piątek, 28 listopada 2014

What the hell am I doing here?

Szybko dodaję, ale jestem chora, w dodatku w mojej głowie kłębi się zbyt wiele złych myśli, a blog i to opowiadanie daje mi jakieś ukojenie, to moja odskocznia.
Tym razem trochę dłużej.
Zapraszam do czytania!
Oczywiście komentarze bardzo mile widziane!

Zapraszam też do zakładki " Obsada", która wraz z opowiadaniem będzie się zmieniać.


Kiedy lekcje się skończyły natychmiast popędziłam do wyjścia. Na dziedzińcu, oparty o murek, stał już Andy. Podeszłam do niego, a on mnie objął i pocałował.

-Cześć kotku.- wyszeptał mój brunet
- Nie byłeś w szkole…- odpowiedziałam udając troszkę obrażoną.
-No nie byłem i nie sądzę, że się w ogóle w niej pojawie w tym roku.
-Rzucasz szkołę?
-Tak.
-A ja? Zostawisz mnie tu samą?- Andy tylko wzruszył ramionami, objął mnie ramieniem i powiedział.
-Chodźmy.
-Czekaj… Poznałam dziś taką Jenny, jest z New Jersey, zaproponowałam jej żeby poszła z nami.
-Ech, no dobra to czekamy… -przewrócił oczami i odpalił papierosa.

Czasami mnie tak bardzo denerwował. Zawsze uważał się za lepszego od innych, to jego znajomi byli najlepsi, to co on robił było najbardziej szalone, a jego rzeczy były najfajniejsze. Był jaki był, ale w sumie kochałam go, mimo, że to w sumie przez niego nie zdałam, przez niego miałam gorsze stosunki z Nikkim to on był powodem moich problemów, jednak nie przeszkadzało mi to.

Po paru minutach ze szkoły wyłoniła się Jenny, pomachałam do niej, a ona zaczęła iść w naszą stronę. Widziałam, że Andy nie był zbyt zadowolony z tego iż to właśnie Jenny będzie nam towarzyszyć. Trochę go rozumiałam, ona była z troszkę innej bajki, była po prostu grzeczna, a my… My byliśmy już pochłonięci i zepsuci przez to miasto. Do najgrzeczniejszych na pewno nie należeliśmy.
Gdy Jen do nas podeszła przedstawiłam sobie ją i Andyego i ruszyliśmy  w dobrze znaną mi stronę.
Nasze ulubione miejsce nie zachwycało wyglądem, ale ja je bardzo lubiłam, a była to stara opuszczona willa. Zauważyłam, że Jenny ten widok trochę nie przekonywał, w dodatku Andy chyba ją lekko wystraszył swoim wyglądem. Zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że ją tu zabrałam, przecież ona jest z zupełnie innego świata.

-No to jesteśmy.- powiedziałam wchodząc do budynku, odwróciłam się i uśmiechnęłam do Jenny, która niepewnie go odwzajemniła.

 Złapałam szybko dwa piwa i jedno z nich podałam swojej nowej koleżance. Impreza się zaczęła!
Widziałam, że Jenny wzbudziła zainteresowanie paru chłopaków, nic dziwnego, jest atrakcyjna. Panowie jednak zaczęli się robić dość mocno napastliwi, postanowiłam więc uratować Jenny i wyciągnęłam ją na zewnątrz.

-Dzięki.- powiedziała gdy już siedziałyśmy na obrośniętej bluszczem, kamiennej ławce.
-Nie ma sprawy. Nie bywasz chyba często na imprezach, co?- powiedziałam popijając piwo.
-No nie, właściwie to pierwszy raz w ogóle piję alkohol… W New Jersey rodzice nie pozwalali mi na zbyt wiele.
-A teraz pozwalają na więcej?
-Nie. Przyjechałam tu z bratem, on pewnie też się wkurzy jak wrócę, ale z nim to akurat nie będzie większych problemów.
-Też mieszkam z bratem. Pewnie też będzie na mnie zły, ale mam to gdzieś.  Może przyniosę nam jeszcze piwa, ok?- wróciłam do środka nie czekając na odpowiedź. 

