Chciałam wam życzyć szczęśliwego nowego roku i szalonego sylwestra!!!
Dziękuję za 2000 wejść na bloga !
niedziela, 30 grudnia 2012
czwartek, 27 grudnia 2012
Rozdział 8
Wydaje mi się, że ten rozdział trochę różni się od poprzednich. Ogólnie to
przyjemnie mi się go pisało. Ostatnio coś się za słodko robi, nie sądzicie? Jestem z niego zadowolona, ale to, że mi się
podoba nie znaczy, że tak samo będzie z wami. Dlatego mam wielką prośbę, jeśli
tylko masz konto, a jakimś cudem trafiłeś na tego bloga i czytasz moje
wypociny, skomentuj! Nawet jeśli nigdy wcześniej nie komentowałeś na moim
blogu. Tym razem to dla mnie naprawdę bardzo ważne. Bardzo zależy mi choćby na
wytknięciu mi nawet najmniejszych błędów, bo tak naprawdę to chyba krytyczne komentarze są najważniejsze.
To dzięki nim każdy autor opowiadania wie co poprawić. Oprócz tego myślę nad jakimś tytułem dla
opowiadania. Może „Give me a whisper…” skoro już taka jest nazwa bloga. Nie
wiem, możecie mi dać jakieś pomysły! Jeśli ktoś ma do mnie jakąś sprawę, chce
wyrazić swoją opinie, ale nie chce robić tego w komentarzu czy coś to podaję
swój blogowy e-mail: mckaganalexandra@gmail.com . No to po tym wyjątkowo długim wstępie (mam
nadzieję że ktoś się w ogóle z nim zapozna) zapraszam do czytania! /Alex
Rozdział 8
Emily
Dziś jest 21
grudnia za dwie godziny mamy samolot do Seattle, rozmawiałam z panią McKagan i
ustaliłyśmy, że Wigilia będzie u niej. Właśnie kończyliśmy pakowanie, już nie
mogę się doczekać spotkania z moim tatą tak bardzo za nim tęsknię. Julie nie
wraca do domu na święta, chyba ma to coś wspólnego z tym że ostatnio bardzo
dużo czasu spędza ze Slash’em. Między
mną, a Duff’em ostatnio jest wspaniale. Bardzo go kocham i on mnie chyba też.
Przy nim czuje się taka bezpieczna.
Do pokoju
wszedł Duff, usiadł na łóżku i patrzył się na mnie przez dobra pięć minut. To
było trochę dziwne, następnie położył się na łóżko i zaczął gapić się w sufit.
-Kocham cię,
wiesz?- odezwał się w końcu.
Ja tylko uśmiechnęłam się podeszłam do niego
i pocałowałam go. Chłopak mnie objął i zaczął całować moją szyję, jednak
wyrwałam mu się. Nie mieliśmy czasu musiałam jeszcze dokończyć pakowanie, a za
40 minut musimy być na lotnisku. Wstałam z łóżka i wróciłam do pakowania. Po 20 minutach byłam już gotowa, Michael
zadzwonił po taksówkę i zszedł na dół z bagażami, ja natomiast ubrałam się i
posprawdzałam czy wszystkie okna są zamknięte.
Potem wyszłam z mieszkania i zamknęłam drzwi. Zeszłam na dół taksówka
już czekała. Duff stał i czekał na mnie
otworzył mi drzwi i wsiedliśmy do samochodu, kierowca ruszył. Mój ukochany
objął mnie ramieniem i ucałował w czubek głowy.
Jechaliśmy w ciszy, po około 15 minutach byliśmy na miejscu. Zapłaciliśmy
i kierowcy, wzięliśmy bagaże i poszliśmy w stronę drzwi.
Odprawa i wszystko
zajęło wyjątkowo mało czasu po 20 minutach siedzieliśmy już w samolocie.
To będą
nasze pierwsze wspólne święta, ale nie tylko dlatego są takie ważne. Duff w
końcu spotka się z rodzicami, wiem, że na pewno bardzo ich skrzywdził swoim
wyjazdem, ale bardzo mi zależy żeby miał kontakt z rodzicami. Jego mama zawsze
była taka kochana, nawet nie mogę sobie wyobrazić co czuła gdy Michael
wyjechał. Zostawił rodziców zupełnie samych.
Ja w sumie nie jestem lepsza też zostawiłam tatę samego, ale u mnie to wszystko
było inne myślę że tata zrozumiał moją decyzję. Mam nadzieję że w te święta
Michael pogodzi się z rodzicami.
W Seattle
zostaniemy do 29 grudnia przez ten czas będziemy mieszkać w mieszkaniu Julie
(jej rodzice kupili jej mieszkanie, jednak ona wyjechała do LA a mieszkanie
stoi puste), z lotniska odbierze nas mój tata i pojedziemy do mnie do domu na
obiad. Wszystko mamy szczegółowo zaplanowane. Nie mogę uwierzyć jak zorganizowana
ostatnio się zrobiłam, ale może to i dobrze. Teraz gdy Amy siedzi w domu z
Summer to ja pełnie role szefowej dla
Julie. Szczerze mówiąc nie jest to zbyt
łatwe, musze zajmować się dostawami towaru, rachunkami, ale daje rade. Gunsi
mają coraz więcej koncertów, robią się coraz sławniejsi. Duff ostatnio coś
wspomniał o kontrakcie z Geffen Records, byłoby super gdyby wydali płytę, wiem
jak chłopakom na tym zależy. Jednak trochę mnie przeraża, że zespół mógłby stać
się sławny. Wiem, że bardzo ciężko było by wtedy utrzymać nasz związek. Nie ma
co gdybać na pewno jakoś damy radę.
Poczułam że
ktoś głaszczę mnie po głowie, chyba zasnęłam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam
Duff’a. Uśmiechał się do mnie.
-Zaraz
lądujemy.- szepnął. Przeciągnęłam się i czekałam aż samolot wyląduję.
Duff
Chciałbym
żeby za jakiś czas tak wyglądały święta moje i Emily. My z naszymi dziećmi przy
kominku pijący gorącą czekoladę. Piękny
widok. Gdy moje rodzeństwo dorosło i wyprowadziło się to i nasze święta
wyglądały już zupełnie inaczej. Mamie już tak nie zależało, bo i tak tylko
nasza trójka była na Wigilii. Moje
siostry i bracia zawsze znajdowali jakiś powód żeby nie przyjść na Wigilię. Nie
wiem czemu zaczęli się tak izolować, jednak od tamtej pory przestałem lubić
święta, bo zaczęły mi się kojarzyć jedynie ze smutkiem w oczach mojej mamy.
Wiem jak bardzo było jej przykro, że każdy wykręcał się i nie przychodził.
Kurwa
dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego ile bólu zadałem jej moją wyprowadzką,
a tak naprawdę ucieczką, z domu. Mam
nadzieję że mój przyjazd jakoś zmieni relację między nami która znacznie się
ochłodziła. W końcu prawdziwe święta, rok temu spędzałem je z chłopakami z
zespołu przy wódce i Daniels’ie. Czułem się taki wolny, taki dorosły, ale teraz
nie rozumiem dlaczego. To chyba prawda, że miłość zmienia człowieka. Ostatnio
bezustanne chlanie i ćpanie już mnie nie cieszy, a raczej mnie obrzydza. Nie
mogę patrzeć jak chłopaki niszczą sobie życie.
Ja i Axl spoważnieliśmy, Izzy też
nie przesadza z piciem, a brać to on nigdy nie brał za dużo, ale Steven i Slash
już ostro przesadzają. Zaczynam się o nich martwić.
Emily
Wigilia
zawsze były dla mnie szczególnym dniem, aż do śmierci mamy. Gdy mamy zabrakło
już nic nie było takie same. Przestałam czuć magię świąt, znienawidziłam
wszystko co przypominało mi o niej, a święta właśnie to robiły. Zaraz po
Wigilii wymykałam się do swojego pokoju i płakałam. Nie potrafiłam się pogodzić
z tym, że w tak ważnym dniu jej z nami nie ma. Mam nadzieję, że te święta będą początkiem czegoś nowego.
Koniec z bólem, żalem, smutkiem. Teraz liczy się szczęście i miłość. Muszę
nauczyć się odnowa żyć, uśmiechać, cieszyć, kochać. Tak, kochać. Po śmierci
mamy byłam strasznie niestabilna uczuciowo nie umiałam się zaangażować, może
dlatego nie wyszło mi z Axl’em. Czuję że tegoroczne święta będą dla mnie
szczególne, zresztą nie tylko dla mnie. To będą pierwsze wspólne święta dla
mnie i Micheal’a, jak również pierwsze święta Summer oraz Axl’a i Amy. Jestem prawie pewna że Mike
dogada się z rodzicami, szkoda, że jego rodzeństwo nie może przyjechać miło by
było mieć takie prawdziwe rodzinne święta. Szkoda mi trochę chłopaków, zostali
tam sami w Hellhouse, co prawda wiem, że Julie obiecała, że nie da im umrzeć z
głodu i postara się ich przyhamować jeśli chodzi o picie, ale i tak jestem
prawie pewna, że wszystko skończy się jednym wielkim kacem. Dobrze że chociaż
Duff w tym roku nie będzie uczestniczył w tej ich alkoholowej Wigilii.
Samolot
wylądował, poszliśmy po bagaże i skierowaliśmy się w stronne wyjścia z
lotniska. Przez oszklone drzwi zobaczyłam mojego tatę natychmiast rzuciłam się
w jego stronę. Postawiłam walizki na
ziemi i wpadłam w ramiona taty. Tak
bardzo za nim tęskniłam, zresztą on za mną chyba też. Po policzkach ciekły mi
łzy, łzy szczęścia. Po chwili dołączył
do nas Duffy. Na powitanie podał rękę mojemu tacie. Włożyliśmy bagaże do
samochodu i zajęliśmy miejsca. Ruszyliśmy, tata pytał jak tam lot, jak nam się
żyję w LA i ogólnie jak tam życie. Tata również opowiedział nam o tym jak on
sobie radzi. Wspominaliśmy również śmieszne sytuacje sprzed paru lat.
Dojechaliśmy na miejsce, Duff i tata wzięli
nasze bagaże . Weszliśmy do domu. Nic się w nim nie zmieniło. Zaraz po wejściu naszym oczom ukazał się
długi wąski korytarz z niebieskimi ścianami na których widniały fotografie. Na
końcu korytarza były schody, jedne prowadziły do piwnicy, a drugie na piętro.
Po obu stronach korytarza były drzwi, wszystkie takie same, białe, drewniane.
Pierwsze po lewej prowadziły do kuchni, kolejne do salonu. Po prawej stronie
były drzwi do salonu, łazienki i pokoju gościnnego. Na piętrze znajdował się mój pokój kolejne
dwie łazienki, dwie garderoby i sypialnia taty.
-Możecie
spać w pokoju gościnnym lub twojej sypialni.- zwrócił się do mnie tata. Zaraz,
zaraz będziemy spać tu?!- Choć wolałbym, żebyście jednak spali oddzielnie.-
dodał bardzo cicho mimo to go usłyszeliśmy, a Duff się zaczerwienił. Tata chyba
go lekko zawstydził.
-Jak to,
mamy spać tu? Myślałam, że będziemy mieszkać u Julie.- powiedziałam nieco
zdziwiona.
-Rozmawiałem
z rodzicami Julie i ma do nich przyjechać jakaś rodzina i nie mają gdzie ich
przenocować. Naprawdę uważam że tak będzie lepiej, jeśli będę miał was tu. –
powiedział i spojrzał na nas znacząco. To o to tu chodzi… Duff spojrzał na mnie
wzrokiem męczennika. Jestem już prawie pewna że tata postara się o to by między
mną a Michael’em za bardzo nie iskrzyło.
-No dobrze…
To my zajmiemy pokój gościnny.- podkreśliłam wyraz my, szczerze mówią wolałam
mój pokój jednak nie chcę, aby tata co chwile sprawdzał czy przypadkiem nie
bawimy się za dobrze.
-Wiem, że
zależy ci na twoim pokoju. Nie martw się ja przeniosę się do gościnnego. –rzekł
tata i uśmiechnął się krzywo. On to jednak jest kochany.
-Dziękujemy.-
nagle odezwał się milczący jak dotąd
Duff.
- Dobra to
my pójdziemy się trochę odświeżyć po podróży, a potem wybierzemy na spacer.
Powinniśmy być w domu na kolację.- po tych słowach nie czekając na jakąkolwiek
odpowiedź ze strony mojego taty pobiegłam na górę, a za mną ruszył Duffy.
Weszliśmy do
mojego pokoju.
-Nic tu się
nie zmieniło.- powiedział Duff jednocześnie rzucając się na łóżko.
-Nie wiem
jak ty, ale ja idę wziąć prysznic.- rzuciłam.
-Czyżbyś
sugerowała, że mam iść z tobą?
-Może, może…
Już po
chwili oboje byliśmy w łazience. Szybko
zrzuciliśmy ubrania . Weszliśmy pod
prysznic, ciepłe stróżki wody spływały po naszych nagich ciałach. Nie obyło się
bez pocałunków. Właśnie takie chwile są najlepsze, wtedy czuję że przy nim
jestem bezpieczna, że jest całym moim światem.
Po
kilkunastu minutach staliśmy ubrani w ciepłe kurtki przy drzwiach .
Pożegnaliśmy się z tatą i poszliśmy w stronę najbliższego parku. To tam jako
nastolatkowie chodziliśmy gdy się nudziliśmy. Znowu zaczęliśmy wspominać
śmieszne historie sprzed paru lat. Ten wyjazd był genialnym pomysłem.
Gdy
wróciliśmy do domu oglądaliśmy łzawe komedie które lecą w telewizji w każde
święta. Potem zjedliśmy kolację. Byłam padnięta, przebrałam się w piżamę i
położyłam do łóżka. Już chciałam spać, jednak mój ukochany miał chyba trochę
inne plany. Zaczął mnie całować, oj tata nie będzie
zadowolony.
Duff
Kolejne dni
minęły nam tak samo, przygotowania świąteczne ,Emily upiekła kilka ciast,
oglądaliśmy filmy, spacerowaliśmy i robiliśmy inne ciekawe rzeczy if you know
what I mean. Dziś Wigilia, której
szczerze to się trochę obawiałem. Boję się, że kolacja minie w nerwowej
atmosferze. Dobra, nie ma ci się zamartwiać. Będzie jak będzie, jakoś damy
rade.
-Dobra
kotku, ubierz się jakoś odświętnie.- w drzwiach sypialni stała Em.
Wyglądała
ślicznie, tak elegancko, a zarazem niesamowicie seksownie. Miała na sobie
czarną sukienkę z długim rękawem, obcisłą górą i luźnym dołem. Na nogach miała
czarne rajstopy i czarne wysokie szpilki. Włosy miała spięte w koka , przy
czole luźno spadały jej dwa pasma włosów które na końcach się kręciły. Miała delikatny makijaż który zaostrzały
grube czarne kreski na powiekach i krwisto czerwona szminka na ustach. W uszach miała srebrne kolczyki.
Wstałem i
ubrałem garnitur , aż sam się sobie dziwie. Ja garnitur?! Nie poznaje samego
siebie. O osiemnastej byliśmy wszyscy gotowi do wyjścia. Tata Em również
założył garnitur. Gdy Em mnie zobaczyła to ze zdziwienia otworzyła buzie po czym zagwizdała. Zrobiłem minę w stylu „hahaha bardzo śmieszne”. Objąłem moją
dziewczynę i wyszliśmy. Tata Em pozwolił mi prowadzić, zaraz koło mnie na
miejscu pasażera usiadła Emily, a z tyłu jej tata. Jechaliśmy w ciszy, po 15 minutach
byliśmy na miejscu. Mój dom zdobiły lampki, poczułem się tak jak w
dzieciństwie. Wyłączyłem silnik, wysiedliśmy z samochodu i wyjęliśmy z
bagażnika ciasta i prezenty. Swoją droga ciekawe co ma dla mnie Emily, ja
przygotowałem jej coś myślę, że fajnego.
Zadzwoniłem
do drzwi, usłyszałem stukanie obcasów, po minucie moim oczom ukazała się mama.
Spojrzała na mnie i nagle w jej oczach zobaczyłem łzy, łzy szczęścia. Nagle
rzuciła mi się na szyję.
-Synku w
końcu, tak bardzo tęskniłam. Kocham cię!
– szlochała mama. Czyli będzie dobrze, cała złość już jej chyba minęła.
-Ja też
mamo, ja też…- powiedziałem i przytuliłem ją mocno. Potem przywitałem się z
tatą, a mama obcałowała Emily i przywitała się z jej tatą.
Emily dała
ciasta mojej mamie i zasiedliśmy do kolacji. Najpierw połamaliśmy się
opłatkiem. Potem zaczęliśmy jeść. Najpierw panowała cisza, jednak po chwili
moja mama postanowiła ją przerwać.
-No to
jesteście razem tak?- spytała
-Tak.-
odpowiedziałem
-To kiedy
ślub?- nawet nie wiem jaką minę zrobiłem, ale za pewne musiała być bardzo
głupia. Tata Emily się zakrztusił, mój także, a Em nerwowo zacisnęła dłoń na
moim kolanie. No zajebiście…
-Ślub? –
spytałem.- No wiesz mamo my mamy dopiero niecałe 20 lat.
-I co z
tego, kochacie się tak czy nie?
-No tak i to
bardzo.- spojrzałem na Emily i obdarzyłem
ją szczerym uśmiechem.
-No to
powinniście się pobrać. Ja w waszym wieku byłam już w ciąży. Na co czekacie?
Skoro się kochacie to chyba chcecie spędzić ze sobą resztę życia.
-Oczywiście.
– powiedziałem
-Tak.- powiedziała
Em i pogłaskała mnie po kolanie.
- Pozwólcie,
że się wtrącę. – odezwał się tata Em.- Chyba nie ma co się spieszyć. Emily,
dziecko, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jesteś w ciąży.
-Nie, nie
jestem.- powiedziała Emily- Przynajmniej nic o tym nie wiem.- dodała tak cicho
że nawet ja ją ledwo usłyszałem.
-Może to
skończmy. To nie czas na takie rozmowy.- dziękuję ci tato! Mój tata uratował
sytuację.
-Dobrze ale
jeszcze do tego wrócimy.- powiedziała mama za co została obdarowana morderczym
spojrzeniem mojego taty i pana Downstorn.
Reszta
kolacji minęła nadzwyczaj przyjemnie i spokojnie. Po kolacji dostaliśmy
prezenty. Od rodziców dostałem, ciepły sweter, ach to takie w ich stylu, szkoda
tylko, że nie w moim. Od taty Emily
dostałem jakąś książkę, a od Emily dostałem oprawione w ramkę zdjęcie na którym
jesteśmy my z Gunsami, Julie, Amy i Summer, czyli naszą psychiczną pseudo
rodzinką. Emily dostała od moich rodziców sweter, taki sam jak mój juhu, od
swojego taty dostała płytę The Clash, a ode mnie… No właśnie ode mnie dostała
coś co wywołało u niej łzy wzruszenia, czyli efekt jak najbardziej pożądany.
Był to album z naszymi wspólnymi zdjęciami. Na okładce było napisane: „Już na zawsze będziesz moja”. Dziewczyna
rzuciła mi się na szyje i szepnęła : Kocham cię. Moi rodzice i tata Emily
prosili, aby nic im nie kupować, więc ich posłuchaliśmy. Myślę, że te święta
możemy zaliczyć do bardzo udanych.
Po powrocie
do domu, umyliśmy się i położyliśmy do
łóżka.
-Kochanie,
wiesz moja mama chyba miała racje. Ostatnio też myślałem o ślubie, ale bałem
się, że to jeszcze za wcześnie. Wiem, że nie tak to powinno wyglądać. Nie mam
pierścionka, nawet nie klęczę. Jednak może uczynisz mi ten zaszczyt i
zostaniesz moją żoną?- Michael co ty wyrabiasz? Cholera przecież to zupełnie
nie w moim stylu. I jeszcze ta cisza, ona nic nie odpowiada. Kurwa, ale się wygłupiłem!
-Duff…-zaczęła
-Przepraszam.
Zapomnij o tym. Tylko się wygłupiłem. Jeszcze…- kurde mam jakiś słowotok. Jednak
Em nie pozwoliła mi skończyć.
-Przestań!
Duffy kocham cię. Oczywiście, że zostanę twoją żoną.- Zgodziła się! Nie mogę w
to uwierzyć. Złapałem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie. Zacząłem całować ją
namiętnie. Po jakimś czasie leżeliśmy nadzy, wtuleni w siebie.
Wtedy
poczułem, że poproszenie jej o rękę było najlepszą decyzją w moim życiu.
Mógłbym oddać wszystko co mam byleby zostać przy niej na zawsze. Tak, to na
pewno jest kobieta z którą chce spędzić resztę swojego życia.
niedziela, 23 grudnia 2012
Wesołych Świąt
Prawdopodobnie nie dam już rady dodać 8 rozdziału. Jutro wyjeżdżam i wracam 27 grudnia. Internetu nie będę miała, więc po powrocie nadrobię zaległości w pisaniu i czytaniu.
Życzę wam spokojnych i wesołych świąt!!!
Mnóstwa prezentów, pysznego jedzenia i czego tylko chcecie!
Dużo Gunsów!
Alex
Życzę wam spokojnych i wesołych świąt!!!
Mnóstwa prezentów, pysznego jedzenia i czego tylko chcecie!
Dużo Gunsów!
Alex
sobota, 15 grudnia 2012
Rozdział 7
Dobra stworzyłam coś takiego. Mam nadzieję że się spodoba. Miłego czytania i proszę oceniajcie i komentujcie! /Alex
Rozdział 7
Axl
Do dziś
trochę żałuję że nie wyszło mi z Emily, ale z Amy jest zupełnie inaczej. Ja
naprawdę ją kocham. W dodatku w krótce urodzi się Summer. Co prawda to nie ja
jestem jej ojcem, ale będę ją kochał jak własne dziecko. Trochę boję się jak to
będzie, ale nie mogę się już doczekać. Tak bardzo kocham Amy . Ostatnio nawet nie chodzę na żadne imprezy i
o dziwo dobrze mi z tym. Wole posiedzieć w domu z Amy niż pić do upadłego. Od
razu po koncertach wracam do domu. Moja narzeczona bardzo mnie teraz
potrzebuje. Ślub postanowiliśmy na razie
odłożyć na później, przecież mamy czas.
Cieszę się
również, że moje rozstanie z Emily nie wpłynęło źle na przyjaźń między Amy, a
Em. Ogólnie to między mną i Em też jest dobrze. Można powiedzieć ,że jesteśmy
dobrymi znajomymi. Wydaje mi się, że Em jest teraz szczęśliwa. Wiem też , że
Duff’owi bardzo na niej zależy, jednak on jest trochę zimna w stosunku do
niego. No cóż, może jeszcze się między nimi jakoś ułoży.Dziś
skończyliśmy urządzać pokoik dla Summer.
-Kochanie,
ten pokój jest śliczny. Dziękuję ci.- powiedziała Amy. W jej oczach dostrzegłem
wielką radość.
-Kotku
przecież tylko ci pomogłem, większość zrobiłaś sama. Naprawdę ten pokój jest
piękny. Myśle, że Summer też się spodoba.- podszedłem do Amy i dotknąłem jej
brzucha.- No jak myślisz mała? Dobrze się spisaliśmy?-zapytałem.
-Na pewno
będzie bardzo zadowolona- powiedziała Amy i pocałowała mnie.
To wspaniałe
uczucie gdy wiesz, że masz kochającą narzeczoną. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, a
już niedługo będziemy jeszcze szczęśliwsi, do porodu został miesiąc.
Emily
Przez
ostatnie miesiące tak wiele się wydarzyło. Na razie postanowiłam zostać sama i
nie wiązać się z nikim, jednak z dnia na dzień to co czuje do Duff’a staje się
coraz silniejsze. Wiem, że on też mnie kocha i źle czuję się z tym, że go tak
trochę odtrącałam. Postanowiłam, że już czas abym w końcu mu powiedziała, że go
kocham.
Szłam właśnie ulicami Los Angeles, moim celem było mieszkanie Duff’a.
Stanęłam przed kilku piętrowym budynkiem i głośno odetchnęłam. Dobra teraz nie
ma już odwrotu wejdę tam i wszystko mu powiem, wiem że on na to czeka. Weszłam
do budynku, po czym zaczęłam pokonywać schody. Po chwili byłam już przed
drzwiami mieszkania Michael’a. Uniosłam rękę i lekko zapukałam do drzwi. Po
chwili usłyszałam kroki, chłopak się potknął. Było słychać ciche przekleństwa,
lekko uśmiechnęłam się pod nosem. Nagle drzwi otworzyły się, a przed sobą
ujrzałam Michael’a. Gdy chłopak mnie zobaczył uśmiechnął się. Był lekko
rozczochrany, miał na sobie biały t-shirt Ramones i czarne bokserki. Chyba go
obudziłam, szybko zerknęłam na zegarek była 15.
-Emily? Coś
się stało?-spytał trochę zdziwiony Duff.- Wchodź- powiedział i wykonał gest
zapraszający mnie do środka. Weszłam.
-Nie, nic
się nie stało… Choć w sumie to tak, jest sprawa o której musimy porozmawiać.-
powiedziałam. W jego mieszkaniu panował
lekki bałagan, byłam zaskoczona bo myślałam, że będzie gorzej. Przeszliśmy
przez wąski przedpokój który prowadził do małego salonu. Usiedliśmy na kanapie
przy której stał mały stolik.
-Chcesz coś
do picia? Spytał Duff. Pokręciłam przecząco głową. – No to o czym chciałaś
porozmawiać?
-Duff, bo…
Wiem, że jak dotąd tak trochę cię
odtrącałam, a tobie zależało, ale po prostu nie byłam jeszcze gotowa,
ale teraz…. Teraz już jestem… Duff, ja….- chłopak spojrzał na mnie tymi swoimi
pięknymi oczami.- Ja cię kocham.
W oczach
Duff’a zobaczyłam nagle wielką radość. Chłopak przysunął się do mnie i mocno
mnie przytulił, po czym wpił się w moje usta.
-Ja też cię
kocham.-wyszeptał mi do ucha. Siedziałam jeszcze kilka minut wtulona w niego.
-Czy to
znaczy, że teraz jesteś moją dziewczyną?-zapytał blondyn.
-Chyba
tak.-powiedziałam. Chłopak zaczął namiętnie mnie całować. Jego ręce błądziły po
moich plecach. Po chwili byliśmy już w sypialni.
Duff
Kurwa, w
końcu mam to czego chciałem. Emily jest moją dziewczyną! Gdy zobaczyłem ją w
drzwiach mojego mieszkania byłem taki szczęśliwy. Ona jest taka piękna. Kocham
ją. Leżeliśmy w łóżku, spojrzałem na
zegarek była 9 rano. Przytuliłem się do Emily i już miałem zamiar znowu zasnąć,
gdy nagle zadzwonił telefon. Wstałem, starając się nie obudzić Em. Poszedłem do
kuchni i odebrałem telefon.
-Czego?-spytałęm.
-Duff, bo
Amy… Amy rodzi, jakbyś mógł to powiadom Emily.- usłyszałem głos Julie.- Jest w
tym dużym szpitalu, no wiesz w tym w którym była Em.
-Ok-
odpowiedziałem i się rozłączyłem. No ładnie to dziś Axl zostanie ojcem, pewnie
już ledwo żyje ze stresu. Odłożyłem słuchawkę i poszedłem do sypialni. Była
taka piękna, nawet jak spała. Pocałunkiem obudziłem Emily.
-Kochanie
wstawaj.-powiedziałem. Dziewczyna przeciągnęła się i rozejrzała nieprzytomnie.
Rzuciła mi pytające spojrzenie.- Amy rodzi musimy jechać do szpitala.-
powiedziałem. Em natychmiast zerwała się z łóżka. Chwyciła swoje ubrania i
pobiegła do łazienki.- Zrobię ci kanapki! Zjesz w samochodzie!- krzyknąłem.
Po pięciu
minutach byliśmy w samochodzie, prowadziłem tak szybko na ile pozwalały mi na
to przepisy, Em siedziała obok i jadła kanapkę. Widziałem, że byłą lekko
poddenerwowana, no tak w końcu właśnie rodzi jej przyjaciółka.
Zaparkowałem
przed szpitalem, a Em natychmiast wybiegła z samochodu. Cicho się zaśmiałem.
Spokojnie wyjąłem kluczyk ze stacyjki, wyszedłem z samochodu i zamknąłem go.
Ruszyłem w stronę szklanych drzwi przez które wchodziło się do szpitala.
Spytałem się gdzie jest porodówka i poszedłem we wskazaną mi stronę. W wąskim
korytarzu siedziała Julie, Emily i Izzy.
-Gdzie
Axl?-zapytałem.
-W
środku.-powiedział Izzy i wskazał głową na drzwi naprzeciwko mnie. Usiadłem
koło Emily. Siedzieliśmy tak około godziny i czekaliśmy, aż ktoś w końcu
wyjdzie z sali. Nagle drzwi się otworzyły i usłyszeliśmy cichy płacz dziecka.
Każde z nas szeroko się uśmiechnęło. W drzwiach stał lekarz.
-Możecie
państwo tam wejść ale tylko na chwilę.-powiedział po czym odszedł.
Wszyscy
weszliśmy do sali. Ujrzałem piękny widok. Amy leżała na łóżku, a w ramionach
trzymała maleńkie dziecko, przy łóżku siedział Axl. Miał łzy w oczach. Głaskał
dziecko po główce. Przez chwile sobie wyobraziłem, że niedługo to ja mogę
siedzieć jak Axl przy Emily i naszym dziecku. To byłoby wspaniałe. Chciałbym
stworzyć z Emily prawdziwą rodzinę. Wszyscy staliśmy w ciszy patrząc na ten
piękny obrazek.
-Trzymaj się
stary.- Izzy podszedł do Axl’a i poklepał go po plecach. Potem każdy z nas
podszedł i pogratulował świeżo upieczonym rodzicom. Emily powiedziała że
przyjdziemy jeszcze jutro. Potem wyszliśmy z sali. Wyszliśmy przed szpital i
wsiedliśmy do samochodu. Odpaliłem silnik i włączyłem radio. Ruszyliśmy,
siedzieliśmy chwilę w ciszy .
-Może
pojedziemy coś zjeść? Jestem już trochę głodny ty chyba też.- powiedziałem.
-No, to jest
dobry pomysł.- powiedziała Emily i uśmiechnęła się do mnie. Ten jej uśmiech
jest taki piękny. Z każdą sekundą kocham ją coraz bardziej.- Ale oni są
szczęśliwi, no nie? Widać, że się kochają, a jeszcze teraz mają dziecko. Axl traktuje
Summer jak własną córkę. Zazdroszczę im tego szczęścia.
-My też
możemy być tacy szczęśliwi.- powiedziałem. Kątem oka zobaczyłem że Emily się
zarumieniła. Ostatnio dużo myślałem o założeniu rodziny, co prawda może jeszcze
nie teraz przecież mam dopiero 19 lat, ale myślę, że za niedługo będę gotowy
się ustatkować. Dobra, koniec z tymi marzeniami. Właśnie dojechaliśmy do
restauracji, była dość droga, ale po ostatnim koncercie zarobiłem trochę kaski.
Wysiedliśmy
z samochodu i ruszyliśmy w stronę drzwi. Kelnerka wskazała nam wolny stolik.
Usiedliśmy przy nim i dostaliśmy karty. Chwile się zastanawialiśmy, a potem
złożyliśmy zamówienie.
-Wiesz skoro
już oficjalnie jesteśmy razem, to tak sobie myślałam. Bo wiesz niedługo są
święta.- zaczęła Emily. No tak święta są za dwa tygodnie. Cholera musze jej coś
kupić.- I myślałam czy może nie chciałbyś pojechać ze mną do Seattle? – Do Seattle?!
Nie byłem tam odkąd wyjechałem. Moja matka jest na mnie wściekła od tamtej
pory. Dzwonie do niej raz w miesiącu, a ona za każdym razem podkreśla jak
bardzo ją skrzywdziłem swoim wyjazdem. Wiem, że dla Emily to bardzo ważne, no
ale co mam tak po prostu stanąć przed moją mamą i powiedzieć „Nie odwiedzałem
was bardzo długo, ale wpadłem na święta i to tylko dlatego że nie chciałem żeby
Emily było smutno! Cieszycie się?”. To słaby pomysł. Z drugiej strony może w końcu
powinienem przeprosić rodziców, a święta są dość dobrą okazją do zrobienia
tego. Chyba już wiem co zrobię.
-Wiesz co
kotku? To właściwie dobry pomysł, tak dawno nie widziałem się z rodzicami. Może
się ucieszą.-powiedziałem. Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła.
-Zgadzasz
się Duffy?! Dziękuję ci. – powiedziała i mnie pocałowała. Po chwili
przyniesiono nasze zamówienia. Jedliśmy i wspominaliśmy czasy sprzed mojego
wyjazdu.
-Emily, a
może zamieszkałabyś ze mną?- dziewczyna była zaskoczona. W sumie nie dziwie się
jej przecież nasz związek trwa od wczoraj, ale znamy się już bardzo długo więc
uważam że to dobry pomysł.
-Hmmm… W sumie to możemy spróbować.- trochę mnie zaskoczyła, byłem prawie pewien
że się nie zgodzi, ale cholernie się cieszyłem. Dokończyliśmy jeść, zapłaciłem i pojechaliśmy do Em po jej rzeczy.
Byłem taki szczęśliwy chyba lepiej być nie może.
Amy
Od dwóch dni
jesteśmy z malutką w domu. Jak na razie wszystko jest w porządku. Axl odwołał
wszystkie koncerty i obiecał zostać ze mną w domu przez najbliższe dwa
miesiące. Jest taki opiekuńczy. Bardzo mi pomaga, wstaje w nocy do małej,
zmienia pieluchy pomaga przy kąpieli. Wiem, że mogę na niego liczyć. Za trzy
dni mają przyjechać moi rodzice, zdecydowaliśmy, że nie powiemy im że to
dziecko James’a. Nie widziałam się z nimi od roku ponieważ mieszkają w Kanadzie.
Myślą, że rozstałam się z James’em półtora roku temu. W papierach jako ojca
wpisałam Axl’a. Nie chcę pamiętać o James’ie.
Poczułam
rękę Axl’a na ramieniu. Przytulił mnie i ucałował w głowę.
-Mała już
zasnęła.- powiedział.- Nie wiem jak ty ale ja jestem wykończony. Idę spać.-
powiedział i skierował się do łazienki.
Po chwili słyszałam już tylko szum
wody. Skierowałam się do pokoju moje małej księżniczki. Zajrzałam do łóżeczka.
Summer wyglądała jak mały aniołek. Jej włosy były króciutkie, blond, ale
wpadające w rudy, czyli takie same jak moje naturalne włosy. Jak tak na nią
patrzę to myślę, że to dziwne, ale tak właściwie to ona jest trochę podobna do
Axl’a. Popatrzyłam jeszcze chwilkę na naszego aniołka po czym skierowałam się do
sypialni. Axl właśnie wyszedł z łazienki. Położyłam się do łóżka, a on obok
mnie.
-Kocham
cię.- powiedziałam.
-Ja ciebie
też.- odpowiedział i pocałował mnie.
Wtuliłam się
w niego i zasnęłam.
niedziela, 9 grudnia 2012
Rozdział 6
Dobra wiem, miało być w sobotę lub niedzielę, a jest w poniedziałek (ta już jest poniedziałek godz. 00.24). Nie jestem zadowolona z tego rozdziału jak dla mnie jest chaotyczny i trochę nudny, ale może wam się spodoba. Był pisany przez cały tydzien każdego dnia po troszku może dlatego nie wyszło tak jakbym chciała. Dobra kończę tą paplaninę. Miłego czytania. / Alex
P.S. Proszę oceniajcie i komentujcie. Werciu nie zabijaj!
P.S. Proszę oceniajcie i komentujcie. Werciu nie zabijaj!
Rozdział 6
Emily
Dni mijały,
fizycznie czułam się coraz lepiej, jednak psychicznie było o wiele gorzej.
Miałam mętlik w głowie. Nie byłam już pewna swoich uczuć. Gdy już zdążyłam
zakochać się w Axl’u nagle Duff wyskakuje mi z takim wyznaniem! I co powinnam
zrobić. Nie mogę się oszukiwać, Duff nie jest mi obojętny. Nigdy nie był dla
mnie bez znaczenia, ale wyjechał, zniknął, a ja starałam się zapomnieć. Chociaż
nigdy tego co nas łączyło nie mogłam nazwać miłością, to jednak gdy wyjechał czułam jakąś pustkę.
A Axl… Gdy go poznałam nie myślałam o naszym
związku poważnie. Był dla mnie tylko kimś kto pomógł mi gdy tęskniłam za domem.
Jednak potem zaczęłam się w nim zakochiwać, stał się dla mnie bardzo ważny.
Jednak czy mogłabym związać się z nim na wieki? Moglibyśmy tworzyć rodzinę? Jak
już podejmuje się decyzje o ślubie to trzeba być pewnym, że to właśnie z tą
osobą chce się spędzić resztę życie. Tak ja to rozumiem. Taka była miłość moich
rodziców. Owszem kocham Axl’a, ale znamy się zbyt krótko abym mogła już teraz
podjąć decyzję która zaważy na naszej przyszłości. Jakoś nie wyobrażam sobie
Rudego który jest przykładnym mężem i ojcem przynajmniej nie teraz. Jego zespół
dopiero zaczyna, a my i tak jesteśmy jeszcze za młodzi na ślub. Mam nadzieję,
że on to zrozumie. Wiem, że teraz może czuć się odtrącony, ale gdybym się
zgodziła na ślub z nim to wyrządziłabym krzywdę sobie i jemu.
Z moich przemyśleń wyrwał mnie dźwięk
otwieranych drzwi. To była Amy. No właśnie Amy… Ciekawe jak ona sobie z tym
wszystkim radziła. Mimo, że James ją krzywdził to ona i tak go kochała, oprócz
tego nosiła jego dziecko. Też na pewno bardzo przeżyła to wszystko . Martwiłam
się o nią, ani razu mnie nie odwiedziła, bałam się, że będzie myślała, że to ja
zabiłam James’a.
Dziewczyna
podeszła do mojego łóżka i usiadła koło mnie. Chwile wpatrywałyśmy się w
siebie. Nagle Amy zaczęła płakać.
-Przepraszam-
powiedziała przez łzy.- Tak mi przykro… To wszystko moja wina. Chciałam cię już
wcześniej odwiedzić, ale bałam się. Ja nie chciałam żeby tak wyszło. Prze…- nie
pozwoliłam jej dokończyć.
-Amy
przestań! Przecież to nie jest twoja wina! Sama chciałam ci pomóc ty mnie do
niczego nie zmusiłaś. Nie masz mnie za co przepraszać. Opowiadaj lepiej jak się
czujesz? Jak dziecko?
-Ja, czuję
się dobrze. Wiesz trochę przeżyłam śmierć James, ale szczerze mówiąc to mi
ulżyło. Teraz już nie muszę się bać. Pod twoją nie obecność w sklepie pracuje
twoja przyjaciółka Julie. Bardzo miła dziewczyna. A kiedy wypuszczą cię ze
szpital?
- W
przyszłym tygodniu. Już nie mogę się doczekać.
Amy została
u mnie jeszcze godzinę, było mi bardzo miło, że mnie odwiedziła. Gdy Amy wyszła
trochę mi się nudziło. Chłopcy (bo poznałam już cały zespół Guns n’Roses)
odwiedzali mnie codziennie. Dziś mieli przyjść o 13. Spojrzałam na zegarek była
13.20. No trudno posiedzę sama, już nie pierwszy raz się spóźniają.
Wizyty
chłopaków ogólnie były trochę dziwne, bo ani Axl, ani Duff nie zachowywali się
normalnie. Duff wyglądał na bardzo niezadowolonego z obecności Axl’a , a Axl
był aż za bardzo opiekuńczy i miły. Czyżby próbował mi na siłę udowodnić, że
jest idealnym kandydatem na męża? Jeśli ma być taki cały czas to chyba jego
wspaniały plan się nie uda.
Nagle do sali wszedł Duff. Nie ukrywam, że
bardzo mnie to zdziwiło. Ostatnio miałam wrażenie że przychodzi do mnie „bo tak
trzeba”. Widziałam, że każda wizyta sprawia mu ból. Nasze stosunki znacznie się
ochłodziły. Zraz, czy ona kiedykolwiek od jego wyjazdu były ciepłe… Nieważne.
-O cześć! A
gdzie reszta?-spytałam
-Dziś tylko
ja. Słuchaj musimy pogadać… Wiesz ja już dłużej nie mogę. –powiedział chłopak.
Jego głos się łamał.- Bo jak patrzę jak ty i Axl… Tak bardzo chciałbym być na
jego miejscu. Proszę powiedz mi czy kiedykolwiek coś do mnie czułaś? –spojrzał na
mnie smutno.
Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Chłopak wpatrywał się we
mnie, czekając aż się w końcu odezwę. A ja w głowie miałam mętlik. Nie znoszę
takich sytuacji, kiedy jestem zupełnie bezradna. Duff wciąż wpatrywał się we
mnie, chyba starał się odgadnąć co teraz myślę. W końcu zebrałam myśli i
zaczęłam.
-Wiesz
Duffy, sama już nie wiem. Nigdy nie byłeś mi obojętny, zawsze czułam że jesteś
mi bliski, ale starałam się tego nie zauważać, bo wiedziałam, że Julie jest w
tobie zakochana. A teraz… Teraz mam Axl’a. Kocham go, jednak to nie jest
bezgraniczna miłość. Coś w środku nie pozwala mi aby moje serce zajmował
jedynie Axl. Czuję, że jesteś kimś ważnym. Nie potrafie nazwać tego co do
ciebie czuje. Jeśli oczekiwałeś, że powiem że cię kocham to przepraszam, ale
nie zrobie tego bo bym skłamała. Nie wiem czy to można nazwać miłością.
Pamiętaj jednak, że zawsze będziesz w
moim sercu. Nie chcę, żeby to coś zmieniło między nami, żeby mój związek z Axl’em
nas od siebie oddalił. Chcę byś był przy mnie. Wiem, że to dla ciebie trudne,
ale proszę postaraj się być szczęśliwym.
-Dziękuję,
że mi to wszystko powiedziałaś. Tak bardzo chciałbym, żebyś mnie kochała.-
powiedział po czym wstał i wyszedł.
Zrobiło mi się trochę smutno. Pewnie w jego
oczach jestem zimną suką która odtrąca jego miłość. Żeby tylko wiedział jakie
to wszystko jest dla mnie trudne, gdyby czuł to co ja może by mnie zrozumiał.
Mam
nadzieję, że pewnego dnia znajdzie kogoś kogo pokocha z wzajemnością. No właśnie,
tylko czy ja na pewno go nie kocham. Kocham go, ale nie tak bardzo jak on by tego
chciał. Kocham go jak przyjaciela, jak brata. Eh… Miłość to trudny temat.
*dwa miesiące
później*
Wróciłam już
do domu. Julie która jak dotąd mieszkała u mnie znalazła własne mieszkanie.
Ogólnie to Julie podjęła decyzję, że zostanie w LA. Pracuje razem ze mną w
sklepie Amy.
Miesiąc
temu, po przeprowadzce Julie, zamieszkał ze mną Axl. To chyba nie byłą dobra
decyzja. Zamiast zbliżać się do siebie zaczęliśmy się oddalać. Popadliśmy w
rutynę. Rano wychodzę do pracy, wracam, jemy coś, on idzie na występ ja idę z
nim lub zostaje. Tak jest w kółko. Już nie jest tak jak kiedyś.
Romantyzm
uleciał z naszego związku. Zachowujemy się jak małżeństwo z 25-letnim stażem.
Ten związek zaczyna mnie męczyć. Może to okrutne, ale chyba przestałam go
kochać. Nie widzę już w nim mojej wielkiej miłości,
tylko kogoś z kim mieszkam i sypiam. Już nic nas nie łączy. Rozmawiamy ze sobą
jak już musimy. Gdy nie pracuję to Axl
znika na całe dnie. Nie podoba mi się to. Boli mnie, że tak to się wszystko
pozmieniało. Jeszcze tak niedawno chciał się ze mną ożenić, a teraz co? Ucieka
ode mnie… A może on ma kogoś? Szczerze to nie miałabym mu za złe zdrady. Ten
związek już się wypalił. Nie żyjemy razem, żyjemy obok siebie. Nawet by się
cieszyła jakby znalazł sobie kogoś innego.
Był by szczęśliwy.
Ja natomiast coraz częściej myśle o Duff’ie. Staliśmy
się sobie bliżsi. Odwiedza mnie, pomaga mi kiedy idę na jakieś duże zakupy.
Jest taki kochany… Czy ja się w nim zakochałam?
To bardzo możliwe. Myślę, że z Michaelem mogłoby mi się udać. On nadal nikogo nie ma . Czyżby przewidział,
że z Axl’em mi nie wyjdzie? Może czeka na mnie. Tego nie wiem. Wiem za to że
musze porozmawiać z Axl’em o nas. Właśnie ktoś wszedł do mieszkania.
-Kochanie
gdzie jesteś?- spytał się Axl. Jego głos był taki obojętny. Nie wyczułam w nim
ani odrobiny uczucia.
-W kuchni.
Chodź tu. Chyba musimy porozmawiać.- odpowiedziałam. Bałam się tej rozmowy, ale
przecież nie ma już sensu tego dalej ciągnąć.
Rudy
przyszedł do kuchni i usiadł na krześle naprzeciwko mnie. Spojrzałam mu w oczy zobaczyłam
w nich tylko obojętność. Ta rozmowa chyba nie będzie taka trudna jak mi się
zdawało.
- Chyba zauważyłeś,
że ostatnio nie jest między nami najlepiej- zaczęłam.
-Tego chyba
nie da się ukryć- rzucił.
-Tak… Wiesz
myślę, że to nie ma sensu. To nie tak, że byłeś dla mnie zły, że cierpiałam. Po
prostu możemy być szczęśliwsi z innymi osobami rozumiesz?
-Rozumiem.
Czyli co mam tak po prostu się wyprowadzić? Nie ukrywam, że już nie czuje do
ciebie tego co wcześniej, ale trudno mi będzie zapomnieć o tym co nas łączyło,
tak po prostu to przekreślić.- powiedział. Zauważyłam że się trochę
poddenerwował.
-Nie każe ci
niczego zapominać. Przecież nie musimy być wrogami. Wiem że to zabrzmi głupio,
ale możemy zostać przyjaciółmi. Nie chcę cię tak zupełnie tracić.
-Dobrze
jutro się wyprowadzę. Wiesz mimo, że sam już nic do ciebie nie czuję, to musze
ci coś powiedzieć. Dziewczyno, powinnaś w końcu zastanowić się czego chcesz.
Oszukiwałaś samą siebie i mnie. Przecież nie kochałaś mnie całym sercem. Chyba
darzyłaś, co ja gadam nadal darzysz, miłością kogoś jeszcze. No nie patrz tak.
Mówię o McKagan’ie . Myślisz, że nie zauważyłem tego co do niego czujesz. Musisz w końcu dojrzeć, bo możesz zranić
wiele osób.- wstał i wyszedł.
Mimo, że to co powiedział w żaden sposób nie było
krzywdzące, to jednak zabolało. Prawda w oczy kole. On miał racje .
Amy
Czuję się
okropnie wobec Emily. Chyba trochę ponoszę winę za rozpad jej związku. Gdybym
nie zaczęła spotykać się z Axl’em może nadal byli by razem. Od ich rozstania
minęły dwa miesiące. Powiedziałam o wszystkim Em. Jej reakcja mnie zaskoczyła. Nie
była na mnie zła wręcz przeciwnie, cieszyła się, że jesteśmy szczęśliwi. Tak
dużo namieszałam w jej życiu. James, teraz Axl. Choćbym bardzo chciała to nie
mogę w pełni cieszyć się związkiem moim i Axl’a.
No właśnie.
Można powiedzieć, że tworzymy rodzinę. Mój ukochany oświadczył mi się tydzień
temu. Zgodziłąm się. Axl powiedział, że będzie kochał moją córeczkę (tak znam
już płeć) jak własne dziecko. On jest taki kochany i opiekuńczy. W końcu
znalazłam kogoś kto jest dla mnie dobry. Mam tylko nadzieję, że się we mnie nie
odkocha tak jak w Emily.
Zaczęliśmy
już urządzać pokoik dla Summer. Summer… Tak chcemy dać jej na imię. Rodzę już
za dwa miesiące. Trochę się tego boję, jak to będzie. Czy Axl się nie zmieni?
Czy gdy pojawią się nowe obowiązki po prostu nie ucieknie? Nie wiem.
Duff
Stało się to
na co bardzo długo czekałem. Wspaniały związek Emily i Axl’a się rozpadł. Tak
bardzo tego chciałem, to dlaczego się nie cieszę? Może dlatego że wcale nie
osiągnąłem swego celu. Nie jestem z Emily. Owszem przyjaźnimy się i tyle. Za
każdym razem gdy próbuję się do niej zbliżyć, ona daje mi znak że jeszcze za
wcześnie na kolejny związek. Przecież sama mi mówiła, że przestała kochać Axl’a.
No to czemu nie chce być ze mną? Czemu tak to wszystko przeżywa? Nie rozumiem
kobiet. Pozostało mi tylko czekać. Cierpliwie czekać, aż będzie gotowa.
sobota, 8 grudnia 2012
Przepraszam
Cały tydzień się nie odzywałam, ale na prawdę nie miałam w ogóle czasu. Kolejny rozdział już jest gotowy jednak muszę znaleźć czas żeby go przepisać. Pojawi się tu dziś albo jutro.
Pozdrawiam
Alex
Pozdrawiam
Alex
sobota, 1 grudnia 2012
INFO
Ponieważ w komentarzach i nie tylko , zdania są podzielone na temat tego czy Emily powinna być z Axl'em czy z Duff'em, postanowiłam, że zrobię ankietę. Ankieta ta będzie miała na celu poznanie zdania czytelników, jednak nie obiecuje, że się nią zasugeruje. Ja mam już ułożony plan jak bd wyglądać dalsze losy Emily, jednak możliwe, że ankieta nieco to zmieni. Jeśli czytasz moje opowiadanie zagłosuj!
Alex
Alex
Subskrybuj:
Posty (Atom)