział Rudy przeciągając się.
-O obudziłeś się już… Axl, my musimy…- już chciałam wyjaśnić tą całą sytuację, ale chłopak mi przerwał.
-Daj mi szansę, proszę…
- Ale, ja cie prawie nie znam. Ty też nic o mnie nie wiesz. A co jak jestem wredną suką? Jak będę Cię zdradzać?
- Chcę Cię poznać, dowiedzieć się jaka jesteś. Spróbujmy proszę. Czuję że wiele nas łączy.
-No nie wiem.
-Daj mi szansę błagam…- spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi oczami. No nie, czuję, że chyba mnie nimi przekonał.
-No dobra… Ale musimy się lepiej poznać.
-No to już, ubieraj się! Zabieram Cię na śniadanie.
Poszłam do łazienki, umyłam się i ubrałam. Z pokoju dochodziło mnie ciche podśpiewywanie chłopaka. Podobało mi się jak śpiewa. Gdy wyszłam z łazienki Axl zagwizdał. Czułam, że na mojej twarzy pojawia się rumieniec. Chłopak uśmiechnął się i wyciągnął  do mnie rękę za którą go złapałam. Wyszliśmy z pokoju. Recepcjonistka spojrzała na mnie z zazdrością. Wybiegliśmy z hotelu. Szliśmy ulicami LA, trzymając się za ręce. Axl bez przerwy nawijał o swoich marzeniach, o tym, że kiedyś będzie wielką gwiazdą rocka. Ja pogrążyłam się w swoich myślach. Julie… Ciekawie co teraz robi.
-A ty?-  wyrwał mnie z rozmyśleń o Julie, skrzekliwy głos chłopaka.
-Co ja?- zapytałam zdziwiona.
-No o czym marzysz? Do czego dążysz?
-Trochę brzdąkam na gitarze. Chciałabym grać w zespole, ale z tego nic nie będzie. Jestem za słaba. Bardzo chciałabym grać na basie.
-Hmmm… Mogę pogadać z Duff’em. Może mógłby Cię uczyć.
- Duff?
-Basista z mojego zespołu.
- Naprawdę mógłbyś z nim pogadać? Kochany jesteś!
Szliśmy jeszcze parę minut. Nagle stanęliśmy przed dość ekskluzywnym, przytulnie wyglądającym lokalem.
-Jesteśmy na miejscu.- powiedział Rudy
Zajęliśmy miejsce przy stoliku. Podeszła do nas kelnerka zamówiliśmy jajecznicę dla mnie i tosty dla Axl’a oraz  kawę dla każdego z nas. Chwilę później na stoliku stało nasze zamówienie.
-Smacznie wygląda. Skąd znasz to miejsce? Jest jakieś takie nie w twoim stylu.- powiedziałam.
-No wiesz może nie wyglądam, ale w głębi duszy jestem romantykiem.
Potem jedliśmy w ciszy. Gdy skończyliśmy odezwałam się.
-Mam pytanie.
-No to pytaj. Odpowiem na każde jakie tylko zadasz.
-Czy… czy ja… czy ty…- nie wiedziałam jak o to zapytać.- Ehhh… Czy ja się tobie podobam czy tylko chcesz mnie przelecieć?
-Już ci mówiłem, że mi na tobie zależy. Poza tym jak myślisz gdybym chciał Cię tylko przelecieć to siedział bym tu z tobą i jadł śniadanie? Jasne, że mi się podobasz. Jesteś taka inna. Nie jesteś kolejną pustą laleczką. Lubię Cię. Bardzo Cię lubię.
-Axl… Ja dziękuję. Mam tylko nadzieję, że to co mówisz jest prawdą.
-Uwierz kotku. Ja nie kłamię.
-Dobra chodźmy . Już 13. Ile mam zapłacić?
-Nawet nie żartuj. Ja zapraszam ja płacę.
Gdy Axl już zapłacił, wyszliśmy z lokalu. Axl miał próbę zespołu, więc musieliśmy się pożegnać. Chłopak pocałował mnie namiętnie w usta. Całował cudownie. Później każde z nas poszło w swoją stronę.

Axl
Kurwa, zakochałem się. Ona jest taka piękna, seksowna. Cholernie mnie pociąga. Pierdolona próba, gdyby nie zespół to zostałbym dłużej z Emily.

-Oooo panicz raczył się zjawić! No Rose masz godzinę spóźnienia!- krzyknął Duff.
-Ja pierdolę o co tyle krzyku to tylko godzina. Przynajmniej mam powód.- odpowiedziałem.
-No to słuchamy, jak ma na imię ten twój powód?- powiedział Izzy
-Emily. Przyjechała tu w sobotę ze Seattle. 
-Emily ze Seattle? Blondynka? Około 175 cm? Piękna jak cholera?- ożywił się Duff.
-Wszystko się zgadza oprócz włosów. Ta jest brunetkę. A co znasz ją McKagan?
-Chyba… Choć nie to nie możliwe. Em nigdy nie zostawiłaby ojca i Julie. Gdyby to była ona… Dobra nieważne.
-Duff czemu gadasz sam do siebie?- do pokoju wszedł Steven
-Duff myśli…-  powiedział Slash po czym wszyscy zaczęli się śmieć. No prawie wszyscy, oprósz Duff’a.
-Pierdolcie się!- krzyknął Duff- Idę zapalić.

Duff
Czy to możliwe? Emily w Los Angeles? Wtedy było by zajebiście… Ale, jeśli to ona to Axl się w niej zakochał. Kurwa! Ona i tak nigdy nie zwracała na mnie uwagi. Pewnie już mnie nawet nie pamięta. Ciągle mam przed oczami jej uśmiechniętą twarz…  Ona jest taka piękna. Ten jej uśmiech. Jej oczy. Włosy… Chciałbym ją spotkać. Powiedziałbym jej wtedy jak wiele dla mnie znaczy.
Gdy zmarła jej mama, przychodziłem do niej, rozmawiałem, starałem się ją pocieszyć. Zakochałem się w niej. Nie mogę o niej zapomnieć. Zrobię wszystko żeby być z nią. Trudno Axl, jeśli ją kochasz to sobię troszkę pocierpisz. Tak bardzo mi na niej zależy.

-No Duff chodź tu! Zaczynamy próbę!- Usłyszałem krzyk Axl’a.

Zgasiłem papierosa i poszedłem do chłopaków.

Emily


Zdawało mi się, że dziś wieczorem widziałam Michaela. Szedl ulicą. On mnie chyba nie widział. Tak bardzo chciałabym go spotkać, pogadać z nim. Teraz już wiem że coś do niego czułam. A może nadal czuję? 
Przecież mam Axl'a.... Lubię go, ale czy to jest miłość? Już sama nie wiem. Nie chcę nikogo skrzywdzić. Jutro mój pierwszy dzień w pracy, lepiej już się położę.

niedziela, 18 listopada 2012

Komentujcie!

To tyle na dzisiaj ! Rozdziały postaram się publikować codziennie. Jeśli już tu trafiliście i przeczytaliście choćby jeden rozdział proszę napiszcie w komentarzu co myślicie o tym co piszę. Czy wam się podoba? To ważne. Muszę wiedzieć co powinnam zmienić i czy w ogóle jest sens publikowania moich wypocin. Może powinnam pisać to tylko dla siebie? Komentujcie! Jeśli wam się podobało przekażcie znajomym! W komentarzach możecie również pisać adresy swoich blogów, chętnie poczytam dzieła innych.

Tymczasem życzę wam Gunsowych snów.                

/Alex

Rozdział 1


Tak więc o to rozdział 1. Mam nadzieję, że się spodoba. Jest chyba trochę nudy, ale to dopiero wprowadzenie do całej historii. Mam nadzieję, że kolejne wyjdą mi ciekawsze. Tymczasem miłego czytania!   /   Alex

Emily

     Kurwa, czy to musi być tak cholernie trudne?! Nie miałam pojęcia, że będę tak za nimi tęsknić. Minęło dopiero pół godziny, a ja już mam ochotę wyjść z tego autobusu i biec powrotem do Seattle. Jak ja wytrzymam bez Julie? Znam ją od 17 lat. Nasze mamy zaprzyjaźniły się jak byłyśmy małe. Z czasem my także stałyśmy się przyjaciółkami.  Chodziłyśmy razem do szkoły, siedziałyśmy razem w ławce. Potem wracałyśmy razem ze szkoły. Wszystko było pięknie. Dopóki nie pojawił się Michael. Znałyśmy go już wcześniej, jednak nigdy z nim nie gadałyśmy. Wiedziałam że Julie jest w nim zakochana. Owszem ładny to on był. Wysoki ( co ja tam gadam baaaaaaaaaaaardzo wysoki), chudy blondyn. Mi też się podobał. Choć nie, nie podobał mi się , czułam do niego coś innego. To nie było zauroczenie to było coś w rodzaju przywiązania, tęsknoty, bliskości. Czułam jakbym go znała od zawsze, choć tak naprawdę w swoim życiu zamieniłam z nim może 2-3 zdania. Chłopak zrobił się nagle nachalny łaził za nami chciał gadać. Julie to nie przeszkadzało a nawet bardzo cieszyło, mnie to trochę wkurzało. Pewnego dnia Julie zdecydowała, że powie mu co do niego czuje. Umówili się do kina, po kinie poszli do parku.  Tam Julie mu powiedziała co do niego czuje. Nie wiem co jej odpowiedział ale na pewno nie było to, to  na co dziewczyna czekała. Tego wieczora zadzwoniła do mnie i wykrzyczała : „Ty głupia suko nie chcę Cię więcej widzieć!” . Nie dała mi nawet szansy żeby spytać się o co chodzi.  Nie odzywała się do mnie przez miesiąc. Michael też się oddalił. Potem Julie znów zaczęła ze mną gadać o tamtej sprawie poprosiła żebyśmy zapomniały. Potem Michael wyjechał. Minęło par miesięcy i zapomniałam o nim, tak przynajmniej chciałam myśleć. Julie znalazła sobie chłopaka. Wszystko wróciło do normy. Trochę może i tęskniłam za Michaelem. Po śmierci mojej mamy bardzo mi pomógł. Przychodził do mnie, rozmawiał.  Może spotkam go spacerując ulicami Miasta Aniołów . Kto wie… Od jego wyjazdu bardzo się zmieniłam przefarbowałam włosy na ciemny brąz zaczęłam się malować. Nawet ubierałam się inaczej. Koszulki z zespołami, pieszczochy, glany. Nie byłam już grzeczną i milutką panną Downstorn.
           Czemu ja w ogóle o nim myślę? Przecież tak naprawdę on nic dla mnie nie znaczy. Dobra nie ważne. Ciekawie jak tam mój tata. Bardzo za nim tęsknię. On pewnie za  mną też. Julie obiecała mi, że będzie do niego zaglądać gotować mu obiady itd. Wiem, że ona mnie nie zawiedzie. Chyba się prześpię jeszcze długa droga przede mną.
  *Około 20 godzin później*

- Proszę państwa dojechaliśmy! Mogą państwo już wziąć swoje bagaże i wysiąść!- krzyknął kierowca .

    Złapałam więc swoje bagaże i gitarę i wyskoczyłam z autobusu. Auuu, ale mi zdrętwiały nogi. Dobra co teraz? Mam ze sobą 2500 $ dolarów powinno starczyć na wynajem małego mieszkania i jedzenie. Dziś zatrzymam się jeszcze w hotelu. Potem znajdę mieszkanie i poszukam pracy. Rozłożyłam mapę Los Angeles i zaczęłam szukać jakiegoś hotelu.  W końcu znalazłam hotel. Po 20 minutowym marszu znalazłam się przed budynkiem. Wyglądał w miarę przyzwoicie. Otworzyłam wielkie szklane drzwi i weszłam do hallu. Potem zameldowałam się i dostałam klucze do pokoju.  
     Weszłam do małego pokoiku. Rzuciłam rzeczy na podłogę wyciągnęłam t-shirt z Ramones, ręcznik i kosmetyczkę, poczym ruszyłam do łazienki. Wzięłam prysznic przebrałam się i pomalowałam.  Potem ułożyłam wszystkie rzeczy na półkach i postanowiłam pójść na spacer. Była już 20 więc pomyślałam że mogłabym skoczyć do jakiegoś klubu.
     Szłam więc sobie wzdłuż  Sunset Strip. Nagle wpadł na mnie jakiś chłopak.
-Uważaj chuju jak chodzisz!- krzyknęłam.- Przewróciłeś mnie pojebie!
-Uuuu dama i takie słownictwo! Nie ładnie! Ale ja lubię…- powiedział chłopaka ale ja mu przerwałam
-Co lubisz? Lubisz jak ci się daje w mordę?!- po tych słowach uderzyłam chłopaka
-Za co kurwa?!
-Za to, że sobie spokojnie szedłeś ulicą…
- Dobra już się nie denerwuj… Tak w ogóle to jestem Axl. A ty?
-Nie twój zasrany interes.  Spadaj! Mam nadzieję że się więcej nie spotkamy!
-Ja bym się z chęcią spotkał ponownie…
  Na pożegnanie pokazałam mu fuck’a . Gdyby nie to ze mnie tak wkurzył to może i wyskoczyłabym z im na drinka. Miał długie rude włosy i piękne oczy. Był mojego wzrostu (ehhh czy ja musze mieć te głupie 175 cm?! ), ale mi nie przeszkadza jak facet nie jest wyższy ode mnie.  Nawet mi się podobał. No ale cóż… Nawet przepraszam nie powiedział.  Ruszyłam dalej.  Po paru minutach weszłam do baru o nazwie „Rainbow”. Zamówiłam Jack’a Daniels’a i usiadłam przy wolnym stoliku. Sączyłam alkohol przyglądając się ludziom. Nagle usłyszałam znajomy skrzekliwy głos. O kurwa to znowu on…

- No widzisz i znów się spotykamy!- krzyknął Axl, bo tak chyba miał na imię, z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Widzę. Niestety…
-Co ty taka niezadowolona? Daj mi szansę. Nie bój się nie jestem gwałcicielem. Nie zrobię ci krzywdy, maleńka.
-Dobra, dobra. Czego chcesz?
-Pogadać, poznać Cię. Jak masz na imię śliczna?
-Gertruda…
-Piękne imię… Chyba moja praprababcia miała tak samo na imię.
-Super. Nie czaruj nie czaruj. Myślisz, że będę gadać z dopiero co poznanym facetem?
-No mam nadzieję. Czyli nie masz na imię Gertruda?
-Nie.
- To jak masz na imię? No przecież nie zbiedniejesz jak powiesz mi jak masz na imię.
-Jak tak bardzo ci na tym zależ to mam na imię Emily.
-No to teraz mogę powiedzieć szczerze, że to naprawdę piękne imię. Jesteś z LA? Czy przyjechałaś tu w pogoni za marzeniami tak jak ja.
-Jestem ze Seattle.
-Piękne miasto. Ja jestem z Lafayette.
- Lubisz się podlizywać co?- o dziwo uśmiechnęłam się
-Może… ale tylko tym pięknym dziewczynom
-Nie lubię lizusów…
-To co mam być wredny?
-Bądź jaki chcesz być. Idę do toalety.
-Pójdę z tobą. Hmm… wiesz tu… no jest niebezpiecznie puszczać dziewczyny same do toalety. – natychmiast poderwał się żeby iść ze mną
-Zajebiście mam niańkę.-powiedziałam pod nosem- No dobra jak musisz to chodź.
Gdy weszliśmy do pomieszczenia które tylko trochę przypominało toaletę przeraziłam się. W kącie leżała dziewczyna z igłą wpitą w ramię. Była naćpana. Po kilku sekundach poruszyła się wyjęła strzykawkę z ręki z trudem wstała i chwiejąc się wyszła. Po chwili z jednej z kabiny wyszedł chłopak i dziewczyna. Przerażona spojrzałam na Axl’a. Chłopak uśmiechnął się i wzruszył ramionami. Weszłam do wolnej kabiny. Potem wyszłam umyłam ręce i wyszliśmy z toalety. Usiedliśmy przy barze
-Czego się napijesz?-  spytał Axl
-Danielsa
-No dobry wybór.- Machnął ręką na barmana.- Dwa razy Daniels!

Po chwili stało przed nami nasze zamówienie.
-No więc co tu robisz- zapytał Axl
-Siedzę z tobą i piję.
-Co robisz w LA?
-Aaaa… No to musiałam się wyrwać ze Seattle. Odciąć się od przeszłości. Wybacz, ale nie chce o tym rozmawiać.
Gadaliśmy tak przez kolejne 2-3 godziny. O wszystkim i o niczym. Byłam już bardzo zmęczona. Axl  zaproponował, że odprowadzi mnie do hotelu. Przy hotelu zapytał:
-Może wyskoczyłabyś ze mną jutro do kina?
-Nom… Aż mnie to samą zadziwia, ale dobra. Chętnie z tobą pójdę do kina.
-Przyjdę po ciebie jutro o 16 ok.?
-Ok, o 16 będę gotowa.
-To do jutra- próbował mnie pocałować jednak ja nadstawiłam mu tylko policzek i potem szybko wbiegłam do hotelu.
Weszłam do pokoju. Co ja mam o nim myśleć? Wydaję się być miły. To chyba taki cwaniaczek. Myśli że jak pójdzie ze mną do kina to dam się zaciągnąć do łóżka. O nie mój drogi. No, ale fajnie było kogoś poznać.  Szybko się rozebrałam i w samej bieliźnie położyłam się do łóżka. Natychmiast zasnęłam.  



Prolog


Parę słów na wstępie. Jest to moja pierwsze opowiadanie dlatego bardzo ważne dla mnie są wasze opinie. Może i ten prolog nie będzie jakiś bardzo ciekawy, ale proszę o wyrozumiałość, pamiętajcie dopiero zaczynam! Miłego czytania!       / Alex



  -Już dłużej tak nie mogę. Wiem, że on stara się tego nie pokazywać, ale mimo wszystko widzę, że to mu przeszkadza. To jak wyglądam, moje problemy w szkole. Bez mamy on sobie w ogóle nie radzi. Muszę się stąd wyrwać. Tak będzie lepiej dla mnie i dla niego. Mam jeszcze trochę pieniędzy może starczy.  Dziś z nim o tym porozmawiam. Przecież nie ucieknę nie mówiąc mu ani słowa. Za bardzo go Kocham. On też mnie kocha, ale to dla niego za dużo.  Nie dość, że mama zmarła to ze mną też ma ciągle problemy.- powiedziała młoda brunetka poczym po jej policzku spłynęła łza.
 Druga dziewczyna, szczupła blondynka podeszła do niej i ją mocno przytuliła. Siedziały tak w ciszy pare minut poczym blondynka powiedziała:
- Emily ja wiem, że to dla ciebie trudne, ale przemyśl to jeszcze. Pomyśl o swoim ojcu. Wiesz jak bardzo on cię kocha. Może i jest mu trudno, ale wiesz, że on dla ciebie zrobił by wszystko. Pomyśl o mnie! Co ja bez ciebie zrobię?!- powiedziała dziewczyna po czym wstała i usiadła na krześle obok łóżka na którym przed chwilą siedziała ze swoją przyjaciółką.
-Julie ja wiem że będzie ci ciężko. Mi też będzie… Wiesz, że Kocham Cię jak siostrę, ale ja po prostu nie dam rady dłużej tu być. Wszystko przypomina mi mamę. Muszę się stąd wyrwać! Muszę zacząć wszystko od nowa… Sama..- dziewczyna wstała, wzięła paczkę papierosów. Wyjęła jednego i odpaliła.- Będę do ciebie pisać. Jak już sobie tam wszystko ułożę to przyjedziesz żeby mnie odwiedzić. Damy radę. Zobacz Michael wyjechał i chyba nie jest mu tam źle skoro jeszcze nie wrócił. Podobno założył zespół… Może się jakoś z nim skontaktuje…
-Chcesz go szukać?!- krzyknęła Julie.-  To chyba nie jest dobry pomysł.
-Nie chcę go szukać. Przynajmniej nie od razu, może jak już tam znajdę mieszkanie i pracę to wtedy go poszukam.
-Super… Czyli nie chcesz żebym ja z Toba jechała, ale będziesz szukać jakiegoś pierdolonego McKagana! 
- Dobra daj spokój. Nie będę go szukać. Zadowolona?
- Ok… A co powiesz tacie? On się załamie… Jesteś jedynym co mu zostało. Stracił żonę… Wiesz przecież jak bardzo kochał twoją mamę…
-Powiem mu prawdę. Proszę nie rozmawiajmy o mamie.- zgasiła papierosa- Teraz rusz tyłek i pomóż mi się pakować.

*2 godziny później.*
-Dobra to już chyba wszystko- powiedziała Emily poczym padła na łóżko- Ale się zmęczyłam.
Nagle otworzyły się drzwi, a w nich stanął pan Downstorn – ojciec Emily.
-Dziecko co tu się dzieje?! Dlaczego się pakujesz? Wyprowadzasz się gdzieś?!- krzyknął zdziwiony mężczyzna.
-Tato, nie denerwuj się… Ja… Ja muszę się stąd wyrwać. Ja nie mogę dłużej tu żyć.  Wyjeżdżam do LA.- powiedziała niepewnie Emily.
- Rozumie, że zawsze o tym marzyłaś, ale masz dopiero dziewiętnaście lat! Jesteś stanowczo za młoda na samotną wyprowadzkę do innego miasta! Kochania błagam zostań…
-Tato ja nie mogę dobrze o tym wiesz. To wszystko… To miejsce… Te rzeczy…. Mama… Nie umiem… Przepraszam… Bardzo Cię przepraszam! To wszystko za bardzo przypomina mi mamę, chcę się odciąć. Muszę zacząć wszystko od nowa. Jestem już dorosła poradzę sobie. Obiecuję że jak tylko będę miała jakieś problemy to wrócę. Będę regularnie pisać do ciebie. Przyrzekam.
-Niech pan da jej szansę…-  powiedział Julie która do tej pory tylko stała i w ciszy przysłuchiwała się rozmowie.
- No nie wiem… No dobrze. Jedź. Pamiętaj tylko, że jak tylko coś się będzie działo to możesz tu wrócić. Będę zawsze na ciebie czekał.- powiedział pan Downstorn poczym podszedł do córki i mocno ją przytulił.
-Dziękuje! Za godzinę mam autobus lepiej już się zbierajmy!- powiedziała uradowana Emily
-Tak szybko? No dobra chodźcie dziewczyny- powiedział pan Downstorn poczym wziął torby córki i zszedł z nimi do samochodu.

*Jakiś czas później na dworcu.*
Wszyscy stali w ciszy i patrzyli się na siebie z lekkim smutkiem i obawą. Każdy z nich nie wiedział co przyniosą kolejne dni. Czy Emily sobie poradzi? Czy oni sobie poradzą bez niej? Tego żadne z nich nie mogło wiedzieć. W końcu przyjechał autobus. Pan Downstorn i Julie bardzo bali się tej chwili… Chwili  w której będą musieli pożegnać się z Emily. Julie mocno przytuliła przyjaciółkę i szepnęła jej do ucha „ Pamiętaj o mnie” . Pan Downstorn mocno przytulił córkę. Nic nie powiedział. Teraz już nic nie mógł zrobić. Dziewczyna złapała swoją gitarę i bagaże i weszła do autobusu. Ojciec stał i patrzył jak autobus odjeżdża nie wiedział co zrobić. Czuł straszny ból. Czuł, że ją tarci. Starał się być silny. Po jego policzku bardzo wolno spłynęła jedna duża łza. Tylko jedna… Tylko jedna, a wyrażała cały jego smutek.
- Chodźmy już.- pociągnęła go za sobą Julie.
Weszli do samochodu i odjechali.

Hej!

To może parę słów na początek.   Uwielbiam Guns n'Roses. Lubię również: Skid Row, Iron Maiden, Marylina Mansona,  Black Sabbath, Ramones, Nirvanę, Metallikę, Aerosmith i Bon Jovi. To nie jest mój pierwszy blog jednk nigdy wcześniej nie prowadziłam bloga z opowiadaniami o Gunsach. Na razie stworzyłam tego bloga żeby spróbować. Zobaczymy jak to wszystko się dalej potoczy. Już niebawem opublikuje prolog.
Bardzo ważne jest dla mnie komentowanie! nawet jeśli miałyby to być same hejty. No i to tyle na początek.

Alex :)