W środku spotkałam totalnie pijanego i naćpanego Andyego, strasznie mnie wkurwił. Co prawda ja też byłam już po kilku piwach, ale jakoś zawsze wkurzało mnie jak Andy jest w takim stanie. Nagle jakby spod ziemi pojawił się przede mną Kevin, już wiedziałam co to oznacza, zaraz ja też będę naćpana. Chłopak bez słów podał mi woreczek z białym proszkiem, który już po chwili był pusty. Trochę się ogarnęłam, złapałam kilka butelek i wróciłam do Jenny.

-Przepraszam, że tak długo. Spotkałam starego znajomego, musieliśmy chwilę pogadać. – powiedziałam podając jej butelkę piwa.
-Nie ma sprawy.- odpowiedziała po czym wzięła spory łyk złocistego napoju.

Resztę imprezy spędziłyśmy na gadaniu o wszystkim i o niczym, okazało się, że w sumie nawet sporo rzeczy nas łączy, słuchamy podobnej muzyki, lubimy podobne filmy.
Późnym wieczorem byłam już mocno wstawiona, a Jenny jeszcze bardziej, szczerze mówiąc prawie nie było z nią kontaktu, postanowiłam, że zabiorę ją do swojego domu. Był piątek więc spokojnie mogła u mnie przenocować. Kevin był zupełnie trzeźwy więc odwiózł mnie i Jenny do domu. Troszkę bałam się reakcji Nikkiego na to, że przyprowadzam do domu kompletnie nawaloną koleżankę, ale niestety nie miałam innego wyjścia, nie mogłam tak po prostu jej zostawić na tej imprezie.

Gdy dotarliśmy na miejsce objęłam ramieniem Jenny i powlekłam za sobą do domu. Otworzenie drzwi trzymając jednocześnie prawie nieprzytomną koleżankę było niemal niemożliwe, ale jakoś dałam radę. Nikkiego chyba zwabiło stukanie zamka, bo niemal natychmiast pojawił się przy drzwiach.

-O wróciłaś? Co tak wcześnie? Przecież mogłaś równie dobrze wrócić za tydzień…-o tak był zły.- I kto to jest? Alex, może byś się tak w końcu odezwała…
-To jest Jenny i wybacz niestety nie bardzo mogę teraz z tobą rozmawiać bo zapowiada się że Jenny będzie wymiotować…- odpowiedziałam i szybko popędziłam z dziewczyną do łazienki.

Siedziałam z nią tam z dziesięć minut. Po wszystkim Jen poczuła się znacznie lepiej, odzyskałam z nią kontakt. Przyniosłam jej jakieś swoje ciuchy i ręczniki i poleciłam wziąć prysznic, w tym czasie poszłam do kuchni, gdzie już czekał na mnie mój starszy brat. Jakby nigdy nic zaczęłam robić herbatę, a Nikki się we mnie wpatrywał. Oczywiście nie był by sobą gdyby nie przerwał tej błogiej ciszy.

-No więc, nie masz mi nic do powiedzenia?- powiedział.- Co tu się dzieje?
-Chyba widzisz co się tu dzieję, robię herbatę dla Jenny.- odpowiedziałam i wróciłam do wpatrywania się w czajnik z gotującą się wodą.
-Spójrz na mnie!-niepewnie wykonałam jego polecenie.-Ćpałaś.
-Nie.
-Przecież widzę.
-No i co? Ty też ćpasz…
-Obiecywałaś, że w tym roku się zmienisz… Alex nie może to tak dalej wyglądać. Jeśli tak dalej będzie wrócisz…
-Do matki? Naprawdę tego dla mnie chcesz?
-Nie do matki, do dziadków. U matki byłoby jeszcze gorzej, pozwalałaby ci na wszystko.  Dzidkowie może by cię jakoś ogarnęli. Nie możesz się tak zachowywać.
-Dobrze, że ty jesteś święty, nie pijesz, nie ćpasz, nie ruchasz przypadkowych panienek z klubów… Skończyłeś szkołę i masz porządną pracę.
-Nie jestem święty wiem. Chciałbym żebyś ty była lepsza, chcę żebyś skończyła szkołę, osiągnęła coś w życiu.
-Nie jesteś moim ojcem. To moja sprawa co robię ze swoim życiem.
-Masz rację, nie jestem twoim ojcem, twój, a właściwie nasz ojciec, nas zostawił i ma mnie i ciebie głęboko gdzieś. Ja w przeciwieństwie do niego nie mam ciebie gdzieś i cię kocham. Chcę żebyś stała się w życiu kimś, a ty mi tego nie ułatwiasz. A teraz mi wyjaśnij,  kim do cholery jest ta dziewczyna? 0 no tak weszłam na grząski teren, temat ojca. Nikki nienawidził tego faceta, nawet zmienił imię i nazwisko byleby nie mieć z nim nic wspólnego.
-Przepraszam…-nie musiałam nawet mówić za co, on dobrze to wiedział- To jest Jenny, jest nowa, przyjechała z New Jersey i też mieszka z bratem.
-No ładnie, rozpijasz nowe uczennice… Dobra, myślę, że powinniśmy zadzwonić do jej brata, pewnie będzie się martwił. Weź od niej numer do niego, ja z nim porozmawiam.
-Dobrze, dziękuję.- i ucałowałam Nikkiego w policzek
-Nie ma sprawy, ale naprawdę musisz się zmienić… -przewróciłam tylko oczami.

Zabrałam gotową herbatę i poszłam do swojego pokoju, bo tam kazałam Jenny na mnie czekać. Dziewczyna siedziała na łóżku, była trochę przerażona.
-I co? Twój brat nie jest zły?-spytała.
-Jest ok, ale poprosił o numer do twojego brata, chce mu powiedzieć, że u nas nocujesz.-odpowiedziałam i podałam jej kubek z herbatą.
-No dobrze, to daj mi jakąś kartkę i długopis, zapiszę ten numer.- podałam jej o co poprosiła, po chwili kartka była już gotowa.- Ma na imię John.

Zabrałam od niej kartkę, Nikki wszystko załatwił, podobno John nawet nie był zły. Miał przyjechać po Jen jutro w południe. Gdy wszystko już było załatwione mogłyśmy wreszcie w spokoju pójść spać.
Jenny zasnęła prawie natychmiast, natomiast ja miałam z tym duży problem. W głowie wciąż krążyły mi słowa Nikkiego. Może rzeczywiście pora się ogarnąć, zacząć uczyć, przestać imprezować. Próbowałam odnaleźć w głowie moment w którym tak bardzo się zmieniłam, stoczyłam, to chyba stało się wtedy gdy poznałam Andyego, w gruncie rzeczy to właśnie on pociągnął mnie za sobą na dno. Nawet nie jestem teraz w stanie określić to czy go kocham, denerwuje mnie niezmiernie, flirtuje z prawie każdą napotkaną laską, a miły i kochany jest dla mnie tylko jak jesteśmy zupełnie sami. Dziś całkowicie mnie olał. Nie zadzwonił nawet spytać się czy dotarłam do domu, czy wszystko jest ok. Na imprezie zachowywał się trochę jakbyśmy się w ogóle nie znali. Z drugiej strony on jest moim całym światem, bez niego nie mam nikogo, oprócz jego znajomych nie mam żadnych innych. Gdybym się z nim rozstała nie miałabym nawet z kim się spotkać. Chyba lepiej siedzieć cicho i akceptować jego zachowanie. Przynajmniej dzięki temu nie będę sama.
A co do Jenny, rzeczywiście chyba trochę przesadziłyśmy, nieźle się najebała, aż mi głupio, że to wszystko przeze mnie. Przeproszę ją jutro, mam nadzieję, że nie zrazi się do mnie po tej imprezie. Wydaje się być naprawdę fajną osobą, wiele nas łączy i miło się z nią rozmawia. Fajnie by było zacząć się z nią przyjaźnić. Nigdy nie miałam przyjaciółki, jako córka alkoholiczki zawsze byłam uważana za tą gorszą, a gdy już przyjechałam do LA to byłam zbyt nieśmiała.  Sama nie wiem co mi się stało, że tak po prostu zagadałam do Jenny, zawsze bałam się nowych znajomości, ale cieszę się, że to zrobiłam. Czuję, że ta znajomość dużo zmieni w moim życiu, mam nadzieję, że to będzie zmiana na lepsze.


Zasypiałam z uśmiechem na ustach, pierwszy raz od wielu dni.

2 komentarze:

  1. Genialnie, że tu jesteś i piszesz! Bardzo mnie to cieszy. Dobrze, że mnie poinformowałaś- informuj dalej.
    To początki a już jestem zaintrygowana. To ciekawe co wyniknie z tej znajomości. Moim zdaniem? Coś bardzo ciekawego. Pozostaje tylko czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo za komentarz :)
    Będę informować.
    Następny rozdział już wkrótce. :P

    OdpowiedzUsuń