Znów mnie długo nie było... Jednak niezbyt mam teraz czas. Byłam z klasą na wycieczce w Angli, mam też mnóstwo nauki, oprócz tego zostałam przyboczną (kadrą, taka jakby pomocą drużynowego) w drużynie harcerskiej wiec uczestniczę w trzech zbiórkach w tygodniu, oprócz tego uczestniczę w kursie drużynowych więc do tego dochodzą biwaki i rajdy (w których organizacji czasem też muszę pomagać, co oznacza dla mnie jeszcze więcej obowiązków) co 1-2 tygodnie. W związku z tym w najbliższym czasie nic tu się nie pojawi. Przepraszam bardzo...
Jak tylko znajdę czas postaram się dokończyć pisać trzeci rozdział... Jednak jak zauważyłam moja nieobecność jakoś bardzo was nie krzywdzi, bo i tak ostatnimi czasy cieszę się małym zainteresowaniem. Jednak chociażbym miała tylko jednego czytelnika to będę dalej pisać i publikować, czyli robić to co lubię :P
Także do zobaczenia wkrótce.
Chciałam bardzo podziękować Wrednemu Kiwi za nominację do Libster Blog Award.
Oto moje odpowiedzi na pytania:
1. Podobają ci się tatuaże?
2. Ulubiony serial i film?
3. Pepsi czy cola?
4. Co sądzisz o stereotypach?
5. Chcesz coś zmienić w swoim wyglądzie?
6. Masz zwierzaka?
7. W której klasie jesteś teraz?
8. Ulubiona aktorka i aktor?
9. Od jak dawna słuchasz Guns n Roses?
10. Ulubiony zespół?
1. Tak. Sama chciałabym mieć ich w przyszłości kilka ale jeszcze nie wiem jakie.
2. Nie mam za bardzo czasu oglądać seriale, ale bardzo lubię " Różowe lata 70". Film... Hmm... Chyba takowego nie mam ale filmy które wywarły na mnie duże wrażenie to "Boys don't cry", "White Oleander", "My sister's keeper", "Higher Learning", "Suburbia" i " Romper Stomper". Serdecznie polecam wam te filmy jesli ktoś lubi dramaty :P
3. Cola
4. Nie pochwalam jednak sama czasem się nimi kieruje. Tak, wiem. Hipokryzja.
5. A kto by nie chciał?
6. Mam psa.
7. 3 :P
8. Nie mam...
9. Od jakiś 3-4 lat chyb jednak tak, żeby ich słuchać nałogowo to 1,5 roku. Wiem, wiem krótko ale cóż....
10. Tha Analogs, Defekt Muzgó, Awaria,The Bill,The Junkers, Misfits,TSA, GnR, Bon Jovi... Nie mam jednego... Ale kocham polską scenę punkową... Szczególnie zespoły oiowe.
niedziela, 6 października 2013
środa, 7 sierpnia 2013
2. Samotność
Długo mnie nie było to teraz będę was zasypywać rozdziałami chyba... Dobra kolejny znów nie zbyt długi, ale mam nadzieje że się spodoba ;)
Polecam włączyć sobie Hurt- Nine Inch Nails podczas czytania moim zdaniem troszkę pasuje co prawda nie do treści ale jakoś tak nastrój itd. Z resztą kończę przynudzać i zapraszam do czytania :)
PS: KOMENTUJCIE
Polecam włączyć sobie Hurt- Nine Inch Nails podczas czytania moim zdaniem troszkę pasuje co prawda nie do treści ale jakoś tak nastrój itd. Z resztą kończę przynudzać i zapraszam do czytania :)
PS: KOMENTUJCIE
Samotność
Po około 2 godzinnym locie, Julie w końcu znajdowała się w
Los Angeles. Złapała taksówkę, która zawiozła ją do jej nowego domu. Był to
mały, czteropiętrowy, apartamentowiec, w
dość bogatej dzielnicy. Jej mieszkanie, a właściwie apartament, miało dwa
poziomy. Składało się z trzech sypialni na piętrze, każda z sypialni miała
własną łazienkę, oraz z salonu, biura, kuchni i toalety na dole. Jedna z
sypialni miała również balkon, a z salonu można było wyjść na dość duży taras
na którym było sporo roślin, parasol, dwa leżaki i stolik z czterema krzesłami. Całe mieszkanie było bardzo jasne, dzięki wielkim
oknom i białym ścianom. Wszystkie
pomieszczenia były urządzone w podobnym stylu, królowała tam biel i błękit z
zielonymi akcentami, które dawały rośliny. Julie bardzo się spodobało, zaniosła swoje walizki do sypialni z
balkonem, która miała również mini garderobę. Zaczęła rozpakowywać swoje rzeczy.
Ubrania równo ułożyła na półkach w garderobie, kosmetyki w na półeczkach w
łazience. Wszystko było pięknie uporządkowane. Julie była pedantką, uwielbiała
porządek w domu, ale także w życiu. Gdy
skończyła rozpakowywanie zeszła na dół do kuchni zaparzyła sobie kawę i poszła
do salonu, usiadła na białej dużej sofie na której ułożone były błękitne
poduszki, postawiła filiżankę z kawą na stoliku, który znajdował się przed nią,
i sięgnęła po telefon stojący obok sofy na małej szafeczce. Szybko wybrała
numer i usłyszała sygnał połączenia po chwili w słuchawce odpowiedział jakiś
głos:
-Halo?
-Cześć mamo! Już jestem na miejscu. Tu, tu jest naprawdę cudownie.
Jeszcze raz bardzo wam dziękuję za wszystko.
-Och córeczko nie ma za co, przecież my to wszystko dla
ciebie, tak bardzo cię kochamy powinnaś to wiedzieć. A teraz mów jak minął lot?
-Dobrze… Eh naprawdę nie mogę uwierzyć, że będę tu mieszkać,
tu jest wspaniale i jeszcze to mieszkanie. Jezu, jesteście tacy kochani. Dobra
mamo zadzwonię jutro, teraz chce trochę pospacerować poznać okolicę itd.
-Jasne Julie tylko uważaj na siebie i nie siedź całą noc w
jakichś zapyziałych klubach, wiesz jaka hołota tam przyłazi…
-Mamo przecież znasz mnie, cało nocne imprezy to nie dla
mnie.
-Tak, tak wiem… Moja mała rozsądna córeczka.
-No już nie taka mała! Dobra mamo to pa.
-No pa kochanie.
Julie odłożyła słuchawkę, wzięła filiżankę z kawą i wyszła
na taras. Usiadła przy stoliku i zaczęła myśleć. Myśleć o swojej przyszłości.
Za miesiąc zaczynała studia, trochę się tego wszystkiego bała, nowi ludzie, wykładowcy,
nowe miejsce, środowisko. Już w Evanston
nie miała za wielu przyjaciół, zawsze była dość nie śmiała i skryta. Trudno
nawiązywała kontakty z innymi, nie była zbyt rozmowna, a oprócz tego była
bogata i to bardzo. Wszyscy jej znajomi z góry zakładali, że jest nadęta i nie
warto się z nią zadawać. Po pewnym czasie Julie już sobie odpuściła, nie
starała się zapraszać koleżanek na kawę do domu bo wiedziała, że i tak odmówią,
a nawet jeśli by przyszły to następnego dnia obgadywały by ją i mówiły
wszystkim jaka to ona jest bogata. Ona chciała być taka jak inni, nie chciała
się wyróżniać, nie chciała być podwożona do szkoły przez szofera, a w wakacje
latać z rodzicami do tropikalnych krajów. Właśnie rodzice, to był kolejny
problem, owszem kochała ich bardzo jednak martwiło ją to że traktowali
wszystkich z wyższością. Oni byli bardzo
nadęci, nie masz pieniędzy, jesteś nikim. Julie czasem w ogóle ich nie
rozumiała, jednak akceptowała ich takimi jacy są, w końcu to jej rodzice. Był taki czas, że bardzo żałowała, że to
właśnie oni są jej rodzicami.
Gdy miała 8 lat koleżanka z klasy zaprosiła ją
na urodziny. Miała na imię Edith, pochodziła z niezbyt zamożnej, wielodzietnej
rodziny. Julie była przeszczęśliwa z powodu tego zaproszenia, na reszcie czułą,
że ktoś ją lubi. Bardzo szczęśliwa wróciła do domu i natychmiast poleciała do
rodziców aby pochwalić się, że Edith ją zaprosiła.
-Mamo, mamo!- krzyczała dziewczynka biegnąc do salonu.
-Tak Julie? Coś się
stało? – spytała jej matka podnosząc głowę znad książki.
-Tak! Wyobraź sobie,
że dziś Edith zaprosiła mnie na swoje przyjęcie urodzinowe!- krzyknęła
dziewczynka. Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech.
-Julie zachowuj się
jak na dobrze wychowaną dziewczynkę przystało i nie krzycz. – upomniał ją
ojciec.
-Robercie nie denerwuj
się…- powiedziała matka po czym zwróciła się do Julie- Jaka Edith? Edith
Rayson?
-Tak Edith Rayson. Będę
mogła iść prawda?- spytała dziewczynka a w jej oczach można było dostrzec
płomyczki nadziei.
-Do Raysonów? Julie ci
ludzie… Oni nie są dobrym towarzystwem dla ciebie.- odpowiedziała matka.
-My… My jesteśmy od
nich lepsi. Oni to niż społeczny, naprawdę lepiej jeśli nie pójdziesz tam.-
powiedział tata.
-Ale pierwszy raz ktoś
mnie gdzieś zaprosił. Proszę… Mi nie przeszkadza, że oni są jakimś niżem. Edith
jest naprawdę fajna.-powiedziała dziewczynka a w jej oczach zaczęły pojawiać
się łzy.
-Nie, Julie wykluczone.
Twoja noga nie postanie w domu tych… Tych ludzi. A teraz idź do siebie odrobić
lekcje. No na co czekasz? Julie proszę cię idź odrobić lekcje. – powiedziała
matka i wróciła do czytania książki.
Dziewczynka pobiegła na
górę, do swojego pokoju, ledwo powstrzymując łzy. Tego dnia przepłakała niemal
całą noc. Nie rozumiała decyzji swoich rodziców, dla niej wszyscy ludzie byli
równi. Bez względu na pieniądze czy wygląd.
Od tamtej pory była skazana na samotność, w szkole dzieci
nie chciały z nią rozmawiać, a nawet jeśli już ktoś ją zaprosił do siebie to i
tak prawie zawsze rodzice nie pozwalali jej pójść. Bez przyjaciół a nawet
bliższych znajomych skończyła szkołę, a potem poszła na studia, do North
Western. Miała blisko no i rodzice też skończyli tą szkołę. Jednak tam było tak
samo znów samotność, znów wmawianie jej, że jest lepsza od tych wszystkich
ludzi. Matka co chwile umawiała ją z jakimś nadętymi lalusiami, jednak oni
wcale nie interesowali Julie. Po wielu godzinach rozmów i błagań w końcu udało jej się przekonać rodziców, aby mogła
przenieść się do LA. Wiele ludzi przyjeżdżało
tu w pogoni za marzeniami, chcieli zacząć nowe, lepsze życie. Julie
również chciała zacząć wszystko od nowa.
W końcu nie była tłamszona przez rodziców, w końcu mogła robić co chciała,
zadawać się z kim chciała. Na reszcie mogła żyć. Podczas tych przemyśleń uświadomiła sobie, że
jej życie nigdy nie było tak szczęśliwe jak jej się zdawało. Nigdy nie miała
przyjaciół, chłopaka, zawsze była bardzo samotna. Tu w LA mimo że była zupełnie
sama czuła się mniej samotna niż kiedykolwiek w swoim życiu.
Po wypiciu kawy, wzięła szybki prysznic i postanowiła
przejść się po mieście. Wzięła torebkę i
wyszła z mieszkania zamykając za sobą drzwi. Wyszła na spokojną ulicę. „Eh coś
czuje, że tu nie znajdę zbyt wielu fajnych ludzi” pomyślała patrząc na bogate
wille otaczające budynek w którym mieszkała.
Ruszyła przed siebie, w sumie nawet nie wiedziała gdzie idzie. Po 20
minutowym marszu budynki trochę się
zmieniły. Były o wiele bardziej obskurne, a ulice były brudne. Nie miała pojęcia
gdzie się znajduje, w końcu postanowiła spytać się kogoś gdzie w ogóle jest i
jak stąd dotrze do centrum. Na chodniku zauważyła jakąś kobietę wiec podeszła i
przykucnęła przy niej.
-Prze… Przepraszam panią.- powiedziała cicho. Kobieta
podniosła na nią wzrok i uśmiechnęła się, jednak nie był to szczery uśmiech.
-Malutka ty to się chyba trochę zgubiłaś co?- spytała
chrypiącym głosem kobieta. Wtedy Julie zauważyła coś przerażającego. Ręce kobiety były całe
pokute, a obok niej leżała pusta strzykawka.
-Tak zgubiłam się… Ale czy z panią wszystko w porządku ? Nie
potrzebuje pani pomocy?
-Coś ty mała… Nigdy nie było lepiej, jest zajebiście.
-Mhm… A mogłaby pani mi powiedzieć gdzie ja właściwie
jestem? Jak nazywa się ta dzielnica?
-Mam na imię Jill ale wszyscy mówią mi Daisy. Ładnie co? A
ta dzielnica to moje królestwo, to raj a zarazem dzika dżungla. To Skid Row
kochaniutka, Skid Row zapamiętaj to. Tu żyją moi bracia i siostry. Tu wszyscy
się kochamy, ale miłość zawsze ma swój koniec.
To trochę jak labirynt bez wyjścia, tu zaczynasz żyć, ale i tu kończysz
swój żywot.-słowa Daisy trochę przeraziły Julie- A ty
złotko jak masz na imię?
-Daisy…-szepnęła Julie- Ja? Ja jestem Julie, Julie Hellman.
Mogłaby mi pa… Mogłabyś mi wskazać drogę do centrum?
-Jasne złotko. Chodź za mną- powiedziała Daisy i dość szybko
wstała. Teraz Julie mogła się jej dokładnie przyjrzeć. Gdy Julie ją zobaczyła na chodniku myślała, że
ma ona około 40 lat, jednak teraz patrząc na nią stwierdziła że może mieć 25
lat. Daisy miała długie brązowe włosy, bardzo rozczochrane. Była dość niska i
wychudzona. Miała wiele zadrapań, jej ubrania były trochę podarte. Ogólnie była
raczej jedną z tych osób na widok których ludzie się krzywią i omijają je
szerokim łukiem. Jednak Julie coś w niej intrygowało. Jeszcze nie wiedziała dlaczego,
ale czuła, że Daisy jest interesującą osobą.
-No to Julie nie jesteś stąd co? –odezwała się Daisy.
Dziewczyny szły już od dobrych pięciu minut.
-Aż tak widać?- spytała zmieszana Julie a Daisy tylko zaśmiała
się leciutko pod nosem- No nie jestem stąd. Właściwie to mieszkam tu dopiero od
dzisiaj.
-I jak pierwsze wrażenie?
-Ymmm jest tu bardzo fajnie…
-Tak wiem, Skid Row to raczej nie twój świat, ale uwierz tam
naprawdę da się żyć. Trzeba tylko się przyzwyczaić. A ile masz lat, jeśli mogę spytać?
-22 a ty?
-26 wyglądam na więcej co nie? Eh nie musisz nic mówić sama
to wiem. To wszystko przez to jak żyje. Zresztą co tu gadać chyba sama
widziałaś gdzie żyje.
Potem szły w ciszy. Po parunastu minutach dotarły do celu.
-No to Julie tu się chyba rozstaniemy. –powiedziała Daisy
-Chyba tak… Daisy, czy to… Czy z tobą naprawdę wszystko w porządku
? – spytała Julie wskazując na ręce Daisy.
-Kochanie ze mną nigdy nie jest, nie było i nie będzie
dobrze, ale nikt nie może mi pomóc jeśli sama sobie nie pomogę. Uwierz nie
chcesz znać moich problemów. A teraz żegnaj Julie Hellman. I pamiętaj nigdy nie
pozwól sobie stoczyć się i wejść do tego labiryntu z którego nie ma już
wyjścia.- odpowiedziała Daisy.
-Dziękuję ci za wszystko- powiedziała Julie Ale Daisy już
odeszła.
Julie przez około godzinę chodziła po ulicach miasta,
zrobiła zakupy, a potem gdy poczuła się już zmęczona wsiadła do taksówki i
pojechała do domu.
Tej nocy nie mogła spać jej myśli wciąż krążyły wokół Daisy.
wtorek, 6 sierpnia 2013
1. Początek
Dobra na razie musicie się zadowolić takim oto króciutkim wstępem.
Zapraszam do czytania i komentowania!
Zapraszam do czytania i komentowania!
Początek
Los Angeles, 6 sierpień
1996 r.
-Gdyby 12 lat temu ktoś powiedział mi, że moje życie będzie
wyglądać tak jak teraz to bym go zwyczajnie wyśmiała. To co przeszłam przez minione 12 lat zmieniło
mnie nieodwracalnie, już nie ma we mnie
tamtej grzecznej dziewczynki z dobrego domu.
Pomimo tego, że przez te wszystkie lata życie rzucało mi kłody pod nogi
teraz w końcu mogę powiedzieć, że jestem naprawdę szczęśliwa, Po tylu latach
wędrówki, wzlotów i upadków, w końcu mogę powiedzieć , że ja, Julie Hellman,
jestem bardzo zadowoloną ze swojego życia, 34 latką. – powiedziała uśmiechnięta
niebieskooka blondynka siedząca na trawie obok brunetki, najpewniej jej
przyjaciółki, oraz patrząca na dwójkę bawiących się przed nimi dzieci.
-Też bym tak chciała…- odezwała się cichutko brunetka.
-Zobaczysz teraz już będzie tylko lepiej. On się naprawdę stara, w końcu mu się uda.
Jestem pewna, że wkrótce będziecie ze sobą bardzo szczęśliwi. Daj mu trochę czasu, uwierz kochanie znam go
bardzo dobrze, zawsze był dla mnie jak brat. On… On się po prostu zagubił w tym
wszystkim, ale wreszcie odnajdzie swoją drogę, waszą drogę, musisz mu tylko
troszeczkę pomóc. – powiedziała blondynka i lekko się uśmiechnęła do swojej
rozmówczyni.
-Obyś miała rację… Julie a czy ty… Czy ty nie żałujesz, że
wam nie wyszło? Że tyle lat o niego walczyłaś, ale ci się nie udało?
-Oczywiście że żałuję, ale co mam na to poradzić. Widocznie
tak miało być, tak musiało być. Nie jesteśmy razem, ale myślę, że oboje
jesteśmy szczęśliwi. Ja na pewno jestem. Mam nadzieje, że on… Oh, że Duff też
jest szczęśliwy. Mamy Mię- wskazała brodą na dziewczynkę która właśnie kopała
dołek w ziemi.- i ona już zawsze będzie
nas łączyć. Mimo, że nie jesteśmy razem jako para czy małżeństwo to razem jesteśmy
dla niej rodzicami i to się nigdy nie zmieni.
Trochę spieprzyłam sprawę, zostawiłam go gdy najbardziej mnie
potrzebował, ale czasu nie cofnę i nie zmienię tego co już się stało. Dlatego
właśnie ty nie możesz się poddawać musisz walczyć o swoją, o waszą miłość.
Wiesz ja się zwyczajnie poddałam. Miałam już dość wiecznych awantur, zdrad,
alkoholu, narkotyków i pewnego dnia nie wytrzymałam i po prostu odeszłam. Teraz
trochę tego żałuję, bo mogłam walczyć dalej może teraz bylibyśmy razem? Kto
wie… Ale teraz też jest dobrze. Dave jest dla mnie dużym wsparciem. Mam
nadzieję że on i Duff też kiedyś się dogadają. Są przecież naprawdę bardzo
ważnymi osobami w życiu moim i Mii.
-Naprawdę cię podziwiam… Dobra ja już chyba muszę lecieć.
Nie chce żeby on za długo zostawał sam w domu z resztą chyba sama to rozumiesz
no nie?
- Tak, tak jasne idźcie już.- obdarzyła brunetkę szczerym
uśmiechem.
- Mikey chodź idziemy! Pożegnaj się z Mią i z ciocią.-
brunetka zawołała rozbawionego malca.
-Pa pa Mia! Pa pa ciociu! –krzyknął trzylatek i złapał za
rękę swoją mamę.
-Paaa! –krzyknęła złotowłosa dziewczynka.
- Pa ! I Jenny pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Zawsze.-
blondynka wzięła swoją pięcioletnią córeczkę za rączkę i odeszły w stronę ulicy
na której mieszkają. Dokładnie 12 lat temu Julie słyszała te same słowa od
swojej matki, jednak dziś miała
wrażenie, że tamte słowa nic nie znaczyły.
Evanston, Illinois
(Przedmieścia Chicago), 6 sierpień 1984
r.
Czy mając wszystko, pieniądze, rodzinę i szczęśliwe życie,
można chcieć to porzucić i zacząć wszystko od zera? Julie jeszcze nie rozumiała
podjętej przez siebie decyzji, ale wiedziała, że to bardzo ważny krok w jej
życiu. Postanowiła porzucić swoje dotychczasowe życie i wyjechać na studia do
Los Angeles. Rodzice obiecali dać jej tyle pieniędzy, żeby starczyło ej na trzy
pierwsze miesiące w Mieście Aniołów, potem będzie musiała radzić sobie sama. Dziewczyna właśnie kończyła pakować swoją
walizkę, gdy usłyszała pukanie do drzwi.
-Proszę!!! – krzyknęła.
-Kochanie przyszłam upewnić się czy wszystko w porządku.
Masz wszystko? – spytała kobieta wchodząc do pokoju, która była nieco starszą
kopią Julie, miałą blond włosy spięte w koka i jasna niebieskie oczy, ubrana
była w różowy sweter i jasne dość obcisłe spodnie, miała około 50 lat.
-Tak mamusiu mam wszystko.- odpowiedziała Julie uśmiechając
się do swojej matki.
-Wiesz… Nie musisz przecież tego robić. Kupilibyśmy ci
mieszkanie w Chicago, tam mogłabyś iść na studia, skoro w North Western ci się
nie podobało. Nie musisz jechać aż do
Kalifornii.
-Mamo ale ja naprawdę tego chcę. Chcę się usamodzielnić, żyć
sama. Jesteście dla mnie z tatą naprawdę wspaniali, dajecie mi wszystko czego
tylko pragnę, ale już czas żebym wyleciała z gniazda.
-Skoro taka jest twoja decyzja… Pamiętaj tylko, że zawsze
możesz na nas liczyć. Zawsze. I zawsze,
ale to naprawdę zawsze będziesz mogła do nas wrócić.
-Wiem, mamo, wiem. Kocham Cię.- dziewczyna przytuliła matkę
i dyskretnie otarła łzy ze swoich policzków.- Dobra nie rozklejajmy się. Kończę
pakowanie i jedziemy na lotnisko. Mieszkanie będzie gotowe tak?
-Tak, tak. Będzie w nim wszystko meble sprzęty itd.
-Jeszcze raz bardzo wam dziękuje. – ucałowała matkę w
policzek.
-Oh kochanie nie ma za co. Przecież jesteś naszą
najukochańszą jedyną córeczką.- powiedziała kobieta po czym wyszła z pokoju
córki.
Dziewczyna dokończyła w spokoju pakowanie i po półtorej
godziny stała wraz z rodziną na lotnisku.
-No to chyba pora już
się pożegnać…- powiedziała cicho Julie.
-Chyba tak- odpowiedziała smutno matka- Kochanie uważaj na
siebie- przytuliła dziewczynę.
-Córeczko… Nie wejdź w złe towarzystwo- ojciec przytulił ją
mocno.
-Jasne tatusiu.- odpowiedziała po czym nerwowo się uśmiechnęła.
-No siostra, nie zapomnij o mnie… Za cztery lata dołączę do
ciebie.- powiedział jej czternastoletni brat przytulając ją szybko.
-Jasne młody.- powiedziała i cmoknęła brata w czoło na co on
się tylko lekko skrzywił.
Po wyściskaniu wszystkich ponownie dziewczyna ruszyła w
stronę okienka odprawy. Pół godziny później siedziała już w samolocie. Za
dziesięć minut miała wystartować. Wyjęła z plecaka notesi długopis, otworzyła na
pierwszej stronie i napisała:
Julie Hellman ur. 13
stycznia 1962r.
Studentka prawa w UCLA.
6 sierpnia 1984r. ------- POCZĄTEK NOWEGO ŻYCIA
Potem schowała notes, odłożyła plecak i w cierpliwości
czekała na start. Start symbolizujący rozpoczęcie jej całkiem nowego życia.
Samodzielnego życia, wolnego życia.
Guess who's back!!!
Ok, ok długo mnie nie było. Nie będe ukrywać, że Gunsi mnie zmęczyli i to bardzo. Przez pewien czas miałam dość ich muzyki, opowiadań o nich i wszystkiego innego z nimi związanego. Ale odpoczęłam i TA DAM jestem!
Niestety nie wiem jak będzie ze starym opowiadaniem jak na razie nie bede go kontynuować. Przyznam się wam bez bicia, że nie było ono takie jak ja planowałam w mojej chorej głowie. Mam coś nowego troszkę innego od moich poprzednich wypocin i zaraz to ujrzy światło dzienne tak więc jak tylko pojawi się na blogu zachęcam do czytania a co najważniejsze do KOMENTOWANIA!!!
Wasza Alex
sobota, 13 kwietnia 2013
The Versatile Blogger Award + informacja
Jak chyba każdy nie bardzo wiem o co chodzi no ale zostałam nominowana. Bardzo dziękuje Hannah McKagan (Just a little patience) za nominację :)
ZASADY:
1) Ujawniam 7 faktów o sobie.
2) Nominuje 7 blogów.
3) Informuje o nominacji blogi nominowane.
No to tak, 7 faktów o mnie:
1) Jestem bardzo leniwa. Wszystko odkładam na później i wcale mi to na dobre nie wychodzi.
2) Boje się klaunów. Zawsze w cyrku bałam się że klaun poprosi mnie na arenę. Gdy raz tak się stało rozpłakałam się i zamiast mnie poszedł mój brat.
3) Jak byłam mała celowo nabijałam sobie siniaki bo mówiłam ze je kolekcjonuję.
4) Bardzo długo rozpamiętuje wszystkie moje błędy. Do dziś męczą mnie sytuacje sprzed wielu lat. Np. bardzo głupia rzecz jaką zrobiłam 10 lat temu.
5)Mam dobrą pamięć do ludzi. Pamiętam osoby które poznałam nawet 8 lat temu i spotkałam się z nimi góra 2 razy. One mnie oczywiście nie pamiętają.
6) Gdy jestem u kogoś kto ma bardzo stary wystrój mieszkania i widać że meble są bardzo stare to nic u niego nie zjem. Nawet jeśli jestem bardzo głodna. To akurat jest bardzo dziwne i męczące. Po prostu nie mogę jakoś nie potrafię nic zjeść w takich miejscach.
7) Mam manię kupowania kosmetyków. Część z nich potem stoi nie używana, jednak po prostu nie umiem się powstrzymać. Skutkuje to potem brakiem pieniędzy i miejsca w łazience.
ZASADY:
1) Ujawniam 7 faktów o sobie.
2) Nominuje 7 blogów.
3) Informuje o nominacji blogi nominowane.
No to tak, 7 faktów o mnie:
1) Jestem bardzo leniwa. Wszystko odkładam na później i wcale mi to na dobre nie wychodzi.
2) Boje się klaunów. Zawsze w cyrku bałam się że klaun poprosi mnie na arenę. Gdy raz tak się stało rozpłakałam się i zamiast mnie poszedł mój brat.
3) Jak byłam mała celowo nabijałam sobie siniaki bo mówiłam ze je kolekcjonuję.
4) Bardzo długo rozpamiętuje wszystkie moje błędy. Do dziś męczą mnie sytuacje sprzed wielu lat. Np. bardzo głupia rzecz jaką zrobiłam 10 lat temu.
5)Mam dobrą pamięć do ludzi. Pamiętam osoby które poznałam nawet 8 lat temu i spotkałam się z nimi góra 2 razy. One mnie oczywiście nie pamiętają.
6) Gdy jestem u kogoś kto ma bardzo stary wystrój mieszkania i widać że meble są bardzo stare to nic u niego nie zjem. Nawet jeśli jestem bardzo głodna. To akurat jest bardzo dziwne i męczące. Po prostu nie mogę jakoś nie potrafię nic zjeść w takich miejscach.
7) Mam manię kupowania kosmetyków. Część z nich potem stoi nie używana, jednak po prostu nie umiem się powstrzymać. Skutkuje to potem brakiem pieniędzy i miejsca w łazience.
2) Nominuję
http://trouble-alexrosielove.blogspot.com/
http://trouble-alexrosielove.blogspot.com/
http://lost-in-your-mistakes.blogspot.com/ (ogólnie nie lubię LP ale to opowiadanie bardzo mi się spodobało)
http://isjustalittlepatience.blogspot.com/
Chciałam nominować również byswag.blogspot.com jednak ona już wstawiła to, także to by było bez sensu. Ale chcę, żeby wiedziała, że czytam i lubię to co pisze :P
A mam jeszcze taką informację do twórców własnie tych blogów.
Wiem, że albo komentuję rzadko albo w ogóle, ale chcę żebyście wiedziały, że czytam i na prawdę lubię wasze opowiadania. Jak już pisałam jestem leniwa właśnie dlatego zazwyczaj nie komentuje. :P
A teraz informacja dla czytelników mojego bloga.
Bardzo przepraszam, że już od ponad miesiąca nic nie opublikowałam. Nie miałam czasu. Postaram się w ciągu najbliższego tygodnia coś wstawić jednak nic nie obiecuję. Na prawdę, aż mi głupio, że tak długo nic się nie pojawiło.
Chciałam nominować również byswag.blogspot.com jednak ona już wstawiła to, także to by było bez sensu. Ale chcę, żeby wiedziała, że czytam i lubię to co pisze :P
A mam jeszcze taką informację do twórców własnie tych blogów.
Wiem, że albo komentuję rzadko albo w ogóle, ale chcę żebyście wiedziały, że czytam i na prawdę lubię wasze opowiadania. Jak już pisałam jestem leniwa właśnie dlatego zazwyczaj nie komentuje. :P
A teraz informacja dla czytelników mojego bloga.
Bardzo przepraszam, że już od ponad miesiąca nic nie opublikowałam. Nie miałam czasu. Postaram się w ciągu najbliższego tygodnia coś wstawić jednak nic nie obiecuję. Na prawdę, aż mi głupio, że tak długo nic się nie pojawiło.
niedziela, 10 marca 2013
Rozdział 11
To chyba będzie jeden z dłuższych wstępów. Bardzo długo nic nie
pisałam, nie miałam czasu jak również pomysłu. Było mi ciężko cokolwiek
napisać, w mojej głowie narodził się całkiem inny, nowy pomysł. Zaczęłam pisać nowe opowiadanie, jednak jak
na razie nie będę go publikować. Nie chcę robić zamieszania i publikować
jednocześnie dwa opowiadania. Te
opowiadanie nie do końca wyszło tak jak ja chciałam, przestało mi się podobać.
Postanowiłam coś w nim zmienić, przede wszystkim zmieniłam sposób narracji i
chyba piszę trochę inaczej, lepiej, a przynajmniej tak mi się wydaje. Bardzo
proszę was o komentarze, śmiało krytykujcie mnie, to dla mnie bardzo ważne
ponieważ trochę się pogubiłam i nie wiem jak dalej powinno wyglądać to co
pisze. Nie zamierzam zawiesić bloga lub porzucić to opowiadanie, jestem jedną z
tych osób które jak już coś zaczną to muszą to skończyć.
Bardzo was przepraszam jeśli rozdziały będą się pojawiać w długim
odstępie czasowym, jednak muszę zająć się poważniej nauką. Przepraszam również za to, że rozdziały mogą
być czasem słabe i nudne, wynika to jednak z mojego braku pomysłów lub czasu na
napisanie czegokolwiek. Dziękuję wszystkim którzy mnie wspierają w tym co
robię, moim koleżankom której mi doradzają i pomagają gdy nie wiem co napisać,
każdej osobie, która czyta moje wypociny nawet jeśli nie komentuje. Dziękuje
każdemu kto choć raz pozostawił tu swoją opinię. Wasze komentarze są dla mnie
bardzo ważne, ostatnio jest ich coraz mniej, ale w pełni to rozumiem mi samej
to co piszę coraz mniej się podoba. Ten rozdział który za chwilę przeczytacie w
miarę mnie zadowala, moim zdaniem jest lepszy niż poprzednie. Mam nadzieję, że
wam się spodoba. Dziękuje wam za
wszystkie wejścia! Odwiedziło mnie już ponad 3700 osób! Jest to dla mnie
niezwykłą radością. Nie spodziewałam się, że aż tyle osób będzie zainteresowane
tym co piszę.
Niestety nie mogę wam powiedzieć kiedy ukaże się kolejny rozdział . W
najbliższym czasie będę zajęta. 14 marca (czwartek) idę na koncert Huntera w
klubie Palladium w Warszawie!!! Już nie mogę się doczekać :P
Na koniec, dziękuję wszystkim którzy dobrnęli do końca tego długaśnego
wstępu.
Teraz zapraszam do czytania.
P.S. Werciu tak jak chciałaś dedykuję ci ten rozdział :P A pewna część
jest dla Dżastiny, ty już wiesz która i dlaczego :P
Zapraszam również pod adres : these-i-love.blogspot.com/
Może znajdziecie tam coś dla siebie :)
/Alex
Zapraszam również pod adres : these-i-love.blogspot.com/
Może znajdziecie tam coś dla siebie :)
/Alex
Dziewczyna stała przy oknie i wpatrywała się w przechodniów.
Chwyciła paczkę fajek leżącą na parapecie, otworzyła ją i wyjęła jednego
szluga. Włożyła papierosa do ust, odpaliła go i mocno się zaciągnęła, powoli
wypuściła dym. W pomieszczeniu panowała
cisza, żadne z nich się nie odzywało. Mieli tak wiele do powiedzenia, tak wiele
pytań. Jednak, żadne z nich nie miało odwagi się odezwać. W końcu chłopak zaczął.
-Tak właściwie to po co tu przyszłaś? Myślę, że nie bardzo
mamy o czym rozmawiać.
Ona nawet się nie odwróciła dalej wpatrywała się w okno.
Stała dalej patrząc na ludzi zmierzających w nieznanych jej kierunkach. Zgasiła
papierosa w popielniczce i powoli odwróciła się w stronę chłopaka. Dokładnie mu
się przyjrzała. Nie poznawała go, jeszcze nie tak dawno miała go za
przyjaciela, teraz wydawał się jej zupełnie obcy. Nie rozumiała dlaczego tak
się od niej oddalił. Tydzień wcześniej stało się coś co spowodowało, że chłopak
zupełnie zerwał z nią kontakt. Problemem było to, że dziewczyna zupełnie nie
rozumiała co spowodowało tą nagłą zmianę w relacjach między nimi. Głośno westchnęła i w końcu się odezwała.
-Ja jednak uważam że mamy o czym rozmawiać. Chyba powinniśmy
sobie coś wyjaśnić. Nie wiem czemu się tak zachowujesz. Jeśli chodzi ci o to,
że spałam ze Slash’em, to wiedz, że to tylko i wyłącznie moja sprawa. Nie
rozumiem czemu się na mnie o to obrażasz i jeszcze mnie wyzywasz! To ja
decyduje z kim sypiam! Nawet jeśli bym tego żałowała, to i tak nic ci do tego.
Każdy popełnia błędy i robi coś czego potem żałuje. Przecież nie masz prawa być zazdrosny! Nigdy
nie byliśmy razem, nigdy nic między nami nie było! Poza tym masz chyba tą swoją
Hope no nie?! Przestań robić cyrki, nie chce stracić przyjaciela…- dziewczyna
powiedziała wszystko co już od dawna chciała mu powiedzieć.- Za wiele dla mnie
znaczysz…-dodała już o wiele ciszej.
W oczach miała łzy, czekała aż on w końcu coś powie, coś jej
wyjaśni. Tak bardzo chciała, żeby już wszystko było dobrze, tak jak kiedyś. On
jednak siedział cicho, nie patrzył na nią. To tak bardzo bolało, czuła, że
straciła przyjaciela. Do oczu napłynęły jej łzy, tak bardzo pragnęła aby już się
odezwał Powiedział o co mu chodzi, żeby mogła go zrozumieć. Podeszła do mężczyzny, wyciągnęła dłoń i
pogłaskała go po policzku. Ujęła jego twarz w dłonie i spojrzała w jego brązowe
oczy. Nie wyczytała z nich żadnych emocji. Zabrała ręce i skierowała się ku
wyjściu. Tuż przed drzwiami zatrzymała się i wróciła do chłopaka.
-Wiesz co? Nie sądziłam, że taki jesteś. Przyszłam tu, żeby
to wszystko wyjaśnić, a ty mnie olałeś. – powiedziała.
Chłopak wstał z krzesła na którym siedział i wolno podszedł do dziewczyny. Spojrzał na
nią i otarł dłonią łzy z jej
policzków. Gdy ona chciała coś
powiedzieć, mocno wpił się w jej usta.
Zaczął błądzić rękami po jej plecach. Dziewczyna chyba lekko się
wystraszyła szybko się od niego oderwała. Spojrzała mu w oczy, on zrobił to
samo.
-Kocham cię…- wyszeptał.
W jej oczach było można dostrzec przerażenie.
-Ja, ja chyba musze już iść. Zadzwonię.-wydukała i pobiegła
w stronę drzwi. Zostawiła Izzy’ego
samego w kuchni. Chłopak sam nie wiedział co ma myśleć, czy ona nic do niego
nie czuje i boi się go zranić? Nie wiedział. Podszedł do szafki i wyjął z niej
wódkę i szklankę. Usiadł przy stole i nalał sobie alkoholu. Wypił całą
zawartość szklanki na raz. Cały czas miał w głowie widok przerażenia które
zobaczył w oczach Julie po pocałunku. Co zrobi jeśli ona nic do niego nie
czuje, jeśli jego wyznanie wszystko
zniszczy? Nie chciał jej stracić.
W pokoju piętro wyżej spała Hope, ta dziewczyna wciąż
pozostawała dla niego zagadką. Ciągle
nie wiedział skąd jest i czemu uciekła z domu, bo przecież musiała uciec.
Jedyną osobą z którą młoda rozmawia jest chyba Steven. Adler zaczął ją
traktować jak młodszą siostrę, jednak i on nie jest zbyt rozmowny na temat
Hope. Izzy parokrotnie starał się coś z niego wyciągnąć, ale nigdy mu się to nie
udało. Teraz Stradlin nie bardzo
rozumiał czemu pomógł dziewczynie. Przecież nigdy go nie ruszały takie
sytuacje. Zazwyczaj omijał takich ludzi. Nie wrzucał im nawet centa, nie
próbował pomóc. Hope jakoś go przyciągnęła, nie umiał przejść obok niej obojętnie.
Dziewczyna mieszkała z nimi już około tygodnia, Izzy wielokrotnie próbował się
jakoś z nią zbliżyć, nawiązać jakiś kontakt, jednak ona budowała wokół siebie
mur. Widywał ją tylko rano i wieczorem. Rano schodziła i jadła śniadanie,
czasem zamieniła z nim parę słów, potem
szła do pracy. Izzy nie wiedział gdzie pracuje, nie powiedziała mu.
Ogólnie o pracy wspomniała tylko raz, zaraz po tym jak ją znalazła, jakieś 3
dni po przygarnięciu jej przez Izzy’ego. Wracała około 20 jadła kolacje i tyle
ją widział. Nie chodziła z nimi na imprezy, z domu wychodziła tylko wtedy gdy
musiała czyli do pracy i na zakupy. Czasem wieczorami do jej pokoju szedł
Steven i długo o czymś rozmawiali, jednak tylko oni znali temat swoich rozmów. Adler zaczął mniej imprezować, dużą część
jego czasu pochłaniała Hope. Widać było, że się polubili. Hope unikała
najbardziej kontaktu ze Slash’em wyglądało to trochę tak jakby się go bała.
Izzy często zastanawiał się jaka była przeszłość Hope. Może ktoś ją skrzywdził,
może w jej życiu wydarzyło się coś o czym chciała zapomnieć. Jedyną osobą która
mogłaby to wiedzieć był Steven. Izzy wiedział że coś mu powiedziała, musiała
opowiedzieć mu o sobie. Stradlin już
całkiem odpuścił sobie próby dowiedzenia się czegokolwiek, jeśli będzie chciała
sama mu powie.
Nagle w kuchni pojawiła się Hope, włosy były rozczochrane,
miała na sobie za duży T-shirt który dał jej Steven i szorty. Była sobota więc
dziś szła do pracy później. Usiadła przy stole naprzeciwko Izzy’ego. Patrzyła
chwilę na chłopaka. Widziała, że coś jest nie tak, ostatnio tak wyglądał w dniu
w którym zabrał ją z ulicy.
-Izzy, co jest? Coś się stało?- powiedziała patrząc jak
chłopak nerwowo przewraca zapalniczkę w rękach.
On jednak nie odpowiadał, wyciągnęła dłoń i położyła ją na rękach
chłopaka. On wolno podniósł wzrok i spojrzał jej w oczy.- No proszę powiedz mi,
wiem, że prawie nigdy nie gadamy, ale możesz mi ufać. Co się stało?
Izzy wciąż w ciszy wpatrywał się w oczy dziewczyny. W jego
oczach był tylko smutek. Hope nie znosiła takich sytuacji, zawsze była jedną z
osób które starają się nie mieszać w sprawy innych. Nie miała pojęcia co powinna zrobić, miała
wrażenie, że Izzy zaraz się rozpłacze. Nie wiedziała czy może powinna coś
powiedzieć, może przytulić go. Miała nadzieję, że chłopak w końcu coś powie bo
ta cisza stawała się dla niej coraz bardziej krępująca. Na szczęście Izzy na
reszcie coś powiedział.
-Rano była tu Julie. Chciała wiedzieć co się stało, czemu
się od niej odwróciłem. – wstał z krzesła i podszedł do okna.- Wiesz tego dnia kiedy się poznaliśmy, to rano
coś się wydarzyło. Od dawna chciałem powiedzieć Julie, że coś do niej czuje.
Zacząłem jej szukać, dzień wcześniej trochę wypiliśmy więc było oczywiste, że
została u nas w domu. Gdy wszedłem do pokoju Slash’a ona tam była, naga.
Przespała się ze Slash’em. Jak zwykła dziwka, upiła się i poszła bzykać z
Hudsonem. Czułem się jakby mnie
zdradziła, ale przecież nigdy nie byliśmy razem. Teraz wiem jak głupio
postąpiłem. Było jej przykro, rano
przyszła wszystko wyjaśnić. Pytała, a ja nie odpowiadałem. W końcu ją
pocałowałem i powiedziałem że ją kocham.
Wiesz ja od dawna coś do niej czułem, już jak ją poznałem wiedziałem, że
będzie dla mnie kimś ważnym. Po tym co
jej powiedziałem , uciekła. Tak po prostu mnie zostawiła, nie powiedziała czy
też mnie kocha czy też nie. Powiedziała jedynie, ze musi już iść i że
zadzwoni. Nie wiem co mam myśleć, nie
kocha mnie, a może się wystraszyła? Tak
bardzo bym chciał aby ona czuła to samo co ja, byłą tu przy mnie, kochała mnie.
Dobra, dosyć o mnie, pewnie masz własne problemy. Hope jesteś dla mnie zagadką.
Wiesz zastanawia mnie co się stało w twoim życiu. Zachowujesz się jakby ktoś
cię skrzywdził, jednak ja nie będę naciskał. Jeśli chciałabyś kiedyś pogadać to
zawsze cię wysłucham. Pamiętaj o tym.- Izzy chyba potrzebował tej rozmowy. O
ile można to nazwać rozmową, chciał wyrzucić z siebie wszystko co go
męczyło. Hope mu pomogła, samo
wysłuchanie go było dużą pomocą.
Gdy skończył mówić podszedł z powrotem do stołu i
nalał sobie wódki. Wypił całą zawartość szklanki jednym łykiem. Dziewczyna natomiast, siedziała naprzeciw
niego i nie do końca wiedziała co powinna zrobić. Może powinna mu powiedzieć,
żeby nie tracił nadziei, że na pewno będzie dobrze, żeby dalej próbował,
walczył o nią? A może powinna powiedzieć, żeby odpuścił, że na pewno spotka
kogoś lepszego, że nie tylko Julie chodzi po tym świecie? Nie umiała mu pomóc,
nie wiedziała co mu powiedzieć. Nigdy
nikogo nie kochała, owszem kilkakrotnie była zakochana, a raczej zauroczona,
ale nigdy nie mogła powiedzieć że kogoś naprawdę kocha. Nie miała pojęcia jak
on się teraz czuje. Jedyne co mogła zrobić to powiedzieć mu że jakoś się ułoży
i tak właśnie postąpiła. Izzy odpowiedział jedynie krótkim „Oby” , założył
kurtkę i wyszedł z domu. Pewnie poszedł się najebać. Została sama, ale jej to
nie przeszkadzało. Lubiła samotność. Podeszła do lodówki i zaczęła robić sobie
śniadanie. Zbyt wiele do wyboru nie
miała, wyjęła ser masło i chleb i zabrała się za robienie kanapek. Nawet nie myślała o tym gdzie poszedł Izzy,
chciał pobyć sam, widocznie tego właśnie potrzebuje.
***
Julie weszła do mieszkania i od razu włączyła światło w
przedpokoju. Nadal była w szoku. Domyślała się, że Izzy coś do niej czuje, ale
nie spodziewała się, że okaże to się prawdą. Zdjęła kurtkę i buty, po czym poszła do
salonu. Wzięła telefon ze stolika, usiadła na sofie i wpatrywała się w
słuchawkę. W jej głowie kłębiły się tysiące myśli. Chętnie pogadała by teraz z
Emily, jednak ona i Duff postanowili dłużej zostać w Seattle i powiedzieli że
nie wiedzą kiedy wrócą, a nie chciała prowadzić takiej rozmowy przez telefon. Czy
powinna zadzwonić do Izzy’ego i powiedzieć że też go kocha? Tylko czy ona go
kocha, nie wiedziała co do niego czuje. Była pewna, że jest dla niej kimś
bardzo ważnym, ale czy to właśnie miłość? Tego nie była pewna. Odłożyła
słuchawkę na miejsce, poszła do kuchni i zrobiła sobie herbatę. Potem poszła do salonu, usiadła na kanapie i
włączyła telewizor. Czekał ją kolejny samotny dzień, ale tym razem w jej głowie
roiło się tak wiele myśli. Nie chciała teraz zadręczać się tym wszystkim. W
telewizji właśnie zaczynała się jakaś komedia, postanowiła, że skupi się na
oglądaniu filmu, tak też zrobiła. Nawet
nie zauważyła , kiedy zasnęła.
Gdy się obudziła za oknami było już kompletnie ciemno. Spojrzała na zegar. 23. Długo spała, nagle
zaburczało jej w brzuchu. Poszła więc do kuchni , aby przygotować sobie coś do
jedzenia. Właśnie kończyła robić spaghetti , gdy usłyszała dzwonek drzwi.
Zerknęła na zegar 23.30. „Kto to może być o tej porze?” pomyślała i poszła otworzyć
drzwi. Zobaczyła Izzy’ego, był pijany .
Patrzył na nią błagalnym wzrokiem.
-Musiałem tu przyjść… Do ciebie… Julie jesteś taka piękna…
-wybełkotał
-Boże Izzy! No wchodź…- dziewczyna była mocno zaskoczona
pojawieniem się bruneta w jej mieszkaniu. Wprowadziła go do kuchni i posadziła
na krześle. Zastanawiała się co by tu z
nim teraz zrobić. – Izzy tam jest łazienka –wskazała ręką na białe drzwi
naprzeciwko kuchni.- Weź chłodny prysznic. Czekaj mam jakieś T-shirty i szorty Duff’a,
Emily kiedyś przez przypadek tu przyniosła czy coś, zaraz ci je dam. –chłopak lekko
pokiwał głową. Julie poszła do sypialni i po chwili wróciła z ręcznikiem i
ubraniami, podała je Izzy’emu , a ten poszedł do łazienki. Po chwili było
słychać szum wody. Julie nałożyła sobie spaghetti, usiadła przy stole i zaczęła
jeść. Po paru minutach z łazienki
wyszedł brunet, był już bardziej „przytomny”. Delikatnie uśmiechnął się do
blondynki, podszedł do niej spojrzał w oczy i wyszeptał „Dziękuję”.
-Mogę trochę tego spaghetti wiesz dziś prawie nic nie
jadłem.- spytał
-Tak, tak jasne... Wiesz Izzy chyba znów musimy porozmawiać.
Przepraszam cię że tak się rano zachowałam, ale hmmmm…. Zaskoczyłeś mnie i to
bardzo. Wiesz ja chyba…- tu zawiesiła
swój głos. Izzy, który właśnie nakładał
sobie makaron spojrzał, na dziewczynę. W oczach chłopaka widziała uczucie.
Wiedziała, że on czeka na to żeby powiedziała, że go kocha. Przymknęła oczy, to
wszystko było takie trudne. „Julie
zdecyduj się… On cię kocha a ty potrzebujesz miłości… Przecież jesteś taka
samotna. On jest taki przystojny, świetnie ci się z nim gada. Tak to jest miłość.” Mówiła sobie w myślach.
Wzięła głęboki oddech.- ja chyba też cię kocham- powiedziała cicho.
Chłopak odłożył talerz podszedł do niej i mocno wpił się w
jej usta. Uniósł dziewczynę i posadził na stole. Zaczął błądzić rękami po jej plecach, nie
przestając ją całować. Całował jej usta , szyję, kochał każdy centymetr jej
ciała, był tego pewien. Ona teraz też już wiedziała, że go kocha. Powoli zdjął jej koszulkę.
Dziewczyna spojrzała na niego i się zaśmiała.
-Jeszcze przed chwilą chciałeś jeść. –powiedziała.
-Ale teraz chcę ciebie…- mruknął i wrócił do całowania
dekoltu dziewczyny.
Nagle poderwał ją do
góry, ona oplotła go nogami i tak
ruszyli w stronę sypialni. Izzy delikatnie położył Julie na łóżku. Po czym odszedł
na chwilę od niej aby włączyć muzykę.
Zdjął spodnie, Julie zrobiła to samo. Chłopak z powrotem podszedł do
łóżka i wrócił do całowania blondynki. Po
chwili Julie była już nad Izzy’m i całowała jego tors. Spojrzała chłopakowi w oczy. Wzrok miał przepełniony
pożądaniem. Julie uśmiechnęła się pod nosem i wróciła do całowania. Schodziła
coraz niżej, gdy dotarła do jego krocza chłopak wydał z siebie cichy jęk. Dziewczyna podniosła się trochę i pocałowała
chłopaka w usta. Chłopak obrócił ją tak,
że znów była pod nim zdjął jej biustonosz i zaczął całować jej piersi. Ssał jej sutki a dziewczyna cichutko jęczała. Po chwili byli już zupełnie nadzy. Dziewczyna wplotła ręce we włosy Izzy’ego i
zaczęła namiętnie go całować.
-Masz gumki? – spytała dziewczyna.
-Mhm- powiedział Izzy.
Nagle chłopak w nią wszedł. Dziewczyna krzyknęła, z każdą
minutą jęki i krzyki stawały się coraz głośniejsze. Izzy starał się je stłumić pocałunkami,
jednak to nie wiele dawało. Czuł że
dziewczyna jest już bliska spełnienia.
-Kocham … Cię… Bardzo, cię
kocham!!!- krzyknęła dziewczyna i zmęczona opadła na bruneta. Ten tylko się
uśmiechnął i pocałował ją w czoło. Julie zsunęła się z niego i położyła
obok. Izzy mocno ją przytulił i tak
zasnęli.
***
Ostatnie pięć tygodni
wiele zmieniły w życiu Lucy i Izzy’ego. Byli jeszcze bliżej ze sobą, chłopak nawet przeprowadził
się do blondynki. Od paru dni blondynka
gorzej się czuła, wymiotowała i ogólnie była słaba. Jednak Izzy dzielnie się
nią opiekował, raz nawet ugotował rosół co mile zaskoczyło Julie.
Julie właśnie wróciła z łazienki i wykończona padła na
łóżko. Znów wymiotowała. Izzy pogłaskał ją po głowie i ucałował w policzek.
-Powinnaś iść do lekarza.- powiedział
-Ale przecież nie mam gorączki, jestem zdrowa. Po prostu czymś
się zatrułam. –odpowiedziała dziewczyna.
-A może ty jesteś w ciąży co?- dziewczyna właśnie tego się
obawiała. Prawdopodobieństwo ciąży było bardzo wysokie , ale jak to możliwe?
Przecież się zabezpieczali. Dziewczyna bała się przyznać że spóźnia jej się
okres. Bała się że Izzy ją zostawi. Nie odpowiedziała na jego pytanie, nie
musiała.-Dobra zapiszę cię do lekarza. Może przyjmie cię jeszcze dziś. –powiedział,
wstał z łóżka i poszedł do salonu. Po
chwili słyszała już rozmowę Izzy’ego z lekarzem. A co jeśli okaże się że jest w ciąży? Jak dadzą
sobie radę? Przecież są jeszcze młodzi, jeszcze nie czas na dzieci.
Parę godzin później siedziała już w poczekalni u lekarza.
Cudem przekonała Izzy’ego, żeby został w domu. Bała się i to bardzo ale jakoś
nie chciała żeby był tu z nią. Wolała być sama. Po długich oczekiwaniach
została zaproszona do gabinetu. Po długich badaniach, lekarz kazała jej
zaczekać na korytarzu po paru minutach ponownie zaprosiła ją do gabinetu.
-Pani Swissy jest pani w ciąży, gratuluję! To końcówka 2
miesiąca.- powiedziała lekarz z uśmiechem. Jednak Julie wcale nie była
szczęśliwa. Drugi miesiąc… To mogło oznaczać tylko jedno… Szybko wstała i
wyszła z gabinetu, a potem z budynku.
Szła szybkim krokiem wciąż płacząc. Co teraz będzie? Izzy
pewnie ją zostawi… Zostanie sama z dzieckiem. Czemu spotkało to właśnie ją i
właśnie teraz gdy była taka szczęśliwa.
Po kilkunastu
minutach drogi doszła do domu. Weszła do
mieszkania i trzasnęła drzwiami. Po chwili w przedpokoju pojawił się Izzy. Spojrzał
na dziewczynę , podszedł do niej i ją przytulił.
-Izzy, jestem w ciąży…- chłopak
przytulił ją jeszcze mocniej i pocałował. Był szczęśliwy w przeciwieństwie do
niej.
***
No dobra wiem nie jest długi, ale mam nadzieję, że się podobał. To był
pierwszy w moim życiu opis seksu, co prawda nie do końca wyszło jak chciałam.
Nie było tu również Duff’a i Emily ale wkrótce powrócą. Błagam komentujcie to
dla mnie baaaaaaaaaaaaardzo ważne.
wtorek, 19 lutego 2013
Info!!!! WAŻNE
Wiem, wiem długo nic nie wstawiłam, ale byłam chora i nie miałam siły. Teraz muszę nadrobić zaległości w szkole. Ogólnie piszę też nowe opowiadanie ale na razie nie będę go publikować. Wkrótce postaram się wstawić nowy rozdział.
Tymczasem zapraszam na nowego bloga założonego przez moją koleżankę. Mi bardzo się spodobał mam nadzieję, że z wami będzię tak samo, więc jeśli macie chwilkę proszę zajrzyjcie tam i pozostawcie coś po sobie!
Pozdrawiam Alex
Tymczasem zapraszam na nowego bloga założonego przez moją koleżankę. Mi bardzo się spodobał mam nadzieję, że z wami będzię tak samo, więc jeśli macie chwilkę proszę zajrzyjcie tam i pozostawcie coś po sobie!
Pozdrawiam Alex
poniedziałek, 4 lutego 2013
Rozdział 10
Chciałam napisać jakiś długi i ciekawy rozdział, ale nie bardzo wyszło. Mam jednak nadzieję, że się spodoba. Przepraszam również za wszystkie błędy ale niektóre części tego rozdziału były pisane w nocy. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Miłego czytania. /Alex
Rozdział 10
Julie
Wybiegłam
szybko z domu. Po mojej twarzy spływały łzy. Czułam złość i smutek. Czułam, że
straciłam przyjaciela. Ciągle nie mogłam
zrozumieć dlaczego Izzy tak zareagował na to co zdarzyło się między mną a
Slash’em. Zachował się tak jakbym go zdradziła, a przecież nigdy nie byliśmy
razem. Nawet nigdy między nami nie iskrzyło.
Czyżby on coś ukrywał? W dodatku kim jest ta Hope? Widać, że jest
młodsza od Stradlina i to chyba sporo. Nie chce mi się wierzyć, że to jego dziewczyna.
Wcześniej nie wspominał, że się z kimś spotyka. Jednak to jest tylko i
wyłącznie jego sprawa, nie będę się wtrącać. Mam nadzieję, że jej nie skrzywdzi,
wygląda na miłą. Kurczę teraz bardzo brakuje mi Emily, nie chce żeby wiedziała
o mnie i Slash’u jednak brakuje mi rozmowy z nią. Chciałabym ją zobaczyć, na
szczęście niedługo wracają.
Szłam
ulicami Los Angeles już się uspokoiłam, jednak nie wiedziałam co mam ze sobą
zrobić. Nie chciałam iść do domu i siedzieć tam sama. Postanowiłam, że pójdę do
Amy i Axl’a. Dopiero pod ich drzwiami, po naciśnięciu dzwonka, uświadomiłam
sobie, że przecież jest Boże Narodzenie a do Amy przyjechali rodzice. Usłyszałam kroki, po chwili drzwi się
otworzyły. Zobaczyłam Axl’a. Chłopak spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Axl, ja nie
chce wam przeszkadzać, ale…-zaczęłam.
-Wchodź.-
powiedział i uśmiechnął się jeszcze szarzej.
Poszłam w
kierunku salonu , na kanapie siedziała Amy z Summer na rękach, a naprzeciw niej
w fotelach siedzieli mężczyzna i kobieta na oko pięćdziesięcioletni. To chyba rodzice Amy.
-Dzień dobry
– powiedziałam . Rodzice Amy odpowiedzieli mi tym samym. Amy przedstawiła mnie.
Zaprosiła mnie żeby usiadła koło niej. Axl zrobił mi kawę i przyniósł
ciasto. Siedzieliśmy I wesoło
rozmawialiśmy, jednak Amy chyba wyczuła, że coś jest nie tak. Spojrzała na mnie
po czym przysunęła się i spytała mnie szeptem co się stało . Powiedziałam tylko
„Izzy i Slash”. Dziewczyna przeprosiła
rodziców na chwilę i pociągnęła mnie za sobą do kuchni. Usiadłyśmy przy małym stoliku, a ja zaczęłam
opowiadać o wszystkim co się wydarzyło. Amy spojrzała na mnie ze współczuciem i
zaczęła mówić.
-Wiesz, to
co powiedział Izzy… Myślę, że on jest zazdrosny, on chyba coś do ciebie czuję.
Parę razy już widziałam jak na ciebie patrzył, tak jakoś inaczej z takim
uwielbieniem. Powinnaś z nim szczerze porozmawiać, to nie będzie łatwe pewnie
będzie chamski itd., no ale taki on już jest. Ta rozmowa może wiele dać. Też
uważam, że z tą dziewczyną to kłamstwo, a jeśli nie no to życzę im szczęścia. A
ty coś czujesz do Slash’a albo Izzy’iego?
Szczerze to
nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Nigdy o tym nie myślałam. Gunsi byli dla
mnie przyjaciółmi, byli jak rodzina. Rzeczywiście
ze Slash’em zawsze dogadywałam się najlepiej. Z Izzy’m za to mogłam o wszystkim
porozmawiać zawsze mnie wysłuchiwał i zdawało mi się, że rozumiał. Jednak chyba z żadnym z nich nie łączyło mnie
nic więcej niż przyjaźń. Nie miałam pojęcia co powinnam odpowiedzieć Amy.
Miałam mętlik w głowie.
-Nie wiem
-powiedziałam w końcu i spuściłam głowę.
-Powinnaś
chociaż spróbować pogadać ze Stradlinem. Jak chcesz mogę poprosić Axl’a to z
nim…
-Nie! Nie
mów nic Axl’owi.
-Dobrze, ale
obiecaj mi, że przemyślisz tą rozmowę. Naprawdę myślę, że to by mogło pomóc.
Wróciłyśmy
do pokoju. Axl opowiadał właśnie jakiś „przezabawny” żart z którego potem śmiał
się tylko on. Jak patrzyłam na Axl’a i
Amy to widziałam, że naprawdę się kochają. Czy ja znajdę taką miłość? Pewnie
tak, ale jeszcze nie teraz.
Hope
Nie wiem
czym się kierował zabierając mnie na obiad a potem do domu. Czy naprawdę chciał
mi pomóc? Może byłam tylko pionkiem w jego grze. Powiedział mi że ta dziewczyna
nie jest dla niego nikim ważnym, jednak nie jestem ślepa . Widziałam miłość w
jego oczach, widziałam też ból. Widocznie ona go zraniła, a on teraz chciał
wykorzystać mnie aby wzbudzić jej zazdrość. Tak, przejrzałam go. Jednak mogę
się mylić . Może chciał mi pomóc jedynie z dobrego serca? Może naprawdę
obchodził go mój los. Nie wiem. Jedno jest pewne. Jestem mu wdzięczna, że
zabrał mnie z ulicy, pomógł mi. Przez chwilę mogę czuć się bezpiecznie. Fakt,
że mam zamieszkać ze starszym ode mnie mężczyzną który w dodatku chcę żebym
udawała jego dziewczynę aby wzbudzić zazdrość w innej, jednak troszkę mnie
przeraża. Boję się… Boję się miłości, ona mnie przeraża. Boję się odrzucenia,
kłamstw, tego że ktoś mnie zrani. Obawiam się, że on zacznie coś dla mnie
znaczyć. Stanie się moim bohaterem, ideałem. Zawsze byłam bardzo ufna, łatwo
przywiązywałam się do ludzi. Teraz nie mogę sobie na to pozwolić. Muszę zacząć
szukać jakiejś pracy. Zdobędę kasę potem może wynajmę jakieś mieszkanie. Muszę
polegać sama na sobie, tego nauczyło mnie życie. Muszę nauczyć się
samodzielności. W końcu uciekłam od koszmaru który prześladował mnie całymi
latami. Moje życie było złym snem z którego nareszcie się obudziłam. Mam
nadzieję, że ten koszmarny sen już nie wróci.Teraz już na pewno mi się ułoży,
muszę tylko się usamodzielnić i wyjść na swoje. Na razie zatrzymam się u
Izzy’ego jednak nie na długo. Muszę jak najszybciej zarobić na coś własnego.
Nagle drzwi
się otworzyły. Spojrzałam w tamtą stronę, do pokoju wszedł Izzy. W rękach trzymał
jakiś koc i ręczniki. Położył wszystko na łóżku, na którym leżałam, po czym
usiadł obok mnie.
-Mam
nadzieję, że ten pokój ci odpowiada. Może nie jest jak w hotelu
pięciogwiazdkowym, ale chyba nie jest tak źle, co?- powiedział i spojrzał na
mnie czekając na odpowiedź.
-Nie, jest
bardzo dobrze. Kto tu wcześniej mieszkał? Bo chyba ktoś tu mieszkał.-
odpowiedziałam wskazując brodą na plakaty porozwieszane na ścianach.
Były to
plakaty zespołów. Osobiście niezbyt interesowałam się muzyką. Czasem słuchałam
jakichś rockowych kawałk
ów, jednak
mogłam przeżyć bez muzyki. Nie mogłam się również nazwać fanką jakiegokolwiek
zespołu. Części z postaci na plakatach zupełnie nie kojarzyłam. Możliwe, że
kiedyś słuchałam ich kawałków jednak z nazw czy wyglądu ich nie rozpoznawałam.
Osoba, która mieszkała tu przede mną byłą, jak widać, moim przeciwieństwem.
Słuchała muzyki, a nawet miała ulubione zespoły.
-Tak,
mieszkał tu mój przyjaciel. Wokalista zespołu w którym gram. Jednak teraz
mieszka z narzeczoną i dzieckiem.- odpowiedział chłopak. Ja tylko pokiwałam
głową. Nie jestem zbyt rozmowną osobą, więc chciałam już zakończyć naszą
konwersację. Siedziałam w ciszy, licząc na to, że Izzy zauważy to.
-Jakbyś
chciała się umyć to łazienka jest…- zaczął, ale ja nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Na końcu
korytarza. Pokazywałeś mi już. Wiem też gdzie jest kuchnia, twój pokój i pokoje
twoich współlokatorów.- chłopak lekko się uśmiechnął po czym wstał z łózka i
wyszedł.
Zostałam
sama, jednak nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie, zawsze lubiłam
samotność. Mogłam wtedy zapomnieć o wszystkim i skupić się na przemyśleniach,
marzeniach, na swoim własnym świecie. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna,
lubię czasem patrzeć na ludzi idących ulicą i zastanawiać się jakie jest ich życie,
gdzie idą, albo kim są. Ogólnie lubię pogrążać się w marzeniach i rozmyślaniu
nad różnymi sprawami. Gdy byłam młodsza, wyobrażałam sobie idealny świat. Tam
zawsze świeciło słońce, nikt nie czuł bólu, nikt nie był smutny, czy zły.
Wszyscy się kochali, każdy był szczęśliwy. Im stawałam się starsza, tym takie
wyobrażenia idealnego życia, były dla mnie coraz bardziej głupie i infantylne.
Było to dla mnie nawet troszkę śmieszne, jaka byłam naiwna wierząc, że ten
perfekcyjny świat gdzieś jest. Przecież ta wizja była zbyt idealna, żeby mogła
być prawdziwa. Myślałam, że gdzieś jest miejsce, gdzie każdy jest bezpieczny,
gdzie nie ma zła, jest tylko dobro. Teraz już wiem, że takiego miejsca nie ma,
nigdy nie było i nie będzie. Nie
twierdzę jednak, że na tym świecie nie ma już dobra. Myślę, że w każdym jest
dobro tylko niektórzy nie potrafią go w sobie odkryć. Może za bardzo się
pogubili, może ktoś ich zranił i nienawiść stała się dla nich lekarstwem na
ból. Wierzę w to, że dla tych ludzi jest jeszcze ratunek trzeba im tylko pomóc
odnaleźć to dobro.
Wzięłam
ręcznik i sięgnęłam po plecak. Otworzyłam go i zaczęłam szukać czegoś w czym
mogłabym spać. Nie było w nim wiele rzeczy, więc wielkiego wyboru nie miałam.
Wzięłam jasno niebieski za duży T-shirt i krótkie spodenki. Wyszłam z pokoju i
ruszyłam w kierunku łazienki. Otworzyłam
białe, lekko poobdzierane z farby drzwi. Łazienka była mała i troszkę za
syfiona. Mi jednak to nie przeszkadzało, ważne , że w ogóle jest. Rozebrałam
się , odkręciłam wodę i weszłam pod prysznic. Tego mi było trzeba. Po paru
dniach spędzonych na ulicy, bardzo potrzebowałam takiej błahej rzeczy jak
prysznic. W łazience był szampon, więc umyłam włosy. Wyłączyłam wodę i
dokładnie osuszyłam ręcznikiem włosy, a następnie całe ciało. Ubrałam się w piżamę
i ruszyłam z powrotem do pokoju, który zajmowałam. Na korytarzu wpadłam na
niskiego blondyna. Izzy mówił, że nie mieszka sam, ma dwóch współlokatorów. To
pewnie jeden z nich. Od chłopaka śmierdziało alkoholem, miał nieobecny wzrok i
chyba nie bardzo wiedział co się z nim działo. Spojrzał na mnie po czym minął
mnie bez słowa i poszedł do swojego pokoju. Ja postąpiłam tak jak on. Po
wejściu do pomieszczenia rozwiesiłam ręcznik na kaloryferze, a ubrania włożyłam
do plecaka. Nagle poczułam burczenie w brzuchu. Postanowiłam, że pójdę do
kuchni i zrobię sobie jakieś kanapki. Skierowałam się do kuchni. W kuchni
siedział Izzy i właśnie jadł kanapki. Spojrzał się na mnie i uśmiechnął.
Machnął ręką zapraszając mnie do stołu. Usiadłam koło niego i chwyciłam
kanapkę. Zaczęłam jeść. Siedzieliśmy w ciszy.
-Mogę cię o
coś zapytać?- odezwał się Izzy po paru minutach.
-Yhm-
odpowiedziałam przeżuwając chleb.
-Uciekłaś z
domu, prawda? Tylko powiedz prawdę. Bo niby jaki mógłby być powód tego, ze
siedziałaś na ulicy. Sama, zapłakana, głodna. Proszę powiedz, coś się stało?
Ktoś cię krzywdził, a może przed czymś uciekasz?- nie miałam najmniejszej
ochoty opowiadać mu o moich problemach, mojej przeszłości. Chciałam od tego
wszystkiego uciec, zamknąć za sobą drzwi do mojej przeszłości i już nigdy ich
nie otwierać.
-Wybacz, ale
nie chcę o tym rozmawiać. Może kiedyś ci to powiem. – odpowiedziałam cicho, nie
patrzyłam na niego . Schyliłam głowę i wpatrywałam się w swoje ręce.
-Dobrze,
przepraszam. – powiedział po czym wziął paczkę Malboro ze stołu, wyjął z niej
jednego papierosa i odwrócił pudełko w moja stronę, proponując mi, abym
zapaliła z nim. Pokręciłam tylko przecząco głową. Zabrał paczkę i schował do
kieszeni. Odpalił papierosa. Ja skończyłam jeść kanapkę, wstałam i poszłam do
pokoju. Położyłam się do łóżka, miałam
nadzieję, że to będzie spokojna noc, nie chciałam znów mieć koszmarów.
Duff
Teraz gdy
mam Emily przy sobie, w końcu zrozumiałem, jak wiele straciłem wyjeżdżając ze
Seattle. Co prawda w tedy nic takiego między nami nie było, jednak ja coś do
niej czułem. Gdybym tylko jej to wtedy powiedział, jeśli ona czułaby to samo,
pewnie zostałbym w Seattle. Uchroniłbym moją mamę od cierpienia, tęsknoty i
smutku. Jednak to nie jest tak, że żałuje mojego wyjazdu do LA. Wręcz
przeciwnie, cieszę się z podjętej przeze mnie decyzji. Dzięki temu wyjazdowi
poznałem przyjaciół, których nigdy nie zapomnę oni są dla mnie jak rodzina.
Znaczą dla mnie tak wiele. Może to głupie, że facet tak myśli. Nie wyobrażam
już sobie życia bez zespołu, bez Gunsów. Tak, jak nie chcę już żyć bez Emily.
Chcę zasypiać i budzić się koło niej każdego dnia. Widzieć jej uśmiech, jej
oczy. Widzieć, że jest szczęśliwa. Szczęśliwa, ze mną. Chcę ją chronić przed
złem. Już nikt jej nie skrzywdzi.
Chcę, aby
nasze uczucie było wieczne. Chcę, za 10 lat kochać ją tak samo jak dziś i ,
żeby ona też mnie tak kochała. Boję się jednego. Boję się, że niechcący ją
skrzywdzę, zranię. Że nie będzie potrafiła mi wybaczyć. Że nasza miłość pryśnie
jak bańka mydlana, zniknie niczym sen. Będę robił wszystko aby tak się nie
stało. Za bardzo mi na niej zależy, za bardzo ją kocham, żeby ją stracić.
Dziś na
kolację przychodzą moi rodzice. Emily od paru godzin nie wychodzi z kuchni,
ciągle gotuje. Chciałem jej pomóc, ale nawet nie pozwala mi się do niczego
zbliżyć. Wróciłem więc do pokoju i włączyłem winyl Aerosmith. Znalazłem stare
albumy ze zdjęciami Em i postanowiłem je obejrzeć. Usiadłem na łóżku i zacząłem
przeglądać fotografie. Niektóre zdjęcia były bardzo zabawne. Na wielu z nich
była Julie , na kilku nawet byłem ja.
-Co robisz?-
usłyszałem nagle. To była Emily, nawet nie zauważyłem kiedy weszła do pokoju. Natychmiast zamknąłem album i położyłem go za
sobą.
-Nic… A ty
już skończyłaś gotować?
-Przecież
widziałam. Oglądałeś moje stare zdjęcia. No i co, fajnie jest się pośmiać ze mnie?
-Przecież ja
się nie śmiałem… Byłaś ślicznym dzieckiem wiesz?
-Dobra już
się nie podlizuj. Skończyłam gotować. – spojrzała na zegarek.- Za jakieś 2
godziny powinni przyjść twoi rodzice. Chwilę odpocznę, a potem się przebiorę i
umaluję.
-Powiemy im?
-Ale o czym?
-No o
zaręczynach. Wiesz myślę, że ucieszyli by się gdyby wiedzieli.
-Nie wiem.
Może jeszcze zaczekajmy. Powiedzmy im jak już zaczniemy przygotowania do ślubu.
-Dobrze, a
kiedy zaczniemy te przygotowania?
-Nie wiem
Michael. Nie spieszmy się zbytnio. Nie jesteśmy jeszcze ze sobą zbyt długo. Pomieszkajmy jeszcze trochę ze sobą.
-Ale skoro
się kochamy to na co mamy czekać?
-Duff proszę…
-Dobrze kochanie
jak chcesz.- powiedziałem i objąłem ją ramieniem. Może i Em ma racje, może
rzeczywiście powinniśmy trochę poczekać, nie spieszyć się. Siedzieliśmy tak
parę minut.
-Dobra idę
wziąć prysznic.- powiedziała Em i poszła do łazienki.
Zostałem
sam. Wiem, że Emily nie lubi jak grzebie się jej w rzeczach, ale bardzo mi się
nudziło więc podszedłem do jej biurka i zacząłem szperać w szufladzie. Nie było
tam nic ciekawego. Nagle natknąłem się na jakieś zdjęcie. Było ono z
zakończenia roku szkolnego. Zostało ono zrobione rok przed moim wyjazdem, byłem
na nim ja i Emily. Gdzieś z boku stała Julie patrząc wrogo w naszą stronę.
Odwróciłem zdjęcie, było tam na pisane „Mam nadzieję, że teraz jesteś szczęśliwa.
Już wam nie przeszkadzam J.” .
Najpierw nie wiedziałem o co chodzi, jednak po chwili skojarzyłem fakty. No tak
przecież Julie była we mnie zakochana, a ja ją odrzuciłem bo podkochiwałem się
w Emily. Wiem, że się Julie miała żal do mnie i do Emily. Nie spodziewałem się
jednak że był on taki duży. Teraz już chyba wszystko jest w porządku. Mój
wyjazd pewnie pomógł. Z tego co wiem przed wyjazdem Em do LA było między nimi w
porządku. Cieszę się, że Emily odzyskała przyjaciółkę.
środa, 16 stycznia 2013
Rozdział 9
Ogólnie to na początku chciałam
podziękować mojej koleżance Justynie za wsparcie przy pisaniu tego rozdziału.
Niektóre pomysły były baaaardzo interesujące ( np. Izzy w ciąży), no ale z jej
pomocą udało mi się stworzyć coś takiego. Mam nadzieję, że się spodoba. Mi osobiście
początek się podoba ale koniec chyba lekko zwaliłam. Pozostawiam to wam do
oceny.
/Alex
Rozdział 9
Emily
Obudziły
mnie promienie wschodzącego słońca, wpadające do pokoju. Otworzyłam oczy, koło
mnie spał Duff. Wolno wyszłam z łóżka starając się go nie obudzić. Narzuciłam
na siebie jakiś T-shirt i krótkie spodenki i zaszłam na dół. Weszłam do kuchni,
na stole leżała kartka, napisana przez mojego tatę:
„Mój kolega i jego żona zaprosili mnie dziś
do siebie. Powinienem wrócić przed 17. Nie musicie przygotowywać nic do
jedzenia, w lodówce jest obiad wystarczy że odgrzejecie. Zróbcie jakieś zakupy,
bo jutro na kolacje przychodzą rodzice Michael’a
Tata”
Ucieszyłam
się mimo, że nie lubię robić zakupów. Odłożyłam kartkę na stół, po czym
postanowiłam zrobić śniadanie dla mnie i Michael’a. Wyjęłam chleb, masło, ser i zrobiłam tosty.
Potem zaparzyłam dwie kawy i poszłam ze śniadaniem na górę. Michael ciągle spał, dlatego postawiłam
śniadanie na biurku i poszłam obudzić mojego narzeczonego. Narzeczony, jak to
wspaniale brzmi. Może i się trochę pospieszyliśmy, ale naprawdę bardzo się
kochamy. Emily McKagan to też ładnie brzmi. Podeszłam do łózka i pocałowałam
Michael’a , nawet nie drgnął. Powtórzyłam próbę, nadal nic. Już chciałam pójść
do łazienki po zimną wodę, gdy poczułam dłonie Duff’a na moich biodrach. Szybko
przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować.
-Ej,
udawałeś!- krzyknęłam.
-Co…-powiedział
między pocałunkami- co udawałem?
-Że śpisz.
-Ja? Ja
nigdy nie udaje.
-Dobra,
wstawaj zrobiłam śniadanie. Tosty.
-Mmmm…
Tosty? No dobra już wstaje.- powiedział i wstał.
Wzięłam z
biurka tackę z jedzeniem i postawiłam na podłodze.
-Będziemy
jeść na podłodze? –spytał lekko zdziwiony Duff.
-Mhm-
odpowiedziałam.
Zabraliśmy
się do jedzenia robiąc tylko małe przerwy na pocałunki.
Slash
Powoli
otworzyłem oczy i pierwsze co pomyślałem : „O kurwa moja głowa!” . Mój wzrok
powoli zaczął się wyostrzać . Zobaczyłem
znajomy sufit ( przyp. aut. Może jestem dziwna ale mam z tego bekę). Dobra przynajmniej jestem w domu…
Z wczorajszego
wieczoru pamiętam tylko tyle, że była wigilia i przyszła Julie i zrobiła nam
jakieś żarcie. Potem zasiedliśmy do stołu zjedliśmy. Następnie to już chyba
wiadomo, zaczęliśmy pić. Więcej już nie pamiętam.
Obróciłem
powoli głowę i zobaczyłem jakąś dziewczynę. Przyjrzałem jej się i doszedłem do
szokującego wniosku że koło mnie leży Julie. Naga Julie! No to mamy problem…
Koło łóżka na szafce nocnej leżały moje papierosy, więc sięgnąłem po nie , by
już po chwili móc się zaciągnąć. Nagle drzwi się otworzyły. W progu zobaczyłem
Izzy’iego. Spojrzał na mnie i nagą
Julie. W jego oczach widziałem złość i ból, tak jakby to co zobaczył go
zraniło.
-Kurwa
Stradlin, może byś tak zapukał?!- krzyknąłem.
-Spierdalaj-
wycedził przez zęby, po czym trzasnął drzwiami. Potem słyszałem jak zbiega po
schodach na dół i wychodzi z domu ponownie trzaskając drzwiami. O co mu chodzi?
Dobra, nie ważne. Mój krzyk i trzaskanie drzwiami obudziły Julie. Właśnie
przetarła oczy i spojrzała na mnie pytająco z lekko przerażoną miną.
-Czy my?-
spytała
-Nie wiem,
nic nie pamiętam.- odpowiedziałem cicho i usiadłem na łóżku.
-Nikt się
nie może o tym dowiedzieć. – powiedziała i położyła mi dłoń na ramieniu . Mimo,
że nie żywię do niej większych uczuć to jednak, to że nie chce żeby ktokolwiek
wiedział o tym co między nami zaszło trochę zabolało.
-Trochę za
późno. – powiedziałem . Strąciłem jej rękę z ramienia i wstałem. Spojrzałem na
nią, w sumie niezła laska szkoda, że nic nie pamiętam z tej nocy.
-Jak to za późno
?!- krzyknęła. Wkurzyła się… Czyżby się mnie wstydziła czy co?
-Izzy
wparował tu przed chwilą bez pukania. Zobaczył nas . Wkurwił się nie wiem
dlaczego i gdzieś poszedł.
-Zajebiście.
– powiedziała wstając z łóżka i zakładając majtki i moją koszulkę.
-Ej mała nie
martw się przejdzie mu.
-Jego akurat
mam gdzieś. Nie chcę, żeby Em się dowiedziała.
-Ja nic nie
powiem, ale ze Stradlinem może być gorzej.
-Dobra
pogadam z nim.- powiedziała kierując się do drzwi. Tuż przed wyjściem
zatrzymała się, odwróciła, spojrzałą mi w oczy i powiedziała. – Slash, ja… Po
prostu o tym zapomnijmy ok? Nic tu się nie wydarzyło, nigdy. Jesteśmy tylko
przyjaciółmi, tak?
Spuściła
wzrok w jej oczach dostrzegłem ślad smutku.
-Jasne
odpowiedziałem. Jeśli tego chcesz. – dziewczyna sztucznie się uśmiechnęła i
wyszła z pokoju. Usiadłem na łóżku i odpaliłem kolejnego papierosa. Jedyną
rzeczą o której myślałem była reakcja Stradlina. Co mu się stało? Czy on… Nie
to nie możliwe, a może jednak. Nie wiem.
Izzy
W końcu
podjąłem decyzję , że powiem Julie co do niej czuje. Rano zacząłem jej szukać. I
co ? Kurwa Slash ją zaliczył! Zajebiście. Teraz nie wiem co o niej myśleć.
Zachowała się jak zwykła dziwka. Muszę o niej zapomnieć. O wiem pójdę na dziwki
to zawsze pomaga!
Szedłem
ulicami LA, nagle coś przykuło moją uwagę, a tak właściwie ktoś. Na brzegu
chodnika siedziała młoda dziewczyna miała na sobie obcisłe czarne,
poprzecierane jeansy, biały T-shirt i ramoneskę. Była przerażająco chuda, miała wory pod
oczami. Miała potargane włosy, a na jej policzkach były ślady po zaschniętych
łzach. Przystanąłem i chwilę jej się przyglądałem. Poczułem jakieś ukucie w
sercu, zrobiło mi się jej szkoda. Zacząłem powoli iść w jej stronę. Usiadłem
koło niej. Dziewczyna spojrzała na mnie , właściwie to była całkiem ładna, odsunęła
się troszkę.
-Nic ci nie
zrobię . Nie bój się.- powiedziałem
-Nie znam
cię skąd mam wiedzieć, że nie chcesz mnie zgwałcić. – odpowiedziała.
-Mogę ci
tylko powiedzieć, że się mylisz. Jednak to czy mi uwierzysz to twoja sprawa.
-Czego ty
ode mnie w ogóle chcesz, co?
-Pogadać,
dowiedzieć się czemu tu tak siedzisz. Chyba jesteś głodna przynajmniej tak
wyglądasz, więc może zabrałbym cię do jakiejś restauracji czy coś.
-Nie twoja
sprawa.
-Dobra, to
ja idę.- wstałem i już miałem odejść kiedy usłyszałem głos dziewczyny.
-McDonald.
-Co?- nie
miałem pojęcia o co jej chodzi.
-Wystarczy,
że weźmiesz mnie do McDonalda, dawno nic nie jadłam.
-No dobra to
chodź.
Podałem jej
rękę i pomogłem wstać. Ruszyliśmy w stronę McDonalda. Szliśmy w ciszy. Skoro nie chciała mówić o
sobie nie nalegałem. Tak właściwie to nie wiem czemu jej pomogłem. Nigdy mnie
takie rzeczy nie ruszały, ale ta dziewczyna jakoś mnie zainteresowała.
Doszliśmy do
McDonalda.
-No to co
chcesz?- spytałem.
-Cheeseburgera,
frytki i colę. – odpowiedziała.
-Dobra to ja
idę po żarcie, a ty idź zająć stolik.- zrobiła to co powiedziałem.
Po chwili
siedzieliśmy już przy stoliku i jedliśmy.
-Tak właściwie
to jak masz na imię?- spytałem.
-Hope.
-Hope…-powtórzyłem
po niej.- Nadzieja , ładnie.
-Dzięki. A
ty?
-Ja mam na
imię Izzy.
-Też
fajnie.- uśmiechnęła się.
-Ile masz
lat?
-17. Dobra
dzięki za jedzenie, ale będę już spadać. Muszę poszukać jakiegoś lokum.-powiedziała
–Ale najpierw muszę skombinować jakieś pieniądze- dodała cicho. Zaczęła się
zwijać. Gdzie ona znajdzie kasę? Znajdzie prace? Ona ma dopiero 17 lat.
Postanowiłem, że jej pomogę.
-Hej czekaj!
Może zatrzymałabyś się na chwilę u mnie póki nie znajdziesz pracy i czegoś dla
siebie? – spytałem.
-Przecież ja
cię prawie nie znam.- powiedziała. Jednak zobaczyłem, że mimo wszystko moja
propozycja jej się spodobała.- Chyba nie mam innego wyjścia. Dobra prowadź co
swojego domu. – uśmiechnęła się szeroko.
Fakt, że
mogę pomóc tej dziewczynie bardzo mnie cieszy, jednak ważne jest również to, że
może wzbudzę zazdrość w Julie i zostawi Slash’a. W sumie to nikt nie
powiedział, że są razem, ale sam widziałem no nie?
Ruszyliśmy w
stronę domu. Ciekawe jak chłopaki zareagują na Hope. Szliśmy w ciszy więc obmyśliłem swój plan. Poproszę
Hope żeby poudawała moją dziewczynę. Może
jestem okrutny, chcę ją wykorzystać żeby zdobyć Julie. Dach nad głową ma swoją
cenę.
Weszliśmy do
domu. Zaprowadziłem ją do salonu. Na
kanapie siedziała Julie. Spojrzałem na Julie i nagle poczułem straszliwy smutek
i żal. Tak właściwie o co? Przecież ona nie wie, że się w niej zakochałem.
Chyba najlepiej będzie jednak o niej zapomnieć . Ciągle zmieniam zdanie!
Stradlin co się z tobą dzieje?! Jesteś facetem czy nie?!
Podszedłem
do Hope i szepnąłem jej do ucha.
-Będziesz
udawać moją dziewczynę jeśli chcesz tu zostać.- ona tylko kiwnęła lekko głową i
objęła mnie w pasie.
-Izzy gdzie
ty tyle byłeś? I kto to jest?- spytała Julie.
-Nie twoja
sprawa.- warknąłem.- A to moje dziewczyna, Hope będzie tu mieszkać. A tak
właściwie co ty tu jeszcze robisz, co ? Nic mi o tym nie wiadomo, żebyś tu
mieszkała.
-Co cię
ugryzło? Zaraz idę, czekałam na ciebie. Musimy porozmawiać.- odwróciła się do
Hope- Jestem Julie. Przy… Znajoma Izzy’iego. – podały sobie ręce.- Stradlin chodź
do kuchni -rzuciła chłodno.
Poszedłem za
nią do kuchni.
-Czego
chcesz?- spytałem.
-To co rano
widziałeś… To nie tak my byliśmy pijani i tak jakoś…- powiedziała. Była
wyraźnie poddenerwowana, aż zrobiło mi się jej trochę szkoda. Jednak nie mogłem
jej tego okazać.
-Tylko tyle
chciałaś? Dobra nie tłumacz się. Nikomu nie powiem jeśli o to ci chodzi.-
powiedziałem oschle.- Powiem ci jedno. Zachowałaś się jak dziwka. Zwykła szmata, najebałaś się i przespałaś ze
Slash’em. Chociaż dobrze ci zapłacił? Myślałam, że jesteś inna. Idź już.
-Wiesz co?
Odbiło ci… Jesteś pojebany. O co ci chodzi? – po jej policzku zaczęła płynąć
łza. – Czemu się tak zachowujesz?! Nic z tego nie rozumiem. Nie masz prawa
nazywać mnie dziwką. Rzeczywiście lepiej będzie jak pójdę. – wybiegła z płaczem
z kuchni, a potem z domu. Miałem ochotę ją zatrzymać, przytulić, pocałować, ale
nie mogłem coś w środku mi nie pozwalało. Po chwili do kuchni przyszła Hope.
- Co się
stało? To przeze mnie? Kim ona jest dla
ciebie? – spytała lekko przerażona.
- Nic, nic
się nie stało. Nie to nie przez ciebie. A ona… Jest dla mnie…. Nikim.-
powiedziałem. - Chodź pokażę ci resztę domu.- wyszliśmy z kuchni i zacząłem
pokazywać jej dom.
czwartek, 10 stycznia 2013
...
Bardzo przepraszam że ostatnio nic nie pisze, ale nie mogę. Mam w głowie jakiś zarys ale nie umiem tego opisać. Ogólnie rok 2013 zaczął się dla mnie nieciekawie, smutno i ogólnie dość niemiło. Jak tylko uda mi się napisać coś sensownego to wstawię. Tymczasem proszę o komentowanie poprzednich rozdziałów. To na prawdę ważne. Informuje kilka osób a nie wszystkie komentują, więc apel do wszystkich czytelników KOMENTUJCIE!!!
Trzymajcie się
Alex
Trzymajcie się
Alex
Subskrybuj:
Posty (Atom